Temat: Negocjacje kryzysowe
Było to chyba z 10 lat temu. Pojechaliśmy na zwykłą chuligańską interwencję - zatrzymaliśmy sprawców sdemolowania kilku samochodów. A kiedy drugi patrol zabrał rzezimieszków , to okazało się , że dziewczyna jednego z nich siedzi sobie beztrosko na dachu i majta nogami.
Dostałem polecenie : masz ją stamtąd zdjąć i finał.
95% czasu moich działań polegało na zebraniu informacji kim ona jest , co było przyczyną jej zachowania , sprawdzenie terenu działań ( czyli topografia dachu) itp.
Potem na wariackich zasadach musiałem technicznie zaasekurować siebie i dopiero wtedy zacząłem z nią rozmawiać . Rzecz jasna nie miałem już na sobie broni i oporządzenia.
Na szczęście udało mi się ją skłonić do przesunięcia się na 2 metry od krawędzi dachu. Po czym reszta to było kilka sekund - czyli szybkie obezwładnienie i sprowadzenie dziewczyny do parteru i wyniesienie jej w bezpieczne miejsce gdzie czekali już na mnie moi koledzy.
Kontakt był dość trudny - była pod wpływem narkotyków - wizje i brak strachu całkowity.
Ja miałem pełną świadomość , że nie otrzymam znikąd pomocy . O poduszce powietrznej na dole mogłem pomarzyć - stało tam kilkadziesiąt samochodów.
Moja ocena tamtych działań - istotny jest skutek jaki osiągnąłem - czyli dziewczyna przeżyła - ja również.
Dzisiaj zrobiłbym to samo co wtedy - czyli wyciszenie dziewczyny i wyjaśnienie niewłaściwości jej zachowania. Starałem się , aby postrzegała mnie jako sojusznika , a nie jak gliniarza który kilka godzin wcześniej zamknął jej chłopaka , z którym się wcześniej pokłóciła.
Wyczekałem , aż zrobi się jej zimno i użyłem jedynego w tamtej chwili sensownego argumentu czyli : " zejdźmy z tego cholernego dachu , bo tu wieje , pada deszcz , ciemno i do domu daleko. Napijemy się gorącej herbaty i pogadamy na spokojnie .".
Ona chciała też bardzo zapalić papierosa - lecz wiatr skutecznie
gasił płomień w zapalniczce.
Chyba ta herbata była koronnym argumentem w negocjacjach.
Ale tego potem już szczegółowo nie analizowałem.
Za to dostałem po głowie od moich szefów , że to tak długo trwało - wiem , że to śmieszne , ale tak wtedy było.
Teraz zajmuję się negocjacjami w nieco innej konfiguracji -( sprawy finansowe) , lecz sens działań jest taki sam - uzyskanie konkretnych efektów przy użyciu WŁASCIWYCH argumentów.
A w każdej negocjacji argumentem jest co innego. - ale o tym sami dobrze wiecie.
Pozdrawiam :)