Temat: Choroba syna
Dariusz O.:
Czegoś nie rozumiem.
1. Syn jest ubezpieczony za granicą i tam może być leczony. Zakładam, że jest tam lepsza opieka medyczna,
Dobrze, ze Pan zakłada a ja twierdzę, że nie.
więc chyba dobrze by było, gdyby tam się leczył.
Chyba nie bo napewno by nie przeżył.
Tu w kraju ma tą szansę.
To co u nas się dzieje w służbie zdrowia, to jakiś horror s-f.
Też prowda:)
2 jeśli dostał u nas chemię i proces leczenia został wprowadzony w życie, to tam na komisji ma szansę na lepsze wsparcie.
Jak mam to rozumieć "to tam na komisji ma szansę na lepsze
wsparcie."?
3. ALE. Jak zawsze jest albo trzecie wyjście albo ucieczka.
To znaczy?
Jeśli ten kraj okazuje się nie dawać gwarancji na leczenie i wsparcie w tym procesie to trzeba będzie nawiązać "korespondencję" z NFZ w sprawie leczenia syna w Polsce.
To jest wtedy to samo co tam.
Korespondencja uśmierca chociaż nie jest częścią choroby.
Problem jest złożony i jeśli można podaj więcej szczegółów. Moja wypowiedź to tylko pewnego rodzaju sugestie.
Pozdrawiam.
Jakie szczegóły?
Jako ubezpieczony tam bedzie badany za 1 m-c tak, jak został tu zbadany i na tej podstawie już się leczy.
To jedna sprawa a druga to bajzel w krajach, które tworzą unię i to w dodatku przy chorobach nowotworowych, których czas jest zabójcą.
Przewidując idiotyzm niektórych polaków na stanowiskach zwiazanych z usługami medycznymi mogę zostać ukarany za to, że pomogłem synowi obejść czas oczekiwan na działania administracyjne i uratować go przy życiu.
Za ten bajzel administracyjny w żadnym kraju zaden urzędaś odpowiedzialnosci nie ponosi.
A ja chce, aby poniósł.