Temat: psycholog/psychoterapeuta po własnych "przejściach"?
Patryk G.:
Monika K.:
Przypuszczam, że - stawiając taką myśl w kontekście wypowiedzi KS - masz jakieś swoje hipotezy dotyczące tego, czy są różnice w zestawie cech osobowościowych między szkolącymi się w psychoanalizie a szkolącymi się w innych nurtach, czy ich nie ma, a jeśli są różnice, to jakie mogłyby być.
Podzielisz się?
Po prostu liczby zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Perspektywa 10 lat analizy wymaga ogromnego samozaparcia i poniesienia sporych kosztów. Nie wiem i nie będę próbował zgadywać jak to się ma do predyspozycji osobowościowych, być może nijak.
Jednak wydaje się, że pewne różnice pomiędzy terapeutami o różnych orientacjach muszą istnieć. Wskazują na to już choćby kwestia nastawienia na czas i efekty: inne w terapiach krótko lub długoterminowych, lub różny poziom elastyczności względem struktury.
Rzeczywiście wyniki takich badań mogłyby być ciekawe.
Mnie z kolei, w pierwszej chwili, przyszła taka myśl do głowy, że grono analityków nie jest zbyt szerokie, droga doń długa i wymagająca i przynależność do tego grona może być przeżywana jako coś nobilitującego, zatem jakieś elementy narcystyczne mogą tutaj się odzywać. Ale przecież te same narcystyczne rysy mogą się odzywać w kandydatach terapii ericksonowskiej, poznawczo-behawioralnej czy strategicznej terapii rodzin, którzy na ogół pragną widzieć efekty szybko, mieć poczucie kontroli i wpływu - takie silne poczucie własnej mocy. Więc może jednak akurat pod względem narcystycznym podejmujący szkolenie w różnych nurtach nie różnią się istotnie (choć charakter tych pragnień narcystycznych może być różny) ;)
Na mnie przewidywana długość analizy kandydatów na psychoanalityków również robi wrażenie, ale wcale nie aż tak wielkie, bo sama po takim (no, może trochę krótszym...) doświadczeniu jestem (nie szkoleniowym). (Jeśli robi wrażenie to przy okazji sama na sobie robię wrażenie ;)).
Okazało się, że to, co się wydawało trudne do wyobrażenia (kwestie wysokiej częstotliwości, kosztów, poukładania życia rodzinnego, zawodowego) było jednak do ogarnięcia - nie oznacza to, że było łatwe. Chyba trzeba mieć w sobie pewne zasoby, pewien stopień samodyscypliny, wytrwałości, ufności, który potem, w trakcie, jeszcze się rozwija.
Przyszłemu analitykowi cierpliwość i samodyscyplina pomagają z pewnością w "trzymaniu" własnej pracy z pacjentami - np. nierozgrywaniu w działaniu pojawiającej się przecież czasem niecierpliwości albo chociażby w takich technicznych sprawach jak w utrzymywaniu niskiego poziomu swoich absencji czy spóźnień.
Ten post został edytowany przez Autora dnia 16.03.15 o godzinie 16:36