Ewa B.

Ewa B. redaktor, tłumacz

Temat: Bariery

Społecznie jest tematem tabu. Zwróć uwagę jak wsiadasz do autobusu w nowym miejscu, ilu ludzi zerka na Ciebie badawczo. Porozmawiaj z nieznajomymi i zapytaj, czy wiedzą co to jest np. "porażenie mózgowe". Zapytaj dziecka na placu zabaw, dlaczego naśladuje w chamski sposób, sposób poruszania się swojego niepełnosprawnego kolegi. Zauważ, że różne instytucje nie są przystosowane do obsługi ludzi niewidomych, niesłyszących, z niepełnosprawnością ruchową itp.

Może w tym cały szkopuł właśnie, że kompletnie nie zwracam uwagi na to czy i kto na mnie zerka (no chyba że jest przystojnym brunetem;)
Po prostu nie ma to dla mnie znaczenia. Dlaczego miałoby mieć?
Dlaczego nieznajomi mają wiedzieć czym jest porażenie, a o stadzie innych chorób nie mieć pojęcia? Dlaczego dziecku na podwórku nie wolno przedrzeźniać niepełnosprawnego kolegi, a pełnosprawnego tak?
Owszem - zauważam że w urzędzie winda jest zepsuta, a na moim wydziale windy nie ma wcale. Zauważam że nie do każdego autobusu wsiądę bez pomocy i że jak chodnik jest rozkopany to spore mam szanse na zarycie w niego nosem...tylko co z tego? Czy mam nie załatwiać niczego w urzędzie, nie studiować, nie jeździć autobusami i marzyć o nierozkopanych chodnikach?
Tu nie chodzi o to, że niepełnosprawni radzą sobie mimowszystko z tym, co szykuje dla nich codzienność - ale o to, że pełnosprawni (w perspektywie globalnej) nie mają pojęcia jak funkcjonują osoby niepełnosprawne.

Sylwia... nie żebym chciała Cię straszyć, ale większość ludzi na tym świecie radzi sobie mimo wszystko;) I to niezależnie od tego czy dotyczy to niewidomych, homoseksualistów czy wyznawców islamu;)
Podążając przez chwilę Twoim tropem to więcej nawet - daję pełnosprawnym pełne prawo do tego żeby nie mieli pojęcia o tym jak funkcjonuję, choćby dlatego że ja nigdy się nie dowiem jak funkcjonują oni. Myślisz że to nie powinno ich denerwować?
Poza tym, po co wymagać od siebie więcej...jeśli można nauczyć otoczenie wprowadzania standardów, które ułatwiają orientację w terenie, przemieszczanie się itp. Nie dlatego, że jesteśmy niepełnosprawni, tylko dlatego, że przez niepełnosprawność zostaliśmy pozbawieni niektórych funkcji i na ogół nie mamy na ten fakt większego wpływu.

Po co wymagać od siebie więcej? A po co wymagać od siebie w ogóle?
Bo wcale nie mniej i wcale nie więcej, a dokładnie tyle ile trzeba.
Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się jakich funkcji pozbawiła mnie moja niepełnosprawność i z pewnym zadowoleniem stwierdzam że żadnych;) Absolutnie żadnych ;)
Hmmm, niepełnosprawność. Myślę, że to stan świadomości u osób, które żyją z nią od urodzenia i dopasowały się z nią do tego, co przynosi życie. Dla innych to tragedia i niemożność przystosowania się do tej sytuacji. A dla jeszcze innych, to coś, o czym nie mają zielonego pojęcia - ale dużo o tym mówią ze swojego subiektywnego punktu widzenia.

W takim razie jestem szczęściarą;) Mój stan świadomości twierdzi bowiem, że jestem zdrowiusieńka... i całkiem mi z tym przyjemnie;-)Ewa Badura edytował(a) ten post dnia 15.05.08 o godzinie 18:07
Adam Pietrasiewicz

Adam Pietrasiewicz Półliterat, Audytor
dostępności

Temat: Bariery

Ewa Badura:
Sylwia... nie żebym chciała Cię straszyć, ale większość ludzi na tym świecie radzi sobie mimo wszystko;) I to niezależnie od tego czy dotyczy to niewidomych, homoseksualistów czy wyznawców islamu

Trzeba jednak stwierdzić, dla porządku, że niewidomy wyznawca islamu, który jest homoseksualistą ma jednak solidnie przechlapane.
Ewa B.

Ewa B. redaktor, tłumacz

Temat: Bariery

Eeeee tam przechlapane... fascynująco raczej ;-)
Sylwia B.

Sylwia B. Poszukująca pracy

Temat: Bariery

Ewa, Ty nadinterpretujesz moje słowa...
Nie napisałam, że pełnosprawnego może przedrzeźniać. "Porażenie mózgowe" było przykładem...i nie napisałam, że skoro istnieją takie bariery, to powinnaś siedzieć w domu i nic ze sobą nie robić.

Co do "bruneta". Udajesz, że wszystko jest OK i na pewno w dzieciństwie zastanawiałaś się, dlaczego Tobie się to przytrafiło.

