Paweł K.

Paweł K. Podróżnik, fotograf,
programista

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

W dziwną stronę poszła ta dyskusja. Zamiast dyskutować na temat rozwoju osobistego i osób ścisłych, zeszła na potencjalne problemy Artura. :) Jako osoba o wykształceniu ścisłym wrócę do źródła i powiem kilka zdań od siebie.

Chociaż nigdy nie rozumiałem podziału na humanistów i ścisłych. Jeśli zawsze byłem dobry z matematyki, kiepsko mi szła fizyka, pisałem bardzo dobre wypracowania, uwielbiałem historię, a moją pięta Achillesową były (i są) języki obce, to jestem humanistą, czy umysłem ścisłym? Kiedyś na wykładzie z rachunku prawdopodobieństwa, wykładowca w ramach dowcipu powiedział definicję humanisty: "nie znam się na matematyce, fizyce, chemii = jestem humanistą". Czasem się zastanawiam ile w tym jest prawdy i czy ów podział nie służy temu, by stanowić jakieś usprawiedliwienie w stosunku do przedmiotów, które komuś sprawiają trudności? Kiedyś tego nie było, dawni filozofie, w większości przypadków, byli również matematykami.

Jeśli chodzi o problemy z rozwojem osobistym, widzę głównie dwa:
1. Wiarygodność. W dzisiejszych czasach pojawiło się wiele nurtów, które obiecują, że po przystąpieniu w ich szeregi będzie się działo lepiej. "Będziesz więcej zarabiał, będzie ci się lepiej układać w związku, ew. będziesz miał skuteczniejszy podryw etc." Mamy tutaj rozwój osobisty, ezoterykę, zainteresowanie praktykami szamańskimi czy buddyjskimi i wpasowywanie ich w europejskie ramy, itd. Ponieważ ludzi, którzy by chcieli więcej zarabiać jest wielu, toteż szybko pojawiło się mnóstwo szarlatanów, którzy zwęszyli na tym dobry biznes. Tu się pojawia pytania: jak laik ma odróżnić to, co faktycznie może dać mu jakiś efekt, od tego, co jest ewidentnym wyłudzaniem pieniędzy (i czasu) od naiwnych. Fajnie sobie poczytać jakieś artykuły w necie, ale jak przychodzi zapłacić kilka stów za szkolenie, to pojawia się masa wątpliwości.

2. Powtarzalność. Temat już ewidentnie dotyczący praktyki. Dla mnie największą barierą w rozwoju osobistym jest to, że efekt większości ćwiczeń widoczny jest dopiero, po licznych powtórzeniach. Niestety to mnie szybko nudzi. To tak jak z grą na gitarze - od dziecka chciałem grać, nawet mam instrument, ale konieczność grania codziennie tych samych wprawek była dla mnie barierą nie do przeskoczenia. To jest dobre pytanie: jak mają ćwiczyć osoby, którym potrzeba ciągle czegoś nowego? Ujmując metaforycznie, niech ćwiczenie będzie maratonem "w nieznane", a nie bieganiem dookoła budynku. :)

Jest jeszcze jedna rzecz - język. Kiedyś kupiłem sobie niewielką książkę jednego z polskich mówców motywacyjnych. Jest tam sporo ciekawej treści, ale tez pełno zwrotów typu: "to co przeczytasz na następnych stronach, może odmienić twoje życie", "czy jesteś gotów na przyjęcie tej wiedzy". Podejrzewam, że ma to na celu wprowadzenie w jakiś stan emocjonalnych, ale po kilku takich tekstach, robi się irytująco. Pytam się, po co to? Tu niestety wraca pkt 1, czytanie takich sformułowań od razu włącza u niektórych mechanizm obronny przed naciągactwem.Paweł K. edytował(a) ten post dnia 21.07.10 o godzinie 12:15

konto usunięte

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Hmmm, przyznam, że nie dałam na razie rady wnikliwie przeczytać wszystkiego, co zostało napisane pod moim postem, ale przejrzałam.
Rzeczywiście to, co napisałam, z jednej strony jest bardzo ogólnikowe, bo wydaje mi się, że w pracy ze ścisłowcami (czy jak ich tam nazwać) clue jest to samo, co w każdej pracy coachingowej - punkt wyjścia i podstawa to dobra relacja, jakieś wczucie się w potrzebę klienta.
Z jednej strony - paradoksalnie - trudno mi o uogólnienia, bo naprawdę każdy "ścisłowiec" z którym pracuję jest kompletnie różny od pozostałych, to różne, b. bogate i ciekawe osobowości, każda inna, nad bardzo różnymi celami i problemami pracujemy - od organizacji pracy, poprzez kwestie komunikacji wewnętrznej, komunikacji z klientami, satysfakcji z pracy, motywacji, rozwoju, aż po tematy bardziej osobiste (ale mocno przekładające się na efektywnośc w pracy), jak np. radzenie sobie z emocjami (sic!).
Z drugiej strony trudno mi o specyfikację, bo małe mam porównanie ścisłowców do innych grup - pracuję prawie wyłącznie z programistami i konsultantami SAP (w tym kontekście bardzo mnie zainteresowało Twoje, Piotrku, porównanie "moich" specjalistów do handlowców, z którymi nigdy nie pracowałam, a co do których - nie wiem skąd - ale zawsze miałam wyobrażenie, że są jakby na drugim biegunie w stusunku do moich "informatyków").

