Temat: Płynące wieżowce reż.Tomasz Wasilewski
no to może teraz z perspektywy paru dni pokuszę się o garść refleksji:
- film jest warsztatowo bardzo dobry, ma piękne kadry, wysmakowane zdjęcia, dobrze zbudowane sceny, świetnie dobraną muzykę, zawiera nawet klamry zobrazowane jeżdżeniem po piętrowym parkingu
- film wyróżniają skąpe dialogi między bohaterami, tak naprawdę wszystko rozgrywa się w milczeniu, w napięciu emocjonalnym, które rodzi się między bohaterami. problem w tym, że są to emocje negatywne zazwyczaj, obnażające u bohaterów brak umiejętności rozmawiania ze sobą, rozwiązywania problemów przez dialog, czy nawet sygnalizowania ich. Dla niektórych widzów, w tym mnie, ten rodzaj napięcia budowanego przez reżysera był trochę irytujący i wydawał się trochę nienaturalny
- to co pozytywne w relacji Kuby i Michała nie jest praktycznie pokazane, cały ich związek dzieje się i rozwija poza kadrem, dowiadujemy się o nim ze skąpych dialogów z osobami trzecimi, co według mnie spłyca historię i nie pozwala zrozumieć dramatu emocjonalnego, z którym mierzą się bohaterowie
- na plus można zapisać też sceny erotyczne, zarówno homoseksualne, jak i heteroseksualne, otwarte, odważne, naturalne, wreszcie seks w polskim kinie został zobrazowany jako seks, a nie karykatura, czy coś wstydliwego
- niestety rozczarowuje zakończenie, bo Wasilewski pojechał totalnie po stereotypach (uwaga spojler!!!!). Czy rzeczywiście każda lasencja, która chce zawalczyć o kolesia musi łapać go na dziecko? Czy wybór Kuby jest rzeczywiście taki oczywisty? I po co jeszcze dodawać do tego zbrodnię?
- w każdym razie w filmie na koniec wszyscy są przegrani i zniszczeni, nic nie zostaje. Nie wiem czy tak rzeczywiście funkcjonuje polskie społeczeństwo, ale jeśli tak to ja zaczynam pakować walizki...