konto usunięte
Sylwia B. Poszukująca pracy
Temat: Bariery
Ogolnie, to chwyt poniżej pasa, bo to samo mogłabyś zarzucić mnie, gdyż dyskusja cały czas ewoluuje i nie sposob patrzeć na jakiś "problem" tylko jednoaspektowo, tzn. można, ale to ogranicza.Przykładem jest np. fakt, że napisałam, iż państwo wpływa na funkcjonowanie jednostki niepełnosprawnej. Wtedy Ty oburzyłaś się, że państwo nie ma nad Tobą żadnej mocy sprawczej. Następnie w kolejnych wątkach piszesz, że między Tobą a państwem zachodzą relacje.
Po co Ci te relacje skoro jesteś indywidualnie organizującą i rozwijającą się osobą?
Wiem po co, ale chcę Ci pokazać, że nie podawałam konkretnych przykładow, tylko dlatego, że nie chce podchodzić do tego emocjonalnie i osobiście. Dla mnie to tylko wymiana myśli, bo nawet jakbym chciała coś zmienić, to potrzebuje na to czasu i wsparcia innych osob.
Podobnie wiem, o czym myślisz pisząc o "kwiatkach"...ale poznałam wiele osob niepełnosprawnych, ktore oceniają siebie przez pryzmat środowiska, w ktorym żyją...i nie mają siły, albo nie widzą sensu w poznawaniu świata całym sobą, tak jak Ty. Jeżeli dalej uważasz, że pchanie im się z pomocą, żeby zmieniły swoj światopogląd (moim zdaniem, dla ich własnego dobra) jest złym pomysłem, bo nie wiem - co jest dla nich dobre - to trudno.
Ale zadam Ci pytanie: skąd matka wie, co jest dla jej małego dziecka dobre i co daje jej obiektywnie prawo stanowienia o jego życiu oraz przyszłości? Odpowiedź - fakt, że jest matką - nie satysfakcjonuje mnie.
Ogolnie to temat rzeka i można go "gryźć" z rożnych stron, w zależności od tego, do czego się odniesiemy.
Nie tup tyle nogą, bo szkoda podłogi. Hmmm, albo tup dwiema naprzemiennie: jak rehabilitować, to globalnie (całościowo).
konto usunięte
Temat: Bariery
Ehhh... no to spróbujmy jeszcze raz ;-) Wcale nie napisałam, że państwo nie ma nade mną mocy sprawczej. Ustosunkowałam się do Twojego stwierdzenia:"Poza tym, jako jednostka nie masz tak wielkiej mocy sprawczej jak instytucja, którą jest państwo" w taki oto sposób: to nie państwo tworzy mnie jako obywatela, ale ja jako obywatel tworzę państwo. Napisanie że tworzę państwo jest błędem definicyjnym dlatego, że jako obywatel i osoba fizyczna nie tyle je tworzę co pozostaję z nim w relacji, ale niczego nie zmienia w istocie i znaczeniu tej informacji - to obywatele nadają państwu moc sprawczą. Będąc obywatelem i nadając państwu moc sprawczą automatycznie godzę się na to, żeby tę władzę nade mną sprawowało i to właśnie wynika z relacji o której mowa. O tym że państwo nie dysponuje swoimi pieniędzmi nawet nie wspominam.Jeżeli podchodzę do sprawy emocjonalnie, to głównie dlatego, że bezpośrednio mnie dotyczy. Nie wydaje mi się żeby w tej emocjonalności było coś złego, tak długo jak długo nie pozbawia mnie ona obiektywizmu.
Chciałabym też żeby było to dla Ciebie jasne: nie kwestionuję tego, że chcesz innym pomagać. Kwestionuję sposób w jaki chcesz to robić. Jeśli pomoc ma polegać na wzmacnianiu postawy roszczeniowej wobec świata i stwarzaniu poczucia że pełnosprawni są niepełnosprawnym coś winni i powinni się wobec nich zachowywać w określony sposób, to nie zgadzam się z tym ani trochę, choć oczywiście masz do tego prawo. Ciągle nie rozumiem skąd w Tobie pewność co dla kogo jest dobre, ale faktycznie tego rozstrzygnąć tutaj nie sposób.
