Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Wczoraj, w przeddzień 64 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, Michał w swoim wątku poezji
o Warszawie przypomniał nam tych, którzy walczyli o naszą stolicę i szerzej o wolną Polskę, nie tylko karabinem, ale też swoją poezją: Krzysztofa Kamila Baczyńskiego - najbardziej znanego Kolumba rocznik 20-ty, wg znanej metafory Romana Bratnego, a także Krystynę Krahelską - poetkę i sanitariuszkę Szarych Szeregów, poległą - jak większość Jej koleżanek i kolegów - w powstaniu. To piękny gest pamięci o naszych poprzednikach, którzy oddali to, co mieli najcenniejsze, swoje młode życie, abyśmy dzisiaj mogli w pokoju i wolności rozkoszować się nie tylko poezją. Dziękuję ci za to Michale, w imieniu całej naszej grupy. Takich poetów żołnierzy, którzy walczyli o wolną Warszawę było więcej. Niektórzy - jak np. Baczyński - są do dzisiaj powszechnie znani i obecni w szkolnych podręcznikach literatury. Ale są też inni, mniej znani i myślę, że właśnie nasze forum jest najlepszym miejscem do przypomnienia ich twórczości. Tradycyjnie i ja zacznę od mojego ukochanego Krzysia Baczyńskiego, wszak to na Jego cześć dałem na imię Krzysztof mojemu jedynemu dziecku. Mam nadzieję, że nie będziecie mi mieli tego za złe, tj. przypomnienia jeszcze Baczyńskiego?


Krzysztof Kamil Baczyński
(1921 - 1944)



Obrazek


Których nam nikt nie wynagrodzi...

Których nam nikt nie wynagrodzi
i których nic nam nie zastąpi,
lata wy straszne, lata wąskie
jak dłonie śmierci w dniu narodzin.
Powiedziałyście więcej nawet
niż rudych burz ogromne wstęgi,
jak ludzkie ręce złych demonów
siejące w gruzach gorzką sławę.
Wzięłyście nam, co najpiękniejsze,
a zostawiły to, co z gromu,
aby tym dziksze i smutniejsze
serca - jak krzyż na pustym domu.
Lata, o moje straszne lata,
nauczyłyście wy nas wierzyć,
i to był kostur nam na drogę,
i z nim się resztę burz przemierzy.
Których nam nikt nie wynagrodzi
i których nic nam nie zastąpi,
lata - ojczyzno złej młodości,
trudnej starości dniu narodzin.
Bogu podamy w końcu dłonie
spalone skrzydłem antychrysta,
i on zrozumie, że ta młodość
w tej grozie jedna była czysta.

24 III 44 r.Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 25.08.10 o godzinie 05:01
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Tadeusz Gajcy (1922–1944)
Tadeusz Gajcy "Topornicki", poeta i żołnierz, członek Konfederacji Narodu, redaktor jej konspiracyjnego czasopisma "Sztuka i Naród". Od 1943 roku żołnierz Armii Krajowej. Zginął na ul. Przejazd (dziś między kinem Muranów a ul. Andersa).


Obrazek


Wczorajszemu

Ufałeś: na niebo jak na strunę miękko złożysz dłoń,
muzykę podasz ustom, utoczysz dotknięciem,
łukiem wiersza wysokie księżycowe tło
wprowadzisz w bezmiar dolin —
Modlitwę nocnych cieni rozwiesisz jak więcierz
na słodkich oczach dziewann i szumach topolich.

Ufałeś: trzepot ptaków rozsiejesz ziarnisty,
rozległą piersią ujmiesz horyzonty, w których świat
pływa mały jak z dzieciństwa okręcik.

Klechda z omszałych lat
— świty w klechdzie powiewały krwawe —
do snu kołysała dzieci.

Taką klechdą przełamał się dzień
walczącej
Warszawy.

Wtedy —
rozwiodły się nad miastem ornamenty łun
na złotych kolcach wieżyc i bełkocie Wisły,

muzyka — lecz nie nieba — krążyła jak sen,
dziś wiesz:
to skowyt strzałów na brukach się wił,
otaczał, chodził wokół jak zbłąkany zwierz.

A tobie — dni wczorajsze w oczach nie ostygły,
ufałeś...
Księżyc sierpem zmrużone rzęsy kosił,
wśród krzyży zwijał światła purpurową nitkę;
żołnierze nieśli drżące, spokorniałe oczy
na sfruwającą powietrzem
białą Nike.

Falował spokój w ciepłej darni,
kiedy młodzi plecami wsparci o wieczność
odchodzili w głębokie posłania.
Więc nakryły ich obłoki podobne kulistym mleczom
i wiatr, któremuś wierzył — składał pocałunki umarłym.

Nie wiedziałeś, że dłoń, którą uczyłeś śpiewać,
potrafi nienawidzić i pięścią grubieć pełną,
gniewu unosić żagiew —
Ufałeś. Nie ukoił twoich ust śpiew drzewa
i oczu blask nie zajął pod kopułą hełmu,
i serca nie nasycił krzyk wbity na bagnet.

Dzień rozbrój z woni siana. Sandały zielone
niech zostawi przed progiem, na którym go czekasz —
odejmij pustkę oczom, gdy w smutku zatoną,
i nie daj mówić wiatrom o liliowych zmierzchach.
Bo kłamią. Bo śpiewają gorejącą lawą,
że znowu dłoń na niebo jak na strunę złożysz,
muzykę podasz ustom —

Dzisiaj —
w piaskach cmentarzy
powiędły echa strzałów,
wiruje błękit niski jak wczoraj łaskawy,
jak lustro.

Każ trawie, by milczała. Jej śpiew cię zadławi,
spowije watą wzruszeń i ciśnie w niepamięć.
Nim ockniesz się, już serce zagubisz w obrazie
i dłonie w przerażeniu milcząco załamiesz.

Dzisiaj
inaczej ziemię witać!
Wierzyłeś: słowiczym pieniem wierszy popłynie sława harda
i wzejdzie w barwnych tęczach, obudzi się w mitach.

Nie tak.

Nazbyt duszno jest słowom na wargach
ciosanym z łun i żalu o wadze kamienia —
Myślałeś: będzie prościej.
A tu słowa, śpiewne słowa trzeba zamieniać,
by godziły jak oszczep.Jolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 01.08.08 o godzinie 14:36
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Krzysztof Kamil Baczyński

Niebo złote ci otworzę


Niebo złote ci otworzę,
w którym ciszy biała nić
jak ogromny dźwięków orzech,
który pęknie, aby żyć
zielonymi listeczkami,
śpiewem jezior, zmierzchu graniem,
aż ukaże jądro mleczne ptasi świst.

Ziemię twardą ci przemienię
w mleczów miękkich płynny lot,
wyprowadzę z rzeczy cienie,
które prężą się jak kot,
futrem iskrząc zwiną wszystko
w barwy burz, w serduszka listków,
w deszczów siwy splot.

I powietrza drżące strugi
jak z anielskiej strzechy dym
zmienię ci w aleje długie,
w brzóz przejrzystych śpiewny płyn,
aż zagrają jak wiolonczel
żal - różowe świtała pnącze,
pszczelich skrzydeł hymn.

Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.

Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
czarny pył.

15 VI 43 r.

Pioseneczka


Basi

Kto mi odda moje zapatrzenie
i mój cień, co za tobą odszedł?
Ach, te dni jak zwierzęta mrucząc,
jak rośliny - są coraz młodsze.

