konto usunięte

Temat: Strach Grossa

marekwojciechowski.com ..:
Michał Matyjasik:


Tego już dowiodłem na przykładzie 29%
????? Co Pan dowiódł.

Proszę się cofnąc, przeczytać wcześniejsze posty. Mnie się już nie chce po raz kolejny tłumaczyć.
Tak a'pro po "ciemnych wieków" - termin ten odnosi się nie tylko do wczesnego średniowiecza (V-X w n.e) ale takze do okresu w historii Grecji i pouczające jedną z dyskutantek na innym forum stwierdzenie, ze termin ów ukuł Petrarka jest kolejną manipulacją.

Theodor Mommsen, "Petrarch's Conception of the 'Dark Ages'", Speculum, Vol.17, No 2. (Apr.,1942), pp.226-242.

Wieki ciemne (okres ciemny) trwały od końca V wieku (upadek Cesarstwa Rzymskiego) do połowy X wieku. Okres ten został tak nazwany przez historyków ze względu na niewielki zasób źródeł pisanych z tych czasów oraz powszechnego przeświadczenia o całkowitym upadku kultury, czemu przeczy np. renesans karoliński. Jest to okres powstawania królestw barbarzyńskich, kryzysu w Cesarstwie Bizantyjskim i początku ekspansji Arabów.

Wieki ciemne (okres ciemny) - okres w historii starożytnej Grecji, trwający od 1200 r. p.n.e. (upadek kultury mykeńskiej) do połowy VIII w. p.n.e. Okres ten został tak nazwany przez historyków ze względu na niewielki zasób źródeł archeologicznych z tych czasów. W dziejach Grecji to czas migracji ludności greckiej i zasiedlania południowych terenów Półwyspu Bałkańskiego, wysp go okalających i wybrzeży Azji Mniejszej. Ukształtowały się wtedy dialekty języka greckiego, a przez to krainy geograficzne.

O których pisał Petrarka?

O ile mnie pamięć nie myli wątek dotyczył Średniowiecza. Gdzie tu manipulacja?
Wojciechowski M.

Wojciechowski M. Psycholog biznesu |
szkolenia &
consulting sprzedaży

Temat: Strach Grossa

Michał Matyjasik:

O ile mnie pamięć nie myli wątek dotyczył Średniowiecza. Gdzie tu manipulacja?


Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie zwykłem się przechwalać ale ja napisałem doktorat, także "o myśli" Petrarki, jego twórczości, wprowadzonych przez niego pojęciach, sposobie postrzegania świata i rzeczywistości. Nauczam m.in. o tym od kilku lat w kilku Wyższych Seminariach Duchownych i jednej ze świeckich, humanistycznych szkół wyższych.
Cenię sobie pańskie umiłowanie twórczości Floreńczyka...ale - przepraszam raz jeszcze za szczerość - o czym ja mam z Panem nt Petrarki rozmawiać?

Powróćmy jednak do Grossa.marekwojciechowski.com .. edytował(a) ten post dnia 18.02.08 o godzinie 00:31

konto usunięte

Temat: Strach Grossa

Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie zwykłem się przechwalać ale ja napisałem doktorat, także "o myśli" Petrarki, jego twórczości, wprowadzonych przez niego pojęciach, sposobie postrzegania świata i rzeczywistości. Nauczam m.in. o tym od kilku lat w kilku Wyższych Seminariach Duchownych i jednej ze świeckich, humanistycznych szkół wyższych.
Cenię sobie pańskie umiłowanie twórczości Floreńczyka...ale - przepraszam raz jeszcze za szczerość - o czym ja mam z Panem nt Petrarki rozmawiać?

I twierdzi Pan, że Petratka mówiąc o "Ciemnych wiekach" miał na myśli starożytną Grecję?
Wojciechowski M.

Wojciechowski M. Psycholog biznesu |
szkolenia &
consulting sprzedaży

Temat: Strach Grossa

Michał Matyjasik:
I twierdzi Pan, że Petratka mówiąc o "Ciemnych wiekach" miał na myśli starożytną Grecję?


