konto usunięte

Temat: Opieka naprzemienna

Tomasz T.:
>tanie, po co w takim razie cyrk pod tytułem
"rozstanie"?!

bo życie nie jest prostą linią, ciągle się zmieniamy, a czasem trzeba od siebie odejść, żeby zrozumieć na czym polega właśnie związek.
Tomasz T.

Tomasz T. za gorąco...;)

Temat: Opieka naprzemienna

Agnieszka K.:
Tomasz T.:
>tanie, po co w takim razie cyrk pod tytułem
"rozstanie"?!

bo życie nie jest prostą linią, ciągle się zmieniamy, a czasem trzeba od siebie odejść, żeby zrozumieć na czym polega właśnie związek.

Agnieszko, w związki, to my się możemy bawić, zanim pojawią się dzieci, bo potem to już w tym interesie jest trochę więcej wspólników, a robienie w ciuciu małoletnich jest co najmniej nieetyczne...
jak mówi przysłowie ...z "tym panem" nie ma żartów...

chyba , że lepiej, żeby nas wychowywały dzieci...?!

konto usunięte

Temat: Opieka naprzemienna

Tomasz T.:
Agnieszka K.:
Tomasz T.:
>tanie, po co w takim razie cyrk pod tytułem
"rozstanie"?!

bo życie nie jest prostą linią, ciągle się zmieniamy, a czasem trzeba od siebie odejść, żeby zrozumieć na czym polega właśnie związek.

Agnieszko, w związki, to my się możemy bawić, zanim pojawią się dzieci, bo potem to już w tym interesie jest trochę więcej wspólników, a robienie w ciuciu małoletnich jest co najmniej nieetyczne...
jak mówi przysłowie ...z "tym panem" nie ma żartów...

chyba , że lepiej, żeby nas wychowywały dzieci...?!

Myślę trochę inaczej Tomku. Dla mnie to nie jest zabawa w związki. Bo wiesz co? Jak widzę, jak się plączą moi rodzice to ryczeć się chce. A mogli do siebie wrócić. Ja jestem dzieckiem, nie rodzicem, mówię jak byłoby najlepiej dla mnie. Na pewno nie było najlepszym rozwiązaniem rozwód, ale kiedy sie rozeszli i wpakowali w bagienka, ciągle przy tym myśląc o sobie (bo przecież byłam w środku wszystkiego) to naprawdę umarłabym z radości gdyby wrócili do siebie i kochali, szanowali jak na początku swojej miłości.

Masz prawo uważać inaczej, każdy ma swoje doświadczenia. Ja jednak myślę, że nie zawsze życie da się zaszufladkować i iść w prawo albo w lewo bez możliwości skrzyżowania.
Monika Z.

Monika Z. Managing Owner,
KONCEPCJA WNĘTRZ

Temat: Opieka naprzemienna

Agnieszka K.:
Tomasz T.:
Agnieszka K.:
Tomasz T.:
>tanie, po co w takim razie cyrk pod tytułem
"rozstanie"?!

bo życie nie jest prostą linią, ciągle się zmieniamy, a czasem trzeba od siebie odejść, żeby zrozumieć na czym polega właśnie związek.


chyba , że lepiej, żeby nas wychowywały dzieci...?!


Masz prawo uważać inaczej, każdy ma swoje doświadczenia. Ja jednak myślę, że nie zawsze życie da się zaszufladkować i iść w prawo albo w lewo bez możliwości skrzyżowania.

Tomku, w moim przypadku rozstanie po prostu sie stalo, nikt nie zabiegal o nikogo i poszlismy swoimi drogami - tak tez w zyciu bywa. Nie dlatego, ze jestesmy zli, bez uczuc, bez refleksji ... mysle, ze oboje inaczej nie umielismy wtedy. Gdybym wiedziala to co teraz wiem to zupelnie inaczej bym sie zachowala. Do pewnych rzeczy trzeba niestety dojrzec ... a ze to przychodzi pozno ... nie chce sobie ciosac kolkow na glowie z tego powodu, bo ciesze sie, ze udalo sie nam odpowiednio wczesnie stworzyc dla dziecka w miare bezpieczny swiat, w ktorym czuje sie kochane, choc nie jestesmy razem. Jest super, ze oboje staramy sie go chronic, choc nasza relacja nie jest w ogole ulozona i bezpieczna. Nie boje sie powrotu, tylko dzisiaj wydaje mi sie, ze jest on kompletnie niemozliwy. teraz jest bardzo milo, tylko tak wiecznie nie bedzie i pewnie z kobiecej zapobiegliwosci meczy mnie jak zrobic, zeby nie stracic tej bezpiecznej bliskosci ...
Moze faktycznie, tak jak ktos gdzies powiedzial to dynamiczny proces i nie da sie wszystkiego przewidziec, tylko jesli zostales zraniony iles tam razy, to boisz sie przechodzic przez to raz jeszcze, tym bardziej, ze teraz trzeba zachowac emocje i przytomnosc umyslu dla dziecka ...
A moze kobiety zawsze sie martwia na zapas :) nie wiem ... :)
Darek K.

