Piotr Szczotka

Piotr Szczotka Dyplomowany
masażysta Bodyworker

Temat: Zabieg który sie nie odbył. Nurtujące pytanie nie tylko w...

Aby zobrazować zagadnienie, przykładowa sytuacja:

Miałem w gabinecie pacjentkę, która przygotowywała się powoli do zabiegu. Jeszcze zdążyłem odebrać telefon i była świadkiem anonimowej rozmowy. Potem był zabieg, ale po zabiegu coś jej nie dało spokoju i zapytała mnie wprost. Jest osobą mieszkającą także poza granicami (mam sporo takich klientów), ona akurat częściowo w Niemczech, częściowo w U.K. Sprawa dotyczyła odwołania wizyty zbyt późno.

- Klientka zadzwoniła że nie da rady przyjechać, jednak poinformowała o tym w sumie godzinę przed zabiegiem. No cóż, w zupełnie prywatnym gabinecie poza NFZ nie mamy większego wyboru. Zdarza się, trudno taki rynek. Jak to jest jednak w gabinetach z umowami NFZ. Czy zabieg który się nie odbył jest jakoś wyceniany? Co mnie zaintrygowało. Klientka powiedziała że gdyby taki numer się zdarzył gdzie mieszka, za zabieg nie odwołany poniżej 12 godzin, musiała by pokryć koszty. To jest tzw. nie wykorzystany "unit", tzw. jednostka czasowa zabiegu, to potoczne określenie. Zapytałem czy są z tego konsekwencje? Odparła, że raczej dla spokoju klient pokrywa koszty, bo nie chce mieć problemów z ich kasą chorych. Dlatego też klienci wolą załatwiać takie sytuacje polubownie, płacąc przykładowo umownie 50% wartości zabiegu.
Temat zapewne dyskusyjny. Coś w tym jest, z reguły kieruje nami uprzejmość, wyrozumiałość. Faktem jednak jest, że jeśli ktoś na czas nie zdąży odwołać wizyty, a później stara się to jakoś wynagrodzić przy następnej, jest to najczęściej obcokrajowiec.

Sprawa nader delikatna, bo co mnie w sumie obchodzi że ktoś akurat musi odebrać buty ze sklepu i spóźni się na zabieg. U mnie zdarza się to rzadko, poza tym nie mam możliwości ruchu, bo wykonuję raczej długie sesje. Ale jak to wygląda od strony prawnej. Czy w związku z tym jest jakaś ustawa. Tu mam na myśli zabiegi przede wszystkim refundowane z NFZ.

Słyszę czasem od kolegów czy to masażystów, fizjoterapeutów, a także kosmetyczek, że zdarza się to coraz częściej, zwłaszcza w gabinetach w spa. Rynek przepełniony, a więc menagerowie podchodzą to tematu lajtowo. No a co z Państwa czasem?

Nie obserwuję tego w dużej skali, ale zdarza się. Jednak moi klienci raczej poczuwają się do odpowiedzialności, wiadomo wypadki losowe, itd:)

Pozdrawiam PiotrPiotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 09.08.12 o godzinie 16:09
Maria W.

Maria W. Fizjoterapeutka

Temat: Zabieg który sie nie odbył. Nurtujące pytanie nie tylko w...

U nas w przychodni, czyli w ramach NFZ (akurat nie masaż, ale tzw. reszta): pacjent zapisuje się na cykl 10-dniowy i jak nie przychodzi, to mu przepada, a w kartę wpisujemy, że nie przyszedł. Wpisujemy też, czy uprzedził, czy nie, czy źle się czuł, czy co mu tam było, ale na razie nie pociąga to za sobą żadnych konsekwencji. Tzn. niezależnie od tego, czy pacjent uprzedził, że go nie będzie, czy nie - zabieg przepada i nie ma zwrotów.
Może za jakis czas jakies konsekwencje się pojawią. Ale już sama wizja straty działa mobilizująco. Pamiętam, że jak oddawalismy zabiegi, na które pacjent się nie zgłosił, to sobie przychodzili ludzie, jak im w duszy grało. A teraz jest większy porządek.

konto usunięte

Temat: Zabieg który sie nie odbył. Nurtujące pytanie nie tylko w...

godzinę przed zabiegiem to już praktycznie nic nie da się zrobić. W przychodniach z NFZ w których pracowałem było to rozwiązane zawsze tak jak pisze Maria i problem z głowy.

Bywały też takie momenty, że człowiek tłukł się samochodem przez całe miasto, potem leciał przez całe osiedle z kozetką na plecach, wchodził na 4 piętro a klient otwierał drzwi i mówił "oj przepraszam miałem odwołać, bo właśnie pilnie wychodzę" To jest dopiero ból! W takiej sytuacji te 50% wartości zabiegu na paliwo, żebyśmy nie byli stratni.
Piotr Szczotka

Piotr Szczotka Dyplomowany
masażysta Bodyworker

Temat: Zabieg który sie nie odbył. Nurtujące pytanie nie tylko w...

J.w. w zabiegach w bezpośrednim rozliczeniu, sprawa jest zdecydowanie umowna. Rzadko miałem sytuacje aby ktoś odmawiał przed drzwiami, ale wiem że to się zdarza:) Tu króluje stety/niestety indywidualne podejście, czyli relacja wykonujący-odbiorca:).
Obecnie moi stali klienci zdają sobie sprawy, jak cenny jest ich czas ale i mój czas. Z nowymi osobami, fakt bywa różnie. Ci co już chodzą stale, na takie numery raczej sobie nie pozwalają.

Mnie interesuje raczej kwestia nie co jest wpisane w kartach, ale w sumie kto ma pokrywać koszty umówionych zabiegów w ramach NFZ, jeśli pacjent się nie stawi?

Moje czasy to zdecydowanie kasy chorych. Miałem wrażanie że tam to działało znacznie lepiej. Pracując w sanatorium (często funkcjonowało jako ośrodek leczenia poszpitalnego) byłoby to nie do pomyślenia gdyby pacjent z turnusu się nie stawił na zabiegi. Może to zależy od dyrekcji stojącej także murem za personelem i traktującej pracowników poważnie, jak partnerów:)

Jeszcze wcześniej w klinice na rehabilitacji, ortopedii, tym się nie zajmowaliśmy. Było zlecenie, pełna współpraca z lekarzami, możliwość konsultacji i ewentualnie zmiana zlecenia. Poważnie:)

Z przychodni pomijając punktualność pacjentów, jeśli zdarzały się sytuacje wyjątkowe, tu specjalna pula zabiegi w przypadku dzieci oraz pacjenci ze zleceniami od onkologów, traktowaliśmy wyjątkowo. Po prostu musiał się znaleźć czas, czasem nieco ponad godziny przyjmowania. Ale z drugiej strony był jakiś wyczuwalny respekt. Nie wiem, może miałem po prostu szczęście do zdrowych relacji w pracy.

Jeśli w ramach NFZ jest umówiona wizyta, ktoś się nie stawia, to kto płaci ludziom w pracy za postojowe? No był czas na sławetne karty elektroniczne, ale komuś się bardzo nie spodobały.

Ej praca na swoim, co prawda bez przydziałowego urlopu, ulg, możliwości szkoleń unijnych, nienormowany czas pracy, ale wolę zdecydowanie spełniać się na swoim, niż w ramach NFZ.

Pozdrawiam Piotr:)Piotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 10.08.12 o godzinie 11:43



Wyślij zaproszenie do