Poza tym, nie trzeba być pełnosprawnym, żeby wiedzieć jak on funkcjonuje - nie trzeba też być niepełnosprawnym, żeby wiedzieć jak on funkcjonuje. To nie ma znaczenia. Po prostu widać różnicę...ale nie wyciąga się z tego konstruktywnych wniosków.

Mimo wszystko oceniamy ludzi najpierw ich obserwując, później z nimi rozmawiając, a następnie spędzając z nimi czas. I wtedy widzimy jak ten ktoś funkcjonuje - nie ma na to wpływu jego wyznanie religijne, orientacja seksualna, czy niepełnosprawność lub jej brak. To po prostu normalne, że ludzie chcą się nawzajem poznawać.
Z tym, że patrząc na coś, lub na kogoś niestandardowego - ludzie w większości zatrzymują się na samej obserwacji, rezygnując z całej reszty poznawania. Opisują to co widzą, ale jakby się nad tym dłużej pochylili, najpewniej wyciągnęliby więcej wniosków.

Cieszę się, że tak podchodzisz do własnej niepełnosprawności, więcej takich jak Ty. Ale bagatelizowanie niektórych zjawisk, "bo mnie nie dotyczą" nie jest dobre.

Jeszcze nawiążę do tego, że rozkopany chodnik i niektóre autobusy - jak powiedziałaś - wymagają zastosowania innych technik radzenia sobie z zaistniałym faktem. To jest to moje "po co wymagać od siebie więcej" - przecież, ktoś w końcu mógłby pomyśleć wymieniając stare autobusy na nowe - żeby te nowe nie były znowu ze schodami, tylko niskopodłogowe...
Sylwia B.

Sylwia B. Poszukująca pracy

Temat: Bariery

Panie Adamie, zapytał pan wcześniej, czy wiem jak funkcjonują osoby niepełnosprawne. Wiem, ale niepełnosprawności jest dużo - a niepełnosprawni różnie do siebie podchodzą.
Poza tym można opisywać człowieka w wielu aspektach np.: trzeba brać pod uwagę jego środowisko rodzinne, jego osobowość, jego niepełnosprawność, stopień niepełnosprawności, stopień pogodzenia się z tą niepełnosprawnością, środowisko życia, świadomość ludności lokalnej dotyczącą niepełnosprawności. Bo człowiek, żyje w tym środowisku i w nim następuje autoidentyfikacja, od tego zależy jak będzie siebie postrzegał w dalszym życiu.

Trochę wymijająco zabrzmiała ta wypowiedź, ale z całą pewnością mogę powiedzieć: wiem.
Ewa B.

Ewa B. redaktor, tłumacz

Temat: Bariery

Ewa, Ty nadinterpretujesz moje słowa...
Nie napisałam, że pełnosprawnego może przedrzeźniać. "Porażenie mózgowe" było przykładem...i nie napisałam, że skoro istnieją takie bariery, to powinnaś siedzieć w domu i nic ze sobą nie robić.

To prawda - nie napisałaś, że pełnosprawnego można przedrzeźniać. To ja zapytałam dlaczego przedrzeźnianie zdrowych dzieciaków jest w porządku, ale przedrzeźnianie chorych już nie.
To prawda - porażenie było tylko przykładem, ale bardzo łatwo odnoszącym się do każdego innego rodzaju niepełnosprawności. Bo "oni nie wiedzą" a przecież powinni. Dlaczego powinni?
Co do "bruneta". Udajesz, że wszystko jest OK i na pewno w dzieciństwie zastanawiałaś się, dlaczego Tobie się to przytrafiło.

Nie - nie udaję, że wszystko jest OK;-) Dla mnie JEST wszytko OK. Ja po prostu lubię siebie i to kim jestem. Nie uzależniam poczucia własnej wartości od tego jak postrzegają mnie inni, bo postrzegać mnie mogą w każdy możliwy sposób (także negatywny) i mają do tego prawo. Więcej nawet - wolno im nie chcieć mnie poznawać i nie przejmować się moją niepełnosprawnością, zwłaszcza że nie przejmuję się nią ja. Nie przejmuję się bo niepełnosprawność niczego mnie nie pozbawia. Najwyżej wzbogaca.
No więc co takiego mi się przytrafiło? Chore nogi? Oczy bursztynowe? To że urodziłam się w Polsce? To że jestem humanistką? To że lubię poziomki? Nie - nie zastanawiam się nad tym. Nie muszę. Po prostu to lubię ;-)
Poza tym, nie trzeba być pełnosprawnym, żeby wiedzieć jak on funkcjonuje - nie trzeba też być niepełnosprawnym, żeby wiedzieć jak on funkcjonuje. To nie ma znaczenia. Po prostu widać różnicę...ale nie wyciąga się z tego konstruktywnych wniosków.

