Temat: Serge Lutens w Krakowie!
Kasiu, odnośnie innych skarbów: dla mnie absolutny numer jeden (jeśli dotąd nie próbowałaś, to gorąco polecam) to Serge Noire. To bodaj najnowsza kompozycja. Nuty: paczula, cynamon, ambra, czarne drewno. Myślę, że mogą się bardzo podobać, albo bardzo drażnić - spróbuj.
Na mojej półeczce już na dobre zadomowił się Five o'clock au gingembre (nuty to bergamotka, miód, paczula, pieprz, ciemne kakao, kandyzowany imbir, wetiwer, wanilia, labdanum). Uwielbiam ten zapach, mocno wyczuwalna jest tu bergamotka (po jakiś 30 minutach od aplikacji pachnie jak dobrze zaparzony Earl Grey ;-) ale potem robi się bardziej orientalnie i coraz ciekawiej. Co interesujące, każdy w tych perfumach wyczuwa co innego, znam osobę, która twierdzi, że dla niej FO pachnie przede wszystkim mirrą i kadzidłem - których nie ma wyszczególnionych w nutkach.
Uwiódł mnie też Daim Blond i Arabie. Oba te zapachy są już w drodze do mnie :-D Arabie przypomina mi trochę Kenzo Jungle, ale jest wg mnie bardziej orientalne w taki tradycyjny, nieco ortodoksyjny sposób (nuty, podam już dla porządku cedr, drzewo sandałowe, kandyzowana skórka mandarynki, suszone figi, daktyle, kminek, gałka muszkatołowa, goździki, żywica balsamiczna, tonka, syjamski benzoes, mirra). Daim Blond z kolei to chyba najbardziej uniwersalna kompozycja, pachnie przede wszystkim skórą. Potem jeszcze fajne akordy brzoskwiniowe. Bardzo eleganckie.
Na liście życzeń jest jeszcze Fumerie Turque - bardzo wytrwany, dymny zapach, z wyraźnie wyczuwalnym tytoniem (nuty i nutki: porzeczka, miód, kandyzowana turecka róża, egipski jaśmin, skóra, wosk pszczeli, bałkański tytoń, balsam Peru, paczula, tonka, styrax, jałowiec i wanilia). I chyba się nie oprę! Nie mogłam oderwać nosa od nadgarstka testując go, co jest chyba dobrym sygnałem!
Z tych, które testowałam, ale nie są dla mnie to na pewno Fleurs d'Oranger (piękne neroli, ale na mnie baaardzo nietrwałe), Fleurs d'Citronnier (dla mnie zbyt delikatne i bezpłciowe), Rousse (wspaniały cynamon, ale w zasadzie tylko cynamon na mnie był wyczuwalny, zbyt jednowymiarowe i średnio-trwałe), Mandarin (nie zwala z nóg), Douce Amere (pachnie krótko i mało wyraziście, skojarzenie z olejkiem do ciasta było nie do pokonania), A la nuit (jaśmin, na początku piękny, po jakimś czasie poczułam niezbyt miłe, niemal gnilne akordy i natychmiastowe skojarzenie z domem pogrzebowym, bleh), Borneo 1834 (wytrawny i dość ciekawy, ale
ja wyczuwałam zapaszek czegoś spleśniałęgo, co mi odebrało apetyt na ten konkretny zapach).
Testowałam też Bois de Violette, Mandarin, Encens et Lavande, Un Lys, Ambre Sultan, Un Bois Vanille, Cuir Mauresque, Chene, Feminite du Bois. Gdyby interesowały Cię wrażenia na temat któregoś z nich, daj znać, bo już mnie palce od pisania rozbolały ;-)