Temat: Negatywny stosunek pacjenta/klienta do terapeuty
Od jakiegoś czasu pracuję jako psycholog-opiekun na turnusach terapeutycznych. Czasem jestem świadkiem tego jak pacjenci w dość brutalny sposób obgadują terapeutów, którzy prowadzą z nimi terapię grupową...wytykają im brak kompetencji, śmieją się z nich, krytykują. Czasem widzę też jak jakaś osoba dosłownie wkłada całe serce i profesjonalizm w zajęcia, które prowadzi, a potem i tak słyszę jak pacjenci na korytarzach narzekają, że zajęcia beznadziejne, prowadzący nudny, chcieliby czegoś innego etc.Dla dobrego zilustrowania sytuacji przedstawię kilka przypadków.
Przypadek nr 1.
Młodzież- pacjenci z podwójną diagnozą w kontrakcie mieli zakaz palenia papierosów przez cały turnus terapeutyczny. Koleżanka- też opiekunka, młoda pani psycholog, przyłapała na paleniu dwie dziewczyny. One prosiły ją o to żeby nie wspomniała o całym zajściu terapeutom. Ona oczywiście odwołała się do zasad i przekazała tą informację. Potem te dziewczyny nastawiły przeciwko niej cały turnus. Ciągle gadały między sobą jaka to psycholog-opiekunka jest brzydka, jak się kiepsko ubiera, jaką to ma przerwę między zębami i że jest beznadziejna w tym co robi. Kiedy prowadziła zajęcia (psychoterapia tańcem i ruchem- szkoliła się w tym zakresie) nie chciały wykonywać jej poleceń.
Przypadek nr 2
Pracowałam jako psycholog, opiekun w grupie dziewczyn z zaburzeniami odżywiania. Mam problemy z przewodem pokarmowym, w związku z tym nie mogę jeść niektórych rzeczy i czasem zdarzają mi się wymioty nad którymi ciężko zapanować. Do tego jestem dość szczupła. Przez cały turnus tematem nr 1 wśród pacjentek było to, że ja na pewno tak samo jak one mam zaburzenia odżywiania i że w związku z tym w ogóle nie powinnam być psychologiem. Sabotowały każde zajęcia, które próbowałam poprowadzić, traktowały mnie jako intruza. Też było ciężko.
Przypadek nr 3
Terapeutka wraz z resztą zespołu po kilku dniach terapii grupowej zdecydowała, że wykluczy z grupy jedną z pacjentek i przeniesie ją do innej (pacjentka nie oddziaływała dobrze na resztę grupy, jej zaburzenia okazały się mieć nieco inny charakter niż na samym początku przypuszczano, de facto jej obecność "nie działała pozytywnie na grupę"). Reszta pacjentów stanęła w jej obronie, ogromny bunt przeciwko terapeutce, która powiadomiła o decyzji, sabotowanie zajęć, brutalne obgadywanie, na koniec ostra krytyka tej terapeutki w ankietach ewaluacyjnych.
Pytanie do terapeutów grupowych/opiekunów...jak sobie z tym radzicie? Po prostu przyjmujecie fakt, że pracujecie z zaburzonymi osobami i staracie się mieć do tego dystans? Czy czasem nie opadają wam ręce, nie tracicie satysfakcji z pracy, kiedy zdajecie sobie sprawę z tego, że oddajecie całe swoje serce i mnóstwo zaangażowania, a pacjenci de facto bardzo rzadko są w stanie to docenić?
Na pewno wiele z takich przypadków z własnej praktyki warto omawiać podczas superwizji... Problem w tym, że niestety w wielu miejscach idea superwizji nie działa i jeśli psycholog/terapeuta jej potrzebuje musi sam za nią zapłacić (co niejednokrotnie przy jego zarobkach jest zwyczajnie nieopłacalne).Ten post został edytowany przez Autora dnia 19.02.16 o godzinie 10:01