Temat: latawiec nie jest dobrym pomyslem na logo
Dyskusja o logo ma sens, tylko jesli jest ono elementem K O N C E P C J I tego co ma symbolizowac.
Poniewaz marka POLSKA zadnej koncepcji sie nie doczekala wiec nie mamy zadnego punktu odniesienie zeby rozmawiac o tym, czy latawiec jest z ta koncepcja spojny czy nie.
Najpierw tworzy sie jasna jednolita WIZJE, ktora moze byc np. jednym SLOWEM, jakie w sposob jednoznaczny odnosi sie do tego co chcemy przedstawic. Poki co Polska nie ma takiej wizji, nikt nie zaproponowal zadnego slowa, ktore by sie odnosilo tylko i wylacznie do Polski i do nikogo wiecej. Gdy sie juz ten etap osiagnie wtedy nalezy zaczac tworzyc pozadane skojarzenia - takze poprzez logo. Latwiec ktos tam sobie narysowal, a potem zaczal wymyslac z czym sie mu on tez kojarzy - powinno byc na odwrot.
Zadne latawce, dmuchawce nie oddaja ISTOTY polskosci. Ja wiem, ze odkrycie takiego KONKRETU, ktory by oddwal wszystko to co polskie jest bardzo trudne. Ale to nie znaczy, ze mamy sie godzic na amatorszczyzne. Podaje ponizej linki do dwoch ciekawych artykulow na temat wodki Belvedere, ktora stworzyla doskonala nowatorska wizje swojej marki opierajac sie na wydawaloby sie wstydliwych i szkodliwych skojarzeniach dotyczacych Polski. Ale robienie czegos PROFESJONALNIE i zgodnie z RZECZYWISTSCIA, jest to prawdopodobnie jedyna droga do osiagniecia sukcesu. Latawiec ani nie jest profesionalny ani nie oddaje niczego co by mial ozwiazek z codzienna polska rzeczywistoscia!
1) O Belvedere
Marka Belvedere powstała jako wypadek przy pracy. Wypadek polegał na strachu ówczesnego zarządu Polmosu Siedlce, z którym francuska firma Euro-Agro po-djęła współpracę przy opracowaniu koncepcji wódki Chopin. Była to marka, którą Polmos zarejestrował wcześniej. W tym czasie rejestrowanie wszelkich marek, jakie tylko przychodziły komukolwiek w za-kładzie do głowy, było powszechną dzia-łalnością wszystkich dyrektorów.
Proces tworzenia słynnej butelki Belvedere polegał głównie na wysiadywaniu pod drzwiami dyrektora Polmosu w Żyrardowie, który regularnie nie przychodził na umó-wione spotkania. Kiedy już przychodził, to miewał życzenia - na przykład, żeby dodać trawę albo gałęzie. Zatem efekt w postaci wzoru zdobniczego butelki Belvedere jest kompromisem pomiędzy estetyką dyrektorską oraz wymogami technologii i amerykańskich norm technologicznych. Kiedy ostateczny projekt został zaakceptowany przez dyrekcję Polmosu w Żyrardowie, amerykańska firma, która miała stać się dystrybutrem Belvedere na terenie USA, przekazała projekt swojej firmie opracowującej opakowania, aby ostateczny wzór był zgodny z wymogami amerykańskiego rynku - na przykład, żeby emalia, którą zdobiona była butelka, spełniała amerykańskie normy oraz żeby wszystkie napisy znajdowały się tam, gdzie powinny. Największy problem był z korkiem. Koncepcja zamykania butelki prawdziwym korkiem była oczywiście słuszna z punktu widzenia budowania wizerunku produktu, ale spra-wiała niezliczoną ilość kłopotów dostawcom - korek pomimo specjalnych zabiegów kruszył się dokładnie tak jak w winie i pozostawiał drobinki w płynie. To, czego nie widać w winie, w wódce powodowało odrzucanie całych partii. Ostatecznie jednak udało się tę wadę wpisać w marketingową strategię komunikacji marki, która była ekskluzywna, bo jak głosiły amerykańskie reklamy - wywodziła się z tradcyjnego polskiego kurzu (lub brudu - w zależności od tłumaczenia).
za:
http://cmo.cxo.pl/artykuly/55307.html
2) (...) Mamy też i nasz polski przykład innowacji na skalę światową: wódkę Belvedere. Sposób jej wylansowania w Stanach Zjednoczonych i późniejsza strategia marki stworzyły nową kategorię wódek – super premium, czyli, jakkolwiek absurdalnie to zabrzmi – wódkę dla elity (i aspirujących). O stopień wyżej niż wódki luksusowe w rodzaju Absoluta. To prawdziwy majstersztyk: markę Belvedere buduje się w oparciu o najpaskudniejsze stereotypy na temat polskiego brudu i zacofania, a sam trunek jawi się jako jedyny w swoim rodzaju, pochodzący z kraju, który stworzył kulturę produkcji wódki. Kiedy wprowadzono jego owocowe odmiany, barmani w Nowym Jorku musieli się nauczyć wymawiać słowa „pomarańcza” i „cytryna”. Nie było mowy o żadnym „orange”. Takich innowacji we współczesnym świecie jest zaledwie kilkanaście, inni – po prostu – jako pierwsi naśladują te przełomowe sposoby działania na lokalnych rynkach i tam są rzeczywiście nowatorscy, zbierając z tego tytułu profity.
za:
http://www.manager-magazin.pl/index.php?ct=archiwum&ma...
Kamil S. edytował(a) ten post dnia 07.10.07 o godzinie 12:05