Odpowiadając na Twoje pytanie: matka nie wie co jest najlepsze dla jej dziecka. Opierając się na swoim doświadczeniu, wiedzy i umiejętnościach może się jej najwyżej wydawać że wie. I jasne że na pewnym etapie rozwoju jest to konieczne - wynika z potrzeby chronienia i otoczenia opieką. Jeśli jednak ta opieka trwa zbyt długo, zazwyczaj przynosi skutek odwrotny do zamierzonego.
Nie tupię nogą po to żeby się rehabilitować ;-)Powinnam tupać mocniej, żeby było to wystarczająco jasne? ;-)
Sylwia B. Poszukująca pracy
Temat: Bariery
Ale ja nie chce uczyć ludzi postawy roszczeniowej, tylko postawy: "wiem kim jestem i co mi się należy". Żeby było więcej takich ludzi niepełnosprawnych, jak Ty i ja...którzy mają argumenty i chcą, a także potrafią ich bronić.Powiedzmy, że moja pewność, że wiem co dla kogo jest dobre wynika z tego, że identyfikuję się z Twoją definicją matki. Tak chyba robi każdy, kto chce coś zmienić. Zresztą tą moją pewność inaczej odbiera się czytając o niej, aniżeli widząc ją w trakcie stosowania. Nie wpieram nikomu nic "na chama", bo ja wiem lepiej...
Wszystko zależy od tego, czy ktoś chce mnie słuchać i "popatrzeć na siebie" z innej perspektywy. Taki eksperyment, z tych, który proponowałaś mi w jednym z wątków.
Jak chcesz zniszczyć podłogę, to tup mocniej...ja tylko wskazałam praktyczniejsze zastosowanie tej czynności.
konto usunięte
Temat: Bariery
No właśnie...a co takiego Ci się należy? ;-)Jeśli w ogóle o coś w tej dyskusji chodziło, to chyba najbardziej właśnie o to - żeby mieć odwagę do spojrzenia na siebie i świat z innej perspektywy.. tej najbardziej własnej.
A co jeśli dzięki tupaniu zniszczę co prawda podłogę, ale zachowam zdrowie psychiczne?;-) Sylwia... ja naprawdę wiem co jest dla mnie najbardziej ewowe..;-)
Szymon
G.
Broker Informacji
Merytorycznej
Temat: Bariery
Widzę, że temat się rozwija więc i ja dorzucę swoje trzy grosze - w kontekście idiotycznych barier, na które ostatnio napotykam... Jak wiecie - albo i nie wiecie ;-) poruszam się na wózku inwalidzkim i dojeżdżam do pracy taksówkami - odbywa się to na zasadzie rozliczeń bezgotówkowych, zbieram od taksówkarzy vouchery i po miesiącu otrzymuję jedno zbiorcze rozliczenie z korporacji. Większość taksówkarzy, z którymi jeżdżę to ludzie bardzo mili sympatyczni i uczynni jednakże i wśród tego środowiska - jak wszędzie - zdarzają się męty społeczne. Niestety męty te do pracy używają taksówek marki mercedes typu kombi; i mimo, że mój stosunkowo mały wózek się zmieści praktycznie do każdego pustego bagażnika nawet nadwozia typu sedan to jednak najczęściej przyjeżdżają po mnie taksówkarze od mietków... Człowiek im płaci a oni widząc wózek zachowują się, jakby mi łaskę robili, że mnie zawiozą czy do pracy, czy do domu... Nie doliczanie zniżek jest w niektórych przypadkach nagminne, robienie przytyków, że im za 15 złotych klienta się nie opłaca wozić - również... i przede wszystkim komentowanie tego, że jestem niepełnosprawny i mam wózek - jak oni muszą się z nim męczyć żeby go złożyć... (nie dodałem tego na początku - a to jest główny powód zabrania przeze mnie głosu w dyskusji) wogóle wg słów taksówkarzy jest to najbiedniejsza grupa zawodowa. Czasami mam ochotę powiedzieć weź się człowieku zatrzymaj na najbliższym postoju dalej pójdę piechotą... Według mnie to są nowe i prawdziwe bariery, bo przecież rodząc się nie wybierałem sobie wózka inwalidzkiego za dożywotniego towarzysza tak jak oni nie wybierali braku mózgu...P.S. Na marginesie dodam, że korporacja zarabia miesięcznie na moich kursach około 500 - 600 złotych miesięcznie, a nie jestem jedyną niepełnosprawną osobą w firmie, która z tej korporacji korzysta dojeżdżając do pracy.Szymon Grossmann edytował(a) ten post dnia 24.05.08 o godzinie 07:22
Emilia Malinowska psycholożka&trenerka
Temat: Bariery
Szymon Grossmann:
Większość taksówkarzy, z którymi jeżdżę to ludzie bardzo mili sympatyczni i uczynni jednakże i wśród tego środowiska - jak wszędzie - zdarzają się męty społeczne.
