konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Litości...z folwarkiem na głowie nie jestem tak płodny, jak skrobiąc kątem w biurze u kapitalisty:)
Beata M.

Beata M. Darth Miracle

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Oleg Pawliszcze:
Litości...z folwarkiem na głowie nie jestem tak płodny, jak skrobiąc kątem w biurze u kapitalisty:)

dobra, pomęczę się ze dwa dni, ok?

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Podłapię jakiś aktualny lajtmotyw, szybciej urodze:)
Beata M.

Beata M. Darth Miracle

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Oleg Pawliszcze:
Podłapię jakiś aktualny lajtmotyw, szybciej urodze:)

nie spiesz się, weny nie można poganiać
wspieram

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Ten pośpiech to nawet zaczął stymulować:)

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Pogranicze 17

Dyrektrysa przerzucała poprasowane ręcznie kartelusza skanując wzrokiem zawartość…
- Jakżeś ty, nieboraczę, doczytał tam cokolwiek? Jak się rękę przyłoży, to może i pod powiekami, co i ówdzie się prostuje, litery zyskują na czytelności, ale treść dalej zupełnie deliryczna…
- Deliryczna? Nu to nawit’ blyzko do toho, co ja mał toho ranka. Ja w delirci, klientka w delirci, delirant deliranta zrozumije ..- odparł szeptun lekko zamyślony.
Czarownica rozparła się wygodniej w cięzkim, krwistym, jak jej usta, fotelu, obramionym czarnym drewnem w dziwne dość, zwierzoidalne ornamenty. Serhij sam nie wiedział, ile w tym było celowego głowologicznego planowania, pracy nad wizerunkiem, a ile zrządzeniowej nieprzypadkowości zgromadzenia przedmiotów. Oba warianty przyprawiały go o gęsią skórkę, co nie było proste, zwłaszcza przy jego kontroli nad odruchami ciała..
Jej dziewczęce dłonie zrobiły wieżyczkę, a oczy spojrzały tak, że Serhijowi już było jasno, że odkryła w nim tę myśl...
- Serioża, wiesz przecież, że cały ten dom, czy ci to trafia do łba, czy nie, jest sampowstały. Wygląda jak każda dobrze i z głową urządzona i postawiona chata, ale te mury, te miedziane dachówki i nawet taboret, na którym płaszczysz kości miedniczne to wyrośl ziemi, na ktorej jesteśmy..Nie mówmy już o tym i prosze cię, nie pytaj o to pana Jarzębskiego, ma dość spraw na głowie, by jeszcze trawić podobną rzecz..
- Jasna Pani daleko w roboti zajszła...Gdzie skromnemu zahoworszczykowi za żercę u niej robić..Mozna by mnie od kuchni gdzie zacząć, podłogi pucować..- kpina była najlepszym sposobem na ucieczkę.
Dyrektrysa zaszczyciła siermiężny żart uśmiechem, za który przez chwilkę Serhij zapragnął sie pokroić. Jakże rozumiał teraz jej moc.. To było tak naturalne myśleć, że mrugnięcia tych rzęs mogą wznosić domy i ściągać bogów w ciała ludzkie.
Skrył tę myśl pod fundamentem świadomości, dośc mu na dziś było ekshibicjonizmów..
- Wy tut, Jasna Pani, wid samopowstałych chat, a ja wid szukannja i spełniania prahneń..Spoglądał ja na tych, co im się życzenia pospełniały. A swojeju dorohoju, przeproś Pani pana Wojtuchnę za ce, że mene musył po pokojach ganiaty...Ne moja ce wina, że de objekt życzeń, tam i ja zrazu..
Dyrektrysa machnęła drobną dłonią.
- Uprzedziłam go. Zresztą, on się mało czemu dziwi..
Szeptun niemo przykiwnął. Brak zdziwień w tym miejscu, to było swoiste BHP..
-Mnie jednak coś dziwi, mój ty sługo bezecny..
Zadorożny uniósł brwi w niemym pytaniu. Zdusił w sobie próby wyprzedzenia słów, które pytanie to objawią przez wyczytanie ich bezpośrednio. W obecności Dyrektrysy rzadko cokolwiek to dawało.
- Dlaczego dajesz uczestnikom to, czego pragną w tak dosłowny sposób? To banalne mój drogi. Nie trza im wytłumaczyć, że raczej otrzymają to, czego potrzebują, niż to, czego pragną?
