Ewa B. redaktor, tłumacz
Temat: Bariery
Społecznie jest tematem tabu. Zwróć uwagę jak wsiadasz do autobusu w nowym miejscu, ilu ludzi zerka na Ciebie badawczo. Porozmawiaj z nieznajomymi i zapytaj, czy wiedzą co to jest np. "porażenie mózgowe". Zapytaj dziecka na placu zabaw, dlaczego naśladuje w chamski sposób, sposób poruszania się swojego niepełnosprawnego kolegi. Zauważ, że różne instytucje nie są przystosowane do obsługi ludzi niewidomych, niesłyszących, z niepełnosprawnością ruchową itp.
Może w tym cały szkopuł właśnie, że kompletnie nie zwracam uwagi na to czy i kto na mnie zerka (no chyba że jest przystojnym brunetem;)
Po prostu nie ma to dla mnie znaczenia. Dlaczego miałoby mieć?
Dlaczego nieznajomi mają wiedzieć czym jest porażenie, a o stadzie innych chorób nie mieć pojęcia? Dlaczego dziecku na podwórku nie wolno przedrzeźniać niepełnosprawnego kolegi, a pełnosprawnego tak?
Owszem - zauważam że w urzędzie winda jest zepsuta, a na moim wydziale windy nie ma wcale. Zauważam że nie do każdego autobusu wsiądę bez pomocy i że jak chodnik jest rozkopany to spore mam szanse na zarycie w niego nosem...tylko co z tego? Czy mam nie załatwiać niczego w urzędzie, nie studiować, nie jeździć autobusami i marzyć o nierozkopanych chodnikach?
Tu nie chodzi o to, że niepełnosprawni radzą sobie mimowszystko z tym, co szykuje dla nich codzienność - ale o to, że pełnosprawni (w perspektywie globalnej) nie mają pojęcia jak funkcjonują osoby niepełnosprawne.
Sylwia... nie żebym chciała Cię straszyć, ale większość ludzi na tym świecie radzi sobie mimo wszystko;) I to niezależnie od tego czy dotyczy to niewidomych, homoseksualistów czy wyznawców islamu;)
Podążając przez chwilę Twoim tropem to więcej nawet - daję pełnosprawnym pełne prawo do tego żeby nie mieli pojęcia o tym jak funkcjonuję, choćby dlatego że ja nigdy się nie dowiem jak funkcjonują oni. Myślisz że to nie powinno ich denerwować?
Poza tym, po co wymagać od siebie więcej...jeśli można nauczyć otoczenie wprowadzania standardów, które ułatwiają orientację w terenie, przemieszczanie się itp. Nie dlatego, że jesteśmy niepełnosprawni, tylko dlatego, że przez niepełnosprawność zostaliśmy pozbawieni niektórych funkcji i na ogół nie mamy na ten fakt większego wpływu.
Po co wymagać od siebie więcej? A po co wymagać od siebie w ogóle?
Bo wcale nie mniej i wcale nie więcej, a dokładnie tyle ile trzeba.
Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się jakich funkcji pozbawiła mnie moja niepełnosprawność i z pewnym zadowoleniem stwierdzam że żadnych;) Absolutnie żadnych ;)
Hmmm, niepełnosprawność. Myślę, że to stan świadomości u osób, które żyją z nią od urodzenia i dopasowały się z nią do tego, co przynosi życie. Dla innych to tragedia i niemożność przystosowania się do tej sytuacji. A dla jeszcze innych, to coś, o czym nie mają zielonego pojęcia - ale dużo o tym mówią ze swojego subiektywnego punktu widzenia.
W takim razie jestem szczęściarą;) Mój stan świadomości twierdzi bowiem, że jestem zdrowiusieńka... i całkiem mi z tym przyjemnie;-)Ewa Badura edytował(a) ten post dnia 15.05.08 o godzinie 18:07