Temat: Duchowość, a psychologia
Ryszard Niklas:
Powstalo u mnie pytanie- czy w poszukiwaniu tyrzeba się pogrążać w czymkolwiek.
Nie wiem czy to nazwać skrótem myślowym czy złym a może dobrym wyartykułowaniem. Generalnie jeśli rozważymy sytuację, kiedy ktoś bardzo fascynuje się danym zagadnieniem, naukowym, zawodowym czy właśnie duchowym, można powiedzieć że bardzo koncentruje się, poświęca dużo czasu, uwagi, wykorzystuje każdą wolną chwilę aby swoją wiedzę czy doświadczenie powiększyć można więc określić to krótko że się w temacie pogrąża. Przykładowo, student zafasynowany programowaniem jedzie w autobusie a nie ma laptopa ale mentalnie rozważa algorytm który rozwiązuje dany problem. W tym więc sensie jest pogrążony.
Oczywiście uwaga czy też zainteresowania kogoś mogą być rozproszone na różne tematy jednocześnie, kwestia zainteresowań.
Jeśli chodzi o duchowość, to generalnie jest to przypadek szczególny ponieważ dotyczy dociekania natury - tak jak ja to rozumiem - egzystencji, jaźni, ducha.
Tu oczywiście powstaje kwestia - co rozumiemy przez duchowość i kilka postów wyżej parokrotnie próbowałem zachęcić różne osoby o różnych przekonaniach aby zechciały zgodnie z zaproponowanym przez Artura tematem przedstawić ze swojej strony, najlepiej skrupulatnie i analitycznie co przez duchowość rozumieją. Żeby też zacząć intensywniej temat, wymieniłem kilka przykładów rozumienia duchowości, a raczej ujęć filozoficznych na temat kwestii istnienia tegoż ducha którego duchowość dotyczy a także miałem nadzieję że przejdziemy wspólnie do konstruktywnej analizy porównawczej z psychologią bo tego post dotyczy ale narazie nic z tego nie wyszło. Generalnie Artur przedstawił swoje rozumienie duchowoości jako "dociekanie natury rzeczy" a może "dociekanie natury świadomosci", będąc pod wrażeniem i inspiracją filozofii Shaha.
Jeśli więc Ryszardzie masz swój pogląd na kwestię duchowości, czym ona wg Ciebie jest, jaki jest jej cel, jeśli ma cel, jak wiąże się ona lub nie z psychologią to mam nadzieję że może zechciałbyś się swoim widzeniem podzielić. Mielibyśmy porządnie rozwinięty bardzo interesujący wątek który Artur zapoczątkował.
Natomiast wracając do pogrązenia się w transcendencji, żeby podeprzeć się jakimś autorytetem, uznawanym przeze mnie, z czym się nie kryję, zacytuję w tym kontekście Bhagavad Gitę ("Pieśń Pana"), werset 6.23:
"W tym stanie doskonałości, zwanym transem albo samadhi, umysł - dzięki praktyce yogi - całkowicie wyzwolony jest od materialnych czynności mentalnych. Doskonałość tę cechuje zdolność oglądania duszy czystym umysłem oraz czerpanie z tego przyjemności i szczęścia. W tym radosnym stanie człowiek pełen jest niekończącego się, transcendentalnego szczęścia, doświadczanego poprzez zmysły transcendentalne. Ten, kto to osiągnął, żyje zawsze w prawdzie i uważa, że nie ma większej zdobyczy ponad to. Jest on zawsze zrównoważony, nawet w obliczu największych trudności. Stan ten jest prawdziwą wolnością od wszelkich nieszczęść wynikających z kontaktu z materią."
A jeśli sie nie pogrąża i nie nalezy " do takiej czy innej religii" to jest na złej "ściezce"?
Użyłem złego słowa pisząc "dobrej". Po prostu nie jest na ścieżce realizacji transcendencji. Żyje tu i teraz, i ewentualnie praktykuje powierzchownie tzw. religijność co też samo w sobie złe nie jest więc się źle wyraziłem. Po prostu jest to pewna forma spełniania tradycji, kultury, itp. Oczywiście nawet takie sporadyczne czy powierzchowne podejście ma jakiś wpływ, bo każde słuhanie przykładowo prelekcji, kazania czy wykładu z takiego czy innego pisma świętego może inspirować. Niemniej nie jest to zbyt poważne.
W moim rozumieniu dziwny wydaje sie Bog sugerujacy podporzadkowanie sie.
