Temat: Katastrofa prezydenckiego TU 154
Andrzej O.:
dotychczas cały czas powodem władowania się w zbocze miało być podążanie za rzeźbą terenu z powodu korzystania z radiowysokościomierza. Nie widzę na tych zdjęciach podążania za rzeźbą terenu.
Andrzeju, rzuć okiem na str. 166 raportu... Tam jest przedstawiony schemat odczytu FDR w funkcji czsu, m.in. zapisy RW. Zauważ, że przez 6-7 s. wskazuje on ~100 m. Jeśli porównasz to z wizualizacją, to zobaczysz, że w tym czasie samolot zniżał się z prędkością rzędu 1000 fpm (~5 m/s). Nie jest to nic innego tylko właśnie podąrzanie za rzeźbą terenu w oparciu o wskazanie RW.
Jeśli popatrzysz dalej, to zauważysz, że od 10:40:49 następuje zniżane (wysokość maleje) z prędkościa prawie 10 m/s (to jest punkt w którym teren zaczyna się podnosić) - samolot zniża z 5 m/s, teren podnosi się mniej więcej z taką samą prędkością, czyli względem terenu samolot "opada" z prędkością ~ 10 m/s.
Półtorej sekundy później (10:40:50.5) po minięciu 80 m pada sakramentalne "odchodzimy" i po pół sekundy (10:40:51) rejestratory odnotowują ingerencję załogi na stery - delikatne ściąganie wolantu (zbyt małe by odłączyć AP, ale na tyle duże by wychylić stery patrz ElevR,L position na rysunku).
Przez prawie 5 kolejnych sekund AP "walczy" z załogą (oni delikatnie ściągają stery, on trymuje w przeciwną stronę chcąc utrzymać zniżanie) i nie dzieje się nic, nie ma śladu że ktoś pchnął manetki sterowania ciągiem (być może właśnie to jest moment w którym po wciśnięciu przycisku "UCHOD", pilot czekał na reakcję automatu? To niestety nie zostało zarejstrowane.), nikt nie "czyta" calloutów dla "odejścia" (klapy, podwozie)...
Nawigator czyta dalej 60, 50, 40, 30 - pada komenda "Kontrola wysokości Horyznot!!!" Zobacz, że przez te 5 s, samolot stracił prawie 50 m, czyli "opadał" z prędkością ~ 10 m/s (względem terenu)
Nawigator podaje 20 m (10:40:55), Dopiero teraz jest wyraźna reakcja - pociągnieto za wolant z taką siłą, że odłączył się AP, pchnięto manetki (odłaczył się A/T), po sekundzie zarejestrowano wzrost obrotów turbin silników. O 10:40:58, od biedy samolot leci poziomo, tyle że na kilku metrch i po po sekundzie trafia w brzozę....
Jeśli małbym podsumować to powiem tak.
Raport pokazał totalną indolencję w siłach powietrznych, zwłaszcza w takiej jednostce jak specpułk który zajmuje sie transportem VIP-ów. Brak kasy na szkolenia, brak doświadczonych pilotów ("...The flight log contains 6 records on using the NDB approach durring all flying experience as Tu-154 PIC, the last conducted in Dec 2009. All the approaches were performed in the simple meteorogical conditions..." i "the validity the PIC's weather minima 60/800 expired in Feb 2010"), brak nawet odpowiednich procedur ("has no instruction on the SOP for the four-member Tu-154..."), a te które mieli nie odpowiadały światowym standardom ("Interview with the CPT Yak-40....existing SOP of the Polish crews on Yak-40 prescribes informing the PIC about the actual flight height using RA from the height 250 m...").
Nie można mieć więc pretensje do załogi, że źle współpracowała, że nie wiedziała co i jak się robi - nikt ich tego nie nauczył, nie mogli tego ćwiczyć na symulatorach, a nadawanie uprawnień i ich przedłużanie realizowało się w sposób mocno odbiegajacy od ogólnie przyjętych w lotnictwie standardów.
Naciski to w mojej opinii "odwracanie kota ogonem" - słuchajac nagrań z kabiny, widać że owszem musieli spróbować, ale ja nie wyczuwam tam ani zdenerwowania, ani jakiegoś stresu - raczej było to "eeee tam, zrobimy jedno podejście dla świętego spokoju i niech się odp...oli". Osobiście mam odczucie, że nawet jakby polecieli tam na pusto to i tak próbowaliby podejść...
Co do współpracy z ATC, to widać że jej nie było. Ani 10 ani też 7 kwietnia. Ktoś tam niby prowadził korespondencję, ale totalnie ignorowano (w sensie "oni swoje, a my swoje" polecenia wieży. Czy to była zwykła nieznajomość języka i procedur w FR czy też "standardowe" zachowanie załóg vipowskich samolotów nie wiem, ale mam nadzię że to pierwsze...
Wielce prawdopodbne jest, że gdyby ATC dało wyraźną komendę "Zabraniam lądowac", "Leć na lotnisko zapasowe", to nic by się nie stało. No, może poza skandalem międzynarodowym, że zabroniono Prezydentowi RP lądowania i nie mógł uczcić ofiar Katynia - z perspektywy czasu chyba wszyscy woleliby jednak taką opcję niż smierć prawie setki ludzi...
To, że ATC dostało z góry nakaz podprowadzenia tutki na 100 m też dorzuciło swój kamyczek - gdyby obie strony znały swoje możliwości i procedury myślę, że zwyczjanie po ludzku zrobiliby wszystko by uniemożliwić to lądowanie (dla kontrolera "stracić" samolot to też nic miłego i nie sądzę, by było im wszystko jedno), Myślę, że po lądowaniu Jaka w trudnych warunkach mogli spodziewać się, że za sterami "prezydenckiej" tutki sa superpiloci i mają super wyposażenie pozwalające lądować wszędzei i w każdych warunkach.
Innymi słowy tak jak zwykle - nie ma jednej przyczyny, jest to zbieg szeregu przyczyn, które po nałożeniu się na siebie doprowadziły do katastrofy.