Mogę zatem spróbować ugryźć temat od innej strony - od strony (być może bardziej specyficznych tym razem) potrzeb rozwojowych specjalistów IT. Otóż:
- dla nich rozwój kompetecji specjalisyczych jest koniecznością, tym większą może niż w innych branżach, że w ich branży (i ogólnie w branżach technicznych) o wiele szybszy jest tzw. półrozpad wiedzy (wynosi ok. 1,5-2 lata - tzn. że w tym czasie ok. połowa posiadanej przez nich wiedzy specjalistycznej przestaje być użyteczna), żeby więc mogli utrzymać na przyzwoitym poziomie swój współczynnik zatrudnialności, muszą się rozwijać i uczyć nieustannie (co np. trudne w korporacjach, gdzie specjaliści IT często pracują systemem fordyzmu - na małym, bardzo wyspecjalizowanym wycinku procesu, bez szerszego pojęcia o całości systemu, w którym funkcjonują);
- pod drugie - expreci IT nie nauczą się już niczego na szkoleniach ani nawet warsztatach, uczą się prawie wyłącznie przez doświadczenie i kontakty nieformalne (np. jeden od drugiego na projektach) - a żeby mogli się w ten sposób uczyć, muszą dysponować niezłymi umiejętnościami interpersonalnymi, co - niestety - często jest ich piętą achillesową;
- doskonała komunikacja jest im potrzebna również z względu na chrakter pracy projektowej, na tryb zawiązywania się i rozwiązywania zespołów na czas projektu, przynależności do np. do kilku zespołów projektowych równoczesnie, na pracę zdalną, istnienie zespołów wirtulanych, a nade wszystko ze względu na stopień komplikacji ich pracy, niszowość wiedzy, którą się trzeba podzielić, porozumieć z klientem choćby na etapie specyfikacji, także ze względu na złożoność efektu pracy takiego zespołu;
- to nie wszystko: konsultanci SAP i innych systemów ERP pracują u klientów właściwie w środowisku permanentnego zarządzania zmianą, co wymaga od nich dodatkowej dozy elastyczności i nadal umiejętności interpersnalnych;
- tymczasem to, z czym specjaliści IT najczęściej do mnie przychodzą to właśnie niedostatki na polu kompetencji miękkich - komunikacja, komunikacj i jeszcze raz komunikacja, współpraca (dość częste przypadki nastawienia na "każden sobie rzepkę skrobie" albo czasem wręcz na rywalizację, zamiast gry zespołoej, która jest niezbędna w ich trybie pracy), organizacja pracy, która wcale nie jest tu problemem trywialnym, biorąc pod uwagę złożoność procesów, w jakich funkcjonują.

Jednocześnie oni najczęściej rozumieją potrzebę rozwoju tego typu kompetencji miękkich. Jeśli nie rozumieją/nie widzą sensu, bardzo im w tym pomaga takie własnie przedstawienie sprawy - powiązanie i wprowadzenie zależności pomiędzy rozwojem kompetencji specjalistycznych i miękkich. Więcej nigdy nie było mi trzeba, żeby "ścisłowca" zachęcić do wpółpracy rozwojowej.
Jak już pisałam - zdarzały mi się przypadki niechwytające coachingu, ale za to b. chętnie idące na trening.Ania Chojowska-Szymańska edytował(a) ten post dnia 22.07.10 o godzinie 07:00
Piotrek Podgórski

Piotrek Podgórski Trener, Mistrz i
Praktyk NLP, Trener
Transforming
Communi...

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Paweł K.:

Jeśli chodzi o problemy z rozwojem osobistym, widzę głównie dwa:
1. Wiarygodność. W dzisiejszych czasach pojawiło się wiele nurtów, które obiecują, że po przystąpieniu w ich szeregi będzie się działo lepiej. "Będziesz więcej zarabiał, będzie ci się lepiej układać w związku, ew. będziesz miał skuteczniejszy podryw etc." Mamy tutaj rozwój osobisty, ezoterykę, zainteresowanie praktykami szamańskimi czy buddyjskimi i wpasowywanie ich w europejskie ramy, itd. Ponieważ ludzi, którzy by chcieli więcej zarabiać jest wielu, toteż szybko pojawiło się mnóstwo szarlatanów, którzy zwęszyli na tym dobry biznes. Tu się pojawia pytania: jak laik ma odróżnić to, co faktycznie może dać mu jakiś efekt, od tego, co jest ewidentnym wyłudzaniem pieniędzy (i czasu) od naiwnych. Fajnie sobie poczytać jakieś artykuły w necie, ale jak przychodzi zapłacić kilka stów za szkolenie, to pojawia się masa wątpliwości.

