Temat: dlaczego miałbym zagłosować ?
Tomasz Jerzy Mazan:
Większych nie, najwyżej porównywalne z budów moich przyjaciół. Sami nadzorowali robotę, by mieszkać w bezpiecznym domu. Czekam na Twoje "bezapelacyjnie TAK" na pytanie "czy jesteś zadowolony z tego jaki poziom pracy gwarantuje obecny system edukacji w zakresie budowlanki?". To zamknie dyskusję. I mam tu na myśli nie tylko kierownika budowy/Ciebie, którzy pilnują, ale tych ludzi którzy leją beton albo kładą cegły.
Będzie TAK, ale nie bezapelacyjne. Jestem zadowolony z poziomu jaki gwarantuje obecny system edukacji budowalanej. Choć - jak zawsze może być lepiej i tu jest owa "apelacja". Co od zasady - zawsze będzie ktoś kto lepiej lub gorzej kładzie płytki i nijak nie będzie to odzwierciedleniem poziomu edukacji. To talent i starannosć. Ale - mam pewnosć, że pewne kluczowe osoby od których zależy moje bezpieczeństwo i jakość domu są dobrze wykształcone. Architekt nie może podpisać się pod projektem bez uprawnień, a - zapewniema Cię - wymagania i egzamin nie są łatwe. Zatem projekt który dostanę, może być gorszy lub lepszy - ale nie będzie tragiczny.
Konstruktor nie podbije projektu, jeśli nie bedzie miał uprawnień, czyli jeśli ktoś nie sprawdzi, że wie jak to przeliczyć. A kierownik budowy nie będzie kierownikiem bez uprawnień, jeśli najpierw nie udowodni, że wie na czym polega budowa. I oni naprawdę to wiedzą. Czy się przyłozą do roboty? Czy będą kontrolować ekipę? To już inna dyskusja, ale nie mająca nic wspólnego z uwolnieniem edukacji.
W Świnnej Porębie (malopolska) wybudowali wysoki most nad planowanym jeziorem z budowanej zapory. I miejscowy tapicer, postanowił sobie użyć go do bungee jump. Uszył sobie z jakiejś tapiecerskiej taśmy uprząż, skombinował jakieś gumy i hop!! Był szczęśliwy. Zaprosił więc na niedzielę całą rodzinę i znajomym obiecał, że też pozwoli skoczyć. Tata, mama, rodzeństwo sobie siedzi i ŁUP! bezpośrednia transmisja z rozwalenia gościa o glebę. Znałem tego człowieka. Po co o tym piszę? Bo chciałem uzyć słowa ATEST. Jest jakiś, bardzo ważny powód, dla którego uzywa się takiego słowa. I chciałbym by lina do bungee była atestowana. moje hamulce w samochodzie. Belka stropowa i cegła z której dom buduję. Architekt i konstruktor by byli atestowani. Prawnik, kierowca który mnie wozi i pilot w samocholocie. Są miejsca gdzie takie atesty są po prostu nieodzowne. I to te miejsca, gdzie nie może być zupełnie wolnego rynku, gdzie ktoś (prawo, Państwo) musi narzucić granice. Ja niczego więcej nie chcę.
Dostrzegam. Byłby to już krok w dobrą stronę, acz - dla mnie - zbyt mały.
Ale realny.
No tak działają przecież ubezpieczenia AC. Nie musisz na indywidualnym rachunku - w tym głowa ubezpieczyciela.
Tak działają ubezpieczenia w ogóle a nie AC. Teraz pytanie: obowiązkowe mają być, czy nie? I odpowiadać można kilkoma drogami, ale zawsze mi wychodzi, że obowiązkowe. Bo:
1. Co zrobić z kimś, kto jednak się nie ubezpieczy? Rozumiem, nie zrobisz mu operacji plastycznej i tytanowej koronki, nie położysz w sali z telewizorem, ale powiedz mi: odmówisz ratowania jego życia? Krew się leje, człowiek umiera, a ty najpierw sprawdzisz, czy ma opłaconą opcję tamowania krwi? Jesteś w stanie powiedzieć z pełną odpowiedzialnością: nie jesteś ubezpieczony - nie tknę Cię jako lekarz palcem?