Odpowiedź na tę poruszoną tutaj przez Ciebie kwestię można podzielić na kilka istotnych aspektów.
Ponieważ analizujemy temat duchowości i psychologii ogólnie, jako jeden z aspektów powinniśmy wcześniej określić, co rozumiemy przez duchowość a w tym momencie należałoby uszczegółowić, czy może istnieć duchowość bez Boga jako kluczowego w niej składnika. To co proponowałem wyżej aby przedyskutować rózne warianty ale do czego nie doszło.
Druga kwestia, to co rozumiemy przez podporządkowanie. To także jest całe ogromne zagadnienie. Generalnie można powiedzieć że mamy jako istoty duże poczucie niezależności, wolnej woli. Ale jak głębiej się tematowi przyjrzeć, okazuje się że to poczucie niezależności jest można by rzec iluzoryczne. Jesteśmy kontrolowani przez prawo ruchu drogowego, prawo podatkowe, własną żonę, dzieci, gospodarza bloku który może zamknąć ssyp i nie możemy wyrzucić śmieci nie wyruszając na wyprawę do sąsiedniego bloku a przede wszystkim przez materialną naturę która obdarzyła nas fizycznym ciałem. Przykładowo, jest wiadome że w każdej komórce naszego ciała zachodzi ok. 30 tys. reakcji chemicznych na sekundę. Układ nerwowy kontroluje bez naszego świadomego udziału mnóstwo mechanizmów. Chociażby pracę serca, płuc czy utrzymanie pionowej postawy. Oprócz tego istnieje mnóstwo, tysiące a może i miliony procesów fizykochemicznych, które zachodzą w sposób w miarę stabilny co można uznać za mistrzostwo automatyki (która akurat mnie jest bliska z powodu dość powierzchownego lecz jednak wykształcenia).
Można to rozumowanie skrócić także filozoficznie, że jako stworzenie nabywamy z chwilą stworzenia pewnych cech, własności i w tym samym momencie jesteśmu już uwarunkowani tymi cechami. Kwestia więc naszej niezależnosci jest ograniczona bo już z powodu tego faktu nasza wolność to poruszanie się po wytyczonych ścieżkach naszego uwarunkowania naszą naturą. Z kolei z punktu widzenia duchowego w ujęciu wedyjskim i Bhagavad Gity za podporządkowanie rozumie się w najgłębszym sensie miłość i zaufanie do Najwyższego i zdanie się na niego w tym nastroju. A nie niewolnictwo i zmuszanie się.
W trzecim aspekcie tej kwestii, ponieważ przytoczony fragment pochodzi z Bhagavad Gity, trzeba jasno powiedzieć że jest to cytat z ostatniego rozdziału tejże księgi, składającej się de facto z 700 wersetów, i niejako kwestia podporządkowanie się Bogu, jest jej konkluzją. Żeby więc w sposób światły i ze zrozumieniem wypowiedzieć się na temat sugestii podporządkowania należałoby wcześniej dokładnie przeanalizować co jest napisane wcześniej. Skrótowo powiem jeśli ta pozycja jest nieznana (a osobiście uważam że jest pozycją obowiązkową dla poszukiwacza transcendencji tak samo jak wypadałoby przeczytać Biblię, Koran, Torę, buddyjskie sutry, księgę Mormona itp - napewno wśród nich Bhagavad Gita jest pozycją szczególną).
W skrócie powiem że Bhagavad Gita zaczyna się generalnie potrzebą autorytetu, zaakceptowania tegoż autorytetu, jako podstawową kwestią dla duchowości jest dyskutowana kwestia dualizmu ducha i materii właśnie, szereg wielu innych aspektów a finałem jest sugestia Najwyższego aby się mu podporządkować.
Co istotne, Najwyższy kilka wersetów wcześniej mówi:
"Tak więc wytłumaczyłem ci wiedzę najbardziej pufną z poufnych. Rozważ to wszystko a poteom czyń jak uważasz." (werset 18.63).
Tak więc wyraźnie jest podkreślona wolność wyboru poprzedzona jednakże gruntownych przedstawieniem sytuacji.
Co więcej, Najwyższy w wersecie 18.70 mówi:
"I orzekam, że ten, kto studiuje tę świętą rozmowę, wielbi Mnie całą swoją inteligencją".
Wydaje mi się więc że przeanalizowanie pozycji jaką jest Bhagavad Gita jest bardzo atrakcyjne, zarówno z powodu poruszanych tematów jak i możliwością najwłaściszego zastosowania swojej inteligencji.