I niedługo już - tacy maleńcy,
na łupinie z orzecha stojąc,
popłyniemy porom na opak
jak na przekór wodnym słojom.
Czerwień krwi dziecinnie się wyśni
jako wzdęte policzki wiśni.
Metal burz się wywiedzie na nowo
zapienioną dmuchawca głową.
A łez grzmot jak lawina kamieni
w małe żuki zielone się zmieni
i tak w wodę się chyląc na przemian
popłyniemy nieostrożnie w zapomnienie,
tylko płakać będą na ziemi
zostawione przez nas nasze cienie.

16 I 1942

Gdy za powietrza zasłoną...

Gdy za powietrza zasłoną noc pocznie kształty fałdować
I czuje się jak wielkie ptaki rosnące za chmur kwiatami
Zmierzch schodzi lekko. A ona świeci u okna głową
Jasną jak listek światła i śpiewa piosenkę ciszy.

Długą wijącą się wstęgą głos ciepły w powietrzu stygnie
Aż jego dosięgnie o zmroku i szept przy ustach usłyszy
"Kochany" - szumi piosenka i głowę owija mu, dzwoni
Jak włosów miękkich smuga, lilie z niej pachną tak mocno,
Że on pochylony nad śmiercią, zaciska palce na broni,
Wstaje i jeszcze czarny od pyłu bitwy - czuje,
że skrzypce grają w nim cicho, więc idzie ostrożnie, powoli
Jakby po nici światła, przez morze szumiące zmroku
I coraz bliższa jest miękkość podobna do białych obłoków
Aż się dopełnia przestrzeń i czuje jej głosik miękki
Stojący w ciszy olbrzymiej na wyciągnięcie ręki.
"Kochany" - szumi piosenka, więc kiedy obejmą ramiona
Więcej niż objąć można kochając jedno ciało
Dłoń wielka kształty fałduje za nieba czarną zasłoną
I kreśli na niej zwierzęta linią drżącą i białą.

A potem świat się rozlewa. Broń w kącie ostygła i czeka
Pnie się wąż biały milczenia, przeciągły wydaje syk
I wtedy budzą się płacząc, bo strzały pękają z daleka,
Bo śnili, że dziecko poczęli całe czerwone od krwi.

13 VII 1944

Z lasu

Las nocą rośnie jak jezior poszum.
Droga kołysze we mchu, we mchu.
Ciężkie kolumny mroku się wznoszą.
Otchłanie puste z ciemności płoszą
krzyk zły, wysoki jak ze snu.

A dołem potok ludzi i wozów
i broni chrzęst we mgle, we mgle.
Spod stóp jak morze wydęte grozą
nieujarzmiona piętrzy się ziemia
i głosy ciemne leżą w przestrzeniach
jak to, co czeka obce i złe.

Żołnierze smukli. Twarzyczki jasne,
a moce ciemne trą się i gniotą,
lądy się łamią, sypie się złoto
i chyba pancerz ziemi za ciasny
pęka, rozsadza i grzmi, i grzmi.

Twarzyczki jasne! na widnokręgach
armie jak cęgi gną się i kruszą.
O moi chłopcy, jakże nam światy
odkupić jedną rozdartą duszą?

Kochać, a to się wydaje mało,
ginąć - to słabość tylko wyzwolić,
bo nie nadąża chłopięce ciało,
a ciemność stoi i grzmi, i grzmi.

Las nocą rośnie. Otchłań otwiera
usta ogromne, chłonie i ssie.
To tak jak dziecko, kiedy umiera,
i tak jak ojciec, który żyć musi.
Przeszli, przepadli; dym tylko dusi
i krzyk wysoki we mgle, we mgle.

27 VI 44 r.

Wiersze wojenne – słowa: Krzysztof Kamil Baczyński,
muzyka: Zygmunt Konieczny, śpiewa: Ewa Demarczyk


Wiersze wojenne

/tekst piosenki w wykonaniu Ewy Demarczyk
montaż z w/w utworów Krzysztofa Kamila Baczyńskiego/

Niebo złote ci otworzę,
w którym ciszy biała nić
jak ogromny dźwięków orzech,
który pęknie, aby żyć
zielonymi listeczkami,
śpiewem jezior,
zmierzchu graniem,
aż ukaże jądro mleczne ptasi świst.

Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył.

Kto mi odda moje zapatrzenie
i mój cień, co za tobą odszedł?
Ach, te dni jak zwierzęta mrucząc,
jak rośliny są - coraz młodsze.

I niedługo już - tacy maleńcy,
na łupinie z orzecha stojąc,
popłyniemy porom na opak
jak na przekór wodnym słojom.

i tak w wodę się chyląc na przemian
popłyniemy nieostrożnie w zapomnienie,
tylko płakać będą na ziemi
zostawione przez nas nasze cienie

Ziemię twardą ci przemienię
w mleczów miękkich płynny lot,
Wyprowadzę z rzeczy cienie,
które prężą się jak kot,
Futrem iskrząc zwiną wszystko
W barwy burz,
w serduszka listków,
w deszczu siwy splot.

Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył.

Długa wijącą się wstęgą głos ciepły w powietrzu stygnie,
aż jego dosięgnie w zmroku i szept przy ustach usłyszy.
"Kochany" - szumi piosenka i głowę owija mu, dzwoni
jak włosów miękkich smugą, lilie z niej pachną tak mocno,
że on, pochylony nad śmiercią, zaciska palce na broni,
i wstaje i jeszcze czarny od pyłu bitwy - czuję,
że skrzypce grają w nim cicho, więc idzie ostrożnie powoli,
jakby po nici światła, przez morze szumiące zmroku
i coraz bliższa jest miękkość podobna do białych obłoków,
aż się dopełnia przestrzeń i czuje jej głos miękki
stojący w ciszy olbrzymiej na wyciągniecie ręki.
"Kochany" - szumi piosenka, więc wtedy obejmą ramiona

Las nocą rośnie. Otchłań otwiera
usta ogromne, chłonie i ssie.

Przeszli, przepadli; dym tylko dusi
i krzyk wysoki we mgle, we mgle.

Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pyłRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.11.08 o godzinie 11:57
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Mirosław Jezierski

Marsz Mokotowa


Nie grają nam surmy bojowe i werble do szturmu nie warczą,
Nam przecież te noce sierpniowe i prężne ramiona wystarczą.
Niech płynie piosenka z barykad, wśród bloków, zaułków, ogrodów,
Z chłopcami niech idzie na wypad, pod rękę przez cały Mokotów.

Ten pierwszy marsz ma dziwną moc,
Tak w piersiach gra, aż braknie tchu.
Czy słońca żar, czy chłodna noc,
Prowadzi nas pod ogniem z luf.
Ten pierwszy marsz, to właśnie zew,
Niech brzmi i trwa przy huku dział.
Batalion gdzieś rozpoczął szturm,
Spłynęła łza i pierwszy strzał.

Niech wiatr ją poniesie do miasta, jak żagiew płonącą i krwawą,
Niech w górze zawiśnie na gwiazdach, czy słyszysz płonąca Warszawo?
Niech zabrzmi w uliczkach znajomych, w Alejach, gdzie bzy już nie kwitną,
Gdzie w twierdze zmieniły się domy, a serca z zapału nie stygną.