Serhij przytruchlał. Pytanie zadane wprost nieco przywibrowane stanowczością i pewnym niezadowoleniem nie nastrajało do szczerości...czuł sie, psiakrew, jak w szkole..
- Ne wmiju ja inaksze..nie potrafię ja.. Ot, chciała mieć z powrotem swoje cycki, to dał jej ja swoje cycki, chciała buty mołoda, to ja jiji odmłodył.. chciała żeby jiji pokochał prawdywo choć jeden z tej jiji sfory żigolakiw, to...
- To przywiązałeś jej do dupy najbardziej naiwnego, a resztę pozwoliłeś spłukać właścicielce jak z kibla. I jest ona teraz dalej bogatą jak wampir, młodszą o trzydzieści lat sześćdziesięciolatką, tak? – tu urwała, nieco się stropiwszy. Nikt nie miał pojęcia ile lat miała sama ona, wiadomo było, ze wciąż wyglądała jak studentka.
Szeptun przykiwnął znowu.
- I sądzisz – ciągnęła dalej- że o to chodzi w moim gospodarstwie, tak? Żeby przyszedł do mnie inzynier lotnictwa zmęczony projektowaniem cięzkich maszyn i prosił, żeby mu skrzydła przyprawić na emeryturę?
-Zawżdy można w ptaka zamenyty..-bąknął cicho Serhij uciszony elektryzującym szmaragdem zimnych oczu wiedźmy.
Jej głos odezwał się tym razem wewnątrz jego głowy:
- „Nie jestem Jestestwem, ale i ono dało ci dar, którego nazwanie zajęło ci dychę lat bez mała od dnia przemienienia..”
Mówienie myslami szło Serhijowi sprawniej, odpowiedział więc czysto po polsku w jej głowie:
- „Może i racja, ale puścił mnie w tę przepaść, bo podobno tak było trzeba. Za głupi byłem, by rozumieć.”
- „ A oni widzą? Są jak dzieci proszący o zabawki...No zobaczmy coś ty im podawał, Swarogu jeden...polityk po twojej wizycie wstał i uśmiechając się niejasno pojechał natychmiast. Donieśli mi, że już zdążył zmienić partię trafił tam od razu na czołową listę wyborczą. Nie trzeba wieszczyć, by wiedziec, że skoro powiedza o czarnym koniu opozycji. Tylko, że ja znam tę partię, bo czytuję gazety, a może raczej umysły dziennikarzy.. Przez nich w Kijowie mogą znów otworzyć filię moskiewskiej reżyserki. Jak będzie dobrze. „
Umysł załaskotał Zadorożnego, gdy Dyrektrysa zaśmiała się nie otwierając ust.
- „Nasz biedny lekarzyna pogotowia miejscowego jeszcze dziś złożył wymówienie ze stanowiska. Został dyrektorem szpitala, który SAM KUPIŁ. Podobno zupełnie przypadkiem na jego koncie przyrosło o jakieś kilkadziesiąt milionów.. Dość, żeby mu tam sprowadzić połowę uniwersyteckich sław do roboty i jeszcze mu będą operować w jego ulubionych kowbojskich kapeluszach. To była fajna szuja, ale moja. Miałam na niego morze papierów, które powystawiał na lewo, żeby go szachować żeby nie rozpaplał na lewo i prawo, co widział..”
-” A co widział?” zapytał bezwiednie Zadorożny, nie oczekiwał jednak odpowiedzi.
- „Nic to” powiedziała Jasna Pani – „miałam konowała, mama cały szpital. Niech się bawi.. Nic też nie powiem dla nowej tożsamości, pomijając, że kobiecej, pewnego sławnego detektywa...o jedną lesbijkę więcej... Ech...tylko Serhijko...powiedz ty mi..co to jest?”
Na biurku wylądował kąsek papieru zapisany krągłym, głagolicznym pismem...Szeptun oczy otworzył szeroko.
- To ten ostatni, przed którym zasnuw ja, Jasna Pani, ja nie zdążył jeho widwidaty.. – wydukał sam przed sobą zdziwiony. – Chto ce? – zapytał
- Śpi jeszcze. – odpowiedziała Dyrektrysa.I coś mi się widzi, że będzie spał, zanim do niego nei przyjdziesz. Znasz głagolicę mój ty ciemny szamanie wioskowy?- spytała
Szeptun chciał przyłożyc dłoń do kartki, ta jednak została szybko zabrana drobną dłonią wiedźmy.
-A ja znam.- powiedziała – studia się, widzisz, przydały... Znam. I niepokoi mnie ten listek.
- Pidem do njoho? –spytał szeptun.
- Pójdziem, a pójdziem, jasne, że pójdziem.- odparła. – wiedziałeś, że on miał na nazwisko Wełeszyn? Zanim odwiedzisz jego pragnienia, chcę go z tobą zobaczyć.