Tak a propos.... Również często korzystam z usług taksówek. Pewnego razu zamówiłam taksówkę - właśnie chcąc dojechać do pracy - i z reguły mówie gdzie DOKŁADNIE ma ona się zatrzymać. Tamtego poranka też tak zrobiłam, ale widać pani dyspozytorka spiesząc się zapomniała o tym poinformować pana taksówkarza. Potem okazało się, że przyjechał i stanął zupełnie z innej strony, a ja stałam w zwykłym miejscu. Kiedy czas naglił, a jego nie było, zadzowniłam do korporacji ponownie z pytaniem co z taksówką i dowiedziałam się, że przecież stoi i czeka. Powiedziałam więc gdzie jestem i kierowca podjechał.
Zanim jednak zdążyłam wsiąść w moim kierunku posypał się stek wyzwisk, że "co ja sobie wyobrażam, on nie będzie czasu tracił na czekanie i moim obowiązkiem jest go szukać skoro zamawiam".
Na co ja - niewiele myśląc - powiedziałam, że zamawiam taksówkę po to, żeby nie biegać, bo jak mogłabym biegać, to już dawno byłabym w autobusie.
Facet tylko szeroko otworzył usta i zamilkł.
I wiecie co, chyba poskutkowało, bo potem jechałam z nim jeszcze wielokrotnie i od tego czasu staje vis a vis moich drzwi i jest "do rany przyłóż". :D
Czasem nauka nie idzie w las i można przełamać bariery - te najważniejsze, które mamy w głowach. Dlatego warto próbować.
Pozdrawiam. :)
konto usunięte
Temat: Bariery
Szymonie ;-)Uffff... odetchnęłam;) Jestem Ci winna ogromnego uśmiecha;) Jeszcze kilka postów na tym forum i uwierzyłabym we własne szaleństwo;)
Do tego co napisałam tutaj do tej pory niczego już nie dodam poza tym może tylko, że to Ty jesteś szefem wycieczki;) Taksówkarze wcale nie muszą Cię szanować jeśli nie mają na to ochoty, ale Ty możesz przecież wybrać z kim jeździsz do pracy. Tylko od Ciebie zależy komu pozwolisz się szanować;) Uszy do góry ;-)
Sylwia B. Poszukująca pracy
Temat: Bariery
Ewa Badura:
No właśnie...a co takiego Ci się należy? ;-)
Nie rozumiem pytania...
Jeśli w ogóle o coś w tej dyskusji chodziło, to chyba najbardziej właśnie o to - żeby mieć odwagę do spojrzenia na siebie i świat z innej perspektywy.. tej najbardziej własnej.
Hmmm, tak właściwie w tym temacie chodziło o bariery - przewróciłyśmy go razem do góry nogami.
W życiu trzeba mieć odwagę do spojrzenia na świat i siebie z własnej perspektywy...,gdybym w dyskusji patrzyła tylko i wyłącznie ze swojej perspektywy - to dyskusji by nie było - bo, jeśli chodzi o Twoje postrzeganie świata, to całkowicie się z tym zgadzam. Nie podoba mi się tylko cała dyskryminacyjna, instytucjonalna itd. reszta - która niestety istnieje - bez względu na to jak osobiście na nią reaguję.
