Temat: Dlaczego finansiści nie lubią zawodowych rekruterów?
Chciałem się podzielić nieco innym obserwacjami wynikającymi z mojego doświadczenia.
Częstą, a raczej nagminną sytuacją z jaką ja i nie tylko się spotykałem jest kwestia komunikacji, a raczej kultury komunikacji w trakcie procesu rekrutacji. W procesie rekrutacji wymaga się od kandydatów spełnienia rozmaitych warunków merytorycznych - co oczywiście naturalne i bezdyskusyjne, ale także formalnych jak np.: sformułowanie klauzuli o zgodzie na przetwarzanie danych osobowych w sposób bardzo zindywidualizowany pod rygorem nie przyjęcia lub nie rozpatrzenia takiej aplikacji lub zatytułowania maila w określony sposób lub nazwania dokumentów: CV i listu motywacyjnego konkretnymi słowami.
Zmierzam do opisania sytuacji, w której kandydatom stawia się wspomniane wymagania formalne, ściśle zdefiniowane, których spełnienie często, nie zawsze oczywiście warunkuje uczestnictwo w procesie rekrutacyjnym. Oto obowiązki kandydata. Wydaje mi się, że w trakcie rekrutacji, na jej kolejnych etapach, także po stronie podmiotu rekrutującego: przyszłego pracodawcy lub agencji doradztwa leżą pewne obowiązki, a raczej zwyczaje nazwane przeze mnie potocznie zasadami kultury komunikacji. Otóż chodzi o sytuacje informowania kandydatów o "postępie" procesu rekrutacji. I chodzi mi wyłącznie o sytuacje, w których to ów podmiot sam deklaruje, że poinformuje nas do czasu...lub w ciągu... itd. o zakwalifikowaniu nas do dalszej części procesu lub o kolejnym spotkaniu lub i innych rzeczach.
Sam kilkukrotnie czekałem na takie informacje i nic. Próbowałem je pozyskiwać z własnej inicjatywy - każdy by tak pewnie zrobił. Ale spotykałem się albo z informacją, że nie udziela się informacji w trakcie procesu albo deklaracje, że napiszą, a nie odpisali albo że mają za dużo kandydatów i nie ma możliwości odpisywania każdemu. No ale ja zajmowałem się tylko sytuacjami wchodzącymi w kolejne fazy procesu i tylko wówczas gdy dostawałem deklarację, iż otrzymam w konkretnym czasie informację zwrotną.
Raz doświadczyłem sytuacji kiedy to head hunter - prowadzący jak się dowiedziałem rekrutacje dla jednego z dużych banków - nie potrafił przez 30 dni odpowiedzieć, co się dzieje z procesem rekrutacji gdyż ów bank mimo zapewnień nie skontaktował się ze mną. Dzwoniłem, pisałem to tej osoby, ale nic, cisza! Posłużyłem się własnymi kontaktami i ustaliłem, że bank rekrutacje przerwał. Head hunter zaś po miesiącu odpisał, że miał sporo pracy nie był wstanie mnie wcześniej poinformować o odwołaniu rekrutacji...
Pracodawcy wymagają od kandydatów spełniania rozlicznych warunków - ich prawo, to oni składają ofertę pracy, lecz jednocześnie jako kandydat spotkam się z zaniedbaniami świadczącymi o brak kultury komunikacji, o marnej kulturze organizacyjnej, skoro firmy nie potrafią udzielać - zgodnie ze złożoną wcześniej przez siebie deklaracją - informacji zwrotnej dotyczącej procesu rekrutacji. Dotyczy to także kontaktów z tzw. head hunterami. Pisze "tzw" gdyż brak elementarnej wiedzy oraz przestrzegania reguł poprawnej komunikacji w takich relacjach, dyskredytuje - moim zdaniem - takie osoby jako head hunterów.
Dlaczego pracodawcy wymagają, a następnie sami nie respektują podstawowych reguł gry na rynku pracy? Dlaczego stawiają wymagania, a sami nie dostosowują się tychże? Być może stąd biorą się potem opinie agencji oraz pracodawców, że rynek jest zepsuty przez kandydatów składających aplikacje niskiej jakości, nie spełniające stawianych im wymogów, nie na temat. Być dlatego, iż to właśnie takie praktyki "uświadamiają" nam kandydatom, że nie warto być dokładnym, precyzyjnym, terminowym itd. Być może dlatego, że "świat" pracodawców" często sam nie respektuje zasad i reguł działających dwustronnie, obowiązujących wszystkich uczestników rynku pracy. Być może tak...