Rozumiem, że mówisz o wiarygodności wobec innych. Jednak ważniejszy jest osobisty rozwój. I znam sytuacje, że dzięki osobom zupełnie bez znaczenia lub niewiarygodnym nauczyłem się znacznie więcej niż dzięki tym wiarygodnym, którzy dbali o to by być wiarygodnymi. Dla mnie łatwiej rozwijać się jest w mój własny sposób niż wg kanonów jakichś nurtów czy grup. No chyba, że budujemy zespół, drużynę to wtedy ma sens.

A odróżnianie zostawmy naturze i intuicji. Czasem trzeba stracić by się czegoś nauczyć. Jeżeli laik ma swoją strategię podejmowanie decyzji to alnbo możesz ją mu zmienić - musisz z nim pracować albo z niej skorzysta i zmodyfikuje. Nie ma cudownego środka na zapobieżenie wpadkom tam gdzie kasa jest.

2. Powtarzalność. Temat już ewidentnie dotyczący praktyki. Dla mnie największą barierą w rozwoju osobistym jest to, że efekt większości ćwiczeń widoczny jest dopiero, po licznych powtórzeniach. Niestety to mnie szybko nudzi. To tak jak z grą na gitarze - od dziecka chciałem grać, nawet mam instrument, ale konieczność grania codziennie tych samych wprawek była dla mnie barierą nie do przeskoczenia. To jest dobre pytanie: jak mają ćwiczyć osoby, którym potrzeba ciągle czegoś nowego? Ujmując metaforycznie, niech ćwiczenie będzie maratonem "w nieznane", a nie bieganiem dookoła budynku. :)

Świetna puenta tego, o czym napisałeś. Powtarzalność może być przyjemna, fascynująca, niezwykła itp itd. Zależy, co osiągasz po kolejnych powtórzeniach i jakie to dla Ciebie doświadczenie. Jeżeli masz przekonanie, że to jest kolejny krok do celu to powtarzasz, jak nie to Ci się nie chce i nie powtarzasz. (Ale to chyba inny wątek na tej grupie o celu i chceniu i niechceniu).

Ogólnie bez ćwiczenia i powtarzania nie ma mistrzostwa i jeżeli ktoś uważa, że zrobi czary mary pstryk i już to ja z nim nie lecę jak w ten sposób stanie się pilotem samolotu. Matrix to tylko na filmie a w życiu - ćwiczenie, ćwiczenie, ćwiczenie. Jednak to, co można zrobić to sposób ćwiczenia i cel. I wtedy ćwiczenie jest maratonem a nie bieganiem wokół budynku.

konto usunięte

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Osobiście uważam,że wykształcenie nie ma wypływu na rozwój duchowy/w moim rozumieniu tego słowa/.

Będąc wielokrotnie na grupowych medytacjach Buddyjskich poznałam osoby wykonujace wiele zawodów...i ani pozim wykształcenia ani rodzaj jakos nie miały wpływu na ich chęc rozwoju .

jestem też zdania,że w zależności od rodzaju zdolności mozna znalezc odpowiednia techniki i słowa które beda zrozumiałe i trafiające do danej jednostki.

juz fakt istnienia wielu ścieżek rozwoju właśnie to sugeruje.

Pozdrawiam wszystkich
Paweł K.

Paweł K. Podróżnik, fotograf,
programista

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Piotrek Podgórski:
Rozumiem, że mówisz o wiarygodności wobec innych. Jednak ważniejszy jest osobisty rozwój.

A jeśli dla kogoś nie jest? Właśnie od tego zaczął się wątek, że dla wielu osób pewne umiejętności wydają się bezsensowne.
A odróżnianie zostawmy naturze i intuicji. Czasem trzeba stracić by się czegoś nauczyć. Jeżeli laik ma swoją strategię podejmowanie decyzji to alnbo możesz ją mu zmienić - musisz z nim pracować albo z niej skorzysta i zmodyfikuje. Nie ma cudownego środka na zapobieżenie wpadkom tam gdzie kasa jest.

Czasem stracić trzeba, ale właściwą filozofią jest minimalizacja strat.
Świetna puenta tego, o czym napisałeś. Powtarzalność może być przyjemna, fascynująca, niezwykła itp itd. Zależy, co osiągasz po kolejnych powtórzeniach i jakie to dla Ciebie doświadczenie.

Może dla kogoś jest fascynująca, dla mnie NIE JEST. Powtarzalność zabija pasję. Nawet tak pasjonujące zajęcie jak seks, jeśli cały czas sprowadza się do powtarzania tego samego, staje się niewyobrażalnie nudne. Oczywiście, jest grupa osób, które lubią rutynę w łóżku i ów powtarzający się rytuał ich całkowicie zaspokaja, jednak jest też grupa osób, które potrzebują nowych bodźców, doznań i urozmaiceń.
Ogólnie bez ćwiczenia i powtarzania nie ma mistrzostwa i jeżeli ktoś uważa, że zrobi czary mary pstryk i już to ja z nim nie lecę jak w ten sposób stanie się pilotem samolotu. Matrix to tylko na filmie a w życiu - ćwiczenie, ćwiczenie, ćwiczenie. Jednak to, co można zrobić to sposób ćwiczenia i cel. I wtedy ćwiczenie jest maratonem a nie bieganiem wokół budynku.