Darek K. Główny Księgowy

Temat: Opieka naprzemienna

Agnieszka K.:
Co o niej myślicie?
Ostatnio dużo na ten temat czytam, zastanawiam się dlaczego jest rzadkością? Nie rozumiem jak jeden z rodziców może sobie "zawłaszczyć" prawo bycia jedynym i najważniejszym rodzicem.
Pomijam sytuacje kiedy jeden z rodziców nie wykazuje chęci zajmowania się dzieckiem i jeśli bywa to naprawdę rzadko.
Czy tak trudno schować gniew, żale i konflikty do kieszeni kiedy idzie o dobro dziecka? Może tak... Cóż, sądy też sprawy nie ułatwiają.
Powiem szczerze, że jestem szczęśliwą mężatką, jeszcze bez dzieci, ale nie wyobrażam sobie sytuacji w której rozstajemy się i dziecko jest przy mnie jako własność. Wiem, co to znaczy mieć ojca gdzieś tam, wiem co to znaczy być z jednym rodzicem i wiem, że zrobiłabym wszystko, żeby moje dziecko miało normalny kontakt z ojcem, bo taki jest mój obowiązek. Zatem czyż nie lepiej się po ludzku dogadać i nie krzywdzić? Panowie, panie, to chyba nie może być aż tak trudne, jeśli kochacie swoje dzieci? (Głównie mówię to do pań, które uważają często inaczej...)

Przeczytałam coś takiego:

Wolfgang Jaede
– „Jak uchronić dziecko przed skutkami rozwodu rodziców. Poradnik dla rodziców”

s. 76-77 [Wspólna władza rodzicielska]

Dzieciom powodzi się lepiej, gdy również po rozwodzie oboje rodzice są do ich dyspozycji i odnoszą się do siebie z szacunkiem. Rodzice nie powinni też przeciągać dzieci na swoją stronę.
W Niemczech sprawdziła się idea wspólnej władzy rodzicielskiej, która od czasu reformy prawa rodzinnego w roku 1998 jest przewidywana jako najczęstsze, zwykłe rozwiązanie.
Przewiduje ono sprawowanie opieki nad dzieckiem oraz pieczy nad jego majątkiem przez oboje rodziców i wzmacnia tym samym ich autonomię i wspólną wychowawczą odpowiedzialność.
Rodzice, a w szczególności ojcowie, wiedzą, że odgrywają równorzędną rolę w wychowywaniu dzieci. Byli małżonkowie muszą się ze sobą kontaktować również po rozwodzie.
Rodzic, u którego za zezwoleniem drugiego rodzica lub na podstawie sądowej decyzji zwykle mieszka dziecko, jest odpowiedzialny za sprawy życia codziennego.
Przy ważnych decyzjach mających większy wpływ na życie dziecka, jak zmiana szkoły, wykształcenie, zabiegi medyczne itd., oboje rodzice zobowiązani są do ustalenie wspólnego stanowiska.
Gdy na stosunki między rodzicami rzutuje jeszcze konflikt między nimi jako małżonkami, może to utrudnić współpracę. Powinno się w takim przypadku wystarczająco wcześnie skorzystać z instytucjonalnej pomocy, na przykład mediacji lub poradnictwa dla osób rozwodzących się.
Do rodzicielskich obowiązków należy zapewnienie dziecku kontaktu z obojgiem rodziców, dla jego dobra. Zgodnie z niemieckimi uregulowaniami prawnymi rodzice muszą zaniechać wszystkiego, co źle wpływa na stosunek dziecka do drugiego rodzica lub co utrudnia wychowanie.
Dobro dziecka wymaga również utrzymania kontaktu z osobami, z którymi dotychczas łączyły je więzi, na przykład z dziadkami, rodzeństwem, z przybranymi rodzicami. Rozumienie wspólnej władzy rodzicielskiej jest bardzo różne i zależy od ogólnego poziomu związku rodziców, a w przypadku starszych dzieci również od ich życzeń.
W każdym razie dobrze jest, gdy dzieci mają możliwie zrównoważony stosunek do obojga rodziców.
Cześć,
wszystko to pięknie wygląda w przypadku teorii, ale życie jest brutalne i długo jeszcze w Polsce, ojciec będzie tym który nie potrafi zająć się dzieckiem - co oczywiście nie jest prawdą!
Mit "Matki Polki" jeszcze długo będzie narzucał kanony, które dla dziecka oznaczają brak kontaktów z drugim rodzicem.
Darek