Co nie znaczy że tematy poruszane będą łatwe. Tak czy siak pisma wedyjskie wielokrotnie zachęcają do używania swojej inteligencji a nie łykania w ciemno rozmaitych koncepcji.
A co jest miloscia, czy to nie jest zbyt personalne
Kwestia miłości to spore zagadnienie i tu także trzeba by zastanowić się jak się ma miłość do duchowości. Dorzucamy więc jeśli pozwolisz i inni forumowicze, a przede wszystkich Artur (może on by się wypowiedział) kwestię jak ma sie do duchowości miłość i Bóg. Może tutaj także mógłyś się wypowiedzieć jak tę kwestię Ty postrzegasz.
Co do natomiast odpowiedzi bardziej konkretnie na Twoje pytanie to tak, jest to personalne, wręcz ultra persoalne jak tylko jest to możliwe. Wg filozofii wedyjskiej, Najwyższy jest osobą, związek z nich ma charakter bliskiej więzi uczuciowej (w swoim oryginalnym stanie) a jego sednem jest miłość. Jest to najwyższa wd pism wedyjskich faza realizacji duchowej. Jeśli będą kogos interesować szczegóły to możemy temat omówić. Oprócz tej personalnej realizacji Prawdy Absolutnej, jest także realizacje bezosobowa, nazywana realizacją Brahmana, blasku Brahmana, nirvikalpa-samadhi a znana pod najpopularniejszą nazwą pod pojęciem nirvany. Którą generalnie realizację osiągają szczerzy Buddyści, lecz nie jest ona ostatnim końcem w realizacji. Temat także jest omówiony w Bhagavad Gicie oraz Bhagavata Puranie (Pieśń 1).
Brymi sekciarsko.
Nie wiem jak inni ale ja raczej jestem i dusza i cialem i pewnie skadam sie jeszcze z czegos o czym nie wiem i niesmiem domniemac z czego bo pewnie Bog smiaby sie bardzo ze mnie kimkolwiek czy czymkolwiek nie jest.
Nie rozumiem prawdę mówiąc czemu to brzmi sekciarsko. Dualizm ducha i materii akceptuje wiele religii, wręcz większość. Kwestią sporną jest raczej to, czy ciało fizyczne to ja czy też dusza nie potrzebuje tego ciała. Jako koncepcja że żywa istota to dusza a nie fizyczne ciało jest ona jedną z podstawowych. Wymieniłem w jednym z postów tę koncepcję - wyjaśnij szerzej proszę swój pogląd to będziemy mogli się odnieść.
Jeśli chodzi o sekciarskość tej koncepcji o której wspominam to akceptuje ją kilkaset o ile nie miliard ludzi na tej planecie, mam na myśli hinduistów, buddystów, sikhów, dżinnistów i różnych mistyków chrześcijańskich. Poza tym powstaje kwestia, co to jest Królestwo Boże oraz stwierdzenia z Biblii że "inny jest blask ciał ziemskich a inny niebieskich" co sugeruje iż ciała duchowe nie mają nic wspólnego z materią.
Przypominam sobie z pamięci cytat z Nowego Testamentu:
"Zapewniam Was bracie że ciało i krew nie posiadą Królestwa Niebieskiego" co sugeruje iż fizyczne ciało nie będzie miało swojej kontynuacji w duchowym wymiarze.
Albo inny cytat:
"Znałem człowieka w Chrystusie, w ciele to było, czy poza ciałem, nie wiem, został w zachwyceniu uniesiony do trzeciego nieba".
Nie można być "poza ciałem" będąc tym ciałem. Jedyna opcja logiczna to bycie duszą przebywającą w fizycznym ciele jako pojeździe. Ale to oczywiście kwestia do przedyskutowania i mam nadzieję że ją przedyskutujemy.
Nie zgadzam się że nie wolno śmieć dociekiwać czym i kim jestem. Wręcz sprzeczne jest to wg mnie z sugestią Biblli która zachęca "poznaj prawdę a prawda cię oswobodzi". Nie sugeruje więc ignorancji w temacie a zachęca do dociekania.
Wątpię że Bóg śmiałby się z prób swojego dziecka dociekania natury egzystencji. Jest powiedziane "proście a będzie wam dane, pukajcie a wam otworzą".