A co jeśli dzięki tupaniu zniszczę co prawda podłogę, ale zachowam zdrowie psychiczne?;-)
To były żarty. Ja mam bardziej forsujące sposoby, niż tupanie.
>Sylwia... ja naprawdę wiem co jest dla mnie najbardziej >ewowe..;-)
A twierdziłam: gdzieś, kiedyś w naszych rozważaniach - coś odwrotnego?
Sylwia B. Poszukująca pracy
Temat: Bariery
Ewa Badura:
Szymonie ;-)
Uffff... odetchnęłam;) Jestem Ci winna ogromnego uśmiecha;) Jeszcze kilka postów na tym forum i uwierzyłabym we własne szaleństwo;)
Do tego co napisałam tutaj do tej pory niczego już nie dodam poza tym może tylko, że to Ty jesteś szefem wycieczki;) Taksówkarze wcale nie muszą Cię szanować jeśli nie mają na to ochoty, ale Ty możesz przecież wybrać z kim jeździsz do pracy. Tylko od Ciebie zależy komu pozwolisz się szanować;) Uszy do góry ;-)
Hmmm, nie muszą Go szanować? A myślałam, że to się należy każdemu: bez względu na płeć, kolor skóry i orientację seksualną..., ale pewnie to ze mną jest coś nie teges.
Ja tam, wolałabym być szefem wycieczki bez durnych spostrzeżeń kogokolwiek.
Szymon
G.
Broker Informacji
Merytorycznej
Temat: Bariery
Ewa Badura:
Szymonie ;-)
Uffff... odetchnęłam;) Jestem Ci winna ogromnego uśmiecha;) Jeszcze kilka postów na tym forum i uwierzyłabym we własne szaleństwo;)
Do tego co napisałam tutaj do tej pory niczego już nie dodam poza tym może tylko, że to Ty jesteś szefem wycieczki;) Taksówkarze wcale nie muszą Cię szanować jeśli nie mają na to ochoty, ale Ty możesz przecież wybrać z kim jeździsz do pracy. Tylko od Ciebie zależy komu pozwolisz się szanować;) Uszy do góry ;-)
Nie zawsze mogę - gdybym mógł, to bym jeździł tylko z jednym kierowcą, który jest człowiekiem naprawdę na poziomie - ale nie zawsze jest to możliwe - bo np nie ma go w rejonie, ma wolne, zaczyna jeździć później... itd itd.
konto usunięte
Temat: Bariery
Ano nie muszą ;-) No chyba że znasz receptę na bycie szanowanym przez wszystkich ludzi na świecie jednocześnie ;-)Bycie szefem wycieczki nie oznacza, że ludzie nagle przestaną się z Tobą dzielić durnymi spostrzeżeniami. Najwyżej tyle, że tylko od Ciebie zależy jak na to zareagujesz ;-)
Hmmm, nie muszą Go szanować? A myślałam, że to się należy każdemu: bez względu na płeć, kolor skóry i orientację seksualną..., ale pewnie to ze mną jest coś nie teges.
Ja tam, wolałabym być szefem wycieczki bez durnych spostrzeżeń kogokolwiek.
konto usunięte
Temat: Bariery
A ja myślę, że zawsze możesz wszystko ;-) Na przykład decydować z kim wsiadasz do taksówki za swoje ciężko zarobione pieniądze. Jeśli nie możesz jeździć z jednym, to zacznij jeździć z dwoma albo z całym wymiennym tuzinem ;-)Nie zawsze mogę - gdybym mógł, to bym jeździł tylko z jednym kierowcą, który jest człowiekiem naprawdę na poziomie - ale nie zawsze jest to możliwe - bo np nie ma go w rejonie, ma wolne, zaczyna jeździć później... itd itd.
konto usunięte
Temat: Bariery
No właśnie...a co takiego Ci się należy? ;-)
Nie rozumiem pytania...
Tak z ciekawości pytam;-)Jakoś zupełnie do mnie nie dociera że cokolwiek mi się od świata należy od tak ;-)
Hmmm, tak właściwie w tym temacie chodziło o bariery - przewróciłyśmy go razem do góry nogami.