konto usunięte

Temat: Opieka naprzemienna

Dariusz K.:
wszystko to pięknie wygląda w przypadku teorii, ale życie jest brutalne i długo jeszcze w Polsce, ojciec będzie tym który nie potrafi zająć się dzieckiem - co oczywiście nie jest prawdą!
Mit "Matki Polki" jeszcze długo będzie narzucał kanony, które dla dziecka oznaczają brak kontaktów z drugim rodzicem.
Darek

Darku, ten mit powoli się zmienia, choćby patrząc po tekstach w prasie... To już dużo. Niestety, wszelkie zmiany to proces, a to trwa. Ale w końcu coś się ruszy. Ja przynajmniej działam w tym kierunku, staram się pomagać, rozumieć, zmieniać mentalność niektórych, więcej nie zrobię bo nie mam takiej siły. Tu potrzebna naprawdę jakaś rewolucja jak kiedyś powiedziała Sabina (szkoda, że już jej tu nie ma, bo też wniosła dużo dobrego do rozmowy, ktoś powie, że powtarzała ciągle to samo, racja, ale co z tego że mówiła to samo? ktoś się przejął? nie, wiec czasem tylko mówiąc pewne fakty w kółko i kółko, coś się osiągnie:-))

Poza tym same "Matki Polki" już nie chcą być wcale takimi Polkami...
Monika Z.

Monika Z. Managing Owner,
KONCEPCJA WNĘTRZ

Temat: Opieka naprzemienna

Agnieszka K.:
Dariusz Kozłowski:
wszystko to pięknie wygląda w przypadku teorii, ale życie jest brutalne i długo jeszcze w Polsce, ojciec będzie tym który nie potrafi zająć się dzieckiem - co oczywiście nie jest prawdą!
Mit "Matki Polki" jeszcze długo będzie narzucał kanony, które dla dziecka oznaczają brak kontaktów z drugim rodzicem.
Darek

Darku, ten mit powoli się zmienia, choćby patrząc po tekstach w prasie... To już dużo. Niestety, wszelkie zmiany to proces, a to trwa. Ale w końcu coś się ruszy. Ja przynajmniej działam w tym kierunku, staram się pomagać, rozumieć, zmieniać mentalność niektórych, więcej nie zrobię bo nie mam takiej siły. Tu potrzebna naprawdę jakaś rewolucja jak kiedyś powiedziała Sabina (szkoda, że już jej tu nie ma, bo też wniosła dużo dobrego do rozmowy, ktoś powie, że powtarzała ciągle to samo, racja, ale co z tego że mówiła to samo? ktoś się przejął? nie, wiec czasem tylko mówiąc pewne fakty w kółko i kółko, coś się osiągnie:-))

Poza tym same "Matki Polki" już nie chcą być wcale takimi Polkami...


Jest taka super ksiazka, ktora moim zdaniem swietnie pomaga mezczyznom z przezwyciezeniu "hegemonii" kobiet [z ktora nota bene, tak jak powiedziala Agnieszka, one same sie mecza :)] t.j. "Kobiecosc w mezczyznie. Psychologia wspolczesnego mezczyzny" Ole Vedfelt [o ile nie zrobilam bledu w nazwisku].
Ta ksiazka jest dla mnie dobra pomoca w wychowaniu mojego syna, co by nie mial kompleksu matki w doroslym zyciu.