Nie? Nie trzeba być niepełnosprawnym żeby wiedzieć jak funkcjonuje?
To dlaczego zżymać się na pełnosprawnych urzędników w urzędach? Na ustawy dla niepełnosprawnych tworzone przez pełnosprawnych polityków, na pełnosprawnych architektów i wszechobecny brak podjazdów? Gdyby samo widzenie różnic wystarczało do wyciągania konstruktywnych wniosków, to forum nigdy by nie powstało.
Mimo wszystko oceniamy ludzi najpierw ich obserwując, później z nimi rozmawiając, a następnie spędzając z nimi czas. I wtedy widzimy jak ten ktoś funkcjonuje - nie ma na to wpływu jego wyznanie religijne, orientacja seksualna, czy niepełnosprawność lub jej brak. To po prostu normalne, że ludzie chcą się nawzajem poznawać.

Pani w urzędzie wcale nie chce mnie poznawać. Ja nie chcę z nią spędzać czasu przy piwie... czy w takim razie powinnam oczekiwać jej zrozumienia?
I oczywiście że na to jak funkcjonuję wpływa moja orientacja seksualna, wyznanie i to że lubię poziomki! Nie jestem samymi tylko chorymi nogami;)
Ale bagatelizowanie niektórych zjawisk, "bo mnie nie dotyczą" nie > jest dobre.

Naprawdę daleka jestem od bagatelizowania czegokolwiek. Natomiast z całą stanowczością na jaką mnie stać, buntuję się przeciwko roszczeniowej postawie wobec świata. Bo owszem - jestem chora, ale co z tego? A może panu, który przecież powinien mi ustąpić miejsca w kolejce, właśnie umiera dziecko? A może pani na poczcie trudno się uśmiechać, bo właśnie rozwodzi się z mężem? A może stojąc przed wyborem kupienia 2 zwykłych autobusów zamiast jednego przystosowanego warto zrozumieć że to taniej? Nie chcę żeby ktoś mnie źle zrozumiał - naprawdę doceniam kiedy ktoś stara się mi ułatwić życie, ale myślę też że oczekując partnerstwa sami powinniśmy być partnerami. Dlaczego ciągle mowa tu o tym, co powinni pełnosprawni wobec niepełnosprawnych? Dlaczego nikt nie pyta co powinni niepełnosprawni wobec pełnosprawnych?
Dlaczego tupać nogami na to, że świat nie chce nas bliżej poznawać, ale jednocześnie oburzać się kiedy ktoś pyta o szczegóły choroby?
Dlaczego dzielnie będę się wdrapywać na swoje uczelniane trzecie piętro? Bo chcę studiować. Dlaczego nie oczekuję że ktoś przepuści mnie w kolejce? Bo może właśnie umiera mu dziecko. Bo nikt niczego nie jest mi winien.
Adam Pietrasiewicz

Adam Pietrasiewicz Półliterat, Audytor
dostępności

Temat: Bariery

Nawiązując do wypowiedzi Ewy muszę z przyjemnością stwierdzić, że miło się czyta wypowiedzi kogoś tak rozsądnego, kto potrafi tak trafnie ująć to, co być może wielu z nas czuje. W każdym razie ja tak.

Postawa Ewy jest mi niezwykle bliska - starałem się zawsze tak to przedstawiać, ale Ewa robi to zdecydowanie prościej i lepiej niż mi się to kiedykolwiek udało.

Brawo!
Adam Pietrasiewicz

Adam Pietrasiewicz Półliterat, Audytor
dostępności

Temat: Bariery

Sylwia K.:

Trochę wymijająco zabrzmiała ta wypowiedź, ale z całą pewnością mogę powiedzieć: wiem.

No cóż - mogę jedynie stanowczo zaprzeczyć. Nikt tego nie wie, bo nie ma czegoś takiego jak jednolita grupa "niepełnosprawnych". Istnieje dość jednolita pod wieloma względami grupa osób "sprawnych", natomiast niepełnosprawności jest właściwie tyle, ilu niepełnosprawnych.
Sylwia B.

Sylwia B. Poszukująca pracy

Temat: Bariery

Panie Adamie w swojej wypowiedzi podkreśliłam, że nie ma jednolitości wśród osób niepełnosprawnych...wśród pełnosprawnych też nie ma. Nie jesteśmy masą, którą powinno się czemuś podporządkować. Każdy jest inny i niepowtarzalny.

Znam ludzi z różnymi niepełnosprawnościami: znam ich nie z pracy, nie z książek, nie z opowiadań. Ogólnie wiem jak funkcjonują. To, że wyostrzam teraz negatywne aspekty ich życia, wynika z tego, że zauważam wiele nieprawidłowości w ustawodawstwie polskim, nietolerancyjnych zachowaniach ludzkich i znieczulicy.
Sylwia B.

Sylwia B. Poszukująca pracy

Temat: Bariery

No rzeczywiście panie Adamie, ładnie to Ewa napisała.