Niezupełnie. Wydaje mi się że brak własnej perspektywy, brak poczucia własnej odrębności i niezależności, to największa kłoda jaką sobie można rzucić pod nogi.
A twierdziłam: gdzieś, kiedyś w naszych rozważaniach - coś odwrotnego?
To zależy co twierdzisz przez "Powiedzmy, że moja pewność, że wiem co dla kogo jest dobre wynika z tego, że identyfikuję się z Twoją definicją matki". Bo moja definicja tę pewność przecież wyklucza.
Sylwia B. Poszukująca pracy
Temat: Bariery
Ehh...może do Ciebie nie dociera, ale skoro żyję i daję z siebie coś światu, to należy mi się coś w zamian od niego - nie żyję w próżni. Poza tym, jeżeli świat w jakiś sposób mi coś utrudnia i "muszę z nim walczyć", to tym bardziej uaktywnia się we mnie to przeświadczenie.Nie proszę świata, żeby coś mi dawał za darmo...chcę tylko, żeby ludzie czasami zastanowili się nad tym, dlaczego myślą i robią coś tak, a nie inaczej.
Nie zmienisz mnie, tak jak ja Ciebie. Ja nie zmienię też innych ludzi...oni sami muszą tego chcieć. Ale też, nie będę bezczynnie czekać, aż ktoś mnie obrazi, bo jest wolnym człowiekiem i ma do tego prawo. Ja też jestem wolnym człowiekiem i mam prawo wymuszać na nim pewne zachowania w stosunku do mnie - oczywiście zgodnie z prawem.
Jeżeli zabraniasz mi tak sądzić (bo z tego co widzę, uważasz, że mam postawę roszczeniową) to skąd mam jak piszesz, czerpać: własną perspektywę, odrębność i niezależność? Skoro dla mnie to autonomia, a nie prośba o coś.
Moja pewność nie wynika z tego, że rola matki jest tak naprawdę średnią: tego, czego chce dla swojego dziecka i wynikającym z tego poczuciem dobra.
Tylko z tego, że chce dla niego jak najlepiej intuicyjnie je kształtując. A dziecko w pewnym momencie, samo wybierze co było i będzie dla niego najlepsze. Poza tym, dzieci - tak jak dorośli ludzie, sami czują co jest dla nich dobre - nie są marionetkami, które można wepchnąć w jakąś wcześniej umyśloną rolę.
Tak jest z każdym z nas, zderzamy się z różnymi teoriami i sami wybieramy, która najbardziej nam się podoba - po to, żeby uzyskać odrębność, tylko sobie właściwą.
Poza tym, żeby widzieć bariery...trzeba wiedzieć, co jest ich przyczyną. Bez względu na to, ile samozaparcia i wiary w siebie ma niepełnosprawny...nie wejdzie wszędzie, nie skorzysta ze wszystkiego (mimo, że chce) - z czego pełnosprawni korzystają bez zastanowienia.
Dlatego, ze względu na to, że są "silniejsi" wymagam od nich, żeby mi pomogli - bo tak samo jak oni jestem człowiekiem i mam takie same prawa do bycia i życia w środowisku, które wspólnie tworzymy.
Cieszę się, że jesteś idealistką, bo to daje siłę. Ale życie ma w sobie dużo więcej twardego realizmu, aniżeli pozytywnej idylli.
Emilia Malinowska psycholożka&trenerka
Temat: Bariery
Ech, dziewczyny, czytam tak tę Waszą dyskusję i stwierdzam, że obie macie rację - po części. ;)Owszem, każdy jest wolnym człowiekiem i ma prawo dokonać wyboru z kim jest w kontakcie (nawet służbowym ;) ) i jak zareaguje na to, co go w świecie spotyka.
Ale z drugiej strony, każdy jest tylko częścią wielkiej machiny, małym trybikiem, który został włożony w ramy społeczeństwa. I jako pojedyncza osoba ma wpływ na owo społeczeństwo, ale też ogół ma wpływ na jednostkę. Tego nie można uniknąć ani jakoś oddzielić.