I znow dobry punkt Agnieszki : powoli, krok po kroku na pewno cos sie zmieni, tylko to pewnie mozolna praca dla obu plci ... :))

konto usunięte

Temat: Opieka naprzemienna

Monika Z.:
Agnieszka K.:
Dariusz Kozłowski:
wszystko to pięknie wygląda w przypadku teorii, ale życie jest brutalne i długo jeszcze w Polsce, ojciec będzie tym który nie potrafi zająć się dzieckiem - co oczywiście nie jest prawdą!
Mit "Matki Polki" jeszcze długo będzie narzucał kanony, które dla dziecka oznaczają brak kontaktów z drugim rodzicem.
Darek

Darku, ten mit powoli się zmienia, choćby patrząc po tekstach w prasie... To już dużo. Niestety, wszelkie zmiany to proces, a to trwa. Ale w końcu coś się ruszy. Ja przynajmniej działam w tym kierunku, staram się pomagać, rozumieć, zmieniać mentalność niektórych, więcej nie zrobię bo nie mam takiej siły. Tu potrzebna naprawdę jakaś rewolucja jak kiedyś powiedziała Sabina (szkoda, że już jej tu nie ma, bo też wniosła dużo dobrego do rozmowy, ktoś powie, że powtarzała ciągle to samo, racja, ale co z tego że mówiła to samo? ktoś się przejął? nie, wiec czasem tylko mówiąc pewne fakty w kółko i kółko, coś się osiągnie:-))

Poza tym same "Matki Polki" już nie chcą być wcale takimi Polkami...


Jest taka super ksiazka, ktora moim zdaniem swietnie pomaga mezczyznom z przezwyciezeniu "hegemonii" kobiet [z ktora nota bene, tak jak powiedziala Agnieszka, one same sie mecza :)] t.j. "Kobiecosc w mezczyznie. Psychologia wspolczesnego mezczyzny" Ole Vedfelt [o ile nie zrobilam bledu w nazwisku].
Ta ksiazka jest dla mnie dobra pomoca w wychowaniu mojego syna, co by nie mial kompleksu matki w doroslym zyciu.

I znow dobry punkt Agnieszki : powoli, krok po kroku na pewno cos sie zmieni, tylko to pewnie mozolna praca dla obu plci ... :))

Książeczkę zlokalizowałam, chętnie przeczytam :-)
Zobaczymy co tam siedzi w głowie mojego męża :-) no i jak wychować syna, którego niebawem będę miała (w grę wchodzi tylko syn, przynajmniej na pierwszy rzut :-))
Jolanta G.

Jolanta G. twórca i redaktor
serwisu SuperKid.pl,
autorka
publikacji...

Temat: Opieka naprzemienna

Agnieszka K.:
Monika Z.:

Jest taka super ksiazka, ktora moim zdaniem swietnie pomaga mezczyznom z przezwyciezeniu "hegemonii" kobiet [z ktora nota bene, tak jak powiedziala Agnieszka, one same sie mecza :)] t.j. "Kobiecosc w mezczyznie. Psychologia wspolczesnego mezczyzny" Ole Vedfelt [o ile nie zrobilam bledu w nazwisku].
Ta ksiazka jest dla mnie dobra pomoca w wychowaniu mojego syna, co by nie mial kompleksu matki w doroslym zyciu.

I znow dobry punkt Agnieszki : powoli, krok po kroku na pewno cos sie zmieni, tylko to pewnie mozolna praca dla obu plci ... :))

Książeczkę zlokalizowałam, chętnie przeczytam :-)
Zobaczymy co tam siedzi w głowie mojego męża :-) no i jak wychować syna, którego niebawem będę miała (w grę wchodzi tylko syn, przynajmniej na pierwszy rzut :-))


O, to i ja muszę zajrzeć. Bo ciągle mnie martwi, jak bez ojca wychować syna na mężczyznę... Co prawda mam w sobie trochę męskich pierwiastków, ale to jest zdecydowanie za mało ;))
Monika Z.

Monika Z. Managing Owner,
KONCEPCJA WNĘTRZ

Temat: Opieka naprzemienna

O, to i ja muszę zajrzeć. Bo ciągle mnie martwi, jak bez ojca wychować syna na mężczyznę... Co prawda mam w sobie trochę męskich pierwiastków, ale to jest zdecydowanie za mało ;))

;)) wierze, ze za malo :) ta ksiazka mi pomogla troche lepiej zrozumiec co robie mojemu dziecku kiedy je wychowuje. no i przede wszystkim skumac troche jego agresje i dziwne zabawy destrukcyjne, ktore do tej pory napawaly mnie przerazeniem ... no wiesz, ze potwor rosnie [!] Tato mojego synka z kolei swietnie umie z tych zabaw zrobic cos sensownego, choc rowniez nie rozumiem co oni robia i dlaczego to jest fajne ... taka na przyklad gra w ktorej im wiecej samochodow sie rozbije, tym wiecej puntkow sie zdobywa ... Panowie jakos potrafia sobie to sensownie przerobic ... ja nie ;)
Co by nie mowic ojciec jest bardzo potrzebny i moim zdaniem trzeba go zatrudniac do dzieci plci obojga ile sie da. Pojedynczy rodzic zawsze cos pokrzywi, chocby chcial i wiedzial jak najlepiej postepowac. Chocby wlasnie dlatego, ze jestes tylko kobieta, ktora robi wszystko za dwoje :))
Tomasz T.