Skąd Panu przyszła do głowy taka konkluzja?
Nie, nic takiego nie twierdzę.
Twierdzę, że pojęcie "ciemne wieki" nie odnosi sie wyłącznie do wczesnego średniowiecza. A od tzw. "dużej biedy" Petrarkę można przypisać tylko do tego okresu pojęciowego dla "ciemnych wieków".

Uzywając okreslenia "ciemne wieki" w kontekscie Petrarki winien Pan byc precyzyjny. A nie jest/nie był Pan. W dyskusji o Grossie już Pan dowiódł, ze dosyc swobodnie traktuje Pan fakty i pojęcia. Dla Pana 29% i 82% to w zasadzie bez różnicy.

Panie Michale - na dzisiaj kończe. Dobrej nocy. Pozdrawiammarekwojciechowski.com .. edytował(a) ten post dnia 18.02.08 o godzinie 00:44

konto usunięte

Temat: Strach Grossa

marekwojciechowski.com ..:
Monika S.:
Kłamie? Znaczy fabrykuje źródła na które się powołuje? Nie ma takich relacji w polskich archiwach? Nikogo nie spalono żywcem w stodole? Nikogo nie zabito w Kielcach? Nikogo nie wypchnięto z wagonu, nie opluto, nie pobito?
Czy może kłamią ci wszyscy ludzie, także Aryjczycy, którzy składali te relacje.Monika S. edytował(a) ten post dnia 17.02.08 o godzinie 21:17

Nie. Nie kłamie. Opisuje patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim. Nic więcej nic mniej. On jednak z tego wyciąga wnioski o antysemityzmie całego społeczeństwa. To coś więcej niż kłamstwo.

Co do tego wszystkiego mają zeznania Aryjczyków, na które - tak podkreślając aryjskość ich autorów - się Pani powołuje?
Cóż to za argument? Zeznania świadków, kimkolwiek byliby, Żydami, Niemcami, Cyganami czy Polakami - są jakie są i nikt tego nie kwestionuje.
Równie dobrze, można byłoby napisać, że Pani widoczna na zdjęciu semicka uroda tłumaczy umiłowanie tezy Grossa. Proszę nie odwoływać się w swojej argumentacji do nacjonalizmów, ok?

Panie Marku, czytał pan książkę?
Wojciechowski M.

Wojciechowski M. Psycholog biznesu |
szkolenia &
consulting sprzedaży

Temat: Strach Grossa

Sebastian Kwiatkowski:
marekwojciechowski.com ..:
Monika S.:
Kłamie? Znaczy fabrykuje źródła na które się powołuje? Nie ma takich relacji w polskich archiwach? Nikogo nie spalono żywcem w stodole? Nikogo nie zabito w Kielcach? Nikogo nie wypchnięto z wagonu, nie opluto, nie pobito?
Czy może kłamią ci wszyscy ludzie, także Aryjczycy, którzy składali te relacje.

Nie. Nie kłamie. Opisuje patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim. Nic więcej nic mniej. On jednak z tego wyciąga wnioski o antysemityzmie całego społeczeństwa. To coś więcej niż kłamstwo.

Co do tego wszystkiego mają zeznania Aryjczyków, na które - tak podkreślając aryjskość ich autorów - się Pani powołuje?
Cóż to za argument? Zeznania świadków, kimkolwiek byliby, Żydami, Niemcami, Cyganami czy Polakami - są jakie są i nikt tego nie kwestionuje.
Równie dobrze, można byłoby napisać, że Pani widoczna na zdjęciu semicka uroda tłumaczy umiłowanie tezy Grossa. Proszę nie odwoływać się w swojej argumentacji do nacjonalizmów, ok?

Panie Marku, czytał pan książkę?

Zaryzykuję twierdzenie, ze dosyć uważnie, szczegółowo.
Poza tym, nie tylko tą. Czytałem w zasadzie większość publikacji i książek Grossa - także i te, niedostępne powszechnie na polskim rynku (wersje angielsko języczne)

Wielokrotnie byłem o to pytany (także i na tym forum) i odpowiedzi udzielałem. Dlatego patrzę na to, co Gross pisze w szerszym kontekscie jego całosciowej twórczości, globalnych wniosków, do których dochodzi i tez, które stawia. Sprzeciwiam się Grossowi nie (tylko) jako autorowi Strachu ale jako pseudo historykowi, który manipuluje i generalizuje - a te zachowania i postawy skrajnie wzrastają, eskalują w jego twórczości,marekwojciechowski.com .. edytował(a) ten post dnia 18.02.08 o godzinie 09:06
Wojciechowski M.