Kolego, wypisujesz tu jakieś herezje. Tzn. to co napisałeś pasuje do wielu dziedzin, ale nijak nie można tego uogólniać. Jednym z powodów, dla których jestem programistą jest fakt, że w moim zawodzie powtarzalność jest minimalna. Gdy tworzę jakąś funkcjonalność w jednym projekcie to robię to tak, że gdyby zaszła potrzeba uzyskania tego samego w innym projekcie, to wystarczy zrobić "kopiuj-wklej". Tu powtarzanie (czyt: pisanie tego samego po raz drugi) nie oznacza rozwoju, tylko stagnację. Rozwój następuje wtedy, gdy stajemy przed problemem, którego nie potrafimy od razu rozwiązać. Jednak gdy poznamy rozwiązanie to idziemy dalej do przodu.
Piotrek Podgórski

Piotrek Podgórski Trener, Mistrz i
Praktyk NLP, Trener
Transforming
Communi...

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Paweł K.:
Piotrek Podgórski:
Rozumiem, że mówisz o wiarygodności wobec innych. Jednak ważniejszy jest osobisty rozwój.

A jeśli dla kogoś nie jest? Właśnie od tego zaczął się wątek, że dla wielu osób pewne umiejętności wydają się bezsensowne.
A odróżnianie zostawmy naturze i intuicji. Czasem trzeba stracić by się czegoś nauczyć. Jeżeli laik ma swoją strategię podejmowanie decyzji to alnbo możesz ją mu zmienić - musisz z nim pracować albo z niej skorzysta i zmodyfikuje. Nie ma cudownego środka na zapobieżenie wpadkom tam gdzie kasa jest.

Czasem stracić trzeba, ale właściwą filozofią jest minimalizacja strat.
Można nic nie robić i nic nie tracić. Jeżeli zyski są odpowiednio duże wielkość straty nie jest istotna. I tak pokryje się w zyskach. Czyli ryzyko. Można też zastanawiać się długo i precyzyjnie planować i coś osiągnąć. Czyli mydełko-masełko. Ciekawe jak statystyka znajduje większe zyski?
Świetna puenta tego, o czym napisałeś. Powtarzalność może być przyjemna, fascynująca, niezwykła itp itd. Zależy, co osiągasz po kolejnych powtórzeniach i jakie to dla Ciebie doświadczenie.

Może dla kogoś jest fascynująca, dla mnie NIE JEST. Powtarzalność zabija pasję. Nawet tak pasjonujące zajęcie jak seks, jeśli cały czas sprowadza się do powtarzania tego samego, staje się niewyobrażalnie nudne. Oczywiście, jest grupa osób, które lubią rutynę w łóżku i ów powtarzający się rytuał ich całkowicie zaspokaja, jednak jest też grupa osób, które potrzebują nowych bodźców, doznań i urozmaiceń.

Powtarzanie, ćwiczenie to nie rutyna. Ci co powtarzając wyciągają wnioski z tego co zrobili mogą za każdym następnym razem zrobić to lepiej. Od wielu tysięcy lat miliardy ludzi nie mogą się mylić. W powtarzaniu jest istota doskonałości. A rutyna to klepanie wciąż tego samego (nawet w seksie) bezwiednie i bez zastanowienia). Może prowadzić do nudy. Ale nuda to cool stan. Zapraszam na inny wątek w tej grupie - jest tam nieco o nudzie.
Ogólnie bez ćwiczenia i powtarzania nie ma mistrzostwa i jeżeli ktoś uważa, że zrobi czary mary pstryk i już to ja z nim nie lecę jak w ten sposób stanie się pilotem samolotu. Matrix to tylko na filmie a w życiu - ćwiczenie, ćwiczenie, ćwiczenie. Jednak to, co można zrobić to sposób ćwiczenia i cel. I wtedy ćwiczenie jest maratonem a nie bieganiem wokół budynku.

Kolego, wypisujesz tu jakieś herezje. Tzn. to co napisałeś pasuje do wielu dziedzin, ale nijak nie można tego uogólniać. Jednym z powodów, dla których jestem programistą jest fakt, że w moim zawodzie powtarzalność jest minimalna. Gdy tworzę jakąś funkcjonalność w jednym projekcie to robię to tak, że gdyby zaszła potrzeba uzyskania tego samego w innym projekcie, to wystarczy zrobić "kopiuj-wklej".

Miły programisto. Dawno bo 20 lat temu zacząłem pracę jako zawodowy programista. Pracowałem z cudownymi ludźmi i wspaniałymi kolegami, ba nawet podchodzącymi pod geniusz. Wśród nich byłem mały bąbelek. Jednak stworzyliśmy program, który do dziś dnia jest używany przez profesjonalistów, wliczając w to także armie niektórych państw. Wiele rzeczy trzeba było wielokrotnie powtórzyć aby osiągnąć pewną określoną jakość programu wciąż go udoskonalając.