Tomasz T. za gorąco...;)

Temat: Opieka naprzemienna

Monika Z.:
Agnieszka K.:
Tomasz T.:
Agnieszka K.:
Tomasz T.:
>tanie, po co w takim razie cyrk pod tytułem
"rozstanie"?!

bo życie nie jest prostą linią, ciągle się zmieniamy, a czasem trzeba od siebie odejść, żeby zrozumieć na czym polega właśnie związek.


chyba , że lepiej, żeby nas wychowywały dzieci...?!


Masz prawo uważać inaczej, każdy ma swoje doświadczenia. Ja jednak myślę, że nie zawsze życie da się zaszufladkować i iść w prawo albo w lewo bez możliwości skrzyżowania.

Tomku, w moim przypadku rozstanie po prostu sie stalo, nikt nie zabiegal o nikogo i poszlismy swoimi drogami - tak tez w zyciu bywa. Nie dlatego, ze jestesmy zli, bez uczuc, bez refleksji ... mysle, ze oboje inaczej nie umielismy wtedy. Gdybym wiedziala to co teraz wiem to zupelnie inaczej bym sie zachowala. Do pewnych rzeczy trzeba niestety dojrzec ... a ze to przychodzi pozno ... nie chce sobie ciosac kolkow na glowie z tego powodu, bo ciesze sie, ze udalo sie nam odpowiednio wczesnie stworzyc dla dziecka w miare bezpieczny swiat, w ktorym czuje sie kochane, choc nie jestesmy razem. Jest super, ze oboje staramy sie go chronic, choc nasza relacja nie jest w ogole ulozona i bezpieczna. Nie boje sie powrotu, tylko dzisiaj wydaje mi sie, ze jest on kompletnie niemozliwy. teraz jest bardzo milo, tylko tak wiecznie nie bedzie i pewnie z kobiecej zapobiegliwosci meczy mnie jak zrobic, zeby nie stracic tej bezpiecznej bliskosci ...
Moze faktycznie, tak jak ktos gdzies powiedzial to dynamiczny proces i nie da sie wszystkiego przewidziec, tylko jesli zostales zraniony iles tam razy, to boisz sie przechodzic przez to raz jeszcze, tym bardziej, ze teraz trzeba zachowac emocje i przytomnosc umyslu dla dziecka ...
A moze kobiety zawsze sie martwia na zapas :) nie wiem ... :)


Moniczko, ja nigdy i nikogo nie oceniam, jedynie sytuacje...
Po prostu, ja boleję nad tym, że "my", mam tu na myśli, wszystkich nas rozwodników, rozwódki itp. zrobiliśmy sobie jaja z naszych dzieci, tak naprawdę w ogóle się nie liczac z ich potrzebami, wolą, życiem...
Niestety, to co się stało juz się nie odstanie i możemy tylko się oszukiwać i mydlić oczy wszystkim na około: "Patrz moje dziecko jest super, wychowałam/wychowałem go sam, można...!!!!"

I niestety GÓWNO PRAWDA!!!
Bo zaden z nas rodziców nie wie co czuje nasze dziecko, jakie katusze przechodzi płacac za głupote swoich rodziców...

Ale to jest tylko moje szowinistyczne zdanie , ojca, który nie sprawdził się i syna wychowywanego przez samotną matkę...
Monika Z.

Monika Z. Managing Owner,
KONCEPCJA WNĘTRZ

Temat: Opieka naprzemienna

Moniczko, ja nigdy i nikogo nie oceniam, jedynie sytuacje...
Po prostu, ja boleję nad tym, że "my", mam tu na myśli, wszystkich nas rozwodników, rozwódki itp. zrobiliśmy sobie jaja z naszych dzieci, tak naprawdę w ogóle się nie liczac z ich potrzebami, wolą, życiem...
Niestety, to co się stało juz się nie odstanie i możemy tylko się oszukiwać i mydlić oczy wszystkim na około: "Patrz moje dziecko jest super, wychowałam/wychowałem go sam, można...!!!!"