Ten pierwszy marsz ma dziwną moc,
Tak w piersiach gra, aż braknie tchu.
Czy słońca żar, czy chłodna noc,
Prowadzi nas pod ogniem z luf.
Ten pierwszy marsz niech dzień po dniu
W poszumie drzew i w sercach drży,
Bez próżnych skarg i zbędnych słów,
To nasza krew i czyjeś łzy.


słowa - Mirosław Jezierski
muzyka - Jan Markowski ("Krzysztof")
wykonanie - Orkiestra z Chmielnej
źródło - film polski "Zakazane piosenki".


Mirosław Jezierski - pchor. korpusu saperów pułku Armii Krajowej "Baszta", ps. Karnisz.
"Marsz Mokotowa" - nieformalny hymn dzielnicy Mokotów. Pieśń powstała 20 sierpnia 1944 r., w czasie odpoczynku kompanii, na kwaterze przy ulicy Ursynowskiej. Rozesłana do pozostałych oddziałów, wkrótce śpiewana przez cały Mokotów, szybko rozprzestrzeniła się i zagrzewała do boju w całej Warszawie.
Michał M. edytował(a) ten post dnia 15.11.09 o godzinie 18:02

konto usunięte

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Zdzisław Stroiński (1921 – 1944) – student prawa i polonistyki na tajnych kompletach Uniwersytetu Warszawskiego, redaktor konspiracyjnego miesięcznika „Sztuka i Naród”, żołnierz AK. Zginął 16 sierpnia 1944 r. razem z Tadeuszem Gajcym
po wysadzeniu przez Niemców kamienicy na ul. Przejazd w Warszawie.


Obrazek


O śmierci

Zarys istot, którymi mógłbym być, ale już nie będę, milczą jak
rozrzucone zabawki opuszczone nagle przez dziecko.

Śmierć jest ze mną i we mnie.

Chodzę w niej jak w płaszczu za dużym na mnie - wiejąc
szerokimi rękawami i ciągnąc poły po ziemi szeleszczącej jak
blacha.

Nieprzeźroczysty zapach mydła i przestrzeni oblepił odejścia
moich bliskich, gdy odrywali się od istnienia jak wielkie
kawały tynku. Przeraźliwa zagadka ich roztapiania się
okratowała mnie w separatce zgrzytliwej i daremnej. Już
przestałem rzucać się na kraty, drapię się tylko w głowę i
chodzę w kółko.

Śmierć niewyraźna - o tam - mieni się w oczach, rozciąga i
kurczy. Jako chmura ciemności toczy się po niebie
spłaszczonym i niskim - potem uwysmuklona nagle
romantyczna heroina jest tą, która wdeptuje oczy końcami
swych błyszczących francuskich obcasów.

A gdy potok ironii unosi ludzi - drewniane kukły o
wyprężonych drętwo rękach i nogach -

pęka z trzaskiem lustrzane przeczucie braku mnie, który w
pustce pozostałej będzie podskakiwał uwiązany na tykaniu
wszystkich zegarów jak na sznurku.

Bóg

Wtedy Bóg odszedł na barkach płomienia
i słońce pękło jak bańka mydlana.
Długie pielgrzymki śpiewających kłosów
idące wolno w złożonym zamyśleniu
i pochylone na kolana
już go tam nie znalazły
ni w pustych niebiosach

Opustoszały drewniane kapliczki
Dawniej rój barwnych świętych tulące jak kwiaty
Zwiądł święty Franciszek wątły i słowiczy
i Maria błękitna, i Józef sękaty.

Bóg zawisł na niebie ciężki jak kometa,
do okien się zniża przeraźliwą chmurą
nad kręgiem ziemi przez krety porytym.
Orkany przelatują, przelatują górą,
w tłumie pożegnań żałobnych biją miarowo godziny.
Z głębi darni stwardniałej daremnie się kości dźwigają,
żegnania, żegnania tężeją i nie ma już żadnych powitań.

Mgły się wzdęły widmami zatopionych krajów.
Wielkie żelazne skały i okręty
piersiami wrosły w nieruchome fale,
w ciemnej grocie odjazdu rwa się z jękiem liny.
Wiatr nie porusza flagami zwisłymi jak ranny ptak.
Widziano maszty wśród lasów na ziemi płaskiej jak talerz.
Głazy spękane klękają na stopniach kamiennej świątyni
niemo wołając o znak.
I znak napełnia zmienione powietrze
ciężkie oczami Boga, co wyszedł z ram niedziel
i świętych opuścił drzemiących w kaplicach.
I ziemie przeniknął okrutną spowiedzią,
i piersi drąży cicho jak gruźlica.Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 01.08.08 o godzinie 22:31
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Zbigniew Jasiński*

APEL WARSZAWY
(inny tytuł: ŻĄDAMY AMUNICJI)


Tu - zęby mamy wilcze, a czapki na bakier,
tu u nas się nie płacze w powstańczej Warszawie:
tu się Prusakom siada na karkach okrakiem,
tu wrogów gołą garścią za gardło się dławi!...
- A wy tam wciąż śpiewacie, że w kurzu krwi bratniej,
że z dymem pożarów niszczeje Warszawa...
- A my tu nagą piersią na salwy armatnie,
na wasz podziw, na śpiewy i na wasze brawa.
Czemu żałobny chorał śpiewacie wciąż w Londynie,
gdy tu - nadeszło wreszcie oczekiwane święto?...
U boku chłopców swoich walczą ich dziewczęta
i nawet dzieci walczą i krew tu dumnie płynie.
Hallo! Tu - serce Polski!... Tu woła - Warszawa...
Niech pogrzebowe śpiewy wyrzucą z audycji!...
Nam ducha starczy dla nas, i starczy go dla was.
Oklasków też nie trzeba. Żądamy - amunicji!!!

*Zbigniew Jasiński ps. "RUDY" (1908-1984) - dziennikarz,
poeta-marynista, uczestnik wojny obronnej Polski w 1939 r., dostał się do sowieckiej niewoli, przewieziony do łagru Tetkino pod Kurskiem. Przeniesiony do Lublina z powodu wymiany jeńców, udało mu się uciec w 1940. Od 1941 r. żołnierz AK, podporucznik. W 1943 odbył misję kurierską do Jugosławii. W czasie Powstania Warszawskiego był pracownikiem radiostacji AK "Błyskawica".
Pełnił funkcję prasowego sprawozdawcy wojennego.

Wiersz Żądamy amunicji uważany był za najpopularniejszy wiersz Powstania Warszawskiego. Nadano go na falach powstańczej radiostacji "Błyskawica", 24 sierpnia 1944 r.

Zbigniew Jasiński był także autorem wierszy: Odmawiamy! (inny tytuł: Odpowiedź gazowni przed 10 sierpnia), Sierpień (przed 23 sierpnia), Pieśń Warszawy, Pieśń o Powstaniu, Sumienie świata. Natomiast wiersze Maszerowali i Poprzez druty zostały napisane w Oflagu, w październiku 1944. Wydano tomik autorski poezji Zbigniewa Jasińskiego, pt. Krwią i rymem.

W 1952 r. przybył do Australii, gdzie żył aż do śmierci. Zmarł w Beermaqui koło Canberry, pochowany w Sydney.
Michał M. edytował(a) ten post dnia 24.11.09 o godzinie 10:59
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Józef Szczepański ps. "Ziutek" (1922–1944) - żołnierz AK w stopniu podchorążego batalionu "Parasol". Ciężko ranny w walkach na Starym Mieście, zmarł 10 września 1944 r. po przejściu do Śródmieścia.

