Sebastian Minor

Sebastian Minor Martwy prorok -
wszyscy umrzemy.
(tanatoterapeuta)

Temat: Pogański chrzest

Pogański chrzest

Do napisania tego artykułu zainspirowała mnie dzisiaj moja znajoma, która zapytała czy nie znam jakiegoś sensownego rytuału „magicznego” odnoszącego się do chrztu dziecka jako alternatywy dla obrządku znanego nam dobrze z kościoła katolickiego. Zaraz „przeskanowałem” zasoby swojej pamięci duchowej i wydobyłem z archiwalnych mroków pewien ceremoniał idealnie wpasowujący się w pustą lukę po odrzuconej religii dla wszystkich, którzy sami w pełni świadomie chcą wprowadzić i powitać nowego członka społeczności w swojej rodzinie, plemieniu czy świecie.
Chrzest jest rytuałem przejścia z nieznanego obszaru bytu do nowego miejsca w konkretnej społeczności wraz z nadaniem nowej tożsamości istocie, która symbolicznie ale i również w rzeczy samej nie wie kim jest. Przejście to w niektórych kulturach wiązało się z pokonaniem próby wytrzymałości oraz zatraceniem swojej dawnej „personalnej powłoki przebrzmiałej osobowości”. Chrzest żeglarski polega na przeciąganiu pod kilem (dnem) łodzi – symbolicznym wyjściem z odmętów i nadaniem rangi „majtka” czyli początkującego acz ważnego już członka załogi. Chrzest indiański dla białego mógł oznaczać upuszczenie krwi i sił poprzez morderczy rytuał zwisania na rzemieniach przewleczonych przez rozciętą skórę aż do jej rozerwania celem wykazania determinacji i przecięcia więzów ze starym życiem.
U esseńczyków chrzest przez całkowite zanurzenie był de facto przytopieniem adepta, który tylko w ten sposób – na skraju śmierci – mógł się doświadczalnie przekonać o istnieniu świata duchowego i poznać czystą bezwarunkową miłość płynącą od swojego „Boskiego JA”, którą przyjmowano jako wzorzec do tworzenia relacji między wszystkimi członkami tej społeczności. Stąd właśnie wzięły się najważniejsze nauki Jezusa: „Kochaj bliźniego swego – jak siebie samego”. W domyśle tak jak twoje wyższe „Boskie JA” kocha ciebie – co dla każdego esseńczyka było oczywiste ponieważ tego doświadczył, natomiast dla innych już było to wielką zagadką. Dlatego też Jezus prosił Jana (eksperta od chrztu i „reanimacji”) o fachowe przeprowadzenie rytuału przejścia i powrotu do świata żywych lecz już w odmienionej formie jako przebudzony, zmartwychwstały nie lękający się śmierci...
Kapłani jednej z duchowych sekt na Birmie muszą przejść przez długi płonący stos belek bez uszczerbku na zdrowiu, udowadniając tym samym (tak jak Kahuni chodzący na Hawajach po rozpalonej lawie), że ich serce jest lekkie a dusza czysta i nie mają w sobie poczucia winy ani grzechu. Kto ma sobie coś do zarzucenia -spala się w ogniu nienawiści, autodestrukcji i samo-potępienia teraz na Ziemi lub w piekle.
W zdegenerowanej formie chrzest nowego członka gangu np. w więzieniu lub w gettach ulicznych polega na pobiciu lub nawet zabiciu wspólnego wroga – w ten sposób rytuał śmierci i ofiary jest dopełniony a więzi „plemienne” umocnione dozgonnie. Jednak zasada „krew na początku i krew na końcu” zobowiązuje do pełnej lojalności wobec społeczności, której nikt żywy nie opuszcza. Tak funkcjonuje wiele społeczności np. w polityce nie można ufać nikomu na kogo „nie ma haka” ponieważ nie można manipulować jego decyzjami. Pięknie obnażył ten mechanizm Stanisław Tym w swoim filmie „RYŚ” w scenie na komisariacie u komendanta policji: „Jesteś kłamcą, złodziejem, naciągaczem i łajdakiem – od razu wiedziałem, że się dogadamy...” W kręgach najwyższej władzy w tajnych zakonach i stowarzyszeniach jak np. czaszki i piszczeli, do których należy wiele głów państw i urzędników najwyższych szczebli rządowych, urządza się poniżające rytuały, podczas których adept wyznaje swoje najgłębsze sekrety, kompleksy i pragnienia seksualne. Dzięki czemu wyjawienie jakichkolwiek tajemnic klanu kojarzy mu się z bezpośrednim publicznym obnażeniem i utratą nie tylko świetnej kariery oraz potężnego zaplecza ale również i własnej twarzy... Ale wracając do tematu chrztu pogańskiego: symbolicznie dokonujemy pojednania z żywiołami. Obmywamy wodą ciało nowo przyjmowanego członka naszej społeczności bądź rodziny – może to robić matka lub kobieta współczująca, kochająca przyjmująca wszystkie istoty z otwartym sercem. Woda jest symbolem uczuć lecz również oczyszczenia, podsycania życia i zmazywania błędów przeszłości, odcięcia się od tego co było. Następnie okrywamy i ogrzewamy nowego współplemieńca zbliżając go do ognia – pieca czy paleniska będącego dawniej sercem domu. Ogień daje bezpieczne schronienie od zimna i dzikich leśnych drapieżników. Daje światło, ku któremu należy podążać w ciemnościach. Ofiaruje nam ciepłą pożywną strawę lecz również pomyślność i opiekę Bogów. Kto włada ogniem ten ma władzę nad siłami życia i śmierci. Do dzisiaj np. w harcerstwie pozostała funkcja „strażnika ognia” podtrzymującego płomienie ogniska. Kolejnym żywiołem jest powietrze dające wolną przestrzeń do życia. Nowego członka rodu obnosi się po terytorium gospodarstwa/osady przedstawiając go wszystkim sąsiadom, zwierzętom, duchom strzegącym i przodkom na cmentarzu jako tego, którego naznaczyliśmy symbolami szczepu odkąd będzie rozpoznawany jako „swój” a nie obcy, wrogi, nieznany. Pokazując nasz teren uczymy go jak trafić z powrotem do domu dając też możliwość odbywania niezależnych wędrówek kiedy zaistnieje taka potrzeba lub choćby ochota. Następnie przychodzi kolej na element ziemi jako matki i podstawy życiowej, od której w znacznej mierze zależy los każdego z nas. Symbolicznie kładziemy (dziecko) przed progiem tak by nawiązało łączność z Ziemią i oddało się jej opiece z zaufaniem oraz by nauczyło się w przyszłości opiekować każdą istotą potrzebującą naszej pomocy. Zgodnie z zasadą: głodnych nakarmić, spragnionych napoić a strapionych pocieszyć. Wszystko, co dajesz – wraca do ciebie pomnożone – tak jak stukrotny plon z zasianego ziarna.
Przed wejściem do domu można posypać szczyptą popiołu główkę dziecka i swoją aby w ten sposób zaznaczyć uległość wobec nieuchronności przemijania i śmierci. Dzięki temu zaznaczamy, że na tym świecie jesteśmy tylko „przejazdem” po czym powracamy do świata przodków lecz nasze więzi, które tu stworzymy są wieczne i nierozerwalne na żadnym ze światów! Pozostaje jeszcze element metalu czyli uderzenie w dzwon lub gąg i nadanie imienia (nowe miejsce i nowa tożsamość) oraz obwieszczenie wszystkim w krąg o pojawieniu się nowego członka społeczności zasługującego na szacunek i nietykalność. Metal to również miecz służący do obrony – czy też nożyce odcinające pępowinę i nadające niezależne istnienie. Tak jak pasowanie na rycerza zobowiązuje do przestrzegania zasad tak też i chrzest daje pełne prawa ale i nowe obowiązki. Metal daje piętno przynależności jest też aktem zawarcia więzów krwi z całym plemieniem, które w niebezpieczeństwie będzie bronić nas nie bacząc na swą śmierć. Taki chrzest musi zakończyć się ucztą dla wszystkich, którzy pragną dzielić się swoją radością i pomnażać naszą radość.
Bo w życiu wszystkie istoty dążą do zachowania zdrowia, harmonii i radości właśnie.
Sebastian Minor

