Grażyna C. mgr turystyki,
Temat: Potencjały z przeszłości shoud 2
Materiały Shaumbry Seria MistrzowskaShoud 2: „<b>Potencjały z przeszłości</b>” - przekaz Adamusa
Przekaz Adamusa dla Szkarłatnego Kręgu za pośrednictwem Geoffreya Hoppe'a
3 października 2009
CrimsonCircle
Jestem tym, kim jestem, Adamusem Suwerenem. Witajcie w naszym świecie.
Tak, Shaumbro. Wkraczacie w Nowy Świat, w nową świadomość. Owszem, każdy z was wciąż tkwi w tej samej, czasem mocno już sfatygowanej cielesnej powłoce, a już z pewnością w tym samym umyśle – choć to akurat postaramy się wkrótce zmienić – jednakże jednocześnie wkroczyliście już w zupełnie nową świadomość. Wszyscy stoimy właśnie u progu niesamowitej podróży w nową świadomość, czy też w Nową Energię, jakkolwiek byście tego nie nazwali.
Zanim jednak rozpoczniemy dzisiejszą dyskusję, chciałbym podziękować tym wszystkim, którzy zdecydowali się z nami pozostać i dalej dawać nam prosto z serca to, co w nich najlepsze; tym, którzy postanowili odpowiedzieć na wezwanie płynące z głębi ich duszy i być tu dziś z nami.
Wkrótce zaczniemy przekraczać kolejne granice i zapewne wielu z was będzie się z tym czuło niepewnie. Zresztą pewność to tylko iluzja, o czym usłyszeliście dopiero co w reklamowanym przed chwilą filmie „Leap!”.
Tak naprawdę to wszystko wokół was to tylko kolejne iluzje. Dziś stawimy czoła kilku z nich, przez co możecie poczuć się dość niewyraźnie. Ale potrzeba psychicznego komfortu i pewności i tak wynika tylko z przyzwyczajenia. Taki macie po prostu nawyk, jedne z wielu. Są one oczywiście dla was bardzo wygodne, nawet gdy wam się wydaje, że ich nie cierpicie, że ich nie znosicie. To gierki, w które niektórzy z was wciąż uwielbiają grać, ponieważ choć wiedzą, że trochę będzie po drodze bolało, to i tak na końcu ogarnie ich uczucie spełnienia i zadowolenia, poczucie poszerzenia swojego pola energii.
A jakże łatwo dać się złapać w tę pułapkę, wejść w te tryby, przyłączyć się do tej gry w iluzje. Jakaś cząstka was mówi wam jednak jednocześnie, że już dosyć tych gierek, że już wystarczy, że teraz chce się już przyłączyć do tej garstki podobnie myślących ludzi. I bez względu na to, czy jest ich dziesięciu czy dziesięć milionów, to chce być z nimi w tych czasach narodzin Nowej Energii.
Owszem, inni mogą się z was śmiać, mogą się z was naigrawać, wylewać na was swą nienawiść w swych listach i mailach do was. Mogą was wyzywać od diabłów wcielonych, o czym niektórzy z was już się zresztą przekonali. Ale pamiętajcie, że wy tylko odpowiadacie na wezwanie płynące z głębi was samych, z głębi waszej duszy, która doskonale rozumie, co się tak naprawdę teraz wokół was dzieje.
Muszę przyznać, że wielu z was wciąż jeszcze udaje – jak już nieraz miałem się okazję przekonać – że nie wiecie, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Wydaje wam się, że nie macie pojęcia, co się wokół was dzieje. Ale tak naprawdę w głębi was doskonale zdajecie sobie z tego sprawę, doskonale wiecie, o co tu chodzi.
Jakąś cząstkę was ogarnia jednak strach. U niektórych z was jest to nawet strach przede mną. A przecież ja wam nic nie zrobię. Choć mogę wam oczywiście pozwolić, abyście zrobili coś sobie sami (śmiech). Ja sam nic wam jednak nie zrobię.
Ten strach, który teraz odczuwacie, bierze się stąd, że porywacie się na coś zupełnie nowego. W naturalny sposób rodzą się zatem w was obawy przed tym, co też będziecie musieli porzucić, co przyjdzie wam utracić; przed tym, czy przypadkiem nie będzie bolało, czy nie zostaniecie w tym wszystkim całkiem sami; przed tymi wszystkimi zmianami, które zajdą w waszym życiu, a z którymi nie wiecie, czy będziecie w stanie sobie poradzić; przed tym, czy nie przyjdzie wam z powodu tego wszystkiego postradać zmysłów…
Być może rzeczywiście tak będzie. Kto wie? Kto wie?