DZIŚ IDĘ WALCZYĆ - MAMO

Dziś idę walczyć - Mamo,
Może nie wrócę więcej,
Może mi przyjdzie polec tak samo,
Jak tyle, tyle tysięcy
Poległo polskich żołnierzy
Za wolność naszą i sprawę.
Ja w Polskę, Mamo, tak strasznie wierzę.
I w świętość naszej sprawy.

Dziś idę walczyć - Mamo kochana,
Nie płacz, nie trzeba, ciesz się, jak ja,
Serce mam w piersi rozkołatane,
Serce mi dziś tak cudnie gra.
To jest tak strasznie dobrze mieć Stena w ręku
I śmiać się śmierci prosto w twarz,
A potem zmierzyć - i prać - bez lęku
Za kraj! Za honor nasz!
Dziś idę walczyć - Mamo!...

PAŁACYK MICHLA

Pałacyk Michla, Żytnia, Wola,
bronią jej chłopcy od "Parasola",
choć na Tygrysy mają visy,
to Warszawiaki, fajne urwisy są, hej!

Refren: Czuwaj wiaro i wytężaj słuch,
pręż swój młody duch, pracując za dwóch.
Czuwaj wiaro i wytężaj słuch,
pręż swój młody duch jak stal.

Każdy chłopaczek chce być ranny,
sanitariuszki - morowe panny,
więc gdy cię kulka trafi jaka,
poprosisz pannę, da ci buziaka, hej!

Refren...

Z tyłu za linią dekowniki,
intendentura, różne umrzyki,
gotują zupę, czarną kawę,
takim sposobem walczą za sprawę, hej!

Refren...

Za to dowództwo jest morowe
i w pierwszej linii nadstawia głowę,
a najmorowszy przełożony
to jest nasz Miecio "w kółko golony", hej

Refren...

Wiara się bije, wiara śpiewa,
Szkopy się złoszczą, krew ich zalewa,
różnych sposobów się imają,
co chwila "szafę" nam posyłają, hej!

Refren...

Lecz na nic "szafa" i granaty
za każdym razem dostają baty
i wkrótce przyjdzie taka chwila,
że zwyciężymy - i do cywila, hej!
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy


Obrazek


Andrzej Trzebiński (1922 – 1943) – poeta, dramaturg, krytyk literacki i organizator tajnego życia kulturalnego na podziemnym Uniwersytecie Warszawskim, gdzie studiował polonistykę i slawistykę, redaktor pisma „Sztuka i Naród”, publikował pod pseudonimami: Paweł Późny, Stanisław Łomień i Andrzej Jarociński. Aresztowany przez Niemców na początku listopada 1943 r., ale nie za działalność konspiracyjną, lecz za posiadanie fałszywej kenkarty, na którą korzystał z obiadów w jednej z fabrycznych stołówek. Nigdy nie został zidentyfikowany przez gestapo jako poszukiwany redaktor „Sztuki i Narodu”. Po kilku dniach więzienia na Pawiaku, rozstrzelany w egzekucji ulicznej na rogu ul. Wareckiej i Nowego Światu.
Większość utworów Andrzeja Trzebińskiego spłonęła w czasie Powstania Warszawskiego, ocalało kilka wierszy, tekstów krytyczno-literackich, dramat
„Aby podnieść różę...”, niedokończona powieść „Kwiaty z drzew zakazanych”
oraz pamiętnik. Po wojnie ukazały się: Aby podnieść różę. Poezje i dramat, wstęp
i oprac. Zdzisław Jastrzębski, Warszawa 1970; Kwiaty z drzew zakazanych. Proza, wstęp i oprac. Zdzisław Jastrzębski, Warszawa 1972; Aby podnieść różę. Szkice literackie i dramat, wstęp i oprac. Maciej Urbanowski, Warszawa 1999; Pamiętnik, wstęp i oprac. Paweł Rodak, Warszawa 2001.

Liryk nr 5

Deszcz już przeszedł - wołały kwietniowe dziewczęta u okien
kwitnące. A to przecież przeszedłem tylko ulicą ja - bardzo
mokry - nikt więcej.
Uśmiechnąłem się kroplą z kasztana, która jasno opryskała
mi twarz.
I witano mnie wszędzie tak samo i co kasztan... - tylko
czekać, kiedy wyjdą przez powietrze kwietniowe dziewczęta o
nogach szukających innych dróg.
Czy spytają policjanta dokąd poszedłem, by mnie szukać?
- lecz pokażę im pałeczką dwie ulice,
- lecz pokażę im pałeczką tęczę ciemną...
Czy mnie znajdą, gdybym przyszedł i stoję: przed
kwiaciarnią, gdzie stoi i kwitnie złoty deszcz - ?

Na górze ognia

To ziemi czerń zawiera ogień georginii. I z niej dzwoniące na gałęziach brąz i miedź owoców. I jej głąb wyrzuca wiatry płonące na cztery strony lasów.
Pod kwiatem, owocem i wiatrem leży ziemia chmurna i blada.
I tam odchodzi człowiek.
Czyż nie odkrywa się wtedy spod prochu i czarnych skib dno koloru kwiatów znad ziemi i dno płomieni ludzkich ?
Nakładające się na siebie pokłady i kopalnie barw zagęszczonych w destylat, przejrzyste i lekkie góry.
Góry, doliny ognia...
Tam korzenie zapuścić po sok, nieugaszonych gór.
Powiedż, bo wiesz - Umarły:
I tam odchodzi człowiek ?
Jakże ukryte oczom przecinających jest to przeznaczenie bliższe stopom niż czaszkom, choć i stopy wędrujące po górach ognia, przechodzą, mijają obok.
To ten raj, którego obecność z latami zarysowuje Ci mózg w deseń myśli...
o śmierci?
Stamtąd wychodzą kwiaty, których nikt za grzech żaden nie wygania, a które tylko są znakiem dawanym.
I nikt nie wygania stamtąd. Tam się wraca
Kiedy włosy, jak pnie drzew obielone zostaną na starość, kiedy źrenice wypełzną niebiesko, jak popiół po życiu wypalonym
Wtedy wraca się tam
Wracają wołani nasturcją.
Bo Bóg niekoniecznie objawia się w krzaku gorejącym: nieraz po prostu w pojedynczej nasturcji, która kwitnie
I to nie jest źle, ta pokora...
Tam idziesz -
Lecz inaczej w ogniu młodości pełnej
Człowiek
Tam spotykamy się zakopani głęboko, wrośnięci korzeniami kości, leżący w ziemi na wznak...
A gdy gwiazdę spadającą z nieba ujrzysz, wiedz - że:
W ziemi są głębokie cmentarze nawet dla gwiazd i meteorów, które także leżą na wznak pod skrzyżowanymi przez wiatr i słońce drzewami sosen.
Tak jak ty i jak oni: Polegli
Tylko nikt nie modli się za nie
Tam leżysz

Z którego wyrastają pod ziemię ciężkie jak żelazo i ogromne, w niebo wbite czyjąś pięścią olbrzymi
-- DębyRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.08.08 o godzinie 09:43
Marcin Orliński

Marcin Orliński Wicenaczelny,
„Przekrój”

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Ryszardzie, mam nadzieję, że wybaczysz mi mały offtop. Zastanawia mnie, czy Powstanie Warszawskie było w ogóle potrzebne. Powstańcy zachowali się bohatersko i zasługują na najwyższe zaszczyty. Ale dowództwo Powstania, m.in. "Bór" Komorowski, podjęło decyzję niesłuszną - wiedzieli, że Powstanie z góry skazane jest na klęskę.