Jednym z większych grzechów jakie w owym czasie popełniano w świecie zawodowych programistów było copy-paste miast odwołanie do funkcji i programów bibliotecznych. Jednak nie ustrzeżesz się takich elementów, gdzie trzeba pewne rzeczy zrobić bardzo szybko aby działały. Potem masz trochę więcej czasu na poprawki.

Miałem też okazję rozmawiać (wtedy oczywiście) z kimś, kto pisał kod do najpopularniejszego programu świata, używanego w różnych mutacja i wersjach do dziś. Tam copy-paste było nagminne. Przynajmniej program działał. Dziś technologia poszła znacznie i można takie powtórki bardzo łatwo deduplikować. Zresztą dziś wiele programów powstaje metodą pociągnij i upuść co też często generuje kod, który przypomina metodę copy paste.

A zabawy na kodzie binarnym były znacznie ciekawsze i programy miały wielkość kilobajtów a nie gigabajtów.

Tu powtarzanie (czyt: pisanie tego samego po raz drugi) nie oznacza rozwoju, tylko stagnację. Rozwój następuje wtedy, gdy stajemy przed problemem, którego nie potrafimy od razu rozwiązać. Jednak gdy poznamy rozwiązanie to idziemy dalej do przodu.

Jak stajesz przed problemem to znaczy, że go zauważyłeś bo spuściłeś z oczu cel, parafrazując Herny Forda. Jednakże problem rozwiązujesz bazując na doświadczeniach, które posiadasz, więc korzystasz z powtórek. A jeżeli powtórka to stagnacja to jak ma się do rozwoju, którym jest rozwiązanie problemu.

A rozwiązanie problemu w kodzie programu jest czym? To tak jak rozwiązać równanie matematyczne lub wytłumaczyć kolejne zjawisko fizyki. Czyli od maleńkich kawałeczków, poprzez większe powtarzające te mniejsze dochodzimy do logicznego rozwiązania zagadnienia napisania kolejnej trudnej linijki kodu.
(I jest to czasem bardo trudne, coś o tym wiem.)

Miałem kolegę na studiach, który nie uczył się równań na pamięć, prosty wzór na pole koła czy objętość kuli za każdym razem wyprowadzał od podstawy, korzystając z całkowania. Te trudniejsze zresztą też. W czasie kolokwiów jako jeden z pierwszych oddawał prace i to rozwiązane bardzo dobrze. Powtarzając wciąż te same elementy doszedł do takiej doskonałości, że w pewnym momencie obliczenia wzorów robił w pamięci. Po prostu doszedł do pewnej doskonałości. Przez pasję bycia lepszym.

Nie my pierwsi powiedzieliśmy, że ćwiczenie czyni mistrza.

Ale to odeszło od tematu. Którego początkiem było, że nie wszyscy widzą sens pewnych rzeczy. Jasne, zgadza się. To zupełnie normalne. Tylko co mają zrobić, kiedy nagle pojawi się mały otworek w ich świecie przez który zobaczą, że jest jeszcze coś? Wyjść jak Truman ze swojej wielkiej kopuły do prawdziwego świata? Tak. I to co nie miało sensu zaczyna nabierać sensu.
Paweł K.

Paweł K. Podróżnik, fotograf,
programista

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Piotrek Podgórski:
Można nic nie robić i nic nie tracić. Jeżeli zyski są odpowiednio duże wielkość straty nie jest istotna. I tak pokryje się w zyskach. Czyli ryzyko. Można też zastanawiać się długo i precyzyjnie planować i coś osiągnąć. Czyli mydełko-masełko. Ciekawe jak statystyka znajduje większe zyski?

Nie chodzi o to, żeby nic nie robić. Jeśli realizując cel, miotasz się w kółko, zamiast zbliżać się do niego, to istnieje prawdopodobieństwo, że nigdy go nie osiągniesz. Właśnie o to mi chodzi. Każdy ma swój system "samoobrony". Załóżmy, że chcę zostać milionerem. Jednak widząc książkę: "Jak zarobić milion złotych w pół roku, poświęcając na to tylko 30 minut dziennie", nie kupię jej, bo mój mechanizm "samoobrony" od razu ostrzega mnie przed oszustwem. Tu podałem przykład oczywisty, ale są takie sytuacje, kiedy mamy dylemat, bo nie jesteśmy w stanie określić, czy mamy do czynienia z czymś wartościowym, czy nie. Pal licho książkę, tę zawsze można odsprzedać na Allegro, jednak gdy wtopisz 2000 zł w szkolenie, z którego nic nie wyniosłeś, to nic Ci tego nie zrekompensuje. Druga rzecz: szkoleń w samej Warszawie jest tak dużo, że nie da się ich wartości zweryfikować doświadczalnie. Do tego trzeba by było mieć niewyczerpane pokłady czasu i pieniędzy. Poza tym, uczestnictwo we wszystkich możliwych szkoleniach właśnie przypominałoby takie miotanie się w kółko, zamiast drogi do celu.
Powtarzanie, ćwiczenie to nie rutyna. Ci co powtarzając wyciągają wnioski z tego co zrobili mogą za każdym następnym razem zrobić to lepiej. Od wielu tysięcy lat miliardy ludzi nie mogą się mylić. W powtarzaniu jest istota doskonałości. A rutyna to klepanie wciąż tego samego (nawet w seksie) bezwiednie i bez zastanowienia). Może prowadzić do nudy. Ale nuda to cool stan. Zapraszam na inny wątek w tej grupie - jest tam nieco o nudzie.