I niestety GÓWNO PRAWDA!!!
Bo zaden z nas rodziców nie wie co czuje nasze dziecko, jakie katusze przechodzi płacac za głupote swoich rodziców...

Ale to jest tylko moje szowinistyczne zdanie , ojca, który nie sprawdził się i syna wychowywanego przez samotną matkę...


Tomku, fajnie, ze piszesz szczerze i ze jest w tym tyle emocji - przynajmniej ja tak Cie odbieram, bo kazde zdanie dodaje cos do tego o czym tu mowimy. Dziekuje :) I wiesz naprawde sie z Toba zgadzam, ze nie wiemy tak naprawde przez co przechodza nasze dzieci, co czuja, jak naprawde daja sobie rade i jak to wplynie na nie pozniej. Tez czuje sie zle z tego powodu. Wlasnie dlatego, ze im wiekszy jest moj dzieciak, tym bardziej rozumiem, ze sama nie dam rady ... Ale czujac sie zle rowniez nie pomagam mojemu dziecku. Wypominajac sobie samej to ze sie nie sprawdzilam wtedy kiedy trzeba bylo, tez mu nie pomagam. Stalo sie. Nie ma pelnej rodziny. To niefajnie. Ale tak jest i musze cos zrobic, zeby moj syn przeszedl nad tym do porzadku i radzil sobie w sytuacji, w ktorej przyszlo nam wszystkim funkcjonowac. Owszem to my go obciazylismy, tylko to ze bedziemy o tym mowic i podkreslac nic nowego nie wniesie.
Wydaje mi sie, ze im mniej mowimy o tym ze jest niefajnie, tym lepiej ukladamy wszystkie sprawy. Zamiast miec pretensje do siebie nawzajem skupiamy sie na tym, zeby kochac malego. Wiem, brzmi idyllicznie, ale naprawde probujemy :))
Mysle, ze bardziej czuje niz wiem co chcesz powiedziec i duzo w tym racji, tylko zrobmy cos teraz zeby sie sprawdzic na tyle na ile mozemy w tej potluczonej sytuacji. Nawet jesli byly partner jest wsciekly i nie da sie z nim gadac, to wierze, ze jesli wlozyc ambicje do kieszeni i zaczac myslec o dziecku to uda sie zrobic duzo dobrego.

Ja tez kiedys uslyszalam, ze jestem bez ambicji i honoru ... tylko tyle, ze wtedy powiedzialam, ze mowie jako matka, a nie kobieta i naprawde mnie honor i ambicja w tym przypadku nie obchodza - mojemu dziecku nalezal sie przyzwoity kontakt z ojcem. Tylko ile czasu trwalo zanim jakos to sobie w glowie poukladalam i oddzielilam kobiete od matki :)) i potrafilam byc przekonujaca co do moich intencji ... dla dobra dziecka :)

Mnie tez czasem wkurza moj chorobliwy optymizm, ale inaczej nie potrafie :)) Milego dnia, Tomku!
Tomasz T.

Tomasz T. za gorąco...;)

Temat: Opieka naprzemienna

Dziękuje za zrozumienie, nie jest moją intencją powodowanie pogarszania się Twojego samopoczucia, choć nie twierdzę, że odnosi się to do wszystkich...
Niestety podobnie jak ja nie jestem w stanie pomóc moim dzieciom, tak Ty nie jesteś w stanie pomóc Twojemu synowi, ale może możemy pomóc ich dzieciom...
Moim zdaniem, przyczyną problemu jest zbytnia łatwość zawierania i rozwiązywania związków małżeńskich...
Tak naprawdę nie ma żadnych "schodów" ani w jednym , ani w drugim przypadku...
To trzeba zmienić...
Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że jest to mało atrakcyjny punkt widzenia, ale dzieci są tylko i aż dziećmi...

Z dwojga "złego" lepiej być nieuleczalną optymistką niż pesymistką...Tomasz T. edytował(a) ten post dnia 12.09.07 o godzinie 13:06
Monika Z.

Monika Z. Managing Owner,
KONCEPCJA WNĘTRZ

Temat: Opieka naprzemienna

Moim zdaniem, przyczyną problemu jest zbytnia łatwość zawierania i rozwiązywania związków małżeńskich...
Tak naprawdę nie ma żadnych "schodów" ani w jednym , ani w drugim przypadku...
To trzeba zmienić...