Na koniec, co do kwestii czy jesteśmy ciałem i nie, powinniśmy to także przedyskutować w kontekście realiów badań naukowych, tylko krótko tu wspomnę o fakcie iż w procesie przemmiany materii zbadano metodą radioizotopów iż organizm ludzki wymienia 98% molekularnego budulca w ciągu 1 roku, a kompletna wymiana łącznie z kośccem zachodzi przez 5,8, do 10 lat maksymalnie. Oznacza to że po 10 latach mamy ciało zbudowane z kompletnie innej materii, powstaje więc fundamentalne pytanie - to czym jestem skork cała materia wymieniła się.
A moze Bogow jest tyle ile w niego wierzacych. Moze chodzi mu najbardziej o to by kazdy poczul i odnalaazl go we wlasny sposob bez warunkow , definicji i cudzych wyobrazen.
Z definicji i na zdrowy rozum Bóg może być tylko jeden, co nie zmienia postaci rzeczy że różni ludzie moga różnie do Niego relacjonować. Jeśli o mnie chodzi, to przy mojej skromnej znajomości różnych pism świętych, Biblli, troszkę księgi Mormona (lekturę Koranu i Tory mam zaplanowaną lecz to nie nastąpi niebawem) ale najwięcej pism wedyjskich, to jest jasne, że pisma te są taką czy inną manifestacją transcendencji, ewidetnie dostosowaną do czasu i miejsca i okoliczności przekazu, a przede wszystkim poziomu świadomości odbiorców. To niezwykłe jest że ten sposób widzenia mają np. Bahaici, którzy widzą jedność wielu relgii, akceptują nauki Jezusa Chrustusa, Buddy, Pana Kryszny, Mahometa i wręcz nazywają je różnymi "przymierzami". Małymi i dużymi. Innymi słowy akceptują iż Najwyższy może albo Sam osobiście, albo poprzez swoich reprezentantów w różnym czasie i miejscach odnawiać przekazy religii. To co mnie zdumiewa, że Bahaici kulturowo, religijnie i społęcznie wywodza się z Babizmu czyli korzenie Islamu który większości odbiorców pulitzerowskiej papki medialnej kojarzy się raczej z islamskim tzw. fanatyzmem czy fundamentalizmem co nie jest obiektywnym widzeniem islamu jako takiego.
W 100% się zgadzam, że relacja z Nim jest indywidualna, osobista, bez zewnętrznego definiowania, cudzych wyobrażeń itp. Jest to prawda. Nie znaczy to że "na zewnątrz" nie ma jakichś o Nim informacji. Kwestia jednakże wyjątkowej ostrożności przy przyjmowaniu tych informacji, kwestia zaufania źródła. Ale kto szuka ten się dowie. "Pukajcie a wam otworzą". Tyle ża mało kto puka. Co także nie jest niczym zaskakującym.
Natomiast, ostatni aspekt co do kwestii poznania Absolutu, wynikający z Twojego stwierdzenia "a może Bogów jest tyle ile w Niego wierzących", to kwestia czy wszyscy ludzie mogą doświadczyć Boga w jednakowy sposób. To jest bardzo ważna kwestia i moje zrozumienie, jakieś tam w temacie jest takie, w dużej mierze zdroworozsądkowe ale i też potwierdzone pismami, tj. Bhagava Gitą, iż Bóg, Prawda Absolutna jest tak pełen bogactw i cech, iż po prostu nie można Go pojąć w całości swoim małym umysłem co z definicji jest niemożliwe bo inaczej to umysł byłby Bogiem. Niemniej jednak oznacza to że każdy z nas może poznać inną część, inny wycinek, może źle powiem, przekrój (nieładnie brzmi), inne aspekty co nie zaprzecza temu iż są one częścią Jednej Całości.
Jest taki fajny cytat z Bhagavad Gity (10.9)
"Myśli Moich czystych wielbicieli zawsze pogrążone są we Mnie, życia ich są podporządkowane służbie dla Mnie, a rozmowy o Mnie - którymi oświecają się nawzajem - są dla nich źródłem ciągle wzbierającej radości".
Z tego wersetu wynika ewidetnie, iż nawet czyści wielbiciele Boga oświecają się wzajemnie. Każdy z nich z powodu innej swojej osobowości, nastroju w którym relacjonuje do Niego, innej natury związku z Nim może o Nim powiedzieć inne rzeczy. Co istotne, ta wiedza którą takie osoby, święte osoby należy powiedzieć, dzielią się między sobą - ta wiedza jest jest dla nich źródłem radości. Czyli innymi słowy - wiedza o Najwyższym jest bardzo atrakcyjna. W tym więc kontekscie wracając do kwetii podporządkowania - warto zastanowić się czym ono jest i co jest jego konsekwencją. Szczęście krótko mówiąc.
pozdrawiam.