Mieszko Makowski

Mieszko Makowski Prezes, Fundacja
Uroboros

Temat: Autorski masaż a prawa patentowe

Od pewnego czasu interesuje mnie kwestia wszelkiego rodzaju autorskich masaży. Czy tylko autor danego masażu może go nauczać? Swoją drogą niedawno spotkałem się z opatentowanym masażem autorskim, czy obowiązuje tu normalna procedura patentowa jak w przypadku innych idei czy jest tu jakiś specjalny kanał patentowy?
Kanya Krongboon

Kanya Krongboon www.massagethai.info
kurs masaz tajski,
indonezyjski, ste...

Temat: Autorski masaż a prawa patentowe

wolna amerykanka.

nie ma zadnych patentow, moze (co najwyzej), do nazwy. Ale na to nie stac indywidualnych masazystow, moze, na jakims etapie, szkoly, instytuty etc. W polsce yumeiho twierdzi, ze ma jakis patent, ale moze byc on z japonii. Zupelnie nie przeszkadza to innym uczyc tego samego.

moze to i dobrze, bo srodki nie sa marnowane na sady.

podaj przyklad znanego ci przypadku
Mieszko Makowski

Mieszko Makowski Prezes, Fundacja
Uroboros

Temat: Autorski masaż a prawa patentowe

W internecie trafiłem na opatentowany masaż "nefretete" który może być wykonywany tylko w gabinecie o tej samej nazwie. Są tam liczne zastrzeżenia że z powodu patentu tylko oni mogą go wykonywać. Jakkolwiek nie mam pojęcia na czym ich masaż polega to po prostu interesuje mnie ta kwestia pod kontem własnego masażu autorskiego.
Jeżeli panuje wolna amerykanka i powiedzmy pan X z Krakowa stwierdził że dany masaż jest jego autorskim po czym pan Y z Wrocławia nagle stwierdził to samo to jak rozstrzygana jest taka kwestia? Czy w ogóle nie ma to znaczenia a masaż autorski to kwestia umowna?
Kanya Krongboon

Kanya Krongboon www.massagethai.info
kurs masaz tajski,
indonezyjski, ste...

Temat: Autorski masaż a prawa patentowe

znam kilkanascie gabinetow nefretete, i nie sa one czescia sieci, tylko kosmetyczek, inspirowanych tygodniowym pobytem nad morzem czerwonym.

nikt nie rozstrzyga, bo rozstrzygniecie kosztuje adwokata i koszty sadowe.

mozesz zaczac promowac masaz mieszkowy, jest juz na rynku slowianski, staroslowianski, praslowianski, i kolejnych kilka z przymiotnikami
Piotr Szczotka

Piotr Szczotka Dyplomowany
masażysta Bodyworker

Temat: Autorski masaż a prawa patentowe

Podstawowe pytanie. Jeśli z jednej strony nie ma prawa do kwestii autorskich, to z drugiej strony dlaczego ktoś ma się powoływać na dany - wypromowany, wypracowany - zabieg, jeśli nie był na szkoleniu, a jedynie podpatrzył pewne rozwiązanie na dvd, youtub'ie czy skopiował jakiś materiał, a potem powołuje się na daną nazwę zabiegu?
Celowo pisze zabieg, ponieważ dosłownie promować autorski masaż jest dziś niezwykle trudno. Mam na myśli wiarygodność danych rozwiązań.
Są także autorskie szkolenia, nie mylić z autorskimi metodami. Pojawiają się więc opracowania, będące swojego rodzaju synkretyczną mozaiką. Czasem bardzo rozsądną dobraną, ale i niestety czasem takie które nie mają sensu. Wyobraź sobie że masz kontakt ze specyficzną grupą pacjentów czy klientów w spa, chcesz podzielić się zdobytymi przez lata doświadczeniami. Dlaczego by nie? Wielu zwłaszcza młodszym adeptom to się przyda. Gorzej jak ktoś ledwo skończył szkołę i już układa autorskie metody.

Osobna grupa to tzw opracowania, służą jednak tzw szkoleniom koncepcyjnym, nie tyle metodzie autorskiej, ale ukazaniu pewnych rozwiązań technicznych. Widziałem już sporo takich przedsięwzięć, niestety gdzieś utknęły, nie rozwinęły się, a szkoda.

Najwięcej tzw autorskich masaży jest promowanych przez środowisko kosmetyczne, kosmetologiczne i nurt spa. Tu pomińmy konkretne przykłady, jest tego mrowie.

Bywając na konferencjach, sympozjach spotykasz się z autorskimi metodami, a także wypromowanym pojęciem jakim jest dziś "rytuał".
W większości chodzi tu jednak o wypromowanie nie tyle masażu, ale danej linii kosmetyków, przy okazji zabiegów na ciało. Nie mnie oceniać, ale jeśli ktoś szuka starcia z firmą produkującą preparaty kosmetyczne to proszę bardzo. Tu sam masaż jest swojego rodzaju "nośnikiem" zaadoptowanym do potrzeb koncepcji całego zabiegu. W sumie wiele firm poświęca na to sporo czasu ale i kosztów. Fakt, trudno czasem o jakąkolwiek dokumentację, badania. Ale powtarzam, dlaczego potem ktoś się ma za friko podczepiać do czyjegoś dorobku.