Mogę zrezygnować z taksówkarza-gbura, ale to pociąga za sobą pewne konsekwencje. Oznacza, że muszę wezwać innego, stracić niepotrzebnie czas i być może nie zdążyć na coś, co jest dla mnie ważne. Dlatego, może czasem dobrze jest zwrócić mu uwagę, że za zawiezienie mnie we wskazane miejsce płacę i oczekuję jedynie sprawnego wykonania usługi, bez zbędnych komentarzy.
A co do barier, trzeba o nich mówić i uświadamiać otoczeniu, bo zwykły, przeciętny człowiek NIE MA POJĘCIA z czym ktoś inny zmaga się na co dzień. Nie ma pojęcia i nie myśli o tym, bo robi pewne rzeczy automatycznie i jeśli coś jest dla niego normą, to nie zastanawia się nad tym, że dla kogoś innego może to stanowić problem. To jest właśnie jedna z podstawowych barier, jakie ludzie mają w głowach - trudno jest im postawić się na czyimś miejscu i jak coś nie sprawia im trudności nie myślą, że ktoś inny może mieć z tym problem.
Co do szacunku dla innych, to zawsze mi się wydawało, że on należy się każdemu z założenia. Mogę kogoś nie lubić i nie spotykać się z nim, ale to nie znaczy, że mam prawo go obrażać za każdym razem, kiedy spotkamy się na ulicy.
Co innego być asertywnym - domagać się swoich praw, ale też respektować prawa innych. I nie ma w tym żadnej postawy roszczeniowej. Mam prawo wykorzystywać swoje "prawa" i oczekiwać, że inni będą je również respektować. Nie mogę oczywiście nikogo do tego zmusić, ale mogę zareagować, jeśli uznam, że moje prawa są mi odbierane.
Bariery były, są i będą - zwłaszcza te wewnętrzne. Łatwiej zmniejszyć krawężniki i zlikwidować schody niż zmienić sposób ludzkiego myślenia. Dlatego, trzeba mówić o tym, co nam przeszkadza, domagać się tego, co nam się zgodnie z Konstytucją należy - nie dlatego, że jestem niepełnosprawna, ale dlatego, że jestem niezależnym, pełnoprawnym człowiekiem, obywalelem tego kraju.
Ktoś może powiedzieć, że jak mi się tu nie podoba, to mogę wyjechać gdzieś, gdzie jest łatwiej. ;) Pewnie, mogę... Ale nie po to urodziłam się w tak pięknym kraju jak Polska, żeby stąd wyjeżdżać. Jestem tutaj i tutaj będę walczyć o lepsze jutro. :)
Pozdrawiam. :)Emilia M. edytował(a) ten post dnia 24.05.08 o godzinie 11:58
konto usunięte
Temat: Bariery
Ehh...może do Ciebie nie dociera, ale skoro żyję i daję z siebie coś światu, to należy mi się coś w zamian od niego - nie żyję w próżni.
Faktycznie - właśnie to chyba dociera do mnie najmniej, bo ja daję światu to co chcę mu dawać, bez poczucia że cokolwiek mi się od niego w związku z tym należy. Boję się po raz kolejny zapytać o to, kto ma na świecie od Ciebie łatwiej.
Ale też, nie będę bezczynnie czekać, aż ktoś mnie obrazi, bo >jest wolnym człowiekiem i ma do tego prawo. Ja też jestem wolnym >człowiekiem i mam prawo wymuszać na nim pewne zachowania w stosunku do mnie - oczywiście zgodnie z prawem.
Sęk w tym, że niezależnie od tego czy komukolwiek się to podoba czy nie, ludzie będą nas obrażać, taksówkarze olewać, architekci dyskryminować. Wczoraj Emilię w Warszawie, dzisiaj Szymona w Poznaniu a jutro mnie w Opolu. I ostatnią rzeczą, która może to zmienić jest moim zdaniem narzucanie tym ludziom jak mają się zachowywać. Jeśli ktoś mnie nie szanuje to ma do tego prawo, podobnie jak ja mam prawo nie godzić się na to by mnie nie szanowano. Tymczasem Ty jesteś na wojnie;-)
Jeżeli zabraniasz mi tak sądzić (bo z tego co widzę, uważasz, że mam postawę roszczeniową) to skąd mam jak piszesz, czerpać: własną perspektywę, odrębność i niezależność? Skoro dla mnie to autonomia, a nie prośba o coś.
