Temat: Czy macie kundelki nie rasowe tylko kundelki zapraszam :))
Dużo pytań Aniu;) odpowiem po swojemu;)- a zacznę od tego ze w tym momencie posiadam trzy psy;)- nie do końca jest to prawda, bo w całym domu posiadamy trzy. Straszny kundel, czarny mały i złośliwy i nieprzecietnie inteligentny - Szekla, Fetysz- kundel, jakby się ktoś bardzo upierał to moze dopatrzeć się bardzo dalekiego przodka 0ogara;) i Seta- wilczurzyca, ale bez papierów (była przeznaczona do uśpienia, bo strasznie lichowate i chorowite stworzonko jest, była bodaj 10 w miocie i nie miała szans na przeżycie, ale przeżyła;) i tak sobie zyje już siódmy rok;)- dwa młodsze, czyli oba kundlke są znajdami po znajomości. czyli ktoś znalazł, ktoś dobry szukał dla nich domu i u nas znalazł - no i się pojawiły. Do tego dochodzi Burak- kot, który po prostu pewnego dnia wlazł przez okno i tak został;)
Zawsze miałam psy rasowe- i zawsze bez papierów;), zawsze jakieś takie teoretycznie wadliwe egzeplarze których chciano się pozbyć. Ale wniosek z posiadania dwóch kundli wynika jeden:
żaden rasowy pies nie dorówna inteligencją (co wiąze się ze złośliwością i przebiegłością) kundlowi. Wytresować kundla to wielka sztuka- da się, ale jest to dużo cięższe niż psa rasowego.
A co do sterylizacji i kastracji. Tak- bezsprzecznie uważam że suki kundle powinno się sterylizować. Tak samo jak powinno się dodawać środki akntykoncepcyjne do jedzenia podawanego podwórzowym kotom- zbyt dużo nieszczęść potem się rodzi. Ja swoją wysterylizowałam i jesteśmy obie zadowolone- ja nie musze umierać ze strachu kiedy ucieka na wieś, a ona nie ma już ciąż urojonych, zrobiła się mniej pyskata (co niestety nie znaczy że nadal nie jest przekupką słyszalną w całej okolicy)i moze sobie po tej wsi biegać bez towarzystwa mojego;)) Szczerze mówiąc bałam się trochę, bo kiedy ją sterylizowałam była w ciąży, ale uznałam ze lepiej usunąć płód w fazie w której jeszcze jej hormony do głowy nie uderzyły niż potem MUSIEĆ te psiaki usypiać tuż po urodzeniu- to byłoby najlogiczniejsze, aczkolwiek zapewne gdyby już urodziła, to jak znam siebie, to wychowywałabym całe stadko...
Kastrowanie psa zaś nie widze jakiegoś logicznego powodu. Chociaż mogę się mylić. Z drugiej strony- mój Fetysz jakis czas temu uciekł na wies i niedawno wsiowa Miśka powiła sześć kulek Fetyszopodobnych;) - z tym ze wieś jest pojemna jeżeli chodzi o ilość psów. Mamy to szczęscie ze na małej zapyziałej wsi gdzieś w górach istnieje kilka rodzin, które oddały stodoły dla tych małych (nie tylko fetyszowe, ale inne też) i w tych gospodarstwach biega od 20-30 psów;)- a dzieciaki je rozpieszczają. Jak na to zę jeszcze do niedawna każde małe (czy to pies czy to kot) był bezpardonowo katrupiony, to jestem dumna z mojej wsiowej społeczności. Od kilku lat żadne zwierzę nie zginęło tragiczną śmiercią (nie mówię o wypadkach samochodowych, bo na te nikt nie poradzi). Tak apropos- to już ostatnia rzecz:
niedawno wsiowy kundelek (mocno bezpański) wpadł po samochód i miał duże problemy z łapką. kilka lat temu nikt nby się tym nie przejął, dziś... Dziś jeden zawozi go do weterynarza (sic!), drugi oddaje stodołę własną zeby pies na oikres rekonwalenscencji miał ciepło, kilku następnych zmienia mu opatrunki i donosi jedzenie- tak sami z siebie> nikt nie kazał, nikt nie sugerował... Istnieje zatem szansa, ze postrzeganie zwierząt typu pies i kot na wsiach się zaczyna zmieniać. Miejmy nadzieję ze za jakiś czas obejmie to również schroniska w miastach....
Sorry że takie przydługie, ale musiałam;)))