Temat: Gdy matka odmawia ojcu kontaków z dzieckiem
Katarzyna P.:
Macieju, napisałeś że Twoim zdaniem "ojciec w takiej sytuacji nie jest zupełnie bezbronny".
Pokuszę się o stwierdzenie, że jednak jest. Z autopsji.
Matka od 4 lat uniemozliwia ojcu widzenia z dzieckiem. Oczywiscie zasądzone. Ojciec chodzi latami w miejsca spotkań. Bezskutecznie. Do sprawy przyznany jest kurator. Przekonuje matkę, nic z tego nie wynika, bo ona przekonac się nie da. Ojciec zaczyna potwierdzac swoją obecnosc w miejscu zasądzonych spotkań przez wezwanie policji (nie aby siłą odbierac dziecko, ale potwierdzic, że przychodzi, bo była żona kłamie że nie przychodzi). Policjanci kulturalni, pomocni, potwierdzają, odjeżdżają. Matka dziecka zakłada sprawę o pozbawienie władzy rodzicielskiej i zakaz osobistej stycznosci. Sąd zleca badanie RODK. W RODK córka (6 lat) mimo, że nie widziała ojca ponad 2 lata (wskutek braku zgody matki i jej ukrywania się w dniach i godzinach spotkan) reaguje na ojca ciepło, chce się z nim bawic, mówi że chce się z nim spotykac. Matka okazuje wobec tego jawne niezadowolenie. RODK orzeka, że widzenia dziecka z ojcem powinny się odbywac. Ojca popiera kilku świadków, z rodziny, spoza rodziny. Matka świadków nie ma, wymyśla absurdalne zarzuty. Sąd w całości oddala wnioski matki. Matka składa apelację. Nadal nie zgadza się na spotkania. Sąd apelacyjny potwierdza postanowienie sądu pierwszej instancji, przychylając się do tego, że widzenia powinny się odbywac dla dobra dziecka. Matka nadal się nie zgadza. Groźba sprawy o ukaranie za utrudnienie kontaktów nie robi na niej wrażenia. Tymbardziej nastawia natomiast dziecko przeciwko ojcu. Jakie działania podjął ojciec podczas lat walki poza próbą proszenia byłej żony o rozsądek i porozumienie w sprawie dziecka? Prośby do kuratora, godziny wyczekane na miejscu spotkań (bezskutecznie), kontakt z Komitetem Ochrony Praw Dziecka, kontakt z dyrekcją przedszkola, kontakt z policją... Cóz z tego... Kurator nie może nic zrobic, postanowienia Sądu nie są realizowane w rzeczywistosci, policja chętnie pomaga, ale cóz w takiej sprawie policja może, przedszkole chetne do pomocy, ale też matki nie zmusi... Efekt taki, że na dobrą sprawę trzeba chyba walkę przerwac, bo matka straszy dziecko osobą ojca, kłamie dziecku o ojcu i dziecko się stresuje... Było "kocham cię tato", po działaniach matki jest "nie chce cię, bo mnie wcale nie kochasz" - "dlaczego tak myślisz?" - "wiem od mamy i babci" no i w wydaniu mamy "no! teraz mu [ojcu] powiedz co Ty o tym myślisz"- dziecko na komendę "nienawidzę Cię, niczego od ciebie nie potrzebuje" (matka dumna z dziecka). Od kilku lat były 3 spotkania- jedno to RODK, drugie w przedszkolu, ktore udało się przez nieuwage matki (dziecko podczas spotkania: "mama bedzie zła", że córka się widziała z tatą), jeszcze jedno chwilowe przed przedszkolem (wspomniane wyzej "no! teraz mu [ojcu] powiedz co Ty o tym myślisz"- dziecko na komendę "nienawidzę Cię, niczego od ciebie nie potrzebuje").
Cóż zrobic, wszystkie drogi zawodzą. Matka msci się na ojcu, chyba za to, że to on zlożył kiedys pozew rozwodowy. Cóz z tego, że pozew rozwodowy złożył po wielu próbach unormowania życia małżeńskiego, po wielu prośbach, po nagłych atakach zony, kiedy w złości uzywała przemocy fizycznej, straszyła że odda dziecko do adopcji, życzyła śmierci rodzicom męża (możnaby wymieniac przez dwie strony conajmniej)... cóż z tego, ona mscic się będzie, jak w amoku, wszelkimi środkami.
Ktoś mi zaraz napisze- 1050 KPC, ograniczenie praw rodzicielskich matki, to, smo, owo - nie ma potrzeby, orientuje się w prawie... Ale co zrobic, gdy matka wmawia dziecku tak piramidalne bzdury, że dziecko naprawdę przestaje chciec widziec ojca, jaki to dla dziecka stres, jaka rozterka... gdzie jest wtedy dobro dziecka... Ojciec w takiej sprawie jest bezbronny. A najbardziej bezbronne jest małe dziecko, bo nawet nie zdaje sobie sprawy jakiej manipulacji jest poddawane. Nie ma rozwiązania- będzie się walczyc dalej, to ex zadręczy dziecko, bedzie szukała uzasadnienia swojego postępowiania, zrobi wszystko aby móc powiedziec "no proszę, dziecko samo nie chce" chocby pierwotnie bardzo chciało; przestanie się walczyc też źle- dziecko wyrośnie w przekonaniu (błednym zresztą), że "mój tata mnie nie chciał i nie kochał", bo to wmówi mu matka.
Cóż, nie zgodzę się, że nie ma ludzi złych...Katarzyna Pilarek edytował(a) ten post dnia 01.05.07 o godzinie 21:19
takie sa wlasnie moje doswiadczenia...
z zazdrosci,ze dzieci bardziej wlasnie mnie kochaja zostalem odizolowany przez ich matke...przez pierwsze dni az do czwartego roku zycia corki a trzeciego roku syna zajmowalem sie dziecmi dbajac jak najlepiej o ich wlasciwy rozwoj: bylem zbyt dobrym ojcem i na moim tle moja byla zona wygladala jak wyrodna matka, postanowiła to zmienic jako wspaniała nauczycielka...
wystapilem do sadu o pouczenie mojej zony o obowiazkach wynikajacych z bycia matka; spotkalem sie ze smiechem na sali...
tak zareagowaly swiatle kobiety,coz nie kazdy jest obdarzony empatia...
moge podac wiele podobnych przykładow...
jeden z powodow dla ktorych zajalem sie edukacja nieformalna (organizacja wolnego czasu dzieci i mlodziezy) w ramach biznesu odpowiedzialnego spolecznie...
nic wiecej a moze az tyle mozemy dla nich zrobic...
dzieci sa wspaniale przez pierwsze lata nim ulegna manipulacjom doroslych, sluzmy im pomoca...