Temat: Kąpiel huskiego
Hmm, naszego hasiora musieliśmy wykąpać po wzięciu ze schroniska. Był cały uwalany i wypaćkany fungicydem.
Szymonie, z tym jeżem to prawda:oD Ale jeszcze lepsze jest to, że przy okazji kąpieli hasiora (Angar) udało nam się po niemal trzech latach prób bezowocnych naszego drugiego psiura (Diego, prawie border). Wcześniej była walka i febra na zmianę. Nie pomagały żadne zachęcacze wrzucane do wanny w ferworze zabawy. Wrzuciłeś? To mi to wyciągnij! Wnoszenie psa do wanny kończyło się skomleniem i paniczną prawie ucieczką. I zazwyczaj kilkoma sznytami na brzuchu od pazurków. Próby schowania się w wannie albo zapraszanie do wejścia skutkowało max. oparciem łapek na wannie i oblizywaniu mokrego pańcia. A na dworze sam właził do wody, gnój jeden. Ostatecznie ablucja była dokonywana w płytkiej
misce po jednej łapce z osobna i przy dużym zużyciu paszy.
Ale przy okazji kąpania Angara stał się cud i Diego uwierzył, że przeżycie kąpieli jest jednak możliwe. Empirycznie zostało to udowodnione. I w ten sposób mieliśmy dwa takie jeże, które potem zmieniły się w ogólną wściekliznę i tarzanie się (wycieranie) po całym mieszkaniu i w czym popadnie.
A Angara wniosłem na rękach do wanny; w wannie ciemny duży ręcznik dla poczucia stałego gruntu i nierozjeżdżania się łap. Odpływ otwarty, żeby ręcznik nie zaczął pływać. Strumień prysznica ustawiony na deszczyk, temperatura w sam raz, nie za ciepła, raczej letnia. Masowanie z szamponem. Spłukiwanie od góry ku dołowi i od przodu ku tyłowi pod włos trochę mocniejszym deszczykiem. Po spłukaniu szamponu większość wody „wyprasować” ręcznie i z włosem, potem psiura trza jeszcze wyżąć delikatnie. Można jeszcze w wannie narzucić na niego ręcznik, ale nie zakrywać oczu, żeby nie wpadł w panikę. Przy wychodzeniu z wanny albo wynieść ofiarę albo pozwolić jej wyskoczyć na dywanik albo
drugi ręcznik na podłodze (musi być stabilny, nie może się ślizgać). I oczywiście nagradzamy smakołykiem i zabawą, nawet jeśli kąpiący ledwo to przeżył i chciałby się w końcu też opłukać i wytrzeć. I dopiero po tym wszystkim można przystąpić do sprzątania łazienki.
Teraz nie kąpiemy, tylko regularnie szczotkujemy, zastanawiamy się z Żonką nad otwarciem przędzalni - surowca mamy pod dostatkiem. W każdym bądź razie linienie haszczaka to swoiste perpetum mobile jest…
A znajomi mają labradorkę czekoladową, która po uwalaniu się na spacerze dzielnie sama maszeruje pod kran przy garażu. Ale za to, kiedy jest zimno, zaraz po opłukaniu równie dzielnie i ochoczo idzie do salonu i kładzie się przed kominkiem. I wtedy nie ma bata, trza psu rozpalić ogień i koniec;o)
Robert G. edytował(a) ten post dnia 14.08.09 o godzinie 14:24