konto usunięte
Temat: Dziwne zasady schroniska
Spotkałam się ostatnio z nieco dziwną sytuacją... znajomi, poważni, dojrzali ludzie, którzy do niedawna mieli wspaniałego wyżła, postanowili sprawić sobie kolejnego psiego domownika. Chcieli psa ze schroniska, chcieli uratować jakiemuś biedakowi życie. Pojechali do schronu, wybrali psa i... tu natrafili na problem, bo warunkiem adopcji było, by tuż przed nią sfinansowali sterylizację psa.Moi znajomi poczuli się, jakby ktoś ich zmuszał do sterylizacji i w dodatku naciągał na kasę. I zrezygnowali, nie wiedząc, co myśleć o takim miejscu.
Od razu powiem - gdyby pies przed wybraniem go był już wykastrowany, nie wpłynęłoby to na ich decyzję - wzięliby go. Jeśli jednak nie był (sądzę, że kwestia kosztów), to uznali, że taką decyzję, jako nowym właścicielom, powinno się pozostawić im pod rozwagę. Są to, jak napisałam, ludzie, którzy sporo wiedzą o psach, którzy są odpowiedzialni i dodatkowo - którzy mają w gronie bliskich przyjaciół dobrego, cenionego w Gdańsku weterynarza. Do kastracji jako takiej podejście mają ostrożne, ponieważ wśród naszych wspólnych psów były dwa przypadki poważnych powikłań (które pozostały psom na stałe). Nie są to więc ludzie przeciwni samemu zabiegowi "bo tak".
Skąd ten mój wywód i osobny temat? Ano stąd, że zastanowiła mnie taka praktyka schroniska. Rozmawiałam z kilkoma osobami i te reagowały podobnie, jak wyżej opisani znajomi - zdziwieniem, że ktoś miałby ich przymuszać do podejmowania takiej decyzji. Także finansowej. A gdyby, powiedzmy, w trakcie zabiegu, pies zdechł? Pomijam już fakt, jak nieprzyjemne by to było, ale pozostaje też przyziemna kwestia finansów. A gdyby psu coś się stało? Kto ponosiłby odpowiedzialność za późniejsze leczenie?
Czy ktoś z Was spotkał się z takimi zasadami w innych schroniskach? Czy możecie wyjaśnić, czemu schroniska same podcinają sobie gałąź (zakładając, że zniechęcają do siebie potencjalne rodziny adopcyjne)?
P.S. Sama zastanawiam się nad tym, co bym zrobiła w podobnej sytuacji. Czy nie wolałabym, na przykład, by mojego psa wysterylizował "mój" weterynarz" a nie ten, który pracuje dla schroniska. Czy nie wolałabym najpierw poznać psa, dowiedzieć się więcej o jego zdrowiu a potem podejmować taką decyzję. Mnie też nieco zniesmacza owczy pęd, jaki powoli widać w kwestii sterylizacji.