Temat: podróże
Temat dla mnie świeży bowiem tydzień temu wróciłem z Krakowa. Mieszkam w Poznaniu, poruszam się na wózku inwalidzkim. Do Krakowa z braku prawa jazdy jechałem pociągiem - asystował mi mój ojciec (kto zna Poznań ten wie jak wygląda dostosowanie dworca głównego dla wózkowiczów - jest żadne). Natomiast z Krakowa - ze względu na jego fantastyczne przystosowanie (na każdy peron prowadzą windy, a do wind z miasta można dostać się poprzez przystosowany tunel) wracałem już sam (i jestem nie chwaląc się bardzo z tego dumny). W wejściu do pociągu pomógł mi konduktor przy wyjściu pomógł mi współpasażer i czekający na peronie ojciec. Wyjazd kosztował mnie trochę nerwów ale generalnie był bardzo udany i był to mój pierwszy w zasadzie samodzielny pobyt poza miejscem stałego zamieszkania - gdzie w 100% byłem zdany na własne siły. Udało się. Kraków zaskoczył mnie bardzo pozytywnie, ale ze względu na niedostosowanie kolei i autobusów PKS oraz na ciągle kulejącą kulturę współpasażerów w stosunku do osób niepełnosprawnych - docinki: "a co tu robi ten wózek" itp. nie prędko przewiduję taką kolejną eskapadę. Dotychczas po kraju podróżowałem głównie na turnusy rehabilitacyjne w zorganizowanej grupie przyjaciół.
Jeżeli chodzi o wyjazdy zagraniczne to jeżeli ma się kasę na samolot - ja na taką podróż odkładam zaskórniaki cały rok - ze względu na wygodę latam narodowym przewoźnikiem - to z podróżą, a raczej jej komfortem nie ma większych kłopotów i nie ma znaczenia czy leci się tradycyjną linią lotniczą czy tak zwanym "low costem" - jedynym problemem są opóźniające się doloty krajowe.
W tej chwili jestem na etapie przygotowywania się do kursu prawa jazdy żeby być w podróżach krajowych jak najbardziej niezależnym.
Podsumowując - jeśli chodzi o przejazdy kolejowo-autobusowe i mentalność współpasażerów do ideału jeszcze daleko, natomiast jeśli kogoś stać i może latać to polecam podróże lotnicze.
Aaaaaa gapa ze mnie - nie dodałem jak długo trwała moja eskapada do Krakowa - 5 dni i miałem 2 torby - jedną taką na ramię, którą mogłem sobie położyć na kolanach, a drugą torbą był plecak zawieszany z tyłu wózka. I jeszcze coś... motywem przewodnim większości moich podróży tych bliskich, a zwłaszcza tych dalekich (zagranicznych) jest miłość... do Krakowa zapędziła mnie właśnie miłość - starczy powiedzieć, że właśnie w Krakowie kilka dni temu się zaręczyłem. Będzie więc Kraków darzony przeze mnie dużym sentymentem do końca moich dni i zawsze z przyjemnością będę doń wracał.
Szymon Grossmann edytował(a) ten post dnia 21.08.07 o godzinie 23:19