Piotr
Szczotka
Dyplomowany
masażysta Bodyworker
Temat: Kryzys mentalny
Kryzys mentalnyCo rusz media raczą nas nowinkami dotyczącymi różnych objawów kryzysu. Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze – tak mówi polskie porzekadło, czy aby to prawda?
Usługi fizjoterapeutyczne, masaż, naturalne metody, na forach, grupach im poświęconych wszędzie dyskusja o tzw. służbie zdrowia. No może miodzie nie jest, ale wiemy też z praktyki jak i z teorii, że zachowanie stanu zdrowia zależy w dużej mierze od nas. OD SPRAWNIE DZIAŁAJĄCEJ podstawowej służby zdrowia, w sumie jedynie w nagłych przypadkach i u pacjentów wymagających stałej opieki.
Realnie rzecz biorąc, nowe miejsca pracy będą wtedy, jeśli podniesie się świadomość tych którzy z zabiegów korzystają, a przede wszystkich tych co je promują. Z tą promocją jest już różnie. Wspomniane fora promują, ale najczęściej dodatkowy, dyskusyjny pod względem efektywności sprzęt, kursów od groma, a z dyskusjami i zaangażowaniem jak na lekarstwo. Przecież jest kryzys, a on się przekłada na wszystko. To po co dyskutować.
Fora tematyczne, serwisy, portale nie zarabiają – jak się komuś wydaje – ale są raczej podtrzymywane przez małą grupkę, zapaleńców, pasjonatów którym się po prostu chce.
Nie narzekają, po nocach starają się jednak nieść jak można kaganek wiedzy, bynajmniej nie o kryzysie, ale o zaradności. Odzew raczej mierny. Obserwatorów od groma, „aktywistów” jednak jak na lekarstwo.
Weź pan udział w konkursie.
Tylko w tym roku obserwowałem różne konkursy zarówno dla praktyków (masaż, fizjoterapia, itd.) co można wygrać? Książki, zniżki na szkolenia, wejściówki na targi, kongresy, sympozja. Od razu lista wybrańców, ale jak przyjdzie poczytać jak było, co dziwne cicho sza. Tak jakby nikt z tych zaproszeń nie korzystał.
Rozdają książki, nawet stoły do masażu, czasem pokaźne zniżki na kursy.
W jednych konkursach są książki, w innych nawet serwowano stoły do zabiegów, organizatorzy dwoją się i troją, a efekt mizerny. W niedawnym wywiadzie słuchaliśmy ile to tysięcy jest w Polsce fizjoterapeutów. Biorąc pod uwagę że częścią fizjoterapii jest masaż, bez względu na zakres ale jest + dyplomowani masażyści + metody naturalne + kosmetologia + kosmetyka. Wychodzi na to że tych praktyków związanych z jakąś formą najstarszej metody naturalnego leczenia są setki tysięcy. Na poszczególnych forach aktywnych jest kilkadziesiąt. Są też i takie, gdzie moderatorami są sami zainteresowani, a praktycy od czasu do czasu jedynie wklejają informacje o kolejnych kursach i „szukam pracy”.
Przyjedź na kongres, sympozjum, targi. Za drogo czy za tanio?
W kilku takich imprezach rocznie biorę udział, mniejsza z tym czy bezpośrednio dotyczą mojej działki, jako praktyk muszę wiedzieć co robią współplemieńcy lub praktycy z pokrewnych metod. Tu dyskusje toczą się dalej, albo nie ten termin, albo za daleko, albo nie ta cena. Tam gdzie byłem współorganizatorem, wiem że ceny czasem są na poziomie dobrego biletu do kina + frytki, choć grają fajny repertuar: kilka treściwych seansów. Co ciekawe sympozja i konferencje dotyczące masażu funkcjonują bez wsparcia sponsorów. A ewentualne sponsorowanie dotyczy raczej nagród w losowaniach dla samych uczestników.
Ilu jest zainteresowanych? Rzadko przekracza 100-150 osób. W sumie absolwentów jednej uczelni czy szkoły by wystarczyło aby je zapełnić. Na ostatniej konferencji było 100 miejsc, zarezerwowanych ponad 100. Ludzie prosili, dzwonili, aby ich wpuścić jeszcze dzień wcześniej, trudno było odmówić. Jak przyszło co do czego z rezerwacji pojawiło się 60 osób. Reszta sprawę olała. Weszli ci rezerwowi, którzy wytrwali.
Weź pan zaproszenie na zabieg, pójdź pan na basen. proszę!