2. Jeśli ustanowimy sobie we trzech swoją ubezpieczalnie i bedziemy do wspólnej skarpetki wrzucać 100 złotych miesięcznie, to po roku będzie nas stać na odszkodowanie za skradzone opony, ale prawdopodobnie nigdy za skradziony samochód. Oczywiście możemy się składać nie po 100, ale po 1000, ale na samochód i tak szybko nie uzbieramy a prawdopodobnie wcześniej zechcemy zrezygnować z takiej usługi. Zobacz, służba zdrowia jest klopotem na całym świecie!! Nie ma Państwa, które sobie z tym radzi. Narzekmy, ale często mamy lepiej niż na zachodzie. Moja koleżanka własnie szykuje się do do przywiezienia dziecka z Australii do Polski, bo to co tam jest "rarytasem" u nas jest w standardzie leczenia i tu ma szansę dziecko wyleczyć, tam nie.
Koszta leczenia są tak olbrzymie, że da się je ( i to też nie wszystkie ) sfinansować jedynie powszechną składką. Jeśli np. z ubezpieczenia się zrezygnuje 30% ludzi, to będzie pieniędzy na 30% mniej procedur dla wszystkich, a chorych wcale nie ubędzie. Znasz kraj, który poradził sobie z tym problemem?
Ja też mam
szerokie doświadczenia z klinikami państwowymi i prywatnymi. Co do stanu obecnego - panuje między nami zgoda. Wierzę, że gdyby wszystkie byłby prywatne - wówczas ceny i jakość usług byłyby lepsze. Na początek proponuję kompromisowy eksperyment: całkowicie prywatna służba zdrowia i wolny rynek dla ubezpieczycieli, niech będzie, że ubezpieczenie przymusowe. Najlepiej w jakimś małym zakresie równa opłata, a kto chce pakiet premium - to płaci więcej. Jeśli nie, to przynajmniej dowolne kształtowanie cen składki przez ubezpieczalnie. OK?
OK. Dokładnie tego bym chciał.
A dlaczego? Bo nie ma pieniędzy na to, czy nie ma DAWCÓW??
Bezapelacyjnie dawcy są konieczni. Gdybyśmy pozwolili jeździć bez kasków na motorze, to większa liczba szaleńców/ryzykantów dostarczałaby organów - taki czarnawy humor.
Jednak wytłumacz mi, skąd pojawiają się w internecie realne apele o zrzutkę na przeszczep/operację dla innego człowieka? Może mam zbyt powierzchowne dane, ale wygląda mi, że ten system NIE działa.
Stąd, że zbierają na przeszczep płatny ZA GRANICĄ!! bo w Polsce nie ma dawców.
Ja się na tym nie znam, ale to co czytam. słyszę, zawsze się opiera o brak dawców a nie brak pieniędzy na tą procedurę.
Oczywiście, ja proponuję model alternatywny respektujący wolność. Ty wolisz rozwiązanie szybsze, którego skuteczność podważałem wcześniej. Straciłem kilka miesięcy kalendarzowych co się przekłada na co najmniej kilkanaście roboczo-dni. Tyle jestem w plecy. Działa?
Tylko Twój model zakłada zarówno respektowanie wolności (co mi nie przeszkadza), jak i moją odpowiedzialność (takze finansową) za czyjeś błędy. Nie wchodzę w to. A problemy o których piszesz wynikają z naturalnego dla działających w realnych, wolnorynkowych warunkach firm ubezpieczeniowych dążenia do wypłacania jak najmniejszych ubezpieczeń, by podnosić swój zysk. Nie ma żadnego znaczenia czy będą niechętnie wypłacać z AC czy z OC. Dlaczego zakładasz wbrew logice, że Ubezpieczalnie w podskokach zechca dla twojego dobra wypłacać wszelkie ubezpieczenia, jeśli tylko nie będą obowiązkowe??
Działa trochę jak naczynia połączone. Przymus sprawia, że każdemu trochę skapnie. Poza dużymi miastami są placówki tylko 1-2 graczy, ludzie sprzed pewnej daty nie zamówią przez Internet/telefon. Kontynuować? Pewien poziom jest gwarantowany.
