Temat: Diagnoza depresji online
Joanna Kolenda:
Na początek, dla jasności powtórzę o co mi
nie chodzi:
1.
o test jako taki (nie robiłem, nie widziałem, nie znam mechaniki, walidacji, podstaw itd., zakładam że jest dobrze); gdy pisałem o próbie miałem na myśli próbę klientów/odwiedzających portal, a nie np. normalizacyjną.
2.
o to, że wkracza na pole narzędzi klinicznych (sądząc pobieznie z opisu badań i innych wzmianek w wypowiedziach, na stronie itd.), np. proponując alternatywę dla istniejących - mogę tylko przyklasnąć, bo nie wiem ilu lat już konsekwentnie pogląd głoszę, że w tym kraju nie będzie dobrze, póki prywatni wydawcy nie przyatakują rewiru PT. Świetnie, że jest - w końcu - EuroTest WO a PT przestała wierzyć w to, że jest w stanie jednocześnie kontrolować i obsługiwać cały rynek (w tym okołokliniczny), kiedy nie była, nie jest i nigdy nie będzie w stanie (plus: nie powinna :)
3.
o świadomość i rzetelność metodologiczną autorów: zakładam, że jest, po prostu i bez żadnych komentarzy. Nawet gdyby to było dyskusyjne, nie dyskutowałbym o tym tutaj :)
4.
o zasadność całego serwisu: jak już kilka razy pisałem, jestem absolutnie za i co więcej uważam, że decyzja o umieszczeniu tam metody jest słuszna.
5.
o płatne linki czy ogólnie komercyjność: bo a) serwery i autorzy nie jedzą podziękowań i wyrazów uznania, b) współpracując z podmiotami prowadzącymi działalność gospodarczą (np. terapeutami, czy lekarzami na prywatnych praktykach) można i należy robić to na komercyjnych zasadach - tak długo oczywiście, jak nie prowadzi do manipulacji klientem. Jak dla mnie gabinety mogą płacić nawet comiesięczny haracz, albo "od łebka" (za przeproszeniem), jeśli nie maja radykalnych forów, a oferta bezpłatna też jest uwzględniona.
to powiedziawszy, chodzi mi o (gł. na podstawie artykułu):
A. jasny komunikat, że narzędzie
pozwala zdiagnozować depresję, kiedy nie pozwala z przyczyn obiektywnych, nawet jeśli doskonale odwzorowuje kliniczne kryteria diagnostyczne (choćby dlatego, że nie ma diagnozy różnicowej),
B. czego w żaden sposób nie zmienia wzmianka w raporcie, czy pod koniec artykułu, że
tak naprawdę nie pozwala. Pół życia (dosłownie :) zajmuję się tworzeniem algorytmów i rozwiązań do werbalizacji/prezentacji wyników testów i po prostu wiem, że ludzie na takie rzeczy nie zwracają uwagi: patrzą na słupki liczby, centralne wytłuszczenia, wypunktowane listy: szukają prostej informacji i zazwyczaj ją odnajdują (niekoniecznie tam, gdzie chcieliśmy, często tam gdzie chcieli oni).
C. szerokie pole dla komplikacji zwłaszcza w przypadku, gdy test wypełnia de facto ktoś inny (tu od razu pytanie: co z warstwą przeżyciową, niedostępną dla innych, czasem nawet szczególnie ukrywaną przed nimi?). Ludzie robią różne rzeczy i nawet jeśli nie możemy temu zapobiec, należy unikać dawania im do ręki cepów ("tu pani patrzy, takie profesjonalne, od psychologów mam: chory est i trzeba go izolować"). Samym badanym też, zwłaszcza gdy są w depresji.
D. a jego kompleksowość czy nawet profesjonalizm wykonania może jeszcze sytuację paradoksalnie pogarszać, tj. skłaniać do potraktowania wskazań jako pewnych i wiążących (co nie miało by miejsca np. w wypadku prostej listy kryteriów diagnostycznych, których pełno na stronach różnych poradni).
i tak naprawdę nie rozumiem decyzji konstrukcyjnej, że ten sam raport (a tak domniemanie z wypowiedzi i opisu) dostanie zarówno smutna Halina, jej złośliwy Mąż Zbyszek i ciekawska córka Zuzanna - oraz, zdaje się, psycholog/psychiatra itd.
Na podstawie tej samej treści narzędzia można by wygenerować zupełnie inne raporty, np.
a) dla samobadania zachęcający do ew. kontaktu ze spejcalistą
b) dla bliskich: zachęcający do zapoznania się z materiałami, rozpoczęcia obserwacji , czy udzielania pomocy osobie, zachęcania jej do kontaktu itd.
c) dla specjalisty: wykres znormalizowanego profilu + definicje.
uff :)