Temat: Gotowy do zmiany?
Joanna Galińska - Zienkiewicz:
Piotr Jaczewski:
Ela już podpowiedziała w tym wątku-odkryć jego własne cele.
Na ogół spotkam ze skrajnie negatywną postawą/ złym nastawieniem w przypadku kiedy trafiają do mnie ludzie na DC przy okazji restrukturyzacji, planowanych zwolnień (czyli chodzi tu o cele przedsiębiorstwa i oni o tym wiedzą). Wtedy ich negatywna postawa jest poniekąd zrozumiała - staram się wtedy pomóc im znaleźć pozytywne aspekty tej sytuacji: "ok, rozumiem pana uczucia, ma pan do nich prawo, może wspólnie się zastanowimy, co mógłby pan dla siebie dobrego i wartościowego z tej sytuacji wyciągnąć. Jestem pewna, że takie rzeczy są." (przedefiniowanie celów przedsiębiorstwa na cele jednostki).
Ty myślisz, że przedefiniowujesz. Pytanie, czy potwierdzają to reakcje? Bo przedefiniowanie skuteczne to tam gdzie osoba reaguje inaczej, a nie gdy ty wygłaszasz formułkę.
"Ja rozumiem, że w ramach tego co się dzieje w państwa firmie sytuacja jest napięta, i wizyta tutaj wydaje się nieprzyjemną koniecznością.."
(odczekujesz moment, dajesz czas na wypowiedzenie się)
jednak przede wszystkim jestem tu dla pana, by pomóc lepiej ustalić cele zawodowe, wie pan, że najczęściej osoby przechodzące przez DC ostatecznie zarabiają 10-20% więcej i cieszą się większym wzięciem na rynku pracy?
..
I dopiero zadajesz pytania o cele, o to co lubi, o to co ważne, kiedy masz tą pierwszą reakcję pt zainteresowanie. Bo inaczej co z tego, że ty jesteś pewna że takie rzeczy są? etc. to są twoje założenia i najprawdopodobniej znacząco różne od założeń osoby obok.
I
zadbać, co by człek dobrą kawę dostał i miał czas na wyciszenie się na mement przed rozmową ze mną...
Dla drugiej strony przed stresującym doświadczeniem to może wyglądać tak: karmią łowieczkę i czekają aż mięsko skruszeje.
To jest najprostsza opcja, poza tym bardzo silne podpompowanie komplementami- "Tu przysyła się tylko najlepszych i stawia na najlepszych" Oraz przejście na mniej profesjonalne tony wypowiedzi: jakoś sobie z tym poradzimy prawda(oczko)?.
Silne podpompowanie komplementami - ciekawe... nie stosowałam tego w formie, którą zaproponowałeś, choć podczas informacji zwrotnej oczywiście skupiam się w pirwszej kolejności na "+" klienta podpowiadając, jak mógłby wykorzystywać lepiej swoje atuty. Ciekawe, czy takie podpompowywanie komplementami zdałoby egzamin w przypadku bardzo negatywnego nastawienia? Ciekawe...
Tylko bardzo zaangażowana i profesjonalna osoba bierze pod uwagę skrajne przypadki, masz rację pytając o to: Komplementy muszą być szczere i to zależy od twojej zdolności do oczarowania się siłą, możliwościami ludzi wokół i znajdywania realnych pozytywów w sytuacji.
Zdarzyło mi się bójkę w barze powstrzymać na zasadzie: O qrcze stary, jakie mięśnie, dużo ćwiczysz? Jak do tego doszedłeś? Pogadamy przy piwie?
Można też konfrontacyjnie(a pan co idealny doskonały pępek świata, nie patrzeć na zachowania, uwielbiać?)
Ano raz mi się zdarzyło... efekt był. Musiałam to zrobić, żeby człowiek był w ogóle w stanie przyjąć jakiekolwiek informacje... ale ja sama nie czułam się zbyt dobrze potem w takiej relacji. Nie mój styl.
:) zbyt wiele głupców wygrywa, bo mądry przyznaje im rację i wycofuje się z interakcji. Czasem prościej o wybaczenie niż o przyzwolenie ;) Do pewnego stopnia prowokacje z drugiej strony dzieją się, dopóki ty w swoim zachowaniu i podejściu nie masz gotowości to jeszcze większej konfrontacji. To coś jak z oswajaniem szalejących zwierząt: Z jednej strony ostrożnie i z wyczuciem, z drugiej właśnie więcej chęci do konfrontacji.
dyrektywnie-hipnotycznie(to napięcie zaraz minie, ja rozumiem,
że sytuacja jest nowa, ale zaraz pan się rozluźni bo to ma być
przyjemne, uczące doświadczenie, wiele osób uważało ten pomysł za głupi, zmienili zdanie gdy przełożyło się to na ich wyniki i finanse)
Czyli przekonywać, że im to coś da, jeśli tylko się otworzą na podawane przeze mnie informacje? Nie bardzo to widzę (to chyba nie ja, choć pewnie zależy od sytuacji i od człowieka).
Nie przekonywać... Edukować. Przecież oni są w zupełnie nowym kontekście. I są w nim zdecydowanie rzadziej niż ty. To zupełnie jak u lekarza, ludzie zaczynają się dziwnie zachowywać (bardziej ulegle, czy bardziej agresywnie) bo nie mają wystarczającej ilości wskazówek jak się czuć, co robić, o co pytać, etc. Dopiero po jakimś czasie przychodzi jakieś normalne zachowanie w gabinecie lekarskim:)
To samo z twoim, część z tych reakcji, to z braku właśnie takich wskazówek. Trzeba dać odrobinę dowodu społecznego, choćby i ograniczonego, by odzyskali dostęp do zasobów pomagających im sprawnie działać w danej sytuacji.