Wojciechowski M. Psycholog biznesu |
szkolenia &
consulting sprzedaży

Temat: Strach Grossa

Sebastian Kwiatkowski:
marekwojciechowski.com ..:
Monika S.:
Kłamie? Znaczy fabrykuje źródła na które się powołuje? Nie ma takich relacji w polskich archiwach? Nikogo nie spalono żywcem w stodole? Nikogo nie zabito w Kielcach? Nikogo nie wypchnięto z wagonu, nie opluto, nie pobito?
Czy może kłamią ci wszyscy ludzie, także Aryjczycy, którzy składali te relacje.Monika S. edytował(a) ten post dnia 17.02.08 o godzinie 21:17

Nie. Nie kłamie. Opisuje patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim. Nic więcej nic mniej. On jednak z tego wyciąga wnioski o antysemityzmie całego społeczeństwa. To coś więcej niż kłamstwo.

Co do tego wszystkiego mają zeznania Aryjczyków, na które - tak podkreślając aryjskość ich autorów - się Pani powołuje?
Cóż to za argument? Zeznania świadków, kimkolwiek byliby, Żydami, Niemcami, Cyganami czy Polakami - są jakie są i nikt tego nie kwestionuje.
Równie dobrze, można byłoby napisać, że Pani widoczna na zdjęciu semicka uroda tłumaczy umiłowanie tezy Grossa. Proszę nie odwoływać się w swojej argumentacji do nacjonalizmów, ok?

Panie Marku, czytał pan książkę?
A Pan - co czytał poza Strachem, co Pan wie o Grossie, o czasach, zjawiskach, które opisuje, z czym zderzył Pan podawane przez niego "prawdy" - tak aby wyrobic sobie obiektywną wiedzę?

konto usunięte

Temat: Strach Grossa

Prosze Pamietac, ze Żydzi pod sowiecka okupacja nie mieli holocaustu, krzywda sie im nie dziala, a Katyń był.

A o wywózkach to Pan zapomniał? Proszę poczytać choćby wspomnienia zebrane przez Instytut Hoovera, a także opinię z pracy Aleksandra Gurjanowa: Żydzi jako specpieresielency-bieżeńcy w Obwodzie Archangielskim (1940-1941), w którym autor stwierdza, że procentowy udział Żydów wśród ok. 280 tys. obywateli polskich deportowanych przez władze sowieckie w 1940 roku oraz wśród 10 tys. aresztowanych w trybie indywidualnym w latach 1939-1941 był ponad dwukrotnie wyższy niż ich procentowy udział w strukturze ludności terenów II RP zagarniętych przez ZSRR.

Dane cyt. za książką "Widziałem Anioła Śmierci, Losy deportowanych Żydów polskich w ZSRR w latach II wojny światowej", ŻiH, Warszawa 2006.

Przy tworzeniu takich opinii jak powyższa warto najpierw troszkę poczytać, a nie uogólniać na podstawie obiegowych opinii. O Żydach w Katyniu Pan też nie słyszał?Marcin W. edytował(a) ten post dnia 18.02.08 o godzinie 09:20

konto usunięte

Temat: Strach Grossa

"Jechałem niedawno pociągiem na trasie Łódź - Wrocław. obok mnie jechała jakaś rodzina żydowska. Doprawdy nie przesadzę, jeżeli powiem, że nie było piętnastu minut, w ciągu których nie słyszałbym z tej czy tamtej strony pod ich adresem jakichś przycinków, dowcipków, uwag, monitów, udawanego żargonu czy żydłaczenia [...] Patrzałem na nich, gdy wysiadali na stacji w Wałbrzychu. Widziałem, jak mężczyzna wyprostował się i powoli przeciągnął ręką po czole. Dziewięć godzin! Ciekawe, na ile godzin pręgierza skazywano w Średniowieczu zbrodniarzy?"