Jeśli ktoś chciałby podyskutować, zapraszam.

Wiersze, które tu zamieściliście, piękne. Dziękuję.

Pozdrawiam,
M.
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Marcin Orliński:
Ryszardzie, mam nadzieję, że wybaczysz mi mały offtop. Zastanawia mnie, czy Powstanie Warszawskie było w ogóle potrzebne. Powstańcy zachowali się bohatersko i zasługują na najwyższe zaszczyty. Ale dowództwo Powstania, m.in. "Bór" Komorowski, podjęło decyzję niesłuszną - wiedzieli, że Powstanie z góry skazane jest na klęskę.

Jeśli ktoś chciałby podyskutować, zapraszam.

Wiersze, które tu zamieściliście, piękne. Dziękuję.

Pozdrawiam,
M.

Chętnie poczytam na podrzucony przez Ciebie temat dotyczący kontrowersji narosłych przez lata wokół mitu powstania warszawskiego. Aby zaangażować się w dyskusję na ten temat, musiałabym dysponować ogromną wiedzą dotyczącą faktów historycznych, źródeł i konfrontowanych ze sobą opinii znawców zagadnienia. To dopiero przede mną. Ale już teraz, mimo skromnej wiedzy historycznej, mogę powiedzieć, że bez względu na intencje przywódców powstania zachowanie bohaterów, o których jest mowa na naszym forum, stanowi dla mnie symbol pewnej moralnej postawy i systemu wartości. Abstrahując od sensowności walki (czy miała szansę na zwycięstwo, czy była z góry skazana na klęskę), wybór młodych Kolumbów postrzegam jako potwierdzony czynem wyraz ich postawy, która nie ograniczała się jedynie do słownych manifestacji. Postawa tamtego tragicznego pokolenia może zostać przez kogoś uznana za bohaterszczyznę, zakwestionowana jako czyn nieprzynoszący realnych korzyści. Ich wybory, okupione tak krwawo i dramatycznie, tym silniej do mnie przemawiają. Gdyby nie mówiło się o takich postawach, nie przypominało ich z szacunkiem, świat ograniczyłby się jedynie do konsumowania, produkowania i zaspokajania najbardziej elementarnych potrzeb. Postawa Kolumbów może być dzisiaj pretekstem do dostrzeżenia nieco innych wartości niż te obowiązujące powszechnie: może ktoś się zreflektuje, że byli (a może są jeszcze) ludzie gotowi oddać życie za swoje ideały, ludzie aktywni, zaangażowani, ludzie czynu. Oczywiście wypowiadam się jako laik, zupełnie intuicyjnie, nie wnikając w zawiłe polityczne konteksty (których, być może, nasi bohaterowie stali się nieświadomie (?) ofiarami). Po prostu po ludzku wzrusza mnie ich dramatyczna historia. Pozdrawiam.Jolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 02.08.09 o godzinie 09:27
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Krzysztof Kamil Baczyński

Źródło

Basi

Unieś głowę jak źródło,
z niej powstanie kolor
i nazwanie wszechrzeczy,
i płynienie porom.

Widzisz, wszystko spełnione,
czas po brzeg nalany
i niebo syte żaru
jak złote fontanny.

A wszystko możesz spełnić
od nowa i począć
widowiska w obłokach
tryskające oczom.

I wszystko, co przypomnisz,
będzie jak czas głuchy,
nad którym jak nad ciałem
zawirujesz duchem.

Bo kochać znaczy tworzyć,
poczynać w barwie burzy
rzeźbę gwiazdy i ptaka
w łun czerwonych marmurze.

marzec 1942 r.Michał M edytował(a) ten post dnia 02.08.08 o godzinie 19:27
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy


Obrazek


Wacław Bojarski (1921 – 1943) – studiował polonistykę na tajnych kompletach Uniwersytetu Warszawskiego, wraz z Bronisławem Kopczyńskim założył miesięcznik konspiracyjny „Sztuka i Naród”, którego został drugim redaktorem naczelnym.
23 maja 1943 r. w czterechsetną rocznicę śmierci Mikołaja Kopernika z Tadeuszem Gajcym i Zdzisławem Stroińskim składał wieniec pod pomnikiem Astronoma
w Warszawie. W trakcie strzelaniny, jaka wywiązała się z niemieckim patrolem żandarmerii, został ciężko ranny i po 10 dniach zmarł. Zdążył jeszcze przed śmiercią wziąć ślub ze swoją narzeczoną Haliną Marczuk pseud. „Natalia”, utrwaloną
w napisanej piosence, śpiewanej często przez walczących żołnierzy AK w Powstaniu Warszawskim.

O Natalio

Raz batalion Uderzenia,
kiedy walił poprzez wieś,
wychyliła się z okienka
panienka, panienka
w piersi twarda, w sercu miękka
i westchnienia ku nim śle.

Więc batalion Uderzenia,
kiedy walił poprzez wieś
śpiewał chórem, śpiewał chórem
na Natalii pięknej cześć:

O Natalio, o Natalio
Bez pamięci cię uwielbia nasz batalion.
O Natalio, o Natalio.
Pachniesz wiatrem, leśnym szumem i konwalią.
O Natalio, o Natalio.
To się musi skończyć raz —
wybierz wreszcie kogoś z nas.
O, potraktuj go na serio
i nad wdzięków twych imperium
zapanować komuś daj...

Panna dłonie załamała:
jak jednemu serce dam,
gdy się także kocham w reszcie —
ach, wierzcie mi, wierzcie:
w sercu swym batalion zmieszczę,
wszystkim wam całusa dam.

Więc batalion Uderzenia,
kiedy przeszedł poprzez wieś,
brzmiało echo, brzmiało echo
na Natalii pięknej cześć:

O Natalio...

Ballada w kolorze fioletowym

Fioletowa noc po brzegi wzbierze
ciepłem złotym, brzękliwym i dusznym,
bo to księżyc, w który zresztą nie wierzę,
w parnym niebie nagle się rozpuści.

Parsknie wtedy wiatr w gąszcz leśną,
aż się rozchylą fioletowe paprocie.
Tam cię znajdę: taka małą, taką śmieszną,
owiniętą w leśny szum i w złocień.

Wtedy ku nam podejdą łaskawie
wszystkie barwy i blaski wszystkie,
a ja? Ja cię na mej dłoni postawię,
panno leśna, tajemna i miła,
żebyś pod dźwięki barw, żebyś pod blasków takt

zatańczyła.