EEEee........... Sam wiesz jak mocny to argument, więc Cie już nie będę pogrążać.
AC jest już w całości wolne, i nieobowiązkowe. Czujesz tu jakieś niewiarygodne starania ubezpieczalni? Obsługa AC jest lepsza niż OC? Bardziej się tam starają? Stąło się tanio i dobrze?
Ja płacę na aktualne wystawy w Muzeum Narodowym, Nieznalską itp. ekscesy finansowane z budżetu i z tego nie skorzystam, bo dla mnie to prymityw. Mogę to kontestować? Tylko na GL, płacić muszę. Kultury uznanej przeze mnie za wysoką muszę szukać po ośrodkach prywatnych.
Teatry - żyją z dotacji a nie tylko z biletów dlatego np. artysta dla dzieci gra 3 razy w tygodniu i już, to jemu i dyrektorowi teatru wystarcza, nie będzie przecież arystokracja przemęczała się dla motłochu. Może używam ostrych słów, ale nie masz wrażenia, że tak to właśnie działa?
Oj jak upraszczasz.... Jak myślisz ile trwa i kiedy to się robi, przygotowanie nowego spektaklu? Co Twoim zdaniem w pozostałe dni robią aktorzy? Może lepiej zanim kogoś wyzwiesz - to warto sprawdzić?
Tobie się nie podoba Nieznalska, mnie finasowanie Świątyni Opatrzności Bożej z budżetu. Nigdy nie bedzie takiego zakresu, który się spodoba każdemu. Ktoś powie - opera to wysoka sztuka, a ja osobiście nie lubię. Wolę Bacha i jaaz. Baletu nie rozumiem. Ale to oznacza dla mnie tylko tyle, że powinna być promowana dobra sztuka i Jazzowa, i Operowa, i Balet, i Kościelna, i Nieznalska. Jeśli oczywiście tylko ktoś kto się na tym zna uzna to za warte promowania. Zastanówmy się więc jak znaleźć takiego kogoś a nie czy chcesz płacić na Nieznalską. Jeśli zaś nie zechcemy płacić na Kulturę (przez "K") to ona upadnie i rynkowo utrzyma sie jedynie Ich Troje, Doda i Feeel. Będzie wolno, liberalnie, tylko... prostacko i głupio powiedziałbym. Za tą cene wolności nie kupię. Ja chciałbym, by moja córka mogła posłuchać Bacha i Beethowena. I by mogła pójść do teatru. Oczywiście, wolnorynkowo by MOGŁA, najpierw będzie MUSIAŁA w szkole, ale by szkoła MOGLA, ja MUSZĘ na to troszkę zapłacić. I chcę. Tym się różnię od dresa. I z tej różnicy jestem dumny. Ot, takie wymieszanie MOGĘ I MUSZĘ. Realizm a nie doktryna.
Odstosunkuję się od Twoich priorytetów, pod warunkiem, że
zadziała to w dwie strony. Ty mnie obrzucasz brakiem realizmu, nierozsądkiem, oderwaniem od rzeczywistości - co ma wydźwięk wybitnie pejoratywny. Ja tylko podsumowałem z mojego punktu widzenia Twoją postawę i wydaje mi się, że tak właśnie jest. Ważne jest dla Ciebie zaopiekowanie wszystkich, czy nie?
Ależ ja nie piszę wcale o Twoich priorytetach, bo tych nie znam. Ja piszę o mojej ocenie Twoich pomysłów na ich realizację. Są nierealne i nierozsądne. Zwracam uwagę - pomysły a nie Ty. Ty zaś napisałeś CO JA CHCĘ OSIĄGNĄĆ a nie co Twoim zdanim osiągnę moimi pomysłami i działaniami. Jest róznica?
Nie, nie jest ważne zaopiekowanie się wszystkimi. Jedynie tymi, którzy NIE MOGĄ ( a nie nie chcą) się sobą zaopiekować. To od strony socjalu.
Natomiast nie wierzę w rozsądek społeczeństwa. Nie doroslismy do świadomych decyzji, więc ich nie możemy podejmować tam, gdzie podejmowanie błednych jest niebezpieczne dla innych lub dla nas wszystkich. Szkoda, bo ja czuję się już dorośnięty...