O nie nie... niczego Ci nie zabraniam i nigdy nie zabronię. Po prostu się z Tobą nie zgadzam.
Moja pewność nie wynika z tego, że rola matki jest tak naprawdę średnią: tego, czego chce dla swojego dziecka i wynikającym z tego poczuciem dobra.
Tylko z tego, że chce dla niego jak najlepiej intuicyjnie je kształtując. A dziecko w pewnym momencie, samo wybierze co było i będzie dla niego najlepsze. Poza tym, dzieci - tak jak dorośli ludzie, sami czują co jest dla nich dobre - nie są marionetkami, które można wepchnąć w jakąś wcześniej umyśloną rolę.
O tak;) Poza tym tylko że to co mojej mamie wydaje się być dla mnie najlepsze nie oznacza że takie właśnie jest. Bo moja mama pewności nie będzie mieć nigdy - nie jest mną;)
Poza tym, żeby widzieć bariery...trzeba wiedzieć, co jest ich przyczyną. Bez względu na to, ile samozaparcia i wiary w siebie ma niepełnosprawny...nie wejdzie wszędzie, nie skorzysta ze wszystkiego (mimo, że chce) - z czego pełnosprawni korzystają bez zastanowienia.
No.. nie wszędzie wejdę i nie ze wszystkiego skorzystam, bo uwaga uwaga... mam chore nogi;) Nie zostanę przewodnikiem górskim ani modelką i nie będę się codziennie wdrapywać na 11 piętro. Ale mam też świadomość że mój potencjał tkwi gdzie indziej. A w związku z tym zamiast zmuszać świat do likwidowania barier (świecie ani się waż likwidować górskich szczytów!;), skupiam swoją energię na rozwijaniu tegoż właśnie potencjału.
Dlatego, ze względu na to, że są "silniejsi" wymagam od nich, żeby mi pomogli - bo tak samo jak oni jestem człowiekiem i mam takie same prawa do bycia i życia w środowisku, które wspólnie tworzymy.
Co to znaczy być silniejszym? A co z moim kolegą bez nogi, który na moich oczach w windzie, która tak wspaniale "ułatwia" mi życie, dostał ataku klaustrofobii?
Ależ tak! Jesteś człowiekiem i masz takie same prawa do bycia i życia w środowisku, które wspólnie tworzymy. Jeśli jednak te same prawa to i te same obowiązki.
Cieszę się, że jesteś idealistką, bo to daje siłę. Ale życie ma w sobie dużo więcej twardego realizmu, aniżeli pozytywnej idylli.
A jednak będę się upierać - życie jest dokładnie tym, czym chcesz żeby było;)I owszem - moje jest idealne;)
konto usunięte
Temat: Bariery
Mogę zrezygnować z taksówkarza-gbura, ale to pociąga za sobą pewne konsekwencje. Oznacza, że muszę wezwać innego, stracić niepotrzebnie czas i być może nie zdążyć na coś, co jest dla mnie ważne. Dlatego, może czasem dobrze jest zwrócić mu uwagę, że za zawiezienie mnie we wskazane miejsce płacę i oczekuję jedynie sprawnego wykonania usługi, bez zbędnych komentarzy.
Każdy wybór pociąga za sobą jakieś konsekwencje. Jeśli decyduję się na jazdę z gburowatym taksówkarzem, bo nie chcę się spóźnić to ze świadomością że nie będzie mi okazywał sympatii. Jeśli towarzystwo sympatycznego taksówkarza jest dla mnie ważne, to ze świadomością że się naszukam i spóźnię do pracy. Jeśli zwracam komuś uwagę to ze świadomością że wolno mu mieć mnie w nosie.
