Temat: W latach wojny komuniści donosili na polskie podziemie do...
"Ten rodzaj myślenia w tworzeniu scenariuszy historii alternatywnej poraża zarówno łatwością zaakceptowania scenariusza krwawej wojny i mordów bratobójczych, jak i całkowitym niezrozumieniem realnego układu sił w Polsce podziemniej, a także położenia Polski w ramach koalicji antyhitlerowskiej.
Dokonywana co najmniej po raz drugi w tym roku w polskiej publicystyce akceptacja morderstw czy nawet wojny domowej jako jednego z możliwych i akceptowanych scenariuszy rozwiązywania dylematów politycznych jest zjawiskiem nowym od kilku pokoleń i wystawia świadectwo autorom takich pomysłów. Trzeba wyjątkowego zacietrzewienia i odrzucenia dekalogu, by kreować jako pozytywny scenariusz wojny domowej i mordowania przeciwników politycznych.
Zapewne spotkam się z opinią, że komuniści to nie „bracia”. A jednak komuniści byli częścią polskiej społeczności, kolegami ze szkół, fabryk i uniwersytetów. Nierzadkie były rodziny, w których jeden z braci komunizował. Granica „komunizowania” w wielu środowiskach, zwłaszcza wśród młodzieży wiejskiej i robotniczej, też bywała nieostra. Szczególnie w czasie wojny. Za niemal komunistę uważano przed wojną Narcyza Wiatra, jednego z bohaterskich dowódców Batalionów Chłopskich, zastrzelonego przez UB w 1945 r. Za komunistę uważano Stanisława Bańczyka, w 1944 r. członka KRN i lidera „lubelskich” ludowców, który w 1945 i 1946 r. okazał się jednym z najtwardszych oponentów reżimu, a potem przez wiele lat był liderem emigracyjnego PSL. Od komunizmu czy komunizowania można było odejść, podobnie jak do komunizmu się zbliżyć. Była to bowiem postawa i system poglądów, nie tylko kalkulacja czy tym bardziej „zaprzedanie się Sowietom”.
W latach okupacji jedynie Narodowe Siły Zbrojne uważały za dopuszczalne mordowanie rodaków, których podejrzewano o sprzyjanie komunistom."
To cytat z powyższego artykułu.
Zdumiewa mnie, jak mogło dojść do tego, że wśród dzisiejszego młodego pokolenia znajdują się zwolennicy mordowania rodaków za poglądy.