"Z mojego akcentu zorientowali się, że jestem Żydem- ciągnął swą opowieść*. - Kiedy pociąg był w pełnym biegu, powiedzieli mi, że do Międzyrzecza nie dojadę, gdyż jestem Żydem. Zanim zdążyłem coś powiedzieć, uderzyli mnie jakimś żelazem po głowie i nieprzytomnego wyrzucili z jadącego pociągu. Dostałem się pod koła wagonu. Cudem nie zginąłem, ale postradałem nogi. Leżałem dziewięć miesięcy w szpitalu i teraz jestem kaleką"
ZIH, CKZP. Prezydium, 303/2, 4 czerwca 1946
*Krawiec Elias Magid

„Gross opisuje morderstwo kobiety i dziecka wyciągniętej między innymi przez milicjanta z mieszkania, następnie jej z dzieckiem (i mężczyzną który później uciekł) wywiezienie poza Kielce oraz morderstwo.
Załóżmy że informacje Grossa dotyczące przypadkowości spotkania oprawców (było ich 4 + kierowca „użyczający” samochód) są prawidłowe (nikt do tej pory tego nie zakwestionował – ja przynajmniej nic na ten temat nie wiem).
Gross wyciąga z tego zdarzenia konkretne wnioski. Co państwo o tym myślą? Czy ten przypadek może świadczyć o „powszechności” zachowań antysemickich? Czy to „zwyczajny” napad bandycki?”

To jak sie pan odniesie do powyzszych cytatów?
Według pana to są jedynie „(...)patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim. Nic więcej nic mniej.”?
Wojciechowski M.

Wojciechowski M. Psycholog biznesu |
szkolenia &
consulting sprzedaży

Temat: Strach Grossa

Sebastian Kwiatkowski:
"Jechałem niedawno pociągiem na trasie Łódź - Wrocław. obok mnie jechała jakaś rodzina żydowska. Doprawdy nie przesadzę, jeżeli powiem, że nie było piętnastu minut, w ciągu których nie słyszałbym z tej czy tamtej strony pod ich adresem jakichś przycinków, dowcipków, uwag, monitów, udawanego żargonu czy żydłaczenia [...] Patrzałem na nich, gdy wysiadali na stacji w Wałbrzychu. Widziałem, jak mężczyzna wyprostował się i powoli przeciągnął ręką po czole. Dziewięć godzin! Ciekawe, na ile godzin pręgierza skazywano w Średniowieczu zbrodniarzy?"

"Z mojego akcentu zorientowali się, że jestem Żydem- ciągnął swą opowieść*. - Kiedy pociąg był w pełnym biegu, powiedzieli mi, że do Międzyrzecza nie dojadę, gdyż jestem Żydem. Zanim zdążyłem coś powiedzieć, uderzyli mnie jakimś żelazem po głowie i nieprzytomnego wyrzucili z jadącego pociągu. Dostałem się pod koła wagonu. Cudem nie zginąłem, ale postradałem nogi. Leżałem dziewięć miesięcy w szpitalu i teraz jestem kaleką"
ZIH, CKZP. Prezydium, 303/2, 4 czerwca 1946
*Krawiec Elias Magid

„Gross opisuje morderstwo kobiety i dziecka wyciągniętej między innymi przez milicjanta z mieszkania, następnie jej z dzieckiem (i mężczyzną który później uciekł) wywiezienie poza Kielce oraz morderstwo.
Załóżmy że informacje Grossa dotyczące przypadkowości spotkania oprawców (było ich 4 + kierowca „użyczający” samochód) są prawidłowe (nikt do tej pory tego nie zakwestionował – ja przynajmniej nic na ten temat nie wiem).
Gross wyciąga z tego zdarzenia konkretne wnioski. Co państwo o tym myślą? Czy ten przypadek może świadczyć o „powszechności” zachowań antysemickich? Czy to „zwyczajny” napad bandycki?”

To jak sie pan odniesie do powyzszych cytatów?
Według pana to są jedynie „(...)patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim. Nic więcej nic mniej.”?