A co do barier, trzeba o nich mówić i uświadamiać otoczeniu, bo zwykły, przeciętny człowiek NIE MA POJĘCIA z czym ktoś inny zmaga się na co dzień. Nie ma pojęcia i nie myśli o tym, bo robi pewne rzeczy automatycznie i jeśli coś jest dla niego normą, to nie zastanawia się nad tym, że dla kogoś innego może to stanowić problem. To jest właśnie jedna z podstawowych barier, jakie ludzie mają w głowach - trudno jest im postawić się na czyimś miejscu i jak coś nie sprawia im trudności nie myślą, że ktoś inny może mieć z tym problem.
Wszystko to prawda...kłopot tylko w tym, że ja NIE MAM POJĘCIA jak być pełnosprawnym stworzonkiem. Nie wiem jak bardzo wkurzająca może być psia sierść w sklepie spożywczym, jak bardzo wkurzające jest zatrzymywanie autobusu dla kogoś na wózku, kiedy chce się zdążyć przed korkiem, bo dzieci czekają na odebranie z przedszkola ani nie wiem jak bardzo wkurzające jest kiedy pierwsze zdanie wypowiadane wobec pełnosprawnego pracodawcy zaczyna się od "ja wymagam". A ponieważ nie mam o tym pojęcia uważam że nie mam prawa wymagać tego od innych. I nie wymagam.
Co do szacunku dla innych, to zawsze mi się wydawało, że on należy się każdemu z założenia.
Gdyby tak było to szanowalibyśmy się wszyscy z założenia i nie bardzo byłoby o czym tutaj dyskutować ;)
Co innego być asertywnym - domagać się swoich praw, ale też respektować prawa innych. I nie ma w tym żadnej postawy roszczeniowej. Mam prawo wykorzystywać swoje "prawa" i oczekiwać, że inni będą je również respektować. Nie mogę oczywiście nikogo do tego zmusić, ale mogę zareagować, jeśli uznam, że moje prawa są mi odbierane.
Otóż to;) Ze szczególnym naciskiem na "nie mogę nikogo do tego zmusić" ;)
nie dlatego, że jestem niepełnosprawna, ale dlatego, że jestem niezależnym, pełnoprawnym człowiekiem, obywalelem tego kraju.
Tak, tak i tak! Tyle że raz jeszcze: tam gdzie są prawa niech będą i obowiązki.
Ktoś może powiedzieć, że jak mi się tu nie podoba, to mogę wyjechać gdzieś, gdzie jest łatwiej.
A gdzie jest łatwiej? ;-)
Emilia Malinowska psycholożka&trenerka
Temat: Bariery
Ewa Badura:>>
Tak, tak i tak! Tyle że raz jeszcze: tam gdzie są prawa niech będą i obowiązki.
Nikt nie mówi, że obowiązków ma nie być. ;)
A gdzie jest łatwiej? ;)
Łatwiej - to subiektywne pojęcie. Dla mnie łatwiej jest tam, gdzie nie trzeba każdego dnia walczyć o najmniejszy drobiazg, żeby przetrwać i żyć na godnym poziomie.
Myślę, że są na świecie miejsca, które bardziej lub mniej temu sprzyjają.
Pozdrawiam :)
Szymon
G.
Broker Informacji
Merytorycznej
Temat: Bariery
Ewa Badura:
A ja myślę, że zawsze możesz wszystko ;-) Na przykład decydować z kim wsiadasz do taksówki za swoje ciężko zarobione pieniądze. Jeśli nie możesz jeździć z jednym, to zacznij jeździć z dwoma albo z całym wymiennym tuzinem ;-)
Ktoś mądrzejszy ode mnie kiedyś powiedział - "wszystko mi wolno (parafrazując - wszystko mogę), ale nie wszystko mi wypada..." i "granice mojej wolności kończą się tam gdzie zaczyna się wolność innej osoby". Co do decydowania - to o tym, jaka taksówka po mnie przyjedzie, decydują panie z telefonicznej centrali korporacji i nawet jak powiedziałem, że z jednym gburem nie życzę sobie jeździć, to nic to nie dało, gdyż np był on jedynym wolnym w danym momencie kierowcą... a do pracy, która płaci za moją punktualność nijak nie wypada się spóźnić.
Następna dyskusja: