Temat: Ocena rasowości
Martyna Jóźwiakowska:
kto nie ma wiedzy na temat wad genetycznych psów rasowych, ten się lepiej niech nie wypowiada. Bo np tego, że bullteriery mają zbyt duże głowy i bardzo rzadko się zdaża, żeby poród odbył się bez powikłań, albo problemów z kręgosłupem u ras typu jamnik lub baset, problemów z oczami u ras z grzywkami czy opadniętymi powiekami... problemów z sercem ze względu na masę i krótkie krzywe nóżki u basetów... takie przykłady można mnożyć, to miały być moje badania do doktoratu, niestety uczelnia nie miała na to kasy...
więc nie wiem gdzie tu wyższość i lepsze zdrowie psów rasowych, gdzie inbred jest taaaaak wysoki, że pożal się Panie Boże. Jeśli ktokolwiek ma w ogóle pojęcie o czym ja mówię :P
Martyna, ale psy w typie rasy mają podobne wady genetyczne, do tych z rodowodem, tylko do tego jeszcze dochodzi np. dysplazja, czy choroby serca, które w hodowli np. bokserów są może nie całkiem eliminowane, ale przynajmniej do nabycia uprawnień hodowlanych wymagane są badania w ich kierunku.
O chorobach psów rasowych wiemy znacznie więcej niż o chorobach kundli czy psów w typie rasy również dlatego, że wśród psów hodowlanych pewne badania są obowiązkowe, a dla pozostałych psów zależą od dobrej woli i zasobności portfela właścicieli.
Jak przygarnęliśmy Maxa, to pierwsze co zrobiliśmy to były badania serca, a potem przy okazji innych badań rtg stawów i kręgosłupa (boksery często chorują na serce, są narażone na dysplazję i spondylozę). Dr Niziołek - niezwykle oblegany psi kardiolog był zaszokowany, że przychodzę na takie badanie z psem, który jest w typie rasy i nie ma żadnych objawów. Powiedział, że w swojej długoletniej praktyce miał kilku, może kilkunastu pacjentów w podobnej sytuacji. Czy to znaczy, że psy w typie rasy rzadziej chorują na serce? Śmiem twierdzić, że nie... Tyle, że takie badania nie są im do niczego potrzebne.
Co do inbredu, to może nie jest najlepsze określenie w odniesieniu do pseudohodowli (w sensie takim, że te psy z tym "bredem" nie mają wiele wspólnego najczęściej), ale tam niezwykle często zdarza się, że syn kryje matkę, albo siostrę. Bo pseudohodowca kupuje na giełdzie suczkę, kryje ją byle psem w typie rasy, a potem z pierwszego miotu zostawia sobie "reproduktora". No i dalej biznesik się kręci, dopóki suczka rodzi więcej niż 2 szczeniaki, a "reprodutor" ma siłę kryć.
A co do tego ilu z nas by wzięło psa ze schroniska - ja mam dwa "z odzysku", choć tylko Max był w schronie...