W rozmowach z klientami też nie jest łatwo. Albo coś nie tak ze służbą zdrowia, albo zabiegi za drogie. Kilka dni temu zapytałem jednego ze stałych klientów dlaczego korzysta z zabiegów które wykupił na święta (Boże Narodzenie) dla pracowników? Odparł, a bo wie pan, oni albo nie mają czasu, albo im się nie chce. Innego zapytałem o to jakie mają udogodnienia dla pracowników. Co roku wykupuje we wrześniu karnety na basen, dla profilaktyki. Chodzą gdzieś do połowy października, bo albo za ciemno, albo godzina nie ta.
Kto nas zaszczyci?
Prawdę mówiąc na następnym kongresie mogą być i zaproszeni wykładowcy z zagranicy, ale jak mają organizatorzy planować cokolwiek, jeśli na miesiąc przed imprezami w tym kraju z reguły nie wiadomo jakie będzie udział. Wiem, że ciężko jest także z najbardziej wyspecjalizowanymi kongresami za granicą. Tam aby pojechać ceny sięgają (rezerwacja, podróż, wyżywienie po kilka set euro) u nas niektóre w granicach 50-100 zł, są i tańsze i droższe. Tam jest zaplecze i dziesiątki sponsorów, w Polsce najczęściej to jedynie składkowe za bilety wstępu, ewentualnie reklamodawcy.
Jak to jest z tym kryzysem? Może jest to przede wszystkim kryzys mentalny.
Na jednym z ostatnich sympozjów były rozdawane nawet wejściówki dla słuchaczy. Wiem to od organizatorów. A jako że było to nieobowiązkowe, młodzież w znacznej części po prostu zmyła się z imprezy, bo było wolne.
Ktoś powie, a co, pan tak nie robił?
No cóż, jak zaczynałem edukację w pierwszej szkole, usłyszałem o jednym z wykładów w Trójmieście. Odpracowaliśmy praktyki w środę, wsiedliśmy do nocnego pociągu rano byliśmy na pokazach z jakiś wschodnich metod i nie tylko. Porozmawialiśmy z uczestnikami, wieczorem do pociągu na stojaka, a rano w piątek byliśmy na praktykach. Po praktykach do dodatkowej pracy. Fanie było. Całą noc w Warsie gadaliśmy. Dostaliśmy taką małą, bibułową broszurę o refleksoterapii i podstawach shiatsu, było też coś o polarity i o enigmatycznie brzmiącej pracy z powięzią. Notowaliśmy cały dzień, nagrywaliśmy na kaseciakach, brail’akom pozwalali.
Jakiś czas temu zrobiliśmy akcję wymienię/oddam książkę. Nie żeby pozbyć się staroci, nic z tych rzeczy, ale czasem coś się ma w zanadrzu. Zaciekawiły mnie e-maile, w jednych z nich były prośby, aby to studentom skserować i ewentualnie wysłać w pdf’ie, bo inaczej musieli by zapłacić za przesyłkę. No mowę mi odebrała, palce zdrętwiały też.
Oczywiście to są tylko przykłady, nie twórzmy stereotypów. Absolutnie reszta młodszych adeptów jest niesamowicie zaangażowana. Jest gro zaangażowanej młodzieży, pomagają w każdej imprezie, ale są i tacy, którym się nie chce nawet zejść do uczelnianej czy szkolnej biblioteki. O organizowanych spotkaniach na macierzystych uczelniach czy w studium już nie wspomnę.
W tych kilku refleksjach, nie ma z mojej strony narzekania czy pretensji, absolutnie. Są jedynie przedstawione suche fakty. Po prostu nie mam cierpliwości aby odpisywać na kolejne e-maile.
Zachciało mi się pisać, po dzisiejszej rozmowie z pacjentką. Chce przyjechać na konferencję jako klientka. Bo to ją po prostu interesuje. Co ciekawe pyta czy może zaprosić znajomych z zagranicy którzy będą tu w tym czasie. Za bardzo nie wiem, co jej odpowiedzieć, dajmy na to ich będzie więcej niż naszych :).
Cieszy więc, że wszyscy już wszystko wiedzą, mają odpowiednie książki, które miętolą po nocach, spotykają się we własnym gronie aby wymienić doświadczenia i podwyższają poziom świadomości swojej i potencjalnych pacjentów.
Ze swojej strony dziękuję za uwagę, zapraszam w marcu – oby, nie wszystko zależy wszak od nas – na kolejną konferencje. Tym razem zwłaszcza aktywnych, wystarczy pogmerać w googlach i na odpowiednich stronach.
Jesienią są chyba jeszcze po drodze 2-3 imprezy.
Zapraszam do tej innej bajki:).
Pozdrawiam serdecznie, do zobaczenia Piotr.