Noc się nam cicho ku ustom nachyli,
oczy nam się rozchylą ku nocy –
Zamilkną barwy, a ty takt nagle zmylisz
i zapomnisz, komu tańczysz i po co.
Łzy pociekną ci z oczu niebieskich,
ale nic już nie zdążą dociec

--------------------------------------------------------

Zamkną się nad nami paprocie,
zamkną się nad nami paprocie – –

Ranny różą

Ruiny miasta?
Ależ nie. To wystrzyżone fantastycznie i prymitywnie z czerwono-szarej tektury proscenium wędrownej szopki. Pośrodku pięciu "chłopców malowanych", malowanych zielenią i rozpaczą.
Pod pachą każdy ma kijek maleńki, wystrugany gładko, którym można by poruszać te figurki wypchane pół na pół trocinami i muzyką.
Ach, potrząsajcie, potrząsajcie białymi mandolinami i całujcie melodie proste w sam środek liścia na pół złożonego przy ustach.
Jeszcze chwila, a u warg muzyka gałązkami rozmarynu zakwitnie. Jak to ładnie i jak śpiewnie tak się pytać ciągle nie wiedzieć:
- Wojenko, wojenko, cóżeś Ty za Pani?
Teraz koła przejeżdżających samochodów melodię smugami pędu po powietrzu rozciągną.
Z białego nieba pada deszcz stukroplisty. Jest on zbyt zwyczajny, abyśmy go tu mogli zrozumieć.
Deszcz bomb strukroplisty z nieba czarnego.
Ach, nim doleci do ziemi - to niebo czarne sprzed oczu powiekami odgarnij.
Deszcz straszny i rzęsisty uderzy w struny mandolin kroplami - "pękami białych róż"
----- Jak boliRyszard M. edytował(a) ten post dnia 09.10.08 o godzinie 16:25

konto usunięte

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy


Obrazek


Krystyna Krahelska, ps. „Danuta”(1914-1944) – harcerka, żołnierz AK, sanitariuszka w powstaniu warszawskim, ranna podczas ratowania kolegi, zmarła na skutek odniesionych ran 2 sierpnia 1944 r. Była autorką wierszy i tekstów piosenek śpiewanych podczas okupacji i powstania, m. in.: „Hej, chłopcy, bagnet na broń”, „Kołysanka o zakopanej broni”, „Kujawiak konspiracyjny”.

Wiosna zawiedzionych

Tak czekaliśmy ciebie w tym roku,
zimna wiosno, sucha wietrzna wiosno!
A gorzkie ziele tylko wrześniowe mogiły zarosło
I skowrończa piosenka nie dźwięczała jak sama radość,
Nawet drzewa nie kwitną - wymarzły po rozłogach,
po miedzach, po sadach.
Nawet ziemia zakrzepła w sobie
Umierają rośliny na spiece
I czymże się ma sycić, czym poić, puste
źródło - smutne serce człowiecze ?

1940

Wiersz o nas i chłopcach

Jakże trudno uśmiechać się znowu
do zieleni, do wiosny do słońca,
Nam dziewczynom o gorzkich ustach,
nam dziewczynom o ramionach tęskniących,
Wiemy przecież, że wrócą kiedyś nasi
właśni, najdrożsi chłopcy,
Wrócą kiedyś... Nie wiemy kiedy.
Skądś - z tej swojej wędrówki obcej.
My musimy być mocne i jasne. Nam
nie wolno płakać i nie wierzyć.
Byłoby ciężej im było - daleko - naszym chłopcom...
Naszym żołnierzom

Niebo jest nad nami

Niebo jest nad nami, mój braciszku, to samo,
Pełne gwiazd jak czara nalana po brzeg złotem słońca,
Tylko droga od ciebie do mnie daleka...
Nie wiemy - kiedy się skończy...
Teraz niebem ciągną ptaki, braciszku bo jest wiosna,
Kluczami żurawie, kluczami gęsi...
Pod pełnią czajki w nocy budzą się krzykiem żałosnym,
A mnie się zdaje, że to może srebrne karawany
Samolotów płyną z daleka jak ptaki
Wiatrem wiosennym przygnane.
I własne serce mnie budzi,
W środku nocy wali z łoskotem...
...Że to może na granatowym niebie
Rozkrzyżowały się skrzydła srebrzyste
Twego braciszku, samolotuAnna B. edytował(a) ten post dnia 07.10.08 o godzinie 13:45

konto usunięte

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Anna Świrszczyńska (1909 – 1984) – brała czynny udział w Powstaniu Warszawskim jako sanitariuszka. Przeżycia z tego okresu przewijają się
w wielu jej wierszach, szczególnie w tomie „Budowałam barykadę” (1974).

Budując barykadę

Baliśmy się budując pod ostrzałem
barykadę.

Knajpiarz, kochanka jubilera, fryzjer,
wszystko tchórze.
Upadła na ziemie służąca
dźwigając kamień z bruku, baliśmy się bardzo,
wszystko tchórze –
dozorca, straganiarka, emeryt.

Upadł na ziemie aptekarz,
wlokąc drzwi od ubikacji,
baliśmy się jeszcze bardziej, szmuglerka,
krawcowa, tramwajarz,
wszystko tchórze.

Upadł chłopak z poprawczaka
wlokąc worek z piaskiem,
więc baliśmy się
naprawdę.

Choć nikt nas nie zmuszał,
zbudowaliśmy barykadę
pod ostrzałem.

Łączniczka

Jance Jaworskiej

Ścigana seriami karabinów maszynowych
biega, czołga się, pełza
pod kulami, pod bombami
przenosi rozkazy i meldunki.

Oduczyła się jeść i spać.
Jej ciało
to tylko oczy.

Major powiedział

pamięci Anny Ratyńskiej

Rozkaz ma być doręczony w ciągu godziny -
Powiedział major.
To niemożliwe, tam piekło -
powiedział podporucznik.
Poszło pięć łączniczek, jedna doszła.
Rozkaz był doręczony w ciągu godziny.

Koszula Powstańca

Koszula powstańca ma wszy
Śmierdzi smrodem kanałów
Śmierdzi potem młodości
Potem walki i strachu.
Chciał ją wyprać
Tylko że już zabrakło wody
I miednicy do tej wody
I domu do tej miednicy.
Potem w koszulę wsiąkła krew
I wtedy ludzie
Dali mu drugą, czystą
Gdy go kładli do skrzyni z białych desek.

Ostatnie powstanie polskie

Opłakujmy godzinę,
kiedy się wszystko zaczęło,
kiedy padł pierwszy strzał.

Opłakujmy sześćdziesiąt trzy dni
i sześćdziesiąt trzy noce
walki. I godzinę,
kiedy się wszystko skończyło.

Kiedy na miejsce, gdzie żyło milion ludzi,
przyszła pustka po milionie ludzi.

Niech liczą trupy

Ci co wydali pierwszy rozkaz do walki
niech policzą teraz nasze trupy.

Niech pójdą przez ulice
których nie ma przez miasto którego nie ma
niech liczą przez tygodnie przez miesiące
niech liczą aż do śmierci nasze trupy.Elwira Styczyńska edytował(a) ten post dnia 23.01.09 o godzinie 15:49

konto usunięte

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy


Obrazek


Teresa Bogusławska (1929-1945) – uzdolniona humanistycznie, pisała wiersze, malowała, grała na fortepianie. Kiedy wybuchła II wojna światowa miała 10 lat, wkrótce została harcerką Szarych Szeregów, w lutym 1944 roku podczas rozlepiania
w Alejach Ujazdowskich ulotek została zatrzymana i przewieziona na Gestapo, gdzie poddano ją brutalnym przesłuchaniom. Dzięki staraniom matki, cenionej okulistki,
po miesiącu wypuszczono ją z aresztu. Obolała i wycieńczona, w głębokim rozstroju nerwowym, zachorowała na gruźlicę. Bardzo chciała wziąć udział w powstaniu, ale
nie pozwalał jej na to stan zdrowia. Pomagała więc jak mogła, kompletowała apteczki, szyła powstańcze opaski. Do gruźlicy i depresji dołączyło wkrótce zapalenie opon mózgowych. Zmarła po ciężkich cierpieniach w lutym 1945 roku, w wieku zaledwie
16 lat. Pochowano ją na Powązkach wśród jej kolegów żołnierzy.