Jednocześnie jakaś cząstka was wie doskonale, że to i tak byłoby bez znaczenia.
Zdajecie sobie przecież sprawę, że do tej pory nie żyliście pełnią życia – wegetowaliście, a nie żyliście. Zdajecie sobie świetnie z tego sprawę, ponieważ zdążyliście się już przekonać, jak wyblakłe kolory miało do tej pory wasze życie
i zdaliście sobie jednocześnie sprawę, że może być znacznie barwniejsze.
A teraz… (dzwoni komórka) Oho, oho, i już muszę przerwać. Te wszystkie wasze komórki… Kompletnie brak mi dla nich tolerancji, dla tych waszych telefonów, dzwonków, wibratorów i cokolwiek tam jeszcze ze sobą targacie (śmiech).
Już ja was przyprawię o takie dreszcze, że żadne inne nie będą już wam potrzebne! (więcej śmiechu)
A teraz pora na kolejny przełomowy moment w naszych spotkaniach.
No to otwieramy dziś wreszcie oczy czy nie?
No otwieramy czy nie? (Ktoś z publiczności mówi: „Otwieramy”) Mówię do Cauldre’a, nie do was… (śmiech)
Otwieramy czy nie?
Przecież już to robiliśmy, to nic takiego. A więc…
LINDA: Możemy obejrzeć sobie te zmagania? Możesz się odwrócić?
ADAMUS: …weźmy teraz wszyscy wraz z Cauldrem głęboki oddech… I otwórz wreszcie… (Cauldre otwiera oczy) och… (znów zamyka) …te oczy. Nie martw się, nie wyjdziemy poza ciało. (Aplauz publiczności, gdy Cauldre otwiera oczy)
Och, muszę wam powiedzieć, że ten budynek i wy wszyscy wyglądacie jednak dużo lepiej, gdy mam zamknięte oczy (dużo śmiechu, gdy Cauldre na moment zamyka oczy). Mówię poważnie! (śmiech) Mówię poważnie, bo…
Och, Cauldre, odpręż się.
Widzicie, kiedy tak przyglądam się światu oglądanemu oczami Cauldre’a, to nie jest to zbyt piękny widok.
Przyglądam się właśnie temu miejscu, w którym się spotykamy… Nie takiego widoku się spodziewałem.
Do tej pory postrzegałem jedynie jego stan energetyczny, a nie fizyczny, a to miejsce ma znacznie piękniejszą energię niż by się mogło wydawać patrząc na nie jedynie ludzkimi oczyma. To miejsce ma naprawdę niesamowitą energię,
a gdy otwieram oczy to ona wydaje się znikać (śmiech). Tak więc zamknę je jeszcze na chwilę, ale…
To samo dotyczy was, Shaumbro. Miałem już wcześniej okazję zobaczyć kilkoro z was, gdy patrzyłem poprzez ludzkie oczy, ale naprawdę niewielu. Co prawda widziałem was wszystkich w waszej postaci energetycznej, ale gdy tak na was patrzę to muszę przyznać, że wybraliście sobie - jakby to powiedzieć - ciekawe ciała. Nie mówię, że są dobre czy złe – po prostu są jakie są. Ale… No dobrze…
O, cześć! (śmiech) Dziś będę do was mówił z otwartymi oczami.
MISTRZOWIE
Jak już mówiłem, są tu dziś z nami ci, którzy zdecydowali się pozostać w gronie Shaumbry. Ci, którzy zdecydowali się… Ci, którzy wsłuchali się w siebie…
W ciągu ostatnich kilku lat coś w was się obudziło, przez co zaczęliście dostrzegać zupełnie nowy koloryt życia.
Od tej pory coś podszeptuje wam nieustannie, że za tym wszystkim, co dostrzegacie swymi fizycznymi oczami, kryje się coś jeszcze; że na życie składa się coś więcej, niż tylko to, co są w stanie odebrać zmysły waszego ciała czy też pojąć wasz umysł.