W sumie to ciekawy poglad. Ja z kolei mam odczucie, ze nasze zycie tak stalo sie wygodne i pelne akceptowalnych dla jednostki rozwiazan, ze malo kto tak naprawde pracuje nad zwiazkiem dwojga ludzi. W sumie kazdy zwiazek przebiega wedlug okreslonego schematu, problem w tym aby nie rezygnowac z niego kiedy pojawia sie problemy i frustracje - z czegokolwiek by one nie wynikaly. Stalismy sie tak bardzo niezalezni, ze funkcjonowanie w pojedynke jest jak najbardziej i mozliwe i wygodne. Patrz instytucja SINGLA. Dla mnie to bardzo dyskusyjna instytucja, bo ufam iz prowadzi donikad. Moim zdaniem czlowiek jest istota stadna i jako singiel dlugo nie pociagnie w zdrowiu psychicznym ... nie wiem :)
Ale popatrz, kiedys kobieta musiala byc przy mezczyznie, bo inaczej nie szlo. Szczesliwa czy nie ale musiala - rodziny byly pelne i mamy i taty. Nie bylo rozwodow. Sama nie wiem gdzie ten zloty srodek ....
Tomasz T.

Tomasz T. za gorąco...;)

Temat: Opieka naprzemienna

Bo w tych sprawach niestety nie ma złotego środka... Kiedyś, ktoś mi powiedział, że małżenstwo to biznes, po prostu firma i tylko tak należy na to patrzeć...
Mamy kryzys rodziny, obyczajów ... moda na kryzys...moda na budowanie własnego EGO! A jak dwoje EGO moga się dogadać...?!
Sztuka, myślę, polega na zachowaniu własnego ja, nawet pisanego wielkimi literami i jednocześnie budowaniu MY...
A nikt nie patrzy dalej niz koniec własnego nosa...

konto usunięte

Temat: Opieka naprzemienna

aby opieka naprzemienna upowszechnila sie w polsce potrzeba jest nie tylko nieustanne omawianie tematu na forach i w prasie ale przede wszystkim obowiazkowa na ten temat "terapia" orzekajacych skladow sedziowskich

w moim przypadku ustalilem taka opieke od poczatku sprawy rozwodowej /prawie 3 lata/ i tylko dzieki temu moj syn wie ze moze na mnie liczyc w kazdej sytuacji bo mam z nim kontakt i na biezaco uczestnicze w jego zyciu

co na to sedzia?
przez pierwsze 2 lata zarzucala mi na kazdej rozprawie ze zmusilem do takiej opieki byla zone, robiac wielkie oczy: jak to dziecko ma dwa domy!!!

az w koncu wbrew zaleceniom RODK do dalszego utrzymania opieki naprzemiennej
cyt slowa sedzi " sad moze ale nie musi sie kierowac opinia bieglych bo sedzia jest najlepszym bieglym"
wydala postanowienie o przekazaniu syna zonie
ze standardowymi widzeniami dla mnie sprowadzonego do roli ojca-goscia-bankomatu

jak powod podstwowy podala kilka przypadkow zamiany dniami opieki przez strony, oraz brak mojej precyzyjnej wiedzy na temat ktorego dnia konczy sie semestr / nie rok szkolny / w szkole syna

jak w polsce ma sie upowszechnic tak opieka skoro osoby najbardziej odpowiedzialne za wprowadzenie jej nie maja o zaletach i potrzebie takiej opieki dla dziecka zielonego pojecia albo po prostu sa do niej uprzedzone z urzedu

konto usunięte

Temat: Opieka naprzemienna

Robert Laska:
...az w koncu wbrew zaleceniom RODK do dalszego utrzymania opieki naprzemiennej
cyt slowa sedzi " sad moze ale nie musi sie kierowac opinia bieglych bo sedzia jest najlepszym bieglym"
wydala postanowienie o przekazaniu syna zonie

hmm, przeciez to normalne podejscie prosic o opinie, ktora i tak z gory nie bedzie brana pod uwage (jesli bedzie "nieakceptowalna")
Krzysztof T.

Krzysztof T. Konsultant /
projektant
oprogramowania

Temat: Opieka naprzemienna

Wobec poniższych wypowiedzi ustosunkuję się krótko: BZDURY!

Dziecko ma oboje rodziców, którzy nie mieszkają razem. Opieka naprzemienna jest tu najnaturalniejszym rozwiązaniem.