Ewa patrzysz na to pod innym kątem...i być może wychowywałaś się w cudownej rodzinie; z ludźmi, którzy akceptowali Cię w każdym calu; jesteś silna wewnętrznie. Jak powiedzieliśmy z panem Adamem nie ma jednolitości. Są niepełnosprawni intelektualnie (nie raz widziałam jak ludzie przechodzą 2m okręgiem obok nich), są niewidomi (do sklepów spożywczych nie można wchodzić z psem) - to co, mają zostać w domu i czekać, aż ktoś im chleb przyniesie?, są niesłyszący (wiesz jak się z nimi porozumieć? - tylko po to, żeby zapytać jaka jest pogoda...), niepełnosprawni ruchowo (o tym już pisałyśmy), autystycy (w sumie, zupełnie odpychani przez społeczeństwo), ADHDowcy (kto by z takim przebywał, przecież to chodzący chaos...) itp., itd.

To ludzie, którzy potrzebują kontaktu - a który jest im odbierany, bo są nie rozumiani.
Ludzie na ogół wychodzą na ulicę i mogą rozmawiać z kim chcą, o czym chcą (i właściwie dyskredytowani są tylko wtedy, gdy źle dobiorą temat). A kontakt z drugą osobą jest chyba najważniejszy w życiu człowieka.

Ja nie karze nikomu z nikim spać, jeść, pić itp.
Tylko, jak już siedzi na jakimś stanowisku, czy po prostu gdzieś tam sobie funkcjonuje, to niech to naprawdę służy drugiemu człowiekowi...

A Ty myślisz, że dlaczego jesteś taka jaka jesteś?
Ktoś Cię wychował, pokazał jak żyć, jak rozumieć zjawiska dnia codziennego i inne, jak radzić sobie z problemami.

A jeśli niepełnosprawne dziecko urodziło się w rodzinie, która je oddała, przetrzymywane było w różnych ośrodkach. Trafiało na ludzi, którzy pomogli mu jak potrafili trzymając się ustaw.
To skąd ono ma brać siłę, żeby wchodzić na trzecie piętro uczelni, żeby uczyć się i pracować za pieniądze, które będą go satysfakcjonować?

Co do autobusów. Rząd wydaje pieniądze na takie bzdury jak niebotyczne wyposażenie urzędów; autostrady, które trzeba rozbierać i układać na nowo; latający złom z USA. Myślisz, że autobus to tak wiele? Albo to, że ludzie parkują na "kopertach" - też im ktoś umiera, czy się rozwodzą - a może po prostu są leniwi?
Ewa B.

Ewa B. redaktor, tłumacz

Temat: Bariery

Pod innym kątem, czyli jakim? ;-) Jeśli sądzisz że cudowna rodzina jest gwarancją wewnętrznej siły to niestety muszę Cię rozczarować - ani moja ani żadna inna rodzina nie wyposaży w nią swojego potomstwa, z bardzo prostego powodu: nie przeżyje życia za Ciebie. Jeżeli cokolwiek jest w stanie w ową tajemną siłę człowieka wyposażyć to samo życie właśnie: ścieranie się z nim, upadanie, wszystkie OSOBIŚCIE przeżyte szczęścia i nieszczęścia, smutki i radości..... a właściwie nie tyle życie, ile życia doświadczanie. I wcale nie mam tu na myśli doświadczania świata w sposób, w jaki doświadczają go inni ludzie. Nie mam tu na myśli opowiadania niewidzącemu dziecku o pięknych kolorach, których nigdy nie zobaczy, ani opowiadania mi jak fajnie jest jeździć na rowerze, na którym póki co nie jeżdżę. Chodzi mi o doświadczanie świata w sposób w który potrafię go doświadczać JA. Niewidome dziecko nie zobaczy kolorów świata wokół, ale poczuje jak pięknie ów świat pachnie, jak cudownie jest świata dotykać i jak cudownie go słyszeć w sposób tylko jemu znany. Czy kłopoty ludzi niepełnosprawnych nie wynikają właśnie stąd że punktem odniesienia do doświadczania świata nie są oni sami, a inni ludzie, którym się wydaje że wiedzą co jest dla kogo najlepsze? Nawet już nie próbuję pytać dlaczego mówimy "niesłyszący" zamiast "rozpoznający wszystkie zapachy i dźwięki". Jeśli ktoś nie jest sprawny intelektualnie... no to nie jest i nie ma co nad nim odprawiać magicznych zaklęć żeby to zmienić. Nie i już. Ale co jeśli biegać potrafi trzy razy szybciej ode mnie? Dlaczego w tym nie dostrzegać jego wartości?

Jeszcze raz pytam: co z tego, że ktoś na mnie zerka na przystanku? Co z tego, że "trzy razy szybszych ode mnie biegaczy" ludzie omijają szerokim łukiem? Być może do sklepów spożywczych nie można wchodzić z psem (pewnie dlatego że psy naprawdę zostawiają sierść i zdarza im się polizać to i owo), ale można robić zakupy w spożywczych sklepach internetowych, w których nie ma kolejek a z psem wychodzić do parku. Oczywiście, że potrafię się porozumieć z "rozpoznającymi wszystkie zapachy i dźwięki"- właśnie za pomocą zapachów, dźwięków, gestów, rysunków. Sporo w tym ułatwia mi świadomość, że próbując się z kimś porozumieć, jestem gościem w świecie którego doświadcza. Dlaczego miałabym mu cokolwiek narzucać? Jeśli gestem, dotykiem i dźwiękiem doświadczasz świata masz do tego prawo, bo to jest TWÓJ świat.

