Temat: Czas na Rewolucje?
Jedrzej Majewski:
Niezależnie od tego w jakim się kraju mieszka nie jest się zwolnionym z myślenia. Mieszkałem w UK jakiś czas i tam tez miałem sporo znajomych anglików którzy nie rozumieli jak można się tak władować. Nie zapominajmy tez o tym ze w USA są miliony ludzi którzy swoje kredyty zupełnie normalnie spłacili, sadze ze jest ich zresztą więcej niż tych co nie spłacili. I to dla takich ludzi są kredyty.
No ale przecież cały problem polega na tym, że kwestie kredytowania zostały doprowadzone do absurdu - prawie każdy pracujący Amerykanin jest w jakiś sposób zadłużony - od karty kredytowej poczynając po duże kredyty oparte na hipotece kończąc i to zadłużeni na ogromne sumy. Początek kariery zawodowej oznacza otrzymanie linii kredytowej i rozpoczyna się okres zadłużania się.
Między innymi dla podtrzymania takiego systemu jest wprowadzone prawo do ogłaszania bankructwa przez osoby fizyczne (możesz ogłosić niewypłacalność chyba 2 albo 3 razy w ciągu życia) - trochę dziwne w kraju, w którym większość spłaca kredyty, nie?
A poza tym co z tego, że większość osób spłaciła, kiedy liczba tych co nie byli w stanie, doszła do takich rozmiarów, że spowodowało to poważne reperkusje dla całej gospodarki.
To jest istota problemu - zabrakło odpowiedniego nadzoru finansowego. Bankowcy zostali puszczeni samopas.
I jeżeli miałbym kogoś obwiniać w tym wszystkim to najprędzej władze, które doprowadziły do takiej sytuacji.
Możemy się zżymać na to, że "ktoś jest głupi, że nie był w stanie przewidzieć że nie będzie w stanie spłacić kredytu", ale z drugiej strony może należałoby się zapytać: Dlaczego nikt nie przewidział, że system, który zezwala na bezkarne "życie na krechę" kiedyś się nie zawali?????
Inna sprawa to fakt że baki w najlepsze wypożyczały kasę komu się da, a jeśli ich pracownik informował kierownictwo ze jakiś klient nie da rady kredytu spłacić to w wielu przypadkach mówili: to daj mu kartę kredytowa. Taka działalność musi się prędzej czy później skończyć bankructwem klienta. Z tym ze bank przez kilka lat wyciągał z niego wszystko co się dało a na dodatek przejmuje jeszcze zabezpieczenie kredytu. Ale to jednak nie zmienia faktu ze nie od dzisiaj mamy do czynienia z chciwością banków lub rożnych innych instytucji, jakaś część ludzi którzy wpadli pewnie miała po prostu pecha ale większość to jednak ludzie którzy byli zbyt leniwi żeby policzyć czy ich na to stać i tyle.
Bo rozumiem, że bank juz tego nie liczy, nie? Daje kasę "na dowód" i więcej go nie interesuje, nie?
Czy może jednak chodziło jednak bardziej o to, że owo zabezpieczenie w postaci hipoteki się zdewaluowało????
Co do pomocy dla biednych państw to nie takie proste jak ci się wydaje, Indie na przykład nie są małym biednym państewkiem. Przez długi czas kompletnie ignorowały to ze w częściach kraju ludzie nie są w stanie się wyżywić bo wiedzieli ze Anglia jako były kolonizator będzie próbowała dla tych ludzi zdobyć pomoc. W którymś momencie organizacje charytatywne zaczęły po cichu szemrać że lepiej dostawy odciąć teraz bo będzie mniej ofiar niż za kilka lat jak apetyt Indii przerośnie możliwości dostarczenia pomocy. I dopiero wtedy coś tam się zaczęło dziać.
To jest wyjątek i nie jest to reprezentatywny przykład (sam słusznie zauważyłeś, że Indie to nie jest "biedne państewko").
Poza tym wydaje mi się, że na sytuację w Indiach duży wpływ miał system kastowy, formalnie nie istniejący, ale nadal bardzo żywy wśród społeczeństwa.
Jeżeli np. spojrzy się na region AKP (Afryka, Karaiby i Pacyfik) to sytuacja już nie wygląda tak różowo.
UE (czyli główny darczyńca na świecie) oferuje duże sumy na pomoc rozwojową, ale jest to po pierwsze "kropla w morzu potrzeb", a po drugie charakter tej pomocy wyklucza skoordynowany program rozwojowy, gdyż każdy grant pieniężny musi być mocno skonkretyzowany (tym sposobem programy są najczęściej ze sobą nie powiązane).
Dalej, co z tego, że przyznawana jest pomoc rozwojowa skoro państwa głównie rolnicze nie są w stanie z niej skorzystać z uwagi na brak dostępu do potencjalnych rynków.
Pomoc humanitarna dowożona po to, żeby została rozkradziona przez lokalnych kacyków, którym następnie sprzedaje się broń (bo UE jeszcze stosuje zasadę "Everything but arms", ale nie można tego powiedzieć o USA, Chinach czy Rosji).
I problem nie jest prosty, zgadzam się, ale nie wiem dlaczego zakładasz, że nie mam w tym temacie więcej do powiedzenia?