A Pana zdaniem czym są w swej istocie ?

konto usunięte

Temat: Strach Grossa

marekwojciechowski.com ..:
Sebastian Kwiatkowski:
"Jechałem niedawno pociągiem na trasie Łódź - Wrocław. obok mnie jechała jakaś rodzina żydowska. Doprawdy nie przesadzę, jeżeli powiem, że nie było piętnastu minut, w ciągu których nie słyszałbym z tej czy tamtej strony pod ich adresem jakichś przycinków, dowcipków, uwag, monitów, udawanego żargonu czy żydłaczenia [...] Patrzałem na nich, gdy wysiadali na stacji w Wałbrzychu. Widziałem, jak mężczyzna wyprostował się i powoli przeciągnął ręką po czole. Dziewięć godzin! Ciekawe, na ile godzin pręgierza skazywano w Średniowieczu zbrodniarzy?"

"Z mojego akcentu zorientowali się, że jestem Żydem- ciągnął swą opowieść*. - Kiedy pociąg był w pełnym biegu, powiedzieli mi, że do Międzyrzecza nie dojadę, gdyż jestem Żydem. Zanim zdążyłem coś powiedzieć, uderzyli mnie jakimś żelazem po głowie i nieprzytomnego wyrzucili z jadącego pociągu. Dostałem się pod koła wagonu. Cudem nie zginąłem, ale postradałem nogi. Leżałem dziewięć miesięcy w szpitalu i teraz jestem kaleką"
ZIH, CKZP. Prezydium, 303/2, 4 czerwca 1946
*Krawiec Elias Magid

„Gross opisuje morderstwo kobiety i dziecka wyciągniętej między innymi przez milicjanta z mieszkania, następnie jej z dzieckiem (i mężczyzną który później uciekł) wywiezienie poza Kielce oraz morderstwo.
Załóżmy że informacje Grossa dotyczące przypadkowości spotkania oprawców (było ich 4 + kierowca „użyczający” samochód) są prawidłowe (nikt do tej pory tego nie zakwestionował – ja przynajmniej nic na ten temat nie wiem).
Gross wyciąga z tego zdarzenia konkretne wnioski. Co państwo o tym myślą? Czy ten przypadek może świadczyć o „powszechności” zachowań antysemickich? Czy to „zwyczajny” napad bandycki?”

To jak sie pan odniesie do powyzszych cytatów?
Według pana to są jedynie „(...)patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim. Nic więcej nic mniej.”?

A Pana zdaniem czym są w swej istocie ?

Zadałem takie pytania: Czy ten przypadek może świadczyć o „powszechności” zachowań antysemickich? Czy to „zwyczajny” napad bandycki?”
Według mojej oceny jeśli dochodzi do morderstwa dokonanego przez nieznanych sobie na wzajem sprawców, a ofiara jest wybierana poprzez swoją przynależność do grupy wyznaniowej to jest to dużo więcej niż "patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim.".
Wojciechowski M.

Wojciechowski M. Psycholog biznesu |
szkolenia &
consulting sprzedaży

Temat: Strach Grossa

Sebastian Kwiatkowski:
marekwojciechowski.com ..:
Sebastian Kwiatkowski:
"Jechałem niedawno pociągiem na trasie Łódź - Wrocław. obok mnie jechała jakaś rodzina żydowska. Doprawdy nie przesadzę, jeżeli powiem, że nie było piętnastu minut, w ciągu których nie słyszałbym z tej czy tamtej strony pod ich adresem jakichś przycinków, dowcipków, uwag, monitów, udawanego żargonu czy żydłaczenia [...] Patrzałem na nich, gdy wysiadali na stacji w Wałbrzychu. Widziałem, jak mężczyzna wyprostował się i powoli przeciągnął ręką po czole. Dziewięć godzin! Ciekawe, na ile godzin pręgierza skazywano w Średniowieczu zbrodniarzy?"