Być może to zabrzmi bluźnierczo, ale skąd Ty wiesz czego potrzebują inni ludzie? Skąd wiesz czy potrzebują tego, co jesteś im w stanie zaoferować? I dlaczego koniecznie chcesz żeby czegoś potrzebowali? I dlaczego ludzie cokolwiek powinni? Dlaczego powinni komukolwiek służyć?

Jestem taka jaka jestem, bo chcę taka być;-) Nie dlatego, że ktoś mnie wychował, nie dlatego że pokazał mi jak żyć, a już na pewno nie dlatego, że pokazał mi jak radzić sobie z problemami. Po prostu uwielbiam doświadczać świat po swojemu i widzieć go swoimi oczami. Pozwalam mu mnie nie lubić, pozwalam mu się mną nie przejmować, a jeśli tylko ma na to ochotę z przyjemnością zapraszam go na kubek herbaty. Niczego mu nie każę, do niczego nie zmuszam i niczego nie narzucam. Bo najpierw ja. Bo siły do życia nie znajdę nigdzie poza sobą. Bo jeśli nie będę lubić siebie, nikogo innego też nie polubię.

Nie tylko rząd źle wydaje pieniądze - ja też je źle wydaję. I ja też jestem leniwa. Czy moje lenistwo jest bardziej usprawiedliwione? Dlaczego?
Sylwia B.

Sylwia B. Poszukująca pracy

Temat: Bariery

To zależy, co rozumiesz przez cudowną rodzinę? Sądzę, że ludzi, których spotykamy w trakcie naszego rozwoju mają na nas duży wpływ...i dają siłę. Nikt nie jest samotną wyspą. Jeśli masz "cudowną" rodzinę, na pewno jest łatwiej...doznawać to wszystko osobiście. Ja nie piszę, że niesłyszący są dla mnie tylko niesłyszącymi, a niewidomi ze względu na swój stan powinni poznawać świat oczami, tych, którzy ich używają na co dzień. Nie chcę nikogo zmieniać i pomagać, jeśli tego nie potrzebuje.

No tak, niewidomi siedźcie w domu przed komputerem i zamówcie sobie wszystko przez Internet, będzie wam łatwiej. Tylko pamiętajcie, żeby wypuścić swojego psa przewodnika na siku. Albo idźcie z nim, żeby się nie zgubił, i może jeszcze niech po aportuje. Wszyscy będziecie mięli świetną zabawę.

Ewa, czy Ty nie rozumiesz, że żyjemy w społeczeństwie, gdzie większość ludzi jest pełnosprawna i, żeby człowiek niepełnosprawny mógł w tym świecie konstruktywnie funkcjonować potrzebuje wsparcia - tak jak każdy inny pełnosprawny czy nie, tylko troszkę innego w zależności od potrzeb.
Wychodzenia do ludzi, którzy nas nie obchodzą; załatwiania spraw; bycia zadowolonym z siebie trzeba się nauczyć - każdy z nas to robi. A nauka to proces. To nie "pstryk" i już. No chyba, że Ty jesteś jakimś niespotykanym wyjątkiem, który od pierwszego oddechu wiedział jaki jest i jaki będzie.
A skoro to proces, to uczestniczą w nim też inni ludzie...i nie zmienisz tego. Bez innych ludzi nie miałabyś pracy, nie byłabyś wykształcona, nie byłoby Cię na świecie.
I rozczaruje Cię, nie wszystko zależy od Ciebie...i dla większości ludzi nieistotne jest, że lubisz kwiatki. Oni chcą się z Tobą porozumieć, bo jeśli nie potrafią się z Tobą porozumieć...to spychają Cię na bok i dla nich nie istniejesz. Potrafisz sobie wyobrazić, że nie istniejesz? Wokół pełno ludzi i żaden z nich Cię nie potrzebuje...jesteś jak roślina, która potrafi odbierać tylko na swój sposób. Z tym, że człowiek...w porównaniu do rośliny, zdaje sobie sprawę z tego, że jest niekochany i nieakceptowany.

Dlatego, jeśli zostawi się samopas niepełnosprawnych TYLKO w ich świecie i nie nauczy się ich, mimo wszystko komunikowania się - to będą zbędni. Bez względu na to, jak bardzo altruistyczne i wyidealizowane będziesz miała na nich spojrzenie.
Wiadomo, że są różne niepełnosprawności i jedni nie mają żadnych problemów z komunikowaniem się... ale są tacy, których w żaden sposób nie potrafimy zrozumieć. A ludzie są tacy, że jak nie rozumieją, to wyśmiewają...albo się odwracają. I co z tego, że ten ktoś widzi świat piękniejszym niż jest...skoro nikt poza nim nie potrafi tego dojrzeć?

