Temat: Leonard Cohen - Old Ideas

Spokojna, stonowana, nastrojowa, powolnie sącząca się do ucha i sprawiająca autentyczną przyjemność.

Żeby było ciekawiej, choć przy nagrywaniu jej udział brało wcale niemało osób, to płyta ta wiele dźwięków nie zawiera. Wydaje się, że każda nuta dozowana tu jest niemal z aptekarską dokładnością.

Perkusja jeśli już się pojawia, to jest to raczej delikatne smyranie miotełkami werbla i talerzy, pochody basowe to w większości półnuty i całe nuty, a gitary, dęciak i skrzypce robią przecudne pop-folk-rockowe tło. Tło dla niskiego, ciepłego i nie podrabialnego głosu Leonarda Cohena, któremu towarzyszą kobiety-chórzystki.

Żeby nie być gołosłownym. Włączcie “Going Home” otwierający płytę. To utwór składający się w zasadzie z klawiszowych plam wzbogaconych od czasu do czasu skrzypcami i szmerami instrumentów perkusyjnych. A ile w tym utworze emocji! Podobnie zbudowany jest też “Show Me The Place”. Z kolei w “Come Healing” oprócz organów, przecudny klimat robią też chórzystki nadając utworowi może nieco gospelowy, sakralny charakter.
A “Crazy To Love You”? Gitara akustyczna i mruczenie, bardziej melorecytowanie niż śpiewanie Leonarda Cohena. Czy potrzeba coś więcej? Absolutnie nie! Po co zamydlać utwór nadmiarem dźwięków i instrumentów. Choć są oczywiście na “Old Ideas” i kompozycje bardziej rozbudowane jeśli chodzi o liczbę instrumentów, jak choćby trwający siedem i pół minuty “Amen”, czy “Darkness” jeden z niewielu utworów wesołych z wyraźniej zaznaczoną perkusją, w klimacie bluesowym. No jest jeszcze przecudne “Different Sides”.

Zresztą cały album, każdy z 10 utworów, jest przecudny. Taki bardzo “cohenowy”. I chyba żaden fan tego 77-letniego muzyka nie ma mu za złe (po prostu muszę nawiązać do tytułu albumu), że sięga ciągle po “stare pomysły”. Takiego Cohena każdy fan chce po prostu słuchać.
muzyka wykonanie melancholiaDariusz Ławecki edytował(a) ten post dnia 01.03.12 o godzinie 19:25