Od tej pory zastanawiacie się wciąż, cóż to takiego i jak można to odnaleźć. Coś w głębi was mówi wam, że musicie tego doświadczyć, dlatego postanowiliście już dawno, że nie zakończycie życia na Ziemi póki tego nie odkryjecie, póki tego nie doświadczycie.
To właśnie dlatego tu dziś wszyscy jesteście.
Inni z kolei, postanowili nas teraz opuścić.
Doszli do wniosku, że wraz z odejściem Tobiasza skończyła się jakaś epoka i mieli w tym rację. Zdali sobie sprawę,
że od tej pory wszystko to, co by ich tu czekało, byłoby dla nich – jakby to określić – zbyt dużym wyzwaniem.
Nie, żeby to co robiliśmy do tej pory nie stanowiło mniejszego bądź większego wyzwania. Tyle tylko, że do tej pory mieli to komfortowe uczucie, że mogli wciąż bez ograniczeń bawić się w swoje stare gierki i bardzo dobrze się z tym czuli. Teraz tego poczucia zabrakło.
Ja szanuję jednak ich wybór i proszę was, abyście zrobili to samo.
Jesteście naprawdę wyjątkową grupą, grupą prawdziwych mistrzów, nie zdajecie sobie jednak z tego sprawy w tym samym stopniu, co ja. Wciąż jeszcze dajecie się wplątywać w stare gierki, pozwalacie wmawiać sobie, że coś was ogranicza.
Ale już wkrótce wzniesiemy się ponad te wszystkie iluzje, już wkrótce zrozumiecie, co to znaczy, że jesteście prawdziwymi mistrzami, że to nie są tylko miłe słówka z mojej strony. Nie mówię tego tylko dlatego, że macie za sobą naprawdę długi okres zdobywania wiedzy. Tak naprawdę każdy z was jest takim samym mistrzem jak ja, Kuthumi czy nasz drogi Sam.
Wkrótce zdacie sobie z tego sprawę, jak również z tego, że za wszystkim w czym widzicie przejawy tej rzeczywistości, kryje się coś jeszcze, coś dotąd zupełnie wam nieznanego. Zdacie sobie sprawę z tego, w jak wiele gierek do tej pory graliście, jak bardzo hołdowaliście wierze w przeznaczenie zamiast w świadome tworzenie.
Jeżeli nie macie nic przeciwko temu, to teraz trochę sobie wśród was pochodzę (Cauldre wstaje). I muszę wam powiedzieć… (Linda wstaje by mu asystować) Nie trzeba, dam sobie radę.
LINDA: Tylko uważaj na te małe wentylatory.
ADAMUS: Dobrze. Chciałbym urządzać sobie takie przechadzki pośród was podczas wszystkich naszych przyszłych spotkań. (Adamus zwraca się do Lindy) Od czasu do czasu poproszę cię jednak, żebyś podała mi mikrofon.
LINDA: Dobrze, jestem gotowa.
ADAMUS: Tak więc weźcie głęboki oddech i pozwólcie, abym zagościł nie tylko w ciele, umyśle i duchu Cauldre’a, ale także w waszych. Nie opierajcie się temu, nie obawiajcie się, że oto teraz wejdzie w was jakaś obca istota, która odkryje na wasz temat coś, czego nikt jeszcze nie wie, coś, czego się obawiacie.
Podczas mojej przechadzki chciałbym porozmawiać z kilkorgiem z was, poczuć waszą energię i stworzyć tu w tym pomieszczeniu naprawdę intensywną świadomość.
ODPYTYWANIE Z ZADANIA DOMOWEGO
Podczas naszego ostatniego spotkania zadałem wam zadanie domowe i jestem pewien, że z tego zadania nikt się nie wywiązał. Jak pamiętam, jedno z takich zadań dałem naszej Lindzie z Eesa, która – jak już mówiłem - nie ma za sobą zbyt wielu wcieleń na Ziemi. Linda, a wiesz co to znaczy, gdy mówię, że jesteś z Eesa?
LINDA: Nie.
ADAMUS: No to sama się do tego dogrzebiesz i powiesz nam następnym razem (śmiech).
Masz komputer, masz dostęp do wyszukiwarek, jesteś w tym dobra, więc… Ale zadałem ci ostatnio pewne pytanie.