Nie wiem, czego potrzebują inni i nie wiem, czy to co im chce dać jest im potrzebne. Ale lepiej dawać, aniżeli uważać, że oni mają już wszystko czego potrzebują. Poza tym - jeżeli jest ktoś, kto chce coś dać - to obdarowywany ma wybór: może to wziąć, albo nie.
Jeżeli, nikt nic nie daje...a to do życia jest koniecznie potrzebne - to coś jest moim zdaniem, nie tak.

Fakt, że jesteś leniwa i źle wydajesz pieniądze nie wpływa znacząco, na funkcjonowanie innych ludzi. Poza tym, jako jednostka nie masz tak wielkiej mocy sprawczej jak instytucja, którą jest państwo. Co więcej, jeżeli wydasz źle swoje pieniądze - nie będzie to miało większego znaczenia, ponieważ zarabiasz je tylko dla siebie. Państwo "zarabia" i "wydaje" pieniądze dla swoich obywateli.
Ewa B.

Ewa B. redaktor, tłumacz

Temat: Bariery

Oczywiście że ludzie których spotykamy mają na nas wpływ i oczywiście, że tak długo jak żyjemy w społeczeństwie trudno się od innych izolować. W ogóle tego nie kwestionuję i jeśli z tego co piszę nie wynika to wystarczająco jasno, nie wróży mi to niczego dobrego;)
Zupełnie natomiast nie zgadzam się z tym, żeby uzależniać swoje funkcjonowanie od tego, jak jestem postrzegana przez innych, narzucania im tego jak powinni się wobec mnie zachowywać, co im wolno a czego nie. Buntuję się przeciwko wpadaniu w utarte schematy, w których ktokolwiek cokolwiek jest mi winien i tupię nogami kiedy na siłę próbuje się mnie w te utarte schematy wpychać.

Co jest złego w internetowych zakupach? To co piszesz przypomina mi trochę postawę małej, rozkapryszonej dziewczynki, która na złość mamie chce odmrozić sobie uszy. Być może trudno mi to zrozumieć, ponieważ w ogóle nie czuję w sobie potrzeby manifestowania swojej niepełnosprawności i udowadniania światu na co mnie stać. Dla mnie ważne jest po prostu skuteczne i jak najwygodniejsze zrobienie zakupów. I po raz kolejny mogę tylko zapytać: dlaczego mi wolno oburzać się na schody przed sklepem, ale kupującym w nim ludziom nie wolno protestować kiedy widzą sierść tuż obok ich ulubionych jabłek?

Rozumiem że każdy człowiek na tym świecie potrzebuje wsparcia, ale z tego co do tej pory napisałaś nic takiego nie wynika. Dosyć jasno widać za to przeświadczenie że PEŁNOSPRAWNI powinni wspierać niepełnosprawnych nawet wtedy kiedy wcale nie mają na to ochoty. Dla mnie to już nie każdy i nie wszyscy.
Jasne że nauka to proces! "To samo życie właśnie: ścieranie się z nim, upadanie, wszystkie OSOBIŚCIE przeżyte szczęścia i nieszczęścia, smutki i radości..... a właściwie nie tyle życie, ile życia doświadczanie". Wszystkich ludzi którzy w moim doświadczaniu świata chcą uczestniczyć serdecznie do tego namawiam, zapraszam na pyszną herbatkę i na wspólne wąchanie kwiatków. Z tym tylko że nie mam najmniejszego kłopotu z zaakceptowaniem faktu, że świat może nie mieć ochoty na skorzystanie z tego zaproszenia. Ma do tego prawo. A ja kwiatki będę wąchać i tak;)
Dlaczego tak trudno wyjść Ci poza swój schemat i zmianę perspektywy z "oni spychają Cię na bok jeśli nie potrafią się z Tobą porozumieć" na "ja spycham na bok tych, którzy nie potrafią się ze mną komunikować"? Jeśli ktoś nie potrafi dostrzec piękna mojego świata to czy znaczy że ten świat nie jest piękny? Jeśli ktoś nie widzi piękna mojego świata to powinien to być mój problem? Dlaczego to w ogóle jest problem?

Ho ho! Sylwio... nazwij to altruizmem, idealizmem czy jak tam sobie chcesz, ale teraz oficjalnie tupię nogą! Absolutnie nie zgadzam się z tym, że ktokolwiek na tym świecie jest zbędny, niezależnie od tego w jaki sposób komunikuje się ze światem! Uczciwie uprzedzam też, że jeśli jeszcze raz zobaczę coś takiego napisanego publicznie, na tupnięciu nogą się nie skończy. Komunikuje się ze światem każdy, niezależnie od tego czy robi to w sposób dla innych zrozumiały i jest to jego niezbywalne prawo. Czym jest Twoim zdaniem "zbędność"?

