Temat: Meb-Ann - czy warto?
Witam, Panie Jarku,
Mocno spóźnione te Pańskie wyjaśnienia, ale ponoć lepiej późno, niż wcale.
Szkoda, że oczekuje Pan od klienta tak daleko posuniętej przenikliwości i wyrozumiałości w stylu: "nie dzwoni, to chyba nie przyjedzie", a sam nie potrafi Pan pojąć, że ludzie nie lubią, kiedy się z nich robi jeleni.
Pozwolę sobie przypomnieć Panu fakty:
1. Pierwsze ustalenia w sprawie kuchni miały miejsce 09.02.2012 w siedzibie Pańskiej firmy. Kolejną wizytę wraz z moim mężem złożyliśmy Panu 11.02.2012, wybierając wówczas materiały, z których miały być wykonane meble. Ostateczny projekt zatwierdziłam 16.02.2012, wpłacając 5000 zł zaliczki i otrzymując od Pana wydruki wizualizacji. Wówczas twierdził Pan, że jest szansa na wykonanie kuchni w terminie do końca marca.
2. Po rozmowie telefonicznej, której treść przybliżyłam w poprzednim wpisie, osobiście odebrałam zaliczkę, ponownie fatygując się do Pańskiej firmy, oddalonej od mojego miejsca zamieszkania o ponad 40 km.
A teraz, odnosząc się do konkretnych fragmentów Pańskiego postu (proszę wybaczyć, że poprawiam nieco ortografię i interpunkcję):
<<"Jak sama Pani stwierdziła zamawiała u nas meble po raz trzeci, o czymś to świadczy.">>
Owszem, to świadczy o tym, że byłam lojalnym klientem, którego należało szanować.
<<"bywa, że po paru godzinach mam 30-40 telefonów nieodebranych, ale staram się oddzwaniać, przynajmniej do tych, którzy dzwonili po parę razy.">>
Wybaczy Pan, nie wpadłam na to, żeby dzwonić 30-40 razy, aby zwiększyć swoje szanse na odpowiedź z Pana strony.
<<"człowiek (...) mówi prawdę, bo ma 42 lata, nie jest już dzieckiem, bo jest poważnym człowiekiem i odpowiada za swoje słowa i czyny.">>
Cóż, jesteśmy, Panie Jarku, z tego samego pokolenia, ale ja chyba trochę inaczej pojmuję odpowiedzialność za słowa i czyny.
<<"To umówienie się na montaż w piątek było, jednak z tego, co pamiętam dodałem jeszcze, że wcześniej zadzwonię i potwierdzę (...)">>
To źle Pan pamięta. Montaż był umówiony na czwartek 26.04.2012 (tylko ten dzień w tygodniu nie mam dyżuru w klinice) na sztywno, bez konieczności potwierdzania.
<<"Teraz najgorsze">>
Umieram z niepokoju!
<<"Jestem spokojnym człowiekiem (...) i trudno jest mnie wyprowadzić z równowagi, a Pani się to udało w minutę">>
Odsłuchałam ponownie zapis tej rozmowy (taka przydatna aplikacja na androida, która nagrywa niewybiórczo wszystkie rozmowy, a potem pyta, czy utrwalić) i jestem szczerze zdumiona, któraż to z moich wypowiedzi mogła tak Pana skonfudować. A może był Pan już wcześniej zdenerwowany tego ranka i rozładował swoje emocje na mojej osobie?
Rozumiem, że mówienie o <<"obopólnej winie">> ma Pana nieco oczyścić na potrzeby niniejszego forum.
<<"(...) obie te wypowiedzi są ukartowane przez Panią w celu rzucenia złego światła na moją firmę.">>
Złe światło to Pan sam rzuca na swoją firmę, jako że wielkość firmy jest cieniem jej właściciela. A jeśli mówi Pan, że coś było ukartowane, to znakomicie wpisuje się tu fakt, że nie podpisuje Pan umów ze swoimi klientami, argumentując, że nie ma takiej potrzeby i wykorzystując zaufanie, jakim cieszył się Pan po poprzednich realizacjach. Tak, przynajmniej, postąpił Pan w moim przypadku. Dysponuję jednak innymi dokumentami, potwierdzającymi, że nasza umowa, choć ustna, została zawarta.
<<"Bo jak by Pani się poczuła, gdyby ktoś wystawił Pani nieprawdziwy komentarz lub podważył wizerunek gabinetu.">>
Myślę, że pozwałabym go do sądu, ponieważ zamieszczanie nieprawdziwych komentarzy na temat cudzych firm jest karalne.
Sama nigdy bym się nie ośmieliła... i Panu również odradzam.
Pozdrawiam,
Joanna Wiechucka-Gajek