Co sprawiło, że postanowiłaś pojawić się na Ziemi. Dlaczego wybrałaś to miejsce?
LINDA: Mam odpowiedzieć na to pytanie?
ADAMUS: No chyba po to je zadałem… Nie myśl, że zależy mi na tym, aby wprawić cię tu teraz w zakłopotanie.
Chodzi po prostu o to, że twoje odczucia w tym względzie są bardzo cenne.
(pauza)
LINDA: Chciałam być częścią tego wszystkiego, co się tu teraz dzieje, tego procesu odkrywania…
I nie mam tu na myśli tylko tego, co tu wspólnie robimy, ale w ogóle. I… (pauza) chciałam nauczyć się ufać sobie na tyle mocno, aby w pełni doświadczyć wszystkiego, co wiąże się z tą przygodą, jaką jest ten niesamowity eksperyment, który ma teraz miejsce na Ziemi… A także, żeby znaleźć rozwiązanie paru kwestii, które tam za sobą zostawiłam nierozwiązane.
ADAMUS: No właśnie… Ale nazwałaś życie na Ziemi eksperymentem, a to nieprawda. Ono jest doświadczaniem.
Powiedziałaś też, że jesteś tu po to, aby nauczyć się sobie ufać. Doceniam tę otwartość i szczerość, ponieważ zejście na Ziemię odebrało wam dużą część tego zaufania.
Jak wiecie spadła na was wówczas zasłona niepamięci i tracicie przez to wiarę w siebie.
A przecież wszyscy przyszliście tu z mocnym pragnieniem tego, by się uczyć, by pracować z energią. Pojawiliście się tutaj, ponieważ coś się wam po drodze przydarzyło, ponieważ wasza własna energia napotkała w pewnym momencie na jakąś blokadę. Dlatego też twoje stwierdzenie, że jesteś tu po to, aby nauczyć się ufać sobie, jest naprawdę bardzo trafne. I bardzo szczere. Dziękuję. Dziękuję ci.
(Cauldre/Adamus zaczyna chodzić pomiędzy publicznością)
I jak Nausheen, odrobiłaś zadanie domowe?
NAUSHEEN: W pewnym sensie.
ADAMUS: W pewnym sensie tak czy w pewnym sensie nie?
NAUSHEEN: Tak.
ADAMUS: A które?
NAUSHEEN: Znalazłam sobie totem.
ADAMUS: I co jest twoim totemem?
NAUSHEEN: Słoń.
ADAMUS: A, Słoń! Świetny totem, słoń to święte zwierze.
NAUSHEEN: Tak.
ADAMUS: Święte.
NAUSHEEN: Tak.
ADAMUS: Jest teraz przy tobie?
NAUSHEEN: Tak.
ADAMUS: Nie zostawiłaś go na zewnątrz?
NAUSHEEN: Nie.
ADAMUS: Nie?
NAUSHEEN: Jest tu koło mnie.
ADAMUS: Koło ciebie… Wiedziałem, że coś mi tu śmierdzi… (śmiech) Świetnie. Dziękuję.
NAUSHEEN: Dziękuję.
ADAMUS: Miło znów cię widzieć i jeżeli mógłbym coś ci zasugerować, to pora już przestać poszukiwać.
NAUSHEEN: Dobrze. Dziękuję.
ADAMUS: Spędziłaś już tyle wcieleń poszukując.
To bardzo ciekawe, że niektórzy z was wybrali sobie miejsca w przejściu, a niektórzy z was się ukrywają w tylnych rzędach i starają się nie wychylać…
O, Kathleen. Kathleen. Jak się masz?
KATHLEEN: Dobrze. Wszystko dobrze.
ADAMUS: Świetnie. Kłamiesz. Kłamiesz (śmiech). Kathleen, powiem ci teraz parę słów przy wszystkich.
Pamiętasz cokolwiek z naszych ubiegłomiesięcznych rozmów? Pamiętasz w ogóle, że je odbywaliśmy? Nie.
KATHLEEN: Nie.
ADAMUS: No to poczekam, aż sobie przypomnisz, bo bardzo dużo ostatnio rozmawialiśmy. Bardzo dużo. I w tych rozmowach nazywam cię ‘My Fair Lady’ [tytułowa postać broadwayowskiego musicalu – przyp. tłum.] i to nie bez powodu.