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Jedno mogę powiedzieć o Pograniczu.. Jest nieprzewidywalne... A to rzadkość w dzisiejszym pisarstwie.

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Nieprzewidywalny jest autor. A słowo "pisarstwo" to tochę za szumnie rzekłe:)

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Nieprzewidywalny Autor już jedną książkę wydał..:-) Dla mnie to oczywiste, że za nia pójdą nastepne:-)

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Lubię, gdy jesteś tak zdecydowana:)

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Ja ogólnie należę do zdecydowanych;-)

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Choć nieśmiałych ;-)

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

I mądrych...

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

I oddanych...

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Pogranicze 17 cd

Szeptun otworzył oczy. Od dobrej chwili spoczywał w swoim wewnętrznym bezczasie, co już stanowiło paradoks dla świata, gdyby ten o tym wiedział. Zycie Szeptuna było najeżone paradoksami. Miał je zamiast normalności.
Ot, wstawał rano i pamiętał przyszłe sny, zamiast poprzednionocnych, albo kładąc się spać nagle doznawał wizji snów z nocy poprzednio przespanej i wiedział, że nie są teraźniejsze.
Jestestwo ondy gadało, że czas mu było się przyzwyczaić do tego, że „żywot twój będzie nie jako po sznurku ciągnięty, żeby go nozyce śmierci przycięły w jednym miejscu, a ty miałbyś nie żyć już po chwili. Tys już ubity, boś umarł w swoje wczorajsze jutro. Mózgownica twoja jeszcze sznurczy, jeszcze nitkuje, to sie nie dziwuj, że bywać bedzie, że czasem się poczujesz jak pies swój chwost goniący. Ale jak zwykniesz, to zoczysz, że jak cię kto ubić spróbuje, to często sam ze strachu umrze, jak na jego nazajutrz zdrowego i oddychającego cię zauważy... Wszyscy w bezczasu morzu pływają, jen się każdemu zdawa, że jest jak strumyczek, co powoli wysycha..a jakby tak wszyscy zoczyli, że nie ma u nich przemijania i sami sobie mogą zyć w którą stronę wybiorą, o ile mniej byłoby wojen o ogryzki ogryzków..” Darbóg był hojny zaiste, przehojny. Niecodzienne to było u boga tak mieć w rzyci wszelką świętą tajemnicę. Serhij do dziś nie pojął połowy tego, co słyszał od Jestestwa w swej głowie, ale wszystko, czym stało się jego egzystowanie od chwili dania mu przekazu, stało się nieustającym świętem widzenia jak jedna lekcja po drugiej trafia w absolutną dychę dotykalnej, przeżywalnej rzeczywistości.