"Z mojego akcentu zorientowali się, że jestem Żydem- ciągnął swą opowieść*. - Kiedy pociąg był w pełnym biegu, powiedzieli mi, że do Międzyrzecza nie dojadę, gdyż jestem Żydem. Zanim zdążyłem coś powiedzieć, uderzyli mnie jakimś żelazem po głowie i nieprzytomnego wyrzucili z jadącego pociągu. Dostałem się pod koła wagonu. Cudem nie zginąłem, ale postradałem nogi. Leżałem dziewięć miesięcy w szpitalu i teraz jestem kaleką"
ZIH, CKZP. Prezydium, 303/2, 4 czerwca 1946
*Krawiec Elias Magid

„Gross opisuje morderstwo kobiety i dziecka wyciągniętej między innymi przez milicjanta z mieszkania, następnie jej z dzieckiem (i mężczyzną który później uciekł) wywiezienie poza Kielce oraz morderstwo.
Załóżmy że informacje Grossa dotyczące przypadkowości spotkania oprawców (było ich 4 + kierowca „użyczający” samochód) są prawidłowe (nikt do tej pory tego nie zakwestionował – ja przynajmniej nic na ten temat nie wiem).
Gross wyciąga z tego zdarzenia konkretne wnioski. Co państwo o tym myślą? Czy ten przypadek może świadczyć o „powszechności” zachowań antysemickich? Czy to „zwyczajny” napad bandycki?”

To jak sie pan odniesie do powyzszych cytatów?
Według pana to są jedynie „(...)patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim. Nic więcej nic mniej.”?

A Pana zdaniem czym są w swej istocie ?

Zadałem takie pytania: Czy ten przypadek może świadczyć o „powszechności” zachowań antysemickich? Czy to „zwyczajny” napad bandycki?”
Według mojej oceny jeśli dochodzi do morderstwa dokonanego przez nieznanych sobie na wzajem sprawców, a ofiara jest wybierana poprzez swoją przynależność do grupy wyznaniowej to jest to dużo więcej niż "patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim.".

A skąd takie generalne wnioski?
Moim zdaniem podany przykład jest - powtórzę - patologicznym przykładem wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim. Bardzo złym, wymagającym najwyższego potępienia i surowej kary. To bez wątpienia. Tym nie mniej - Gross - w oparciu o taki przykład generalizuje. Zachowując proporcje - czy fakt, iż anglosascy, amerykańscy osadnicy mordowali tubylczą ludność, Indian, Ameryki Północnej uprawnia do postawienia tezy, iż wszyscy mieszkańcy USA byli zbrodniarzami i są odpowiedzialni za hekatombę plemion indiańskich? Przecież to byłoby populistyczne uproszczenie, prawda?
Wojciechowski M.

Wojciechowski M. Psycholog biznesu |
szkolenia &
consulting sprzedaży

Temat: Strach Grossa

A jak Pan skomentuje takie informacje:

Już w 1981 r. zdemaskował niektóre kłamstwa Grossa sam Stefan Korboński, niegdyś jeden z przywódców Polskiego Państwa Podziemnego (b. Delegat Rządu na Kraj i podziemny wicepremier) . W artykule publikowanym na łamach paryskich Zeszytów Historycznych ( nr 58, s. 176-184) Korboński ostro napiętnował antypolskie przekłamania Grossa w wydanej przez niego w 1979 r. książce Polish Society under German Occupation. Gross pisał swą książkę dla mało wiedzących o Polsce Anglosasów. Bez skrupułów więc "obdarzył" ich nonsensami, których na pewno nie ośmieliłby się napisać w książce dla polskich czytelników. Już wtedy zaznaczyła się jego maniera eksponowania ponad wszystko znaczenia martyrologii Żydów i równoczesnego maksymalnego pomniejszania polskiej martyrologii i polskiego heroizmu. Temu celowi służyło wmawianie anglosaskim czytelnikom, że działalność konspiracji polskiej doby wojny jakoby wcale nie była szczególnie ryzykowna, wręcz przeciwnie, podejmowano ją w warunkach zdumiewającej swobody działań. Korboński wyśmiał w swoim tekście niezwykle kompromitującą Grossa brednię (ze s. 240 jego książki), jakoby: "Tak, paradoksalnie Polacy cieszyli się większą wolnością w okresie 1939-1944 niż w ciągu całego stulecia... Sądzę, iż można słusznie przyjąć, że rozmnożenie się organizacji podziemnych i obfitość konspiracyjnych inicjatyw należy zawdzięczać w znacznej mierze istnieniu w Generalnej Guberni w czasie wojny swobody politycznej. Trudno przypuścić, by podziemne organizacje mogły powstać i istnieć w takiej liczbie, gdyby było inaczej".