Przykładowo dwukrotnie w ostatnich latach pomagałem takim firmom w opracowaniu danego zabiegu. W sumie prawa autorskie są scedowane na tą firmę, występowałem anonimowo. Podstawą było dla mnie to, aby unikać pewnych schematów, niepoprawności od strony technicznej, czy bezsensownych kolaży metod, aby było intrygująco i fajnie. To jest pewien proces. Opracowanie, promocja i jeśli się da, trzymanie się danego opracowania w sieci gabinetów. Jeśli kogoś natomiast interesują finanse, to dla autora to nie są żadne kokosy. Tu warto obalić panujący mit.

Wracając do masażu bardziej w profesjonalnym terapeutycznym nurcie, sprawa nie jest łatwa i jak się komuś wydaje nie służy jedynie promowaniu czegoś "autorskiego".

Jedne firmy, gabinety, praktycy ograniczają się do zdawkowych artykułów, inni do publikacji, pojawianiu się na kongresach, sympozjach. Jeżdżą z kąta w kąt, a pieniądz z tego niewielki. Zdarza się, iż otwarcie mówią o inspiracjach, podkreślając, iż są to jedynie ich przemyślenia. Zazdrość jest jednak wszechobecna.
inni w tym czasie przyglądają się, dyskutują, czasem komentują z ironią (zwłaszcza na anonimowych forach), a jak się okazuje że dane rozwiązanie po latach się przyjęło, podczepiają się pod dorobek innych. Czy to jest w porządku?

Podobnie zresztą jest z literaturą. Znam dobre, bardzo dobre publikacje, które niestety krążą krótko po opublikowaniu w internecie. Co powoduje, że dany praktyk, wykładowca, promotor nie widzi sensu dalszych publikacji.

Można też latami zbierać dokumentacje, prowadzić badania, ale przebić się przez środowiska akademickie i szkolne jest niezwykle trudno. A jeśli nawet grono szanownych recenzentów pism branżowych lub wykładowców by je uznało, to spotkała by je droga, wchłonięcia przez otwarty system szkolnictwa. Pytanie co z tego miałby autor?
Nie jest to pytanie retoryczne, ale pytanie dla tych którzy co żywo wprowadzają co dopiero upublicznione opracowania.

Z własnych doświadczeń. Kiedy kilkanaście lat temu promowałem Integracyjny Masaż Body Work, spotykałem się początkowo z wieloma docinkami (min. na wspomnianych anonimowych forach). Z czasem opracowanie się przyjęło. Jednak nie chodziło jedynie o zabezpieczanie jakieś autorskiej metody, ale także o przybliżenie czym jest ogólne pojęcie body work / praca z ciałem. Dziś jest to dosyć powszechne pojęcie tak w masażu, głównym nurcie pracy z ciałem ale i w fizjoterapii.
Kiedy zaczynałem - trudno to teraz wyobrazić sobie młodszym adeptom - na każdym sympozjum, targach, kongresie pojawiało się masę pytań. W rezultacie jak zmieniło się nastawienie, bardzo prędko elementy IMBW zaczęły się pojawiać podczas nauki w szkołach państwowych.
De facto, nikt mnie o to nie pytał. Zaznaczam, tu piszę o jednym przykładzie, aby zobrazować jak bezsilni jesteśmy wobec takich praktyka. Dlatego też, warto zastanowić się z jaką skalą zjawiska mamy do czynienia.

Jako iż w tym kraju nie ma ani pism branżowych gdzie rdzeniem jest masaż (pojawiają się artykuły, ale w różnych tematycznych pismach), ani prężnego stowarzyszenia, jest jak jest. Co sobie zapracuje autor to ma. Problem w tym, iż mają także "podglądacze".

Ze swojego doświadczenia mogę tylko podzielić się obserwacjami. Niejednokrotnie podczas wykładów, prezentacji, pomimo iż organizator targów, kongresów, sympozjów o to prosi, błyskają na potęgę flesze, kręci się materiał bez żadnego zażenowania. Już z wieloletnich obserwacji wynika, iż wiele osób, zwłaszcza z zagranicy, ani myśli do nas wracać.

Promować polskie doświadczenia poza granicami także nie jest łatwo. A to min. z tego powodu, iż "tam" promuje się przede wszystkim doświadczenia z własnego podwórka z dozą dużego szacunku dla autora. U nas promuje się wszystko, co nie nasze, o szacunku chyba wspominać już nie potrzeba. Tak już mamy.

Dzisiaj rozmawiając z wieloma autorami tak rozwiązań praktycznych jak i książek, zdają się pisać w ten sposób, iż wiedzą, że i tak ktoś to skopiuje, podpatrzy, itd. Dlatego też faktyczne doświadczenia są raczej skrzętnie ograniczane. A szkoda, wielka szkoda.
Bywałem na szkoleniach tak w Polsce jak i zagranicą gdzie kursy, warsztaty kosztują od kilku tysięcy w górę. Czy warto było? Warto, czasem w zamian za urlop, wypoczynek, ale jednak u przemyślanych źródeł.

Ufam, iż komentarz wyczerpujący i na temat. Ale podobne tematy wracają jak bumerang.

Pozdrawiam Piotr.Piotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 21.01.13 o godzinie 00:17



Wyślij zaproszenie do