Bezczas to było zupełne bezpieczeństwo, coś jak kulisy, zaplecze, podskórze tego, po czym ludzie się w lęku i niepewności, przepełnieni nadziejami ślizgali, mamieni obietnicami zbawienia i straszeni potępieniem. Tam tez był czas – bezczas zobaczyć, bo myśleć czasu nie było. Myśli były w czasie, a gdy ten pętlił się i zamykał w kręgi, one też pływały wraz z nim nie dając sie poukładać, szalone i bezużyteczne jak pióra w kapeluszu. Zadorożny szybko nauczył się nie wycofywać w bezczas bez polegania na myślach, gdy te, wraz z ominiętym przemijaniem zaginały się jak rysunek na gumie balonu. W bezczasnej przestrzeni nareszcie było widać. Nie zawsze wszystko, tylko to, co było wokół niego, co było z nim i nim. Można było przemieścić się w miejsce, gdzie się chciało być, gdzie go wzywało, można też było, co najcenniejsze, rozpoznać, że się okłamywało samego siebie. Szeptun czuł, jak opuszcza go nikotyna i osad wszystkich wypalonych w przyszłości papierosów. Wziął głęboki oddech. Czas ruszył. Powoli wszedł na poprzednio opuszczony strumień.
Zapalił pogiętego skręta. Smakował znów jak pierwszy papieros w życiu. Przez mlecznosiwy dym spojrzał przed siebie. Absolutnie niezaskoczone oczy Joanny i Zoji oflankowywujących jak gońce hetmana, swojego przełożonego – Wojtka, stały ze swym zwykłym pozorowanym znudzeniem, jak zmanierowane cyborgi. Sam Jarzębski wydawał się wyczuwać co się właśnie stało, choć nie miał prawa dostrzec ni miligrama drgnięcia rzeczywistości. Ot, doświadczony był i domyślny. Paradoksalnie jego wrodzona nieufność skutecznie chroniła go przed śledzeniem go na zapleczu istnienia. Bo to nieufność trzyma ludzi na powierzchni zjawisk.
Dyrektrysa nawet nie spojrzała. Wiedział, że wiedziała. Co prawda Zadorożny nigdy nie słyszał, by Jasna Pani kiedykolwiek bezczasiła, być może jej moc związana z ziemią zbyt pokorną była do cykli i czasów, choć na co innego wskazywać by mogła jej niepokorna wręcz młodośc i niemozliwe do zgromadzenia w pamięci jednego zycia doświadczenie wyzierające z jej szmaragdowych oczu.
Te same oczy właśnie ponagliły Szeptuna.
Uśmiechnął się z wypracowaną głupkowatością i zgarnąwszy ze stołu kwiat i nóż ofiarny przytaknął lekko.
Pacjent Wełeszyn czekał.

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Zawsze interesowało mnie odmienne widzenie czasu i sam żywioł...;-)
Beata M.

Beata M. Darth Miracle

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

bajania na zakręcie są...