Jakie, ku.wa, żonglowanie dzieckiem! To izolacja od jednego z rodziców jest wynaturzeniem i robieniem dziecku krzywdy.

Rodzice nie są razem i dziecko musi się do tego przyzwyczajać od początku. Normalna rzecz.

Nie wiem, jak w czyimkolwiek przypadku opieka naprzemienna mogłaby się odbić negatywne na dziecku. Paranoja!

Pozdr.

Tomasz T.:
Magda B.:
A czy opieka naprzemienna nie powinna byc stosowana w przypadku dzieci, ktore juz cos rozumieja i wiedza o co chodzi w ukladach miedzy doroslymi? (mysle tak od 7 roku zycia)

Czy wczesniej , to znaczy we wczesniejszych latach zycia takie zonglowanie dzieckiem nie przyniesie wiecej szkody niz pozytku? Czy dziecko nie bedzi emialo poczucia bycia niczyim (bo niby ma dwa domy, ale zaden do konca nie jest jego, bo niby ma dwoje rodzicow, ale zaden tak do konca nie poswieca mu tyle uwagi i wlasnie wtedy kiedy jest potrzebny)?

To takie pierwsze watpliwosci.


Zgadzam się z Tobą, również wg mnie małe dziecko potrzebuje stabilizacji tzw. gruntu pod nogami, a nie szarpaniny, bardzo dużo zależy tu również od rodziców. W moim przypadku opieka naprzemienna niestety odbiłaby się niekorzystnie na dzieciach...

konto usunięte

Temat: Opieka naprzemienna

ludzie, ktorzy zarzucaja takiej opiece brak stabilnosci (to jedyny argument, ktory jeszcze moge uznac za zasadny) powinni sobie uswiadomic, ze:
* zamiast rozdarcia pomiedzy dwoma miejscami moze miec poczucie, ze ma dwa domy, w ktorych jest kochane i w ktorych zawsze moze poczuc sie u siebie
* wieksza krzywde zrobi dziecku separowanie go od drugiego rodzica czyli sztuczne wartosciowanie, ze jedno z rodzicow jest gorsze, gdy dziecko naturalnie kocha oboje rodzicow.
* to przypisywanie wiekszego znaczenia jednemu rodzicowi czesto wywoluje zle relacje pomiedzy rodzicami co chyba jest najgorsze dla rozwoju dziecka
* wiez, ktora czesto bywa wyznacznikiem, z ktorym rodzicem dziecko powinno przebywac jest budowana wlasnie poprzez kontakt z poszczegolnymi rodzicami - co czesto w sadach jest badane po dluzszym okresie niedopuszczania do dziecka jednego z rodzicow
* a sam brak stabilnosci jako grozba dla dziecka podczas opieki naprzemiennej (wciaz wole mowic na nia wspolnej) moze miec rowniez miejsce, gdy dziecko mieszka u jednego rodzica
Krzysztof T.

Krzysztof T. Konsultant /
projektant
oprogramowania

Temat: Opieka naprzemienna

Dokładnie.

marek M.:
ludzie, ktorzy zarzucaja takiej opiece brak stabilnosci (to jedyny argument, ktory jeszcze moge uznac za zasadny) powinni sobie uswiadomic, ze:
* zamiast rozdarcia pomiedzy dwoma miejscami moze miec poczucie, ze ma dwa domy, w ktorych jest kochane i w ktorych zawsze moze poczuc sie u siebie
* wieksza krzywde zrobi dziecku separowanie go od drugiego rodzica czyli sztuczne wartosciowanie, ze jedno z rodzicow jest gorsze, gdy dziecko naturalnie kocha oboje rodzicow.
* to przypisywanie wiekszego znaczenia jednemu rodzicowi czesto wywoluje zle relacje pomiedzy rodzicami co chyba jest najgorsze dla rozwoju dziecka
* wiez, ktora czesto bywa wyznacznikiem, z ktorym rodzicem dziecko powinno przebywac jest budowana wlasnie poprzez kontakt z poszczegolnymi rodzicami - co czesto w sadach jest badane po dluzszym okresie niedopuszczania do dziecka jednego z rodzicow
* a sam brak stabilnosci jako grozba dla dziecka podczas opieki naprzemiennej (wciaz wole mowic na nia wspolnej) moze miec rowniez miejsce, gdy dziecko mieszka u jednego rodzica

Następna dyskusja:

Youtube - do rozpowszechnia...




Wyślij zaproszenie do