Temat: Gdy matka odmawia ojcu kontaków z dzieckiem
Konrad K.:
Aporopos Magdo. Ja wiem ile kosztuje utzrmanie dziecka, ponieważ
to ja je utzrymywałem (ex nie pracowała) i zdaję sobie sprawę
z kosztów, ale w imię czego ja ma płacić za jej szminki i fryzjerów nie mowiąc już o najlepszych kieckach.
no właśnie... dobre pytanie. Wybacz, ale chyba warto zapytać raczej nie w imię czego, ale raczej kogo (czyje). Nieprawdaż?
Twój post opisujący sytuację jest ciekawy, gdyż wynika z niego:
- sytuacja była dobra (akceptowana przez Ciebie, matkę i dziecko). Widziałeś się z dzieckiem bez ograniczeń, relacje były prawidłowe.
- dziecku faktycznie niczego nie brakowało (nigdzie nie napisałeś
o tym)
- można byłoby wrócić do takich (częstych i normalnych) kontaktów jak dawniej (tak deklaruje Twoja była)
- przeszkoda jest zlokalizowana gdzieś wokół Twojej wiedzy o tym
jak matka Twojego dziecka rozpuszcza Twoje ciężko zarobione pieniądze. Tam powstała Twoja decyzja o wstrzymaniu płątności, na co matka zareagowała brzydko, dalej rodzina i dalszy rozwój wypadków.
Przyczyną konfliktu jednak jest Twoja decyzja i zmiana postępowania, na takie, żebyś nie miał podejrzeń o te szminki, fryzjerów itd.
No i tu, w cytowanym poście zadałeś kluczowe pytanie - w imię czego miałbyś na tych fryzjerów i szminki się zgadzać?
Zastanawiam się czy można je odwrócić:
W imię czego ma być dalsza eskalacja, szarpanina, sądy, prawnicy,
łzy dziecka, nienawiść, trudności w przyszłym życiu? W imię tej jej szminki i ciuchów? Nie rozumiem właśnie tego, dlaczego zdecydowałeś się wybrać akurat to rozwiązanie, skoro wiadomo że ucierpi w nim dziecko?
Myślę nad możliwymi wariantami postępowania:
1. zaspokajanie wygórowanych żądań finansowych matki, ale w zamian normalne kontakty z dzieckiem, oraz jego równowaga emocjonalna.
2. ciężki bój o pieniądze, ustanowienie kontaktów, sądy,
kłótnie, marne szanse na sukces, niemałe koszty pod postacią pieniędzy, straconego czasu, nerwów. Do tego pyskówki, niesmak, a
co najważniejsze nerwy dziecka, jego problemy tak teraz jak i w życiu dorosłym.
Osobiście posunę się do stwierdzenia, że wolałbym wariant 1.
Obawiam się cierpkiej i chyba smutnej myśli, że duma i pieniądze
mogą być ważniejsze od szczęścia i zrównoważonych emocji dziecka.
W dodatku chyba nie chodzi o pieniądze, bo te i tak trzeba będzie wydać tak czy inaczej.
Może się mylę? Oby. Temat niestety znam z autopsji.
Może warto też wspomnieć, że znam sprawę, gdzie ojciec wolałby właśnie w takiej jak opisujesz Konradzie sytaucji się znaleźć. Wypowiedzi mniej więcej w takim tonie: "a niech bierze te pieniądze i wydaje na co chce, aby tylko przy dziecku wszystko wyglądało normalnie. Mniej by mnie to kosztowało od tych wszystkich sądów, policji, kłótni z teściami i Bóg wie czego jeszcze".
To tak w temacie praw ojca a propos tego kiedy egzekwowanie tych
praw jest konieczne, kiedy opłacalne, a kiedy sensowne. Tu kolega
Tomasz ma całkowitą rację twierdząc że egzekwowanie ograniczenia matce administrowania przekazywanymi środkami uderza w efekcie w dziecko.
pozdrawiam
Tomasz Maciej J. edytował(a) ten post dnia 21.08.07 o godzinie 02:41