Sebastian Minor Martwy prorok -
wszyscy umrzemy.
(tanatoterapeuta)

Temat: Pogański chrzest

Napisałem ten artykuł do SZAMANA ale ciekaw jestem Waszych doświadczeń i pomysłów na nową tradycję chrztu pogańskiego...

konto usunięte

Temat: Pogański chrzest

Dla mnie bomba. Wszystkie elementy ładnie się stapiają, myślę, że taki rytuał pasuje do plemion osiadłych, zbieraczy raczej niż myśliwych. Podoba mi się szczególnie obnoszenie po obejściu, pokazywanie otoczeniu, zaznaczanie miejsca, do którego należy nowy członek społeczności. Oczywiście - dla nomady to by było nie do zrozumienia.

Z innych rytuałów powitania na świecie podoba mi się jeszcze wikingowy zwyczaj wymachiwania noworodkiem przed drzwiami chaty i ponad głowami ziomków. Dawało to czytelny sygnał "To moje! Ja zrobiłem! Uznaję!", ale też pozwalało stwierdzić, czy bobas jest choć trochę podobny do tatusia - a jako że wikingowie dużo przebywali poza domem - domyślam się, że była to kwestia drażliwa :)

konto usunięte

Temat: Pogański chrzest

Sebastian, absolutne brawo za ten post!
Nie potrafie dodać ani słowa..

konto usunięte

Temat: Pogański chrzest

W szostym tygodniu zycia, brano dziecko na tzw. "WYWÓD" gdzie pokazywano mu slonce i nadawnano imie.

*edit
Dotyczy Słowian.Kornel Wojciechowski edytował(a) ten post dnia 15.03.10 o godzinie 21:28

Następna dyskusja:

Fotograf-chrzest




Wyślij zaproszenie do