W naszych rozmowach… Nie, poczekam, aż je sobie przypomnisz. Wrócimy do tego w przyszłym miesiącu. Jeżeli pozwolisz, chciałbym na twoim przykładzie pokazać innym, jak odkrywa się siebie samego, ponieważ twój przypadek jest tego doskonałą ilustracją. Masz tyle do zaoferowania i dobrze o tym wiesz, a prowadzisz takie nijakie życie.
Tyle o tym rozmawialiśmy, a ty udajesz, że nic nie pamiętasz. No ale dobrze (śmiech).
(Cauldre/Adamus podchodzi do kolejnej osoby z publiczności)
A ty, moja droga, odrobiłaś zadanie domowe?
SHAUMBRA: Ale ja tu jestem po raz pierwszy.
ADAMUS: Wiem (śmiech).
SHAUMBRA: No więc nie wiem, jakie było zadanie domowe. Ale chyba i tak je odrobiłam.
ADAMUS: Pakauwah…
SHAUMBRA: Paka…?
ADAMUS: Zwierzę totemowe. I jakie sobie wybrałaś?
SHAUMBRA: Mówiłam już komuś wcześniej, że jakieś ze skrzydłami.
ADAMUS: Jakieś ze skrzydłami… Ciekawe. Byłem dziś…
SHAUMBRA: Nie wiem…
ADAMUS: Nie chciałbym przerywać twojej opowieści, ale moja jest taka fascynująca (śmiech).
Byłem dziś w Paryżu i było tam naprawdę pięknie. Siedemnaście stopni, lekkie zachmurzenie, czasem wyglądało słońce, a ja byłem ptakiem i fruwałem sobie nad Paryżem w ten przepiękny jesienny dzień…
No ale wracamy do twojej historii.
SHAUMBRA: Tak, no więc nie udało mi się… To znaczy, jak usłyszałam słowo ‘totem’, to od razu pomyślałam
o skrzydłach, ale nie wiem, co to za zwierzę. Nie ukazało mi się w pełni.
ADAMUS: Pooddychaj z tym. Przyjdzie do ciebie.
SHAUMBRA: Tak.
ADAMUS: Przyjdzie do ciebie.
SHAUMBRA: Dziękuję.
ADAMUS: Świetnie. Świetnie… O, Dave… Dave. Co u ciebie?
DAVE: Bardzo dobrze.
ADAMUS. Świetnie Dave. A pracowałeś ze swoim totemem?
DAVE: Tak.
ADAMUS: I co ci się pokazało?
DAVE: Latanie.
ADAMUS: No tak.
DAVE: To był orzeł.
ADAMUS: A jak ci ten totem teraz służy? W czym ci pomaga?
DAVE: Poszerza moje pole widzenia.
ADAMUS: Doskonale. Doskonale. Czujesz obecność swojego totemu przy sobie przez cały czas? A może jedynie od czasu do czasu?
DAVE: Od czasu do czasu.
ADAMUS: Od czasu do czasu. A czujesz, że wciąż coś dla ciebie robi?
DAVE: Nie.
ADAMUS: Nie szkodzi. Oddychaj i pracuj z nim, ponieważ, droga Shaumbro, wasze Pakauwahy są tak naprawdę wami.
Są częścią was. To nie jest żadne obce ciało, tylko wy sami.
Są efektem waszej ekspansji i nie bez powodu postanowiłem, aby był to zwierzęcy totem.
Jesteście już przyzwyczajeni do waszych aspektów, wiecie już dobrze, czym są, ale za bardzo przypominają ludzi, przez co zbyt głęboko grzęźniecie w tych wszystkich typowo ludzkich kwestiach. Gdybym poprosił was o stworzenie ludzkiego Pakauwaha, nabrałby od razu tych wszystkich ludzkich przywar…
Tak więc będziecie od teraz korzystać z pomocy zwierzęcych totemów, które sami dla siebie stworzyliście.
To niesamowita rzecz, ponieważ taki totem może naprawdę wiele dla was zrobić. Zaczniemy już dziś z nim pracować, a więc niech każdy, kto jeszcze nie stworzył swojego totemu, każdy, kto jeszcze nie poczuł, co jest jego Pakauwahem, stworzy go właśnie teraz.
Całość tutaj: http://nowaswiadomosc.ning.com/group/karmazynowykrg/fo...