Temat: Lepsze i gorsze uzależnienia?
Artur Król:
Na saniach raczej nie, ale w Igloo wieczorem, z tego co się orientuję, a i owszem, właśnie dla relaksu, podobnie jak Indianie żujący kokę. Mam wrażenie, że nieco za bardzo romantyzujesz tamte kultury - tam, gdzie wspomniani przez Ciebie
Nic podobnego, tym bardziej, iż dzisiaj wiemy nieco więcej o ubocznych skutkach.
Mam za to wrażenie, iż rozmowa prowadzi poniekąd, do usprawiedliwiania stosowania przeróżnych używek. Czy takie tłumaczenie czemuś zaradzi? Stwierdzenie że we wszystkich kulturach ,,, itd? Może jednak nie we wszystkich.
Dwie ostatnie dekady diametralnie zmieniły min podejście do poznawania odmiennych kultur i i obyczajów. Wspomniani mieszkańcy USA, już nie muszą wędrować do Indii, aby pobierać ciekawe lekcje, wykłady u siebie.
Umm, nie zgodzę się, że dwie ostatnie dekady. Wręcz szczyt mody na tego typu rzeczy to lata 60-80 właśnie.
Tu się nie zrozumieliśmy. Moda, kontestacja to jedno, a powielanie zachowań to drugie. Od używek do anti-agingu? Nie zauważyłeś tego?
Wpierw hasło "nie wiesz ludziom po trzydziestce", tak przy okazji już nie mamy szans :)
Jak nieco wydorośleli zamienili te hasło na wellness, aerobic, yoga dla każdego, itd. Wszelkie odmiany New Age.
Jak się zaczęli starzeć, zwrócili się w kierunku terapii przeciwstarzeniowej. Ciekawe jaki będzie następny krok :)
Tak przy okazji, po drodze zarabiając krocie na wszelkich klubach, odczytach, rozwojach duchowych. Jak widać na przeobrażeniu, katharsis, itd można przy okazji zarabiać krocie. Tylko nie wiem czy trudniej leczyć alkoholizm czy uzależnienie od zdania domorosłego guru.
Patrz na mnogość kursów, np weekend "wschód w pigułce" i otwiera się gabinety!
To co było 30-40 lat temu na mitycznym zachodzie przerabiamy w kraju, tyle że w przyśpieszonym tempie.
Sporo poznałem osób swojego czasu w USA, którzy na czas się otrząsnęli.
Rozejrzyj się, jak u nas galopuje wschodnia myśl. Przepraszam z góry za brutalne uproszczenie. Nie mam nic do niej, wręcz przeciwnie, duży szacunek. Pod warunkiem, iż jest w tym jakaś myśl przewodnia.
Tylko że u nas zaczyna się sprzedawać 10-tą wodę po kisielu z miski, którą kiedyś, może dotknął jakiś bliżej nieokreślony mistyk.
Dotyczy to także działań w ramach psychologii, np biznesu. Czyż nie?
Jeden z naukowców badający kwestię uzależnień, sorry nie pomne teraz nazwiska, powiedział kiedyś, iż problem często nie leży w tym po co sięgasz, ale w którym momencie życia.
A to swoją drogą.
Reasumując, do czego prowadzi usprawiedliwianie uzależnień?
Do lepszego zrozumienia problemu? Nie sadzę.
Potrzebne były by tu liczne głosy ekspertów, może jakieś studium (anonimowe) przypadku, ale forum chyba nie jest od tego.
Aczkolwiek mogę się mylić, wszak poszukujemy harmonii :)
A to jest proces a nie stan.
Pozdrawiam Piotr