konto usunięte
Temat: Toksyczna pomoc
Pamiętam moje pierwsze spotkanie z osobami niepełnosprawnymi. Zaczynałem właśnie klasę maturalną i w związku ze zbliżającym się egzaminem dojrzałości, miałem się za człowieka dorosłego i odpowiedzialnego. Poczucie to było tak silne, że widząc osobę jakkolwiek niesamodzielną, czułem potrzebę niesienia pomocy z każdej strony. Jakże się wtedy myliłem.Świat osób niesamodzielnych poznałem w Betel. Odwiedzałem jeden z domów. Z perspektywy kilkuletniej już znajomości mogę stwierdzić, że popełniałem wiele błędów w kontaktach z dzieciakami. Starałem się wyręczać je we wszystkich czynnościach, jakie miały do wykonania. Od prozaicznego sznurowania butów i wiązania szalików, po zmywanie naczyń i odkurzanie dywanów. Cały czas w głowie istniała jedna myśl: „one są takie biedne, nieszczęśliwe, nie można wymagać niczego od takich osób. Trzeba im pomóc.” Wiele razy upominała mnie opiekunka domu, żebym zaprzestał wyręczania jej podopiecznych, że oni doskonale dają sobie radę. Pamiętam jej zdziwienie, jak bardzo współczułem jej mozolnego zawiązywania sznurówek wszystkim dzieciakom, bądź co bądź było pięć par butów. Przyznam się szczerze, że jej zdziwienie przerodziło się w wielki wykład na temat postępowania z osobami niepełnosprawnymi. Cóż, byłem przecież niedoświadczony w tych kwestiach. Chciałem dobrze, kiedy spytałem podopiecznych, którzy szykowali się właśnie na spacer, czy umieją zawiązać sobie buty? Każdy z nich popatrzał na mnie wzrokiem biednego, małego dzieciątka, którego ktoś właśnie spytał o pierwiastek z liczby niewymiernej. Wiele było podobnych sytuacji, jednak na szczęście wspomniana opiekunka uświadomiła mi, że pomoc, jaką ja wówczas oferowałem, czy może narzucałem, osobom niepełnosprawnym, była co najmniej nieodpowiednia.
Okazuje się, mianowicie, że osoba niesamodzielna, owszem, potrzebuje wsparcia osoby pełnosprawnej, ale pomoc, jaką zaoferujemy, musi być czyniona mądrze. Nie wolno odciążać w wykonywaniu obowiązków, jakie dana osoba potrafi zrobić. Najprościej jest wychowywać własne niepełnosprawne dziecko, ucząc je od podstaw radzenia sobie w życiu. Wiemy wtedy, na co jest stać taką osobę. W przypadku, kiedy pierwszy kontakt następuje znacznie później, trzeba poświęcić trochę czasu na wychwycenie zdolności już wyuczonych i zacząć pracować nad nowymi. Życie obok osoby niepełnosprawnej jest nieustającą pracą nad jej umiejętnościami. Zamiast odciążać w danej czynności, popracujmy razem i pomóżmy w przeskoczeniu nowej poprzeczki. Pewne jest, że nie korzystanie ze zdobytych umiejętności uwstecznia osoby pełnosprawne, a co dopiero niesamodzielne. Mądrze jest podnosić poprzeczkę, jednak należy czynić to w sposób przemyślany, z lekkim przymrużeniem oka. Wiadomo jest przecież, że większość czynności będzie wykonane niedokładnie, ale za to z jakim sercem i z jaką satysfakcją!
Od roku mieszkam z osobami niepełnosprawnymi i wiem już, czego mogę od nich wymagać. Są to trzy dziewczyny niesprawne umysłowo. Dzięki sprawności fizycznej mogą wiele rzeczy zrobić, jednak jeśli chodzi o poziom wykonywanych czynności, bywa różnie. Na szczęście są to osoby, nad którymi ktoś kiedyś pracował, najbardziej wychowawcy placówek opiekuńczych, jednak wiadomo jest, że w chwili, gdy w danej placówce mieszkało około stu niesamodzielnych istot, czas, jaki był poświęcany indywidualnej osobie był minimalny. Dlatego obowiązkiem moim, jako opiekuna, jest kontynuowanie pracy nad rozszerzaniem wachlarza ich umiejętności. Często bywa tak, że dziewczyny wykorzystują swoją niepełnosprawność, aby przypadkiem nie wymagać za wiele. Podobnie było ze wspomnianymi sznurówkami. Osoby niepełnosprawne mają świadomość tego, że są słabsze, że nie wszystko potrafią zrobić, dlatego czasami wykorzystują to, aby wymusić na kimś zrobienie czegoś, co im samym świetnie wychodzi. W moim przypadku doskonale widzę to, kiedy odwiedzają mnie rodzice, bądź znajomi. Zazwyczaj bywa tak, że prosząc je o zrobienie czegoś, od razu słyszę od moich gości, jakim jestem tyranem, że wymagam za wiele, a one są takie biedne i nieszczęśliwe. Najczęściej zapraszam ich na minimum tydzień non stop, aby mogły zweryfikować swoją wiedzę na temat osób niepełnosprawnych. Otóż, szanowny gościu- mamo, ciociu, przyjaciółko- nie myślcie, że skoro dziewczyny są niepełnosprawne, nie można niczego wymagać. To jest największy błąd, jaki zazwyczaj popełniają ludzie okazyjnie przebywający z nimi. Wymaganie czegokolwiek od osób niepełnosprawnych jest niczym innym, jak pracą nad nimi. Dla zwykłej gospodyni domowej, prace jakie wykonuje, są prozaiczne, zwykłe, a dla osób słabszych, jest to ćwiczenie rąk, pamięci, koncentracji. Obowiązki wzbogacają każdego człowieka, gdyż oprócz tego, że dana osoba czuje się potrzebna i niezastąpiona, to ćwiczy swoje umiejętności i zdobywa nowe. Człowiek przecież całe życie uczy się czegoś nowego.
Pomoc, jaką na początku nazwałem toksyczną, w istocie nie uczy niczego nowego, wręcz przeciwnie, pozwala na zaniechanie wszelkich starań osoby niesamodzielnej do nauki. Myślę, że nie powinniśmy dopuszczać do tego, że osoba niepełnosprawna poczuje się gorsza i niepotrzebna ze względu na swoją ułomność. Uważam, że społeczeństwo kiedyś dostatecznie się odizolowało od świata osób chorych, na szczęście zmienia się to, ale w dalszym ciągu są to dwa odległe światy. Osoby niesamodzielne najczęściej zostają w tyle, bo brakuje im wyzwań i barier do pokonania. Pomoc toksyczna, jaką przeciętny laik oferuje, też jest tego przyczyną. Ja, oczywiście nie apeluje o zaniechania wszelkiej pomocy, tylko o indywidualne podejście do każdej osoby niesamodzielnej i pracę nad jej zdolnościami. Spróbujmy dostrzec jej umiejętności, obciążmy obowiązkami na miarę możliwości, a satysfakcja, jaką przyniesie zdolność do wykonania nowej czynności, przesłoni cały trud poświęcony na to.