Warto przypomnieć również stwierdzenie prezesa Stowarzyszenia Kombatantów Żydowskich Arnolda Mostowicza: "Żaden naród nie złożył na ołtarzu pomocy Żydom takiej hekatomby ofiar jak Polacy, bowiem w wielu krajach okupowanych pomoc ta nie niosła ze sobą takiego ryzyka" (cyt. za AC, Warszawscy Sprawiedliwi, Życie: Życie Stolicy z 25 lutego 1998) .

Kalumniom o udziale Polaków w zagładzie Żydów towarzyszą u Grossa oszczerstwa krańcowo pomniejszające rozmiary polskiej pomocy Żydom. Według Grossa: "Żydom pomagała jedynie drobna garstka" Polaków ( Upiorna dekada, s. 36), a Polacy "w zasadzie nie byli gotowi pomagać Żydom" (tamże, s. 41). Przypomnijmy więc w tym kontekście choćby ocenę Marka Edelmana: "Niech pan sobie wyobrazi, że 12 tysięcy Żydów przeżyło w Warszawie do Powstania Warszawskiego... żeby 12 tysięcy Żydów przeżyło, musiało w to być zaangażowane co najmniej 100 tysięcy osób. Warszawa liczyła wtedy 700 tysięcy, więc co siódmy Polak był zaangażowany. To bardzo duży procent (...). Myślę, że drugiego takiego miasta w Europie nie ma. Zwłaszcza, że tutaj były najostrzejsze kary" ( cyt. za rozmową z M. Edelmanem, publikowaną w Tygodniku Powszechnym z 18 kwietnia 1993 r.). Żydowska autorka Klara Mirska, która emigrowała z Polski po wydarzeniach marcowych 1968 r., pisała w wydanej w Paryżu w 1980 r. książce W cieniu wielkiego strachu: "Zebrałam wiele zeznań o Polakach, którzy uratowali Żydów i nieraz myślę: Polacy są dziwni. Potrafią być zapalczywi i niesprawiedliwi. Ale nie wiem, czy w jakimkolwiek innym narodzie znalazłoby się tylu romantyków, tylu ludzi szlachetnych, tylu ludzi bez skazy, tylu aniołów, którzy by z takim poświęceniem, z takim lekceważeniem własnego życia tak ratowali obcych". Uratowana przez Polaków Żydówka Janka Altman pisała do Marka Arczyńskiego o Polakach, którzy narażali życie dla ratowania Żydów w czasie wojny: " Nie wiem, czy my, Żydzi, wobec tragedii innego narodu, zdolni bylibyśmy do takiego poświęcenia" (cyt. za: M. Arczyński i W. Balcerak: Kryptonim " Żegota". Z dziejów pomocy Żydom w Polsce 1939-1945, Warszawa 1983, s. 364).

W Upiornej dekadzie (s. 91) Gross pisze: "opowieści o uprzywilejowaniu Żydów przez reżim sowiecki powinniśmy odłożyć do lamusa".

Przypomnijmy więc uczciwe świadectwa na ten temat. Henryk Reiss tak wspominał w książce Z deszczu pod rynnę... Wspomnienia polskiego Żyda (Warszawa 1993, s. 41) lata rządów sowieckich we Lwowie ( 1939-1941): "wówczas we Lwowie bycie Jewrejem ułatwiało życie. Władze sowieckie nie ufały Polakom. Nie ufały Ukraińcom (...). Pozostali Żydzi. Jedynie oni witali Armię Czerwoną kwiatami jak zbawców (...) . O posady było łatwo. Dla Żydów nawet bardzo łatwo (...). Dziewięćdziesiąt procent urzędników zjednoczenia stanowili Żydzi. Podobna sytuacja istniała we wszystkich innych zjednoczeniach i kooperatywach spółdzielczych na terenie Lwowa, obejmujących wszystkie gałęzie przemysłu, produkcji i handlu. Czyż można się dziwić, że Polacy, którzy starali się nie współpracować z Rosjanami, bo taki był rