Temat: Koła Jakości w praktyce
Henryk M.:
Jeżeli jednak trzeba temu zadaniu poświęcić dodatkowy czas, każdy, no może poza nielicznymi pasjonatami, chce wiedzieć, dlaczego miałby to robić. Niedawno usłyszałem coś w stylu: "za mało mi płacą, żebym się w to angażował". Nie chcę się nad tym rozwodzić.
Bywam brutalny, a w świetle Twojego cytatu: "za mało mi płacą" czy "co ja z tego będę miał", aż się prosi, żeby dać takiemu równie brutalną odpowiedź:
"Może się okazać, że będziesz mieć PRACĘ!!!"
A teraz nieco bardziej szczegółowo.
Opieranie kaizen o gratyfikacje finansowe całkowicie mija się z metodą. To kompletne niezrozumienie LM - niestety, częste. Przełożony/pracodawca, musi permanentnie udowadniać swój szacunek wobec pracownika. Ale nie robi tego za darmo. Czegoś oczekuje. Jednak nie wolno płacić za kaizen, bo motywacyjne ostrze nagrody pieniężnej szybko się tępi i koniec końców nie jest efektywne w skali firmy, kiedy kaizenów ma być kilkadziesiąt; kilkaset czy kilka tysięcy rocznie.
W mojej, i nie tylko mojej, opinii, powinno się to rozwiązywać inaczej. Płacimy uznaniem co, niekiedy, może mieć symboliczny wymiar materialny, ale to wyjątek.
A) Ludzie, w pracy, chcą mieć prawo do błędu. Pytanie, ile tego prawa damy osobie zaangażowanej, która już nie raz dała nam korzyści ze swoich pomysłów, a ile osobie całkowicie obojętnej?
B) Przychodzi taki moment, że trzeba podejmować trudne decyzje personalne. Szukamy wtedy jakiegoś klucza. Jednym z nich, może być właśnie zaangażowanie kaizen. Myślicie, że to raczej dosyć rzadko? Nie musi być rzadko. Jeśli tylko mamy taką możliwość, dajemy pracę tym, którzy o nią pytają. Skąd wakaty? Domyślcie się. Jak inaczej nie odesłać z kwitkiem prawdziwej perły, mówiąc pytającemu - na razie nie mamy wolnych miejsc??? (w średniej czy dużej firmie, to często najgłupsza z możliwych odpowiedzi)
Tak więc kluczem jest tutaj "motywowanie godnościowe", ale to zagadnienie daleko szersze niż pojedyncza wypowiedź na forum. Sadzę jednak, że nakreśliłem ogólny kierunek mojego myślenia w tym temacie.
Zbigniew B.
Tu się niespecjalnie zgodzę, bo w Twojej organizacji liczy się raczej standaryzacja i jednolitość niż rywalizacja i
zróżnicowanie. Z ww. względu nawet jak będziesz miał dużo pomysłów, to i tak będziesz musiał wybierać
najlepsze a większość odrzucać, co szybko wywoła zniechęcenie albo i wręcz opór przed wdrażaniem. Można by
temu spróbować zapobiec przyjmując turniejową formułę projektu, ale to wymaga zorganizowania bardzo dobrej > komunikacji, i co za tym idzie dodatkowych zasobów.
Nie wiem Zbyszek, czy pisząc swoją wypowiedź nie pominąłeś tego, co powinno być na samym początku - Mapa Strumienia Wartości. Jeśli będzie, zdecydowanie ograniczy to ilość kaizenów, ponieważ z góry wiadomo, które się będą liczyć, a które są tylko "piękną formą wyrażenia własnego zmysłu racjonalizatorskiego". Zresztą, to też niesamowite kryterium wyboru kaizenów i podstawa uzasadnienia dokonanego wyboru.
Podsumowując. Jak widać, jestem zwolennikiem niewyrywania z kontekstu narzędzi czy segmentów LM. Dopiero silne osadzenie w metodzie, daje nadzieję. A więc jeśli nie macie dobrze opanowanych VSM-ów, to raczej radzę odpuścić zakładanie kół jakości, bo może się okazać, że to tylko forma, pozbawiona treści. Osobiście bym nie rekomendował takiego kroku, nie mając pewności, że nadszedł już czas, żeby go wykonać. Jednak jak jest, to wiesz Ty, Marcin, a nie ja.
Ten post został edytowany przez Autora dnia 03.08.15 o godzinie 21:25