Nie przekonujesz mnie. Powód jest prosty: mnie powtarzanie nudzi i nie uważam tego za cool. To trochę tak, jakbyś próbował mnie przekonać, że wątróbka jest pyszna. Z pewnością wielu osobom smakuje, być może jest zdrowa, ale mnie odrzuca sam jej zapach. Rację masz w tym, że każde powtórzenie może być lepsze. Np. w ćwiczeniu wprawek na gitarze, zwiększasz sobie tempo. Co nie zmienia faktu, że to nadal ta sama wprawka, tylko grana szybciej i jej granie przez dłuższy czas zaczyna być nudne. Cóż z tym fantem zrobić?
Miałem też okazję rozmawiać (wtedy oczywiście) z kimś, kto pisał kod do najpopularniejszego programu świata, używanego w różnych mutacja i wersjach do dziś. Tam copy-paste było nagminne. Przynajmniej program działał. Dziś technologia poszła znacznie i można takie powtórki bardzo łatwo deduplikować. Zresztą dziś wiele programów powstaje metodą pociągnij i upuść co też często generuje kod, który przypomina metodę copy paste.

Jak sam zauważyłeś, kiedyś się inaczej pisało. W programach pisanych strukturalnie, przy jednej merytorycznej zmianie, trzeba było robić dziesiątki takich samych zmian, w różnych miejscach kodu. Na szczęście, gdy standardem stało się programowanie obiektowe, takich sytuacji można (a nawet trzeba) unikać. Powiem tak, czasem warto coś napisać od początku na nowo, bo np. technologia zyskała nowe funkcjonalności, albo nasze umiejętności się zwiększyły i potrafimy dany problem rozwiązać lepiej. Jednak pisanie czegoś od nowa ma wg mnie sens tylko wtedy, gdy ta nowa koncepcja jest na tyle lepsza, że stanowi zupełnie nową jakość. Mówiąc po ludzku, otrzymujemy zupełnie inny kod, niepodobny do starego, który ma większą funkcjonalność. W tym momencie dla mnie, to nie jest powtarzanie, tylko tworzenie czegoś nowego.
Miałem kolegę na studiach, który nie uczył się równań na pamięć, prosty wzór na pole koła czy objętość kuli za każdym razem wyprowadzał od podstawy, korzystając z całkowania. Te trudniejsze zresztą też. W czasie kolokwiów jako jeden z pierwszych oddawał prace i to rozwiązane bardzo dobrze. Powtarzając wciąż te same elementy doszedł do takiej doskonałości, że w pewnym momencie obliczenia wzorów robił w pamięci. Po prostu doszedł do pewnej doskonałości. Przez pasję bycia lepszym.

Sam poszedłem na matematykę między innymi dlatego, że tu nie ka "kucia" się na pamięć. Kucie na pamięć wymaga powtarzalności, ja wolę naukę poprzez zrozumienie. Podobnie w programowaniu, nigdy się nie uczę instrukcji na pamięć. Zawsze mam przy sobie dokumentację języka, z której na bieżąco korzystam.
Ale to odeszło od tematu. Którego początkiem było, że nie wszyscy widzą sens pewnych rzeczy. Jasne, zgadza się. To zupełnie normalne. Tylko co mają zrobić, kiedy nagle pojawi się mały otworek w ich świecie przez który zobaczą, że jest jeszcze coś? Wyjść jak Truman ze swojej wielkiej kopuły do prawdziwego świata? Tak. I to co nie miało sensu zaczyna nabierać sensu.

Niektórzy od dawna widzą taki otworek, tylko się tego ze wszystkich sił wypierają.Paweł K. edytował(a) ten post dnia 27.07.10 o godzinie 09:29
Piotrek Podgórski

Piotrek Podgórski Trener, Mistrz i
Praktyk NLP, Trener
Transforming
Communi...

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Paweł K.:
Piotrek Podgórski:
Powtarzanie, ćwiczenie to nie rutyna. Ci co powtarzając wyciągają wnioski z tego co zrobili mogą za każdym następnym razem zrobić to lepiej. Od wielu tysięcy lat miliardy ludzi nie mogą się mylić. W powtarzaniu jest istota doskonałości. A rutyna to klepanie wciąż tego samego (nawet w seksie) bezwiednie i bez zastanowienia). Może prowadzić do nudy. Ale nuda to cool stan. Zapraszam na inny wątek w tej grupie - jest tam nieco o nudzie.