* * *

Dlaczego nie mam takiej mocy,
Żeby z człowieka stać się wiosną,
Pomagać kwiatom, kiedy rosną,
Woni i ciepła dodać nocy?...

Dlaczego nie mam takiej mocy,
Aby wydźwignąć świat z niedoli,
Żeby odeszło to, co boli,
Tak, jak odchodzą cienie nocy?...

Dlaczego nie mam takiej siły,
By zostać królem huraganów,
Zawładnąć mocą oceanów,
Aby przede mną pokłon biły?...

Dlaczego nie mam takiej siły,
By skarby wiedzy skraść olbrzymie,
By wsławić kraju mego imię,
Aby mu światy pokłon biły?...

1941

Ktoś Ty?

Siną Ci mgłą zachodzą oczy,
Po piersiach Twoich depce kat...
Coś Ci ciężarem serce tłoczy...
Ktoś Ty? ...Twój brat....

Czoło podnosisz w niemej męce,
Usta Ci dziwnie drżą
I dziwnym ruchem łamiesz ręce,
Szepcesz... Nic ja... Tam inni mrą...

Wokół więzienne, czarne mury,
Oddechu w piersi brak...
Myśl gdzieś Ci wzlata hen, do góry:
Ta jeno wolna - ptak...

Hej, sinym cieniem twarz się mroczy,
Świsnął więzienny bat...
Łzami krwawymi zaszły oczy...
...Ktoś Ty? ....Twój brat...

1943

Wiozą ich często...

Wiozą ich często nocą w ciemną dal bez końca,
Nikt wtedy nie rozpacza i nikt nie wie o tym.
Tylko księżyc zza chmury śle chyżego gońca,
By w karabinach straży rozbłysnąć się złotem.

Wiozą ich często nocą, gdy nikt o tym nie wie,
Kiedy sen mówi matkom - Jego zwolnią wkrótce...
... I tylko odgłos strzałów wyzna w swoim śpiewie,
Że to jest pierwsza nuta w wyśnionej pobudce...

1 I 1944

List

Nie żegnaliśmy Ciebie z rozpaczą,
Nie słuchaliśmy w drodze drzew płaczu -
I odeszliśmy , zda się , pogodnie
Z piosnka o tym żołnierzu - tułaczu.

... Bo nie wolno nam teraz, nie wolno
Serc swych łamać w takiej żrącej męce:
Mamy trudy przed sobą ogromne
A do pracy tylko własne ręce...

Więc też oczy nasze w długiej drodze
Ani razu nie biegły ku Tobie -
I zostałaś, samotna i wielka,
Rozmodlona w swej strasznej żałobie.

... My nie będziemy tam płakać za Tobą,
Choćby serca w strzępy nam się darły,
Będziemy mówić o tobie w obozach,
Jak o żywej, nie jak o umarłej.

I dopiero po miesiącach... latach...
Kiedy skończy się nasza udręka,
Nadciągniemy, jak ptaki do gniazda,
By przed tobą w milczeniu poklękać.

By powiedzieć, cudownej i świętej,
Żeś nam w sercach rozpaliła jasno
Taka miłość i wiarę, i siłę,
Że do śmierci nie zgasną, nie zgasną...

Wstanie wtedy świt przedziwnie jasny,
Świt perłowy z wstęgą tęczy mgławą...
Ty się zbudzisz do nowego życia,
Nasza, wielka, wyśniona Warszawo!

19. X. 1944

Inne wiersze Teresy Bogusławskiej w tematach: Łzy, Tęsknota, Szczęście,
”Niebo jest u stóp matki” - A. B
Anna B. edytował(a) ten post dnia 07.03.09 o godzinie 14:21

konto usunięte

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Artur Międzyrzecki

Modlitwa warszawska


Oto posągu rozbity kamień,
Oto umarłe ulice.
Święta Maryjo, módl się za nami
O amunicję.

Oto bezduszny serca egzamin.
Oto po dwakroć ruiny.
Święta Maryjo, módl się za nami
O karabiny.

Gdzież, są granice ludzkich doświadczeń,
Gdzież, jest zapłata rozwalin?
Święta Maryjo, nikt tu nie płacze,
Gniew tu się pali.

Noc nam śmiertelne okrywa rany -
Nim świt odsłoni nas blady,
Święta Maryjo, wstąp razem z nami
Na barykady.

Oto nam huczą strzały armatnie,
Na szańcach Żelaznej Bramy,
Święta Maryjo, w palbie ostatniej
Módl się za nami.

Obrazek
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Tadeusz Gajcy

Moja mała


Moja mała, do widzenia już,
Jeszcze raz buzi daj,
A wywalczę ci kraj,
Wielki kraj pełen zbóż.

Po powrocie ofiaruję ci,
W mej manierce ten cud,
Rybkę ze słonych wód,
Lub korale z mej krwi.

Moja mała otrzyj łzy,
Będę listy pisał ci,
O wojence nie myśl źle,
Moja mała, moja mała,
Mój ty śnie.

Po powrocie dam ci, jeszcze dam,
Śniegu z wysokich gór,
Wiatru z zielonych pól,
Szybek z nieznanych miast.

Więc bogata będziesz, że aż strach
Ja przy tobie jak król,
W domku drobnym jak ul,
Będę śpiewał ci tak:

Moja mała otrzyj łzy...

Moja mała –
słowa Tadeusz Gajcy
muzyka Andrzej Hundziak*
śpiewa zespół Żywiołak (piosenka z płyty "GAJCY")


* Niektóre materiały sugerują, że twórcą melodii do tej piosenki mógł być Jan Ekier, względnie sam Tadeusz Gajcy, który miał już za sobą kompozycje do własnego "Marsza Słowiańskiego" i do utworu Wacława Bojarskiego "Słowiańskie niebo" (inc. „Trudna jest droga, droga daleka”). Oba te przypuszczenia nie znalazły dotąd potwierdzenia. W tej wersji muzycznej "Moja mała" prezentowana była w widowisku Kanickiego i Budreckiego "Dziś do ciebie przyjść nie mogę". Okazuje się, że nie jest to oryginalny zapis muzyczny pochodzący z czasów wojny. Kompozytor Andrzej Hundziak muzykę do "Mojej małej" napisał specjalnie na zamówienie autorów przedstawienia.
źródło: http://www.bibliotekapiosenki.pl/Moja_malaJolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 02.08.09 o godzinie 11:35

konto usunięte

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Edward Eugeniusz Chudzyński ps. "Edward" 1921 -1990 podporucznik, dramatopisarz, autor tekstów piosenek i słuchowisk, krytyk literacki i teatralny, pianista.
Podczas okupacji hitlerowskiej, od 1940, w konspiracji (ZWZ, następnie AK). Był zastępcą dowódcy drużyny w batalionie Gustaw. Podczas powstania warszawskiego dowodził plutonem w rejonie Śródmieścia. Ciężko ranny podczas walk. Po powstaniu jeniec w niemieckim stalagu. Po uwolnieniu do roku 1946 był oficerem II Korpusu Polskiego we Włoszech.
Później znalazł się w Wielkiej Brytanii, gdzie zamieszkał na stałe. Od roku 1962 był należał do redakcji gazety "Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza". W latach 1986-89 był naczelnym redaktorem "Orła Białego".