Nie wiesz czego potrzebują inni ludzie, nie wiesz czy to co komuś chcesz dać jest mu potrzebne, ale uparcie chcesz mu to dawać? Być może tutaj najbardziej się różnimy, ponieważ ja uwielbiam pomagać ze świadomością, że moja pomoc jest potrzebna i chciana, a więc nie tylko dokładnie wiedząc kto i dlaczego jej potrzebuje, ale też wiedząc o tym od bezpośrednio zainteresowanego. Dzięki temu unikam frustracji w stylu "ależ on jest bezczelny i niewdzięczny! Przecież daję mu tyle a tyle a on śmie kręcić na to nosem". I wtedy dopiero naprawdę ma wybór. Czy dawanie dla samego dawania jest ciągle dawaniem czy może narzucaniem innym tego, co mam w nadmiarze? Dlaczego uzurpujesz sobie prawo do wiedzy o moich potrzebach? Może lepiej jest jednak założyć że po pierwsze ja wiem dokładnie czego potrzebuję, a po drugie że wiem to lepiej od Ciebie? ;-)

Faktycznie... ciągle zapominam o tym, że państwo ma wielką moc i ogromną siłę oddziaływania... nie to co ja;-) Zapominam że państwo zatroszczy się o mnie lepiej niż mogę to zrobić ja sama bo przecież jest taaaaaaaakie duuuuuże i wie lepiej. Bez przerwy umyka mi że państwo najpierw wydaje nie moje a swoje pieniądze i że to państwo sprawia że jestem jego obywatelem a nie odwrotnie ;-)
Sylwia B.

Sylwia B. Poszukująca pracy

Temat: Bariery

W Internetowych zakupach jest złe to, że niewidomych w ten sposób "zamyka się w domach". Pies i niewidomy to jedno. Bez psa niewidomy sobie nie poradzi na wielkiej hali sklepowej. Wiadomo - sierść i te sprawy...ale gdyby zainteresowanie ogólnospołeczne było większe, to każdy taki wielki sklep miałby pracowników, którzy min. mieliby zadanie robić z takim niewidomym zakupy.

W tych wszystkich moich wypowiedziach, chodzi mi o to, że zainteresowanie drugim człowiekiem powinno stać się trendem. Abstrahując od niepełnosprawnych - obniżyłoby to np. zachowania patologiczne między ludźmi (może byłoby mniej burd na ulicy, mniej przemocy w domach).

Co do pomocy świadczonej innym...też podchodzę do tego świadomie i staram się nie narzucać. Ale są takie sytuacje, gdy ludzie nie potrafią przyjąć pomocy, gdy jest im potrzebna. A może to wynikać np. z tego, że się wstydzą, tego, że czegoś nie potrafią.
Nienawidzę patrzeć na ludzi, którzy są zamknięci w sobie...bo uważają, że się do czegoś nie nadają...i dlatego się narzucam z pomocą, ale subtelnie (to chyba działa, bo czasami mi dziękują za to, że się "narzucam").

Biorąc pod uwagę Twój trzeci akapit. Całkowicie tak samo patrzę na te sprawy jak Ty. A poza tym, co mi da zmiana perspektywy z "oni" na "ja"? Przecież wtedy w ogóle nie będzie komunikacji, a mnie właśnie zależy na komunikowaniu się.

Ewo, również się nie zgadzam z tezą, że ktokolwiek jest na świecie zbędny. Ale teoria swoją drogą, praktyka swoją...rozejrzyj się - czy wszyscy jesteśmy traktowani jakbyśmy byli niezbędni? (pytanie retoryczne).

Nie będę się spierać, o to: jakie jest państwo, jakie powinno być i jakie będzie...bo to zależy od ludzi, a nie od naszych jednostkowych wymagań. Tyle tylko, że gdy więcej ludzi widzi jakiś problem, szybciej można go rozwiązać i uczestniczyć w tym rozwiązywaniu.
Ewa B.

Ewa B. redaktor, tłumacz

Temat: Bariery

No i znowu..myślę że internetowe sklepy nigdzie nikogo nie zamykają. Jeśli takie poczucie zamknięcia istnieje to tylko w głowie kupującego. Na dobrą sprawę zawsze znajdzie się pretekst do marudzenia, bo za chwilę okaże się że pracownik zatrudniony do pomocy niewidomym nie radzi sobie z kolejką, będzie trzeba zatrudnić jeszcze kogoś i tak w kółko. Ciągle zatem stoję na straży tego, że niepełnosprawność nie upoważnia do roszczeniowej postawy wobec świata. Niech mobilizuje raczej do stawiania jej czoła samodzielnie.

Nie zgadzam się z tym, że zainteresowanie drugim człowiekiem powinno stać się trendem. Bo nic się nie powinno. Można chcieć i wtedy owszem - dotyczy to zupełnie innego obszaru. Narzucanie komukolwiek jak powinien się zachowywać jest nieporozumieniem.

Jeśli ktoś nie potrafi przyjąć pomocy, narzucanie się z nią w niczym mu nie pomoże i w dłuższej perspektywie niczego nie nauczy. Prędzej czy później sprawi najwyżej że pomocy zacznie się oczekiwać. O tym że to ślepa uliczka już było.

