Temat: dominacja i inne - fragmenty z ksiazki Jean Donaldson,...
Zgadza się, kwestia nazewnictwa i dowolności interpretacji:)
Mario, przykład psa mojej babci: wychowany przez kilka lat na wsi, nie znający prawie hałasu miasta, nie znający wiecznego ruchu samochodowego, gwaru, mnogości ludzi na ulicach.
Gdy trafił do mnie, w środek miasta, nie było nawet możliwości wyprowadzenia go na spacer - a jak już wyszedł, to dwa razy wyrwał się ze smyczy i uciekł (instynktownie chyba, ale trafiał prosto do pobliskiego lasu).
Pies był ogólnie dziki, przez długi czas pozostawiony był sam sobie i nie przeszedł nawet prostej socjalizacji z ludźmi. Ja wtedy zaczęłam od łagodnego budowania zaufania, ale jako że pies bywał agresywny (ze strachu), to wprowadzałam powoli znane mi metody budowania hierarchii: faktycznie jadłam pierwsza, faktycznie przechodziłam przez drzwi pierwsza (ale nie waliłam go drzwiami po nosie!), pies nie był wpuszczany na kanapę, a gdy robił coś źle (np. porywał kapcie i zaczynał je gryźć) był karcony krótkim, ostrym "NIE". Po czym nagradzany, gdy przestawał. Szybko zaczął wpatrywać się we mnie jak w obrazek, mało tego, nie wyglądało na to, że sprawia mu to przykrość. Z radością łaził za mną po całym domu, zaczął się bawić z moim psem, wyraźnie odzyskał radość życia i pewność siebie, przestał być ciągle spięty.
Z czasem zaczął wychodzić ze mną na spacery (z innymi wciąż nie chciał).
Wówczas tłumaczyłam to sobie w ten sposób, zapożyczony od zwolenników TD: zaakceptował mnie jako przywódcę-> zaufał mi, bo alfie się ufa, ona jest po to by chronić swoje stado, a ja nigdy tego zaufania nie naruszałam, byłam po prostu konsekwentna zarówno we wskazywaniu złej drogi (kapcie) jak i w nagradzaniu dobrej -> ze mną na spacerach zaczął czuć się bezpiecznie.
Czyżbym nie miała racji? Czyżby zaszło tu coś, czego nie zauważyłam, co źle zinterpretowałam? Dla mnie to było potwierdzenie teorii, według której psu potrzebny jest mądry i opiekuńczy przywódca, który wytycza kierunki i który daje poczucie bezpieczeństwa i który wyznacza granice (są rzeczy dozwolone i zakazane). I jeszcze wyjaśniając - z racji ówczesnej sytuacji domowej i zawodowej nie mogłam zapewnić psu regularności ani spacerów, ani innych działań domowych. Ale za każdym razem byłam konsekwentna - karcąc głosem i nagradzając smakołykiem.
________________________
Dominiko, jak już wielokrotnie pisałam, TD dla mnie to układ zadań i kompetnecji w domu. I dotyczy nie tylko psów, ale także dzieci i ich relacji z rodzicami. Generalnie bawi mnie u przeciwników TD postrzeganie jej tylko i wyłącznie w kategoriach walenia psa po nosie czy innego używania przemocy. Ja moje dwa duże psy zwykle prowadzałam na smyczy zaczepionej na małym paluszku, przemocy nie zastosowałam nigdy i nigdy nie musiałam, bo od początku były wychowywane metodą nagród i karceń (głosowych).
A jak pracować z psem silniejszym fizycznie? Na Boga, większość moich psów przewyższało mnie siłą fizyczną, choćby bouvier, który ważył ok. 80 kg. ON. Foksterier nie był silny, ale za to odporny psychicznie i jakieś tam głośniejsze komendy nie robiły na nim wrażenia - czasem trzeba było krzyknąć lub klasnąć by zareagował. Osobnik ALFA to ten, który posiada autorytet i kto otacza opieką, a nie agresywny zbir. Tylko tyle. I aż tyle. Zresztą, mam wrażenie, że dla wielu osób dominacja=przemoc, bo u psów/wilków wymuszanie pozycji uległej odbywa się w sposób, który nam wydaje się zły, agresywny: warczenie, łapanie za kark, czasem przyciskanie do ziemi. I owszem, znałam psy, na których dopiero takie działanie robiło wrażenie - pies znajomych, mający brzydki zwyczaj skakać na każdego, kopulować z nogami siedzących gości i napotkanych na spacerze ludzi i tak dalej. Mnie z tym psem wystarczyło parę minut - położenie ręki na karku, ostrzejszy głos, a gdy odszedł od moich kolan - ignorowanie go. I do dziś jestem wspominana jako jedyna osoba, do której "pies miał szacunek". Zapewniam, nie był ani przestraszony, ani przejęty, ot zaakceptował, że tego nie wolno (przypuszczam, że instynkt samozachowawczy nakazywał mu przestać zanim moja reakcja będzie ostrzejsza). To, moim zdaniem, jest zastosowanie TD na krótką metę, a wzorowane na zachowaniach wzajemnych psów, którym zdarzy się spotkać na neutralnym terenie (u niego w domu być może już bym tego nie powtórzyła, na ulicy działało). Nie zawsze podejmowana jest walka, czasem jeden podporządkowuje się drugiemu na chwilę i tak to właśnie wyglądało.
Alicja Zuzanna K. edytował(a) ten post dnia 27.01.09 o godzinie 15:03