Temat: Emisje 2008 i 2009
Ciekawy temat a dyskusja nieco przycichła. Pozwolę sobie w takim razie odświeżyć nieco temat.
Jako, że temat zbierania monet kolekcjonerskich jak i inwestowania w owe nie jest mi obce chciałbym się na wstępie ustosunkować do kwestii poruszanych na samym początku tego wątku. Mianowicie do nakładów na rok bieżący i przyszły.
Nakłady w roku 2008 zostały zwiększone ponieważ zainteresowanie monetami kolekcjonerskimi stosunkowo wzrastało na przestrzeni ostatnich lat przy czym największy "boom" nastąpił w roku 2007. Miało to bardzo silny związek z wystąpieniem bessy na giełdzie i poszukiwania alternatywnych inwestycji dla ulokowania wycofanego kapitału. Znam osobiśie wiele osób, które realizując zyski z GPW zainwestowały niekiedy nie małe pieniądze właśnie w monety kolekcjonerskie. Następstwem tego był oczywisty wzrost popytu, który pociągnął za sobą zwiększenie się cen poszczególnych walorów numizmatycznych.
Widząc to mądrzy ludzie :-) (odrobina ironii ze strony kolekcjonera) zdecydowali się zwiększyć zamówienia w NBP. Sposobów na takie działanie było wiele od nadsyłania większych zamówień z firm, z kórymi NBP współpracowało od lat, poprzez utworzenie się bardzo wielu nowych podmiotów, czy też rozszerzanie już istniejących działalności właśnie o numizmaty.
Większe zamówienia to większe nakłady, bo niby czemu NBP miałoby nie "wyprodukować" więcej towaru na które dostało zamówienia?
Atrakcyjność monet kolekcjonerskich wynika głównie z ich ograniczonej ilości, dzięki temu właśnie ceny rosną. Sytuacja z pierwszą emisją z tegorocznego planu jaką był Sokół i zaskoczenie nakładem o prawie 100% większym od planowanego wywołało spodziewany spadek wartości tej monety i nagły odwrót części "zbieraczy" od numizmatyki III RP. Na mocy jednak zyskują monety starsze, których nakłady nadal pozytywnie wpływają na ich wartość i unikalność.
Nakłady, które zafundowało nam w tym roku NBP w połączeniu z firmami, które chciały zbić na numizmatach majątki w ciągu kilku miesięcy spodowały zmniejszenie zainteresowania i zaleganie dużej ilości monet w oddziałach NBP o firmach nimi handlującymi czy sklepach internetowych nie wspominając.
Z racji przeliczenia się podmiotów i masowej rezygnacji z części zamówionych walorów spowodowało działania ze strony NBP, które dało możliwość wprowadzenia korekt do wcześniej przesłanych zamówień. Nadmienię, że taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy. Część firm dzięki temu zapewne uniknie plajty i jakoś się wybroni wychodząc z niewielką stratą bądź chociaż "na zero".
Oznacza to mniej więcej tyle, że przy składaniu kolejnych zamówień firmy będą ostrożniejsze przy szacowaniu chłonności tego "rynku". Efektem takiej właśnie strategii i planowania jest nakład na rok 2009, który to prezentuje nakłady niższe niż tegoroczne (te zrealizowane, bo chyba nikt nie wierzy w nakład 8.000 szt. złotej 25zł :-) ).
Istnieje więc szansa iż w latach kolejnych nastąpi stabilizacja i inwestorzy, a przede wszystkim kolekcjonerzy będą mogli odetchnąć i ze spokojem zbierać tak przez siebie umiłowane blaszki z orzełkiem na odwrocie :-)
Drugim zagadnieniem, które poruszę z względu na jego wcześniejsze wywołanie są monety obiegowe i te nieszczęsne parciaki.
Zasada wzrostu wartości danych monet jednoznacznie wskazuje na powinowactwo z wysokością nakładu, stanem zachowania, tematem, ilością zachowanych monet z danego typu i ich dostępnością na rynku. Niestety w przypadku monet obiegowych nakłady są kosmicznie wysokie liczone nierzadko w setkach milionów. Stan zachowania oczywiście w większości przypadków odbiega od menniczego ze względu na ich charakter, który ma służyć stricte obrotu nimi. Temat w monetach obiegowych według mnie właściwie nie występuje, w latach wcześniejszych np. 30 czy 60 pojawiały się doś regularnie monety obiegowe z okolicznościowymi wizerunkami ale obecnie w zasadzie są one tej cechy pozbawione. Ilość zachowanych monet oczywiście jest ogromna, a ich dostępność w zależności od roczników (mówimy tutaj o monetach po denominacji) całkiem spora.
Dlatego też całkiem niezrozumiałe wydaje się płacenie za woreczek jednogroszówek o wartości nominalnej 1zł, kwoty 3 czy 5 zł.
Takie wyceny mają miejsce na podstawie katalogów numizmatycznych, które niestety nie mają charakteru niekomercyjnego w temacie kreowania cen, chociażby taki Fischer, a także na zasadzie przeliczania cen monet starszych przez sprzedającego.
Rachunek dla takiej osoby jest prosty, jeśli ktoś zapłacił za woreczek! 1gr (1zł) z 1996 roku 1.000 zł (przykładowo) to za parciaka zapłaciłby 100.000. Niby tak ale kto znajdzie nabywcę na taki worek? Szczerze wątpię w taką transakcję.
Szał na obiegówki ciągle trwa, może nieco stracił na sile ale w moim przekonaniu rozsądnym nie jest inwestowanie w to większych pieniędzy o ile oczywiście rozpatrujemy to w kwestii inwestowania. Jeśli chodzi o walor kolekcjonerski to jest on oczywiście znikomy, a jak ktoś ma ochotę zachować na wszelki wypadek czy dla potomnych to niech sobie kupi po 1 czy 2 saszetki z nominału i włoży do szafy głeboko i zapomni na dłuuugi czas, że je ma :)
Reasumując ten mój nieco przydługi wywód chciałbym zauważyć, że dla kolekcjonera nie ma straconego roku nawet przy nakładach rzędu 200.000 szt, ponieważ zamiast wydawać pieniądze na 2-3 blaszki o takich nakładach można zapolować na jedną starszą i dopełnić tym samym kolekcję cymś bardziej wartościowym aniżeli monetą która trąca o obiegową i traci swój kolekjonerski charakter.
Pozdrawiam wszystkich zbieraczy :) i życzę udanych łowów, a także wciąż rosnących kolekcji.
Zajrzyjcie czasem na
http://inwestowaniewmonety.pl Mimo wymownej nazwy domeny dla kolekcjonerów też się coś tam znajdzie :) Niedługo dodam dział ogłoszenia i kolekcje, tak więc gorąco zapraszam do wizyt.