Serdecznie namawiam Cię na eksperyment. Zmień perspektywę z "oni" na "ja" i sprawdź czy w jakiejkolwiek sposób przeszkadza Ci to w komunikacji ze światem. Jeśli będzie przeszkadzać, zawsze możesz z eksperymentu zrezygnować. Nie zmuszę nikogo do bycia szczęśliwym.

Odpowiadając na Twoje pytanie, które wcale nie jest retoryczne: nie muszę się rozglądać. Ja jestem temu światu niezbędna. Zarówno w teorii jak i w praktyce. Jestem wyjątkowa i niepowtarzalna, bo nie ma drugiej mnie i nigdy już nie będzie. Tak samo jest z Tobą i z każdym innym człowiekiem. I tylko od Ciebie zależy co z tą świadomością zrobisz.
A dalej podążając tym tropem: to ja tworzę państwo, a nie państwo mnie. Bardzo subtelna ale jednak różnica.

Nie piszę o tym wszystkim po to żeby kogokolwiek nakłonić do zmiany poglądów. Nie zależy mi na tym żeby się ze mną zgadzać lub nie. Najwyżej na tym, aby każdy kto czyta moje słowa przypomniał sobie o tym, że jest niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju i że niepełnosprawność nie jest ograniczeniem tylko cechą. Można ją nazywać, formułować i odnosić się do niej dowolnie, ale to ciągle po prostu cecha. To w jaki sposób będzie wpływać na jakość Twojego życia w ogóle nie zależy ani ode mnie ani od nikogo innego. Bo to Ty i Twoje życie. Po prostu.Ewa Badura edytował(a) ten post dnia 20.05.08 o godzinie 17:51
Sylwia B.

Sylwia B. Poszukująca pracy

Temat: Bariery

Już wcześniej pisałam, że nie piszę o Tobie podając przykłady.
Zrobiłam ten eksperyment i dlatego uważam, tak jak uważam.
Nie baw się moim słowami. Równie dobrze mogłabym powiedzieć, że wszyscy ludzie powinni być pełnosprawni - wtedy napisałabyś mi, że wszyscy ludzie chcą być pełnosprawni? Nie, Ty zapewne poszłabyś dalej, udowadniając mi, że nie ma nic nienaturalnego w niepełnosprawności...później napisałabyś, że to stan mojej chorej świadomości, bo stygmatyzuje niepełnosprawność - która dla reszty, państwa (którego jesteś współtwórcą) jest tak dobrze znana i przez nie tak cudownie tolerowana, że nie chce/chcą sobie tym zawracać głowy, bo wszyscy są szczęśliwi i nie ma problemu.

Irytuje mnie, to przelewanie pustego w próżne. Napisałam, to co myślę...i to chyba wystarczy.Sylwia K. edytował(a) ten post dnia 21.05.08 o godzinie 13:29
Ewa B.

Ewa B. redaktor, tłumacz

Temat: Bariery

A dlaczego nie o mnie? Nie nadaję się do bycia przykładem? Może to dlatego, że wszystko o czym tutaj piszę nie może mnie nie dotyczyć, bo piszę o tym co myślę, a nie o tym co mogłabym myśleć, powinnam myśleć albo myśleć bym chciała.

Nie bawię się Twoimi słowami. W ogóle nie mam w sobie takiej potrzeby. Zwłaszcza że o wiele bardziej od tego jak powinno być interesuje mnie to jak jest. Cała nasza dyskusja tutaj dowodzi tego, że nie wszyscy chcą być pełnosprawni, natomiast zupełnie nie zmienia mojego stanowiska. Wciąż twierdzę że podział na pełnosprawnych i niepełnosprawnych jest idiotyczny ;)

Jeśli już o definicjach: napisanie że tworzę państwo faktycznie jest błędem, ponieważ jako obywatel i osoba fizyczna nie tyle je tworzę co pozostaję z nim w relacji. Faktem jest jednak i to że to obywatele nadają państwu moc sprawczą i właśnie to miałam na myśli.
Jestem przy tym pełna optymizmu i mam nadzieję że państwu nigdy nie przyjdzie do głowy zajmować się moim szczęściem.

Koniec i kropka;)
Sylwia B.

Sylwia B. Poszukująca pracy

Temat: Bariery

Ewa Badura:
A dalej podążając tym tropem: to ja tworzę państwo, a nie państwo mnie. Bardzo subtelna ale jednak różnica.

Sama sobie przeczysz w kolejnych wypowiedziach...
Ewa B.

Ewa B. redaktor, tłumacz

Temat: Bariery

...a czasem przyznaję się nawet do błędu;-) Wystarczy uważnie czytać ;-)
Sylwia B.

Sylwia B. Poszukująca pracy

Temat: Bariery

Przeczytałam...i zauważyłam przed wstawieniem cytatu. A cytat wstawiłam, ponieważ niektóre Twoje wypowiedzi są nieznacznie modyfikowane w zależności, od tego, na jaką część Twojej wypowiedzi kładę nacisk w kolejnym wątku.



Wyślij zaproszenie do