Słowa pożegnania

Zagasiła nas ciszą noc październikowa.
Powiedziała "żegnajcie" skowyczącym sercom.
Pomnik nam się rozsypał. Sława kolorowa,
Stała się nagle w oczach spopielałą twierdzą.

Pora jechać w nieznane. Zabrać ziemi grudkę,
Na grobową pamiątkę po umarłym mieście.
I już się nie oglądać, zostać ze swym smutkiem.
A myśli wszystkie zamknąć w pożegnania geście.

Po co myśleć? Nie trzeba, gdy się w mrok odchodzi, -
Ten, co pojąć nie umiał, musi nienawidzieć
Po co pytać? Daremnie czekać na odpowiedź.
Niech ta krew spadnie na nas! Niech za nami idzie!

1944

Sierpień

Sierpień dziś w mieście rozgorzał,
Na piętrach, dachach, w piwnicach,
Promienny i krwawy jak zorza,
Radością pogonił w ulicach.

Wśród domów okrzykiem - jak surmą,
W zaułkach seriami - jak śmiercią.
Tysiące ruszyły do szturmu
W zwycięstwo. Sierpniowe zwycięstwo.

W czerwieni i bieli zuchwałej
Proporców, opasek na rękach,
Nie zważa na ognia nawałę
Szalona, junacka potęga.

A sierpień zachodem nam świeci,
Zachodem co w łunach goreje.
Warszawa rzuciła swe dzieci
Po jutra wolnego nadzieję.
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Krystyna Krahelska *

Hej chłopcy, bagnet na broń!

(t.Bagnet na broń!)

Hej, chłopcy, bagnet na broń!
Długa droga, daleka przed nami,
mocne serce, a w ręku karabin,
granaty w dłoniach i bagnet na broni!

Jasny świt się roztoczy,
wiatr owieje nam oczy
i odetchnąć da płucom, i rozgorzeć da krwi,
i piosenkę jak tęczę nad ziemią roztoczy
w równym rytmie marsza: raz, dwa, trzy!

Hej, chłopcy, bagnet na broń!
Długa droga, daleka, przed nami trud i znój!
Po zwycięstwo, my młodzi, idziemy na bój,
granaty w dłoniach i bagnet na broni!

Ciemna noc się nad nami roziskrzyła gwiazdami,
Białe wstęgi dróg w pyle, długie noce i dni,
nowa Polska zwycięska jest w nas i przed nami
w równym rytmie marsza: raz, dwa, trzy!

Hej, chłopcy, bagnet na broń!
Bo kto wie, czy to jutro, pojutrze czy dziś
przyjdzie rozkaz, że już, że już trzeba nam iść.
Granaty w dłoniach i bagnet na broni!

Warszawa, 1943 r.

Wiersz znajduje się również w temacie
Warszawa w poezji
- M.M.


*notka o Autorce, patrz wyżej (w temacie -
Kolumbowie... - Krystyna Krahelska)


dodatkowe informacje:
Krystyna Krahelska - poetka, pozowała do pomnika Syrenki nad Wisłą.
Ciężko ranna po postrzale w pierwszym dniu Powstania Warszawskiego, 1 sierpnia 1944 r., kiedy ratowała rannego kolegę, zmarła 2 sierpnia, nad ranem. Strzały padły z Pola Mokotowskiego, gdzie były ogródki działkowe, tam Powstańcy nocami zaopatrywali się w jedzenie oraz prowadzili zwiad. (Szczegółową relację znam od córki sanitariuszki, która bezpośrednio opatrywała ciężko ranną Krystynę Krahelską, w szpitalu polowym u wylotu ul. Polnej, przy pl. Unii Lubelskiej. - przyp. M.M.)
Michał M. edytował(a) ten post dnia 15.11.09 o godzinie 17:16

konto usunięte

Temat: Kolumbowie walczącej Warszawy

Jan Romocki ps. "Bonawentura" 17 kwietnia 1925 - 18 sierpnia 1944, podporucznik Armii Krajowej, podharcmistrz, poeta

Powrót do Warszawy

Poprzez strzępy kamienic, przez murów kikuty
Z bokiem na bok ulicy, omijając cegły,
Jechałem i patrzyłem na szczątki reduty,
Od których szedł po kraju powiew niepodległy

Z dymem zgliszczy zmieszany, wzrastając na sile,
Z którego już w dni parę legenda wyrosła,
Idzie powiew z Warszawy. W tej wielkiej mogile
Jest coś jeszcze prócz śladów krwawego rzemiosła
...Utracona...

I do mnie wołano z tych grobów ulicznych,
Z wytrzeszczonych pustych okien oczodołów,
Lecz ja nie rozumiałem tragicznych wyrazów
Ani niemej wymowy spalonych kościołów.

I nic w tym nie widziałem oprócz okropności,
I niczego nie czułem, tylko że mnie boli.
Ja nie mogłem zrozumieć owych ran świętości
Ani ceny honoru - bom nie znał niewoli.

8. II. 1941

Wizja

Ej, jeszcze kiedyś gruchną strzały,
poleci miastem tupot nóg,
błyśnie w ciemności orzeł biały
i zadrży wróg

Jaka szkoda

Jaka szkoda, że mam tylko siedemnaście lat,
że mnie nie chce brać na serio caluteńki świat.
Hej księżycu - poczciwino, powiedz czy ty wiesz?
Czy ta jedna wymarzona śmiać się będzie też?
 
Poradź, tylu zrozpaczonych widywałeś już,
może wysłać jej wyznanie, może bukiet róż?
Cóż ja pocznę nieszczęśliwy, jakież szanse mam
w sercu choćby i najszerszym najpiękniejszej z dam.
 
Och, każdy się chociaż trochę na tych sprawach zna,
a ja jestem tak niewinny i czysty jak łza.
Gdy chciałem niepostrzeżenie dotknąć się jej rąk,
tak mi serce w piersiach tłukło, że ażem się zląkł.
 
Hej, księżycu - poczciwino, wiem jakiś ty drań,
powiedz mi jak postępować w stosunku do pań.

Kto ma mundur

Kto ma mundur gimnazjalny,
w głowie trochę wyobraźni
i kto ma rok siedemnasty,
temu życie idzie raźniej.
 
Wielki mocarz taki człek,
cały świat mu u stóp legł,
co zamarzy to zdobędzie
wszystko zrobi, wejdzie wszędzie,
 
na najwyższy w świecie głaz
taki śmiałek byłby wlazł.
Zejść w najgłębszej głębi dno
to dla niego byle co.
 
Sam da radę z trzecią Rzeszą,
przez Saharę przejdzie pieszo,
przez Saharę i przez Gobi
własnoręcznie szosę zrobi.
 
Wybuduje drapacz chmur,
od najwyższych, wyższy gór,
skonstruuje taką łódź,
która skały będzie pruć.
 
I tak dalej, i tak dalej
to zbuduje, tamto zwali,
wszystko może taki chwat,
gdy ma siedemnaście lat.

Następna dyskusja:

Kolumbowie




Wyślij zaproszenie do