Temat: Florence + the Machine, 24.03.2012, Berlin C-Halle
Weronika potwierdzasz tylko to, o czym już kiedyś pisałam, a za co zostałam mocno zhejtowana - nadal jesteśmy koncertowym trzecim światem. Wcale mnie to nie cieszy.
Z drugiej strony zadziwia mnie fakt, że przynajmniej mnie nie zdarzyło się być na słabym koncercie w Polsce - zawsze cała sala czy nawet hala wyprzedana, a reakcja publiczności wręcz ekstatyczna.
Najlepszym tego dowodem jest ostatni koncert na którym byłam - Paco de Lucia w Hali Ludowej Wro, równo miesiąc temu 27.11.2011. Pojemność hali chyba powyżej 7000 miejsc - wyprzedane WSZYSTKO! A kiedy tutaj założyłam na Koncertowie wątek - nikt poza mną słowa nie napisał.
Reakcja publiczności - jak juz pisałam ekstaza. A flamenco to przecież taka niszowa, wręcz artystowska i snobistyczna sprawa w Polsce. Nawiasem mówiąc moje instruktorki czepiały się tańca tancerza, ale to już gruba przesada była ze strony osób, które tańczą zawodowo i zęby zjadły na flamenco. Kiedyś Faru tańczył lepiej ponoc...
Niemniej te 7000 ludzi to nie byli wyłacznie pasjonaci flamenco, jak ja czy moje znajome, ale ludzie, którzy niewiele mają z tym wspólnego.
Jak wiec sie stało, że ten koncert sie sprzedał, bardzo się podobał, a mistrz gitary flamenco nie bał się przyjechać do tego zimnego kraju, który z kulturą flamenco nie ma nic wspólnego? (no, prawie nic)
Obawiam sie ze nikt tutaj nie zna odpowiedzi, a tylko organizatorzy Festiwalu Gitary z Wro, którym gratuluję udanego przedsięwzięcia. Tak trzymac, a reszta branzy niech sie uczy na tym pozytywnym przykładzie.