Temat: parkowanie na kopertach
To ja się może podzielę swoim doświadczeniem.
Mam kumpla (sprawnego póki co), z którym często rozmawiałam na temat parkowania na miejscach dla niepełnosprawnych osób. Ten kumpel lubi mieć swoje zdanie, więc tłumaczył mi: "Zrozum, każdy chce stanąć jak najbliżej wejścia", a ja mu na to mówię: "Tu nie chodzi o to, że blisko wejścia, tu chodzi o to, że jest to miejsce szersze, bo się musi zmieścić wózek, a i niejedna osoba chodząca np. o kulach też potrzebuje szeroko otworzyć drzwi..."
I tak pewnego razu spotkałam go przypadkiem w hipermarkecie. Zawsze się zżymam, że nawet przy hipermarkecie, gdzie z reguły jest ogromny plac do parkowania, ludzie parkują na "kopertach". Kiedy widzę, że wszystkie miejsca dla niepełnosprawnych są zajęte, to stawiam samochód (o paradoksie!) jak najdalej, bo wtedy jest największa szansa, że ktoś mi nie zablokuje dostępu do auta. Tak też było i tym razem.
Wracając do historii: zaprosiłam kolegę do siebie, aby obejrzał moje nowe mieszkanie. On zapytał, gdzie stoi mój samochód. Wskazałam mu ręką kierunek. On poszedł do swojego auta, ja do swojego. Gdy do niego dotarłam, okazało się, że pojazd jest zastawiony. Nie mogę do niego wejść. Włożyłam zakupy do bagażnika i czekałam na kolegę, myśląc, że dobrze, że on tu jest, to mi pomoże. Wkrótce nadjechał i zapytał, czemu nie wsiadam. I wtedy mógł na własne oczy się przekonać, o co się walczy.
Innym razem, a było to przed Świętami Bożego Narodzenia, więc tłumy w hipermarkecie i na parkingu przed nim ogromne, ale wolne miejsce dla niepełnosprawnych znalazłam. Postawiłam samochód, ale przestrzeń między moim a sąsiednim autem była taka, że pomyślałam sobie, iż jakiś niewielki samochód tam się jeszcze zmieści. No i się zmieścił. Myślę sobie, że zrobię taką małą demonstrację i poczekam na właściciela auta, które się zmieściło. Poczekałam, ale zmarzłam a jego jak nie było tak nie było.
Wróciłam do sklepu i poprosiłam panią w informacji, aby nadała komunikat/prośbę o przestawienie samochodu. Pani prośbę spełniła, ale wątpię, czy takie apele są skuteczne, bo kto zostawi zakupy w połowie i poleci samochód przestawiać. Ale zobaczyłam wychodzącą parę i coś mnie tknęło. Wyszłam i okazało się, że mnie "tknęło" słusznie. Odezwałam się do mężczyzny z żalem "Proszę pana, jak pan mógł, przecież to jest jedno miejsce dla niepełnosprawnych, a nie dwa dla pełnosprawnych". Jemu się wyraźnie zrobiło głupio. Zaczął przepraszać i natychmiast stamtąd odjechał. Myślę, że ten człowiek, który wykazał się wrażliwością i kulturą, już tego więcej nie zrobi.
Moim zdaniem dobrze by było, aby kierowców uczulano na te sprawy w trakcie kursu prawa jazdy i trochę szkoda, że piszemy o tym tutaj, gdzie wszyscy wiemy, o co chodzi, a nie np. na grupie "Motoryzacja", do której zapraszał Pan Jerzy, a która dla zwykłych - tak jak ja - śmiertelników jest niedostępna ;) Może wtedy faktycznie coś dotarłoby do ludzi sprawnych tak samo.