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Pogranicze 17 cd

Zoja zawsze pewniej się czuła z Joaśką za plecami. Sama, drabiniasta jak Masajka sięgała szczęki pechowca, co przed nią stanął, zanim tamten zdążył skracać dystans. Między innymi to było powodem, dla którego w okolicznych wioskach nikt nie zarywał jej wysokości, gdy była pijana. Każdy nierozpoznany, zbliżający się do niej obiekt traktowała jak coś skrzyżowanego z worka treningowego i źródła zagrożenia.
Po wioskach, randki, czy jak to jeszcze ładniej nazwać, z ochroniarkami Jasnej Pani, zaczynały dla narowistych młodzieńców być czymś w kategorii testu męskości. Coś jak gonitwa z bykami w Pampelunie, tylko płec inna, gatunek ten sam i cel daleko bardziej obwarowany ryzykiem, niż tylko poklepać po karku i przeżyć...
Zoji nie randkował nikt. Szansa przezycia była nikła, bo nikt tez jej prywatnie na trzeźwo po remizach i knajpach nie widywał.
Zwierzęco piękna - to porównanie pasowało do Zoji bardziej, niż jakikolwiek inny epitet. Za jego trafność odpowiadał fakt szczególnego rodzaju nieuświadomionego sposobu, w jaki Zoja tą kobieta była.
Duże, wschodnie usta, długorzęse oczy o kolorze leszczynowym i włosy, którymi można było śmiało wciągać rycerzy przez okno, gdyby nie fakt troski o ich życie po wciągnięciu, budowały wrażenie piorunujące, co tym bardziej niepokoiło, że wraz z jej długopalcymi dłońmi, melancholijną, łagodną twarzą i nienaturalnym wręcz spokojem wyglądała jak gdyby człowiekiem była ledwie pierwsze wcielenie, wciąż nienawykła do subtelności, odcieni znaczeniowych swych spojrzeń, bez bladego pojęcia o wizualnej sile swej urody, zwierzęca, niewinna, odważna i płochliwa zarazem.
Podświadomie szukała opieki, niejako rozumiejąc, że nie jest w tej cywilizacji ekspertem od właściwych zachowań, rozumiejąc proste linie, nie szukając innych dróg, niż skróty..
Joanna nie posiadała tej niewinności. Jej skrzywdzona dusza zapoznała ją z ludzkim światem. Zoją ją własnie instynktownie przyjęła za przewodniczkę, tuż po tym jak przyjechawszy z turnusem obozu siatkarek z Iwano-Frankiwska, postanowiła zostać.. Musiała mieć pracę i przypadkowo spotkana w zamojskim barze blondwłosa dziewczyna, która przysiadła się do niej, odganiając kręcących się wkoło udresionych apsztyfikantów, przypadkowo wiedziała o wolnych etatach na stanowiku ochrony osobistej w pewnej rezydencji pod Lubyczą..
Dziś ta blondwłosa stała za nią, budząc w niej pierwotno-stadne poczucie bezpieczeństwa.
A za nią jeszcze ten szef, Wojtek, co to za niego Aśka chciałaby się pokroić, a za nim dalej mikra czarnowłosa i bladolica wiedźma, dla której pono Wojtek sprzedał dawno duszę, a z nią zaraz ten ukraiński dziwak, Szeptun, co to podobno nie bał sie spać z Joaśką i umiał wypic tyle, ile jej dziadek przez całe życie nie zmógł napędzić..bo może i wypic zmógł...
Uspokojona wiedzą, że nie jest sama zastukała do pokoju. Według danego jej wczesniej rozkazu, nie czekając odzewu, szarpnęła za klamkę i stanąwszy w progu, wpuściła resztę..
Widok, który zastała zamurował ją całkowicie.
W łózku spał ciemnowłosy, szczupły jak trzcina mężczyzna. Jego rysy, jako żywo przypominały oblicza chrystusów z rublowowskich ikon, było w nim jednak coś skrajnie innego, niż w tamtych zbawicielach... Otaczał go chłód. Nienaturalny spokój, jakby..spowolniony puls, aura oczekiwania pozbawionego niecierpliwości..
Zoja nie rozumiała co czuje, czuła jak koń, całą sobą. Pierwszym odruchem miała ochotę stąd uciec. Milczący we śnie mężczyzna przepajał ją lękiem. Zdawając sie tego nie widzieć, Joaśka klepnęła ją po twarzy, mijając ją.
- Żyje, nie bój się. Właź i nie rób przeciągu głupia. - odezwała się prawie ciepło.
Zoja przytaknęła jak dziecko i posłusznie zamknęła drzwi.
Przed nią stali już wszyscy, Dyrektorka w środku, szeptun tuż za nią, wyprostowany niedbale Jarzębski z czymś dziwnym w dłoni i Aśka, przejęta bardziej swoim zadaniem, niż tym, do kogo przyszli.

cdn...
Beata M.

Beata M. Darth Miracle

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

ło matko, już się boję :-)

konto usunięte

Temat: Bajania - tym, co mity są dobra metodą na mówienie prawdy

Piszę ile mi czasu starczywa, ać czuwam, że już mi sie wątki rozwiwają:)



Wyślij zaproszenie do