Nie przekonujesz mnie. Powód jest prosty: mnie powtarzanie nudzi i nie uważam tego za cool. To trochę tak, jakbyś próbował mnie przekonać, że wątróbka jest pyszna. Z pewnością wielu osobom smakuje, być może jest zdrowa, ale mnie odrzuca sam jej zapach. Rację masz w tym, że każde powtórzenie może być lepsze. Np. w ćwiczeniu wprawek na gitarze, zwiększasz sobie tempo. Co nie zmienia faktu, że to nadal ta sama wprawka, tylko grana szybciej i jej granie przez dłuższy czas zaczyna być nudne. Cóż z tym fantem zrobić?

Samo powtarzanie bez zastanowienia może faktycznie doprowadzić do tego, że zagrasz na gitarze szybciej. Jednak powtarzanie służy również płynności, jakości, melodyjności itp. itd.

Niektórzy przypisują to Einsteinowi, niektórzy twierdzą, że to stare angielskie przysłowie, słyszałem również wersję chińską. Mianowicie, jeżeli robisz wciąż to samo osiągniesz ten sam rezultat – to wersja chińska. Einstein twierdził, że tylko idiota może oczekiwać innego rezultatu robiąc wciąż to samo. (Podobno Anglicy również.)

Dlatego w powtarzaniu istotne jest zrozumienie tego, co się robi, inaczej można popaść w rutynę i osiągnąć za każdym razem ten sam efekt, co w końcu daje swoistą stagnację.

Według mnie pisząc strukturalnie programy w pewien sposób też powtarzasz wiele elementów, które użyte w innej kolejności dają inne efekty. Zresztą same programowanie obiektowe nie jest współczesnym wynalazkiem, raczej współcześnie określonym dla obecnych potrzeb. Nie uwierzę, jeżeli napiszesz, że każdy Twój program jest absolutnie inny od pozostałych. Ma być może inne funkcje, może niektóre algorytmy są inne, jedna po analizie znajdziesz w nim elementy, które są powtórką tego, co już zrobiłeś.

Koła, prochu, alfabetu i innych rzeczy od początku nie wymyślisz. One są i z nich korzystasz. Dodajesz nowe elementy zmieniając to co już zrobiłeś. Ale pewne się powtarzają. Jak ślad palca, DNA tak samo Twój kod ma pewne charakterystyczne elementy, które tam są i w ten sposób zostawiasz ślad.
albo nasze umiejętności się zwiększyły i potrafimy dany problem rozwiązać lepiej. Jednak pisanie czegoś od nowa ma wg mnie sens tylko wtedy, gdy ta nowa koncepcja jest na tyle lepsza, że stanowi zupełnie nową jakość. Mówiąc po ludzku, otrzymujemy zupełnie inny kod, niepodobny do starego, który ma większą funkcjonalność. W tym momencie dla mnie, to nie jest powtarzanie, tylko tworzenie czegoś nowego.

W sumie piszemy o tym samym tylko z innej pozycji.
Umiejętności muszą się zwiększać o ile tylko potrafimy zauważać różnice pomiędzy kolejnymi doświadczeniami. Inaczej nie ma szans na nowe umiejętności.

Czyli dostaniemy nowy kod bazując na doświadczeniach, które wykorzystamy. Tworzysz nowe powtarzając to, co przydatne, odrzucając to co nie działa. To nurt rozwoju.
...
a w kwestii wątróbki to rzecz gustu i smaku. Raz wolę surową, raz półsurową, innym razem na chrupko, na miękko. A czasem nie mam na nią smaka i już. Tak jak z innymi rzeczami.
...

A co do szkoleń. Według mnie mamy swoje strategie decyzji, cele i potrzeby. W ten sposób można bywać na różnych szkoleniach. Cóż czasem trafi się smaczny kąsek a czasem zeschła skwarka nie do przełknięcia. Nie spróbujesz nie dowiesz się. Inni powiedzą ale jak jest według nich. A Twoje zdanie jest Twoje.
Paweł K.

Paweł K. Podróżnik, fotograf,
programista

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Piotrek Podgórski:
Niektórzy przypisują to Einsteinowi, niektórzy twierdzą, że to stare angielskie przysłowie, słyszałem również wersję chińską. Mianowicie, jeżeli robisz wciąż to samo osiągniesz ten sam rezultat – to wersja chińska. Einstein twierdził, że tylko idiota może oczekiwać innego rezultatu robiąc wciąż to samo. (Podobno Anglicy również.)

Z reguły tak, ale znowu są wyjątki. Np. powtarzając sobie tekst wiersza, czy piosenki mimowolnie uczysz się go na pamięć. Tutaj zastanawiać się nie trzeba, to kwestia powtórzeń. Oczywiście, jeśli się dobierze się odpowiednią strategię, to można nauczyć się szybciej, ale nie o to mi w tym momencie chodzi.
Dlatego w powtarzaniu istotne jest zrozumienie tego, co się robi, inaczej można popaść w rutynę i osiągnąć za każdym razem ten sam efekt, co w końcu daje swoistą stagnację.

Nadal jednak mi chodzi o co innego. Jeszcze jeden przykład: sposób spędzania urlopu. Jedni jeżdżą za każdym razem gdzie indziej, żeby poznać coś nowego, inni co roku jeżdżą w to samo miejsce, bo znają tam dobry nocleg, znają knajpy w pobliżu itp. Też warto zauważyć, że jadąc gdzieś na 2 tygodnie można raptem "liznąć" to miejsce, natomiast gdy jeździmy co roku w to samo miejsce, to zwykle po jakimś czasie znamy je "od podszewki".

Cóż, każdemu wedle gustu. Sam jestem przedstawicielem tych, co lubią coraz nowe miejsca. Podobnie mam z innymi rzeczami. Zwykle na bardzo wiele tematów mogę się wypowiedzieć (tzn. chodzi o dorzucenie swoich "3 groszy" podczas rozmowy, a nie o tworzenie własnych teorii), natomiast jest bardzo niewiele tematów, w które wgłębiam się na poziom większej szczegółowości. Niestety, w dzisiejszym świecie nastawionym na specjalistów to bywa problematyczne, ale cóż zrobić. :)

Stąd też ta problematyczność przy powtarzaniu.
W sumie piszemy o tym samym tylko z innej pozycji.
Umiejętności muszą się zwiększać o ile tylko potrafimy zauważać różnice pomiędzy kolejnymi doświadczeniami. Inaczej nie ma szans na nowe umiejętności.

Powtarzając zwiększamy już istniejące umiejętności. W celu nabycia nowych umiejętności, trzeba się zająć czymś innym.
A co do szkoleń. Według mnie mamy swoje strategie decyzji, cele i potrzeby. W ten sposób można bywać na różnych szkoleniach. Cóż czasem trafi się smaczny kąsek a czasem zeschła skwarka nie do przełknięcia. Nie spróbujesz nie dowiesz się. Inni powiedzą ale jak jest według nich. A Twoje zdanie jest Twoje.

Jednak uważam, że poczta pantoflowa to bardzo dobry "wynalazek".

konto usunięte

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Paweł K.:
Jednak uważam, że poczta pantoflowa to bardzo dobry "wynalazek".

Poczta pantoflowa to jeden z lepszych wynalazków jakie ludzkość kiedykolwiek 'popełniła' :)
Nie trzeba daleko szukac, wystarczy spojrzeć na prędkość z jaką rozprzestrzenił się fenomen Facebooka. Niesamowite zjawisko. Nie tylko mozna być na bieżąco ze znajomymi, ich zainteresowania i co lubią, ale też informować ich o sobie. Czad. Jestem wielką fanką takiej komuniakcji. facebook zastepuje tablice ogłoszeń, a czasem nawet portale informacyjne, gdy mamy do znajomych pododawane różnego rodzaju instytucje czy placówki, a nawet portale.
facebook to taki social RSS ;)
Lubię to i lubie go :)

konto usunięte

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Ja nie sądzę, żeby to dotyczyło tylko ścisłowców. Jest wiele osób, które takich miękkich szkoleń nie lubią. Miałam okazję (ok, raczej byłam zmuszona) wziąć udział w kilku i był to dla mnie czas stracony. Nie tylko dla mnie, ludzie strasznie narzekali.

Po pierwsze szkolenia były bardzo ogólne (w stylu "odnajdywanie priorytetów w twojej ścieżce zawodowej") i prowadzący dostarczali b. ogólnych info dot. odnajdywania priorytetów, celów, rzeczy, które pracujący człowiek w wieku dwudziestu kilku lat wie...

Zwłaszcza, że na szkoleniu było kilka osób pracujących naukowo, znaczy robiących kolejne szczeble kariery naukowej i ludzie po doktoracie pracujący nad habilitacją raczej wiedzą co chcą robić za 5 i 10 lat, o ile można to zaplanować (a jeden z tasków podczas szkolenia to było właśnie stworzenie "mapy" co chcę robić w tych przedziałach właśnie, było na to mnóstwo czasu... przedstawianie innym). Myślę, że fajnie by było gdyby takie szkolenia były tak konkretne jak to tylko możliwe.
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Agnieszka S.:
Zwłaszcza, że na szkoleniu było kilka osób pracujących naukowo, znaczy robiących kolejne szczeble kariery naukowej i ludzie po doktoracie pracujący nad habilitacją raczej wiedzą co chcą robić za 5 i 10 lat, o ile można to zaplanować

Tutaj bym powiedział, że wcale nie koniecznie. Tzn. owszem, coś tam wiedzą, ale jest to często bardzo ogólne przedstawienie celów, często nie mające nic wspólnego z zasadami dobrego formułowania celów takimi jak SMART. Pytanie czy akurat na tym szkoleniu zwrócono uwagę na te zasady i dobrze je uzasadniono, czy nie...

Następna dyskusja:

Rozwój osobisty 2.0




Wyślij zaproszenie do