Temat: Stalking
Właśnie o tym mówię, nie wystarcza. Co tak naprawdę znaczą słowa "nie życzę sobie kontaktu"? Czyż nie "jesteś gorszy/gorsza, więc nie chcę cię znać"? To jest właśnie wywyższanie się ponad innych.
Tak nie można postępować, bo źle się kończy. Hitler czy Stalin też uważali, że są lepsi i walczą z gorszymi. Fanatycy religijni wysadzają samoloty, próbując niszczyć gorszych od siebie. W USA i RPA czarnoskórzy byli zamykani w gettach. Największe zbrodnie były popełniane w "słusznej sprawie".
Jednak ci "gorsi" też chcą żyć, więc nie mając innego wyjścia zaczynają się bronić, co prowadzi do eskalacji konfliktu. Straty i pretensje są po obydwu stronach.
Zjawisko stalkingu jest tylko efektem ubocznym znacznie poważniejszego problemu - błędnych założeń tkwiących u samych podstaw funkcjonowania społeczeństwa, opartego na rywalizacji i wyzysku, gdzie inni ludzie są traktowani jako zagrożenie dla osiągnięcia własnych celów. To powoli będzie się zmieniać dzięki Internetowi, który de facto stanowi globalny umysł. Ekonomia za tym nie nadąża, ale to inna kwestia.
Innym źródłem błędu są koncepcje religijne, postulujące istnienie zła i walkę z nim. Oczywiście nikt nie uważa, że sam jest zły, wszyscy zło widzą w innych. A tak naprawdę zło nie istnieje, są trudne decyzje, skomplikowane sytuacje, zaburzenia chemii mózgu. Niektórzy ludzie mają wrodzony brak empatii i nic na to nie poradzą, co wcale nie oznacza, iż są źli, ich cechy można wykorzystać dla dobra ogółu (np. ktoś musi wykonywać zawód rzeźnika), a najgorszym rozwiązaniem jest uznanie ich za złych i odrzucenie, bo we współczesnym świecie można żyć tylko dzięki współpracy z innymi ludźmi, lub walce z nimi.
Jeśli się z szacunkiem i przyjaźnią traktuje drugiego człowieka, rzadko kiedy bywa agresywny, chyba że jest całkiem upośledzony lub już tak poraniony przez dotychczasowe doświadczenia życiowe, iż nie dowierza. Z mężczyznami często jest też tak, że jak się im nadepnie na poczucie godności, można sobie nogę skręcić.
Rozumiem, że jak dojdzie do długotrwałego konfliktu, to czasem niemal niemożliwe jest już pogodzenie się. Najważniejsze, to unikać konfliktów, więcej życzliwości i uśmiechu wobec innych ludzi, nie odrzucać całkowicie (nigdy nie wiadomo, do czego ktoś się w przyszłości przyda, a w życiu dużo zależy od znajomości), a jednocześnie ustanowić pewne granice własnej swobody i nie dać sobie włazić na głowę, nie stawiając jednak kogoś w podbramkowej sytuacji, dać jakieś honorowe wyjście z sytuacji.
Może moje podejście jest zbyt idealistyczne i nie zostało zbyt dobrze przetestowane w praktyce. Ale czasami spotykam się z takimi sytuacjami, że z jakiegoś ważnego dla mnie powodu muszę porozmawiać z jakąś kobietą, a spotykam się z wrzaskami, pretensjami, wyzwiskami, nawet groźbami (dostawałem sms-y typu "wiemy kim jesteś, nie wiesz kim my jesteśmy, dopadniemy ciebie", ale akurat ona miała najwyraźniej objawy paranoi, wręcz omamów wzrokowych i słuchowych, np. słyszała głosy aniołów). Sytuacje bywają tak kuriozalne, że taka wściekła wrzeszczy, a ja się tarzam ze śmiechu, bo sam już nie wiem jak na to zareagować, nic nie skutkuje. Jak mają takie podejście do ludzi, to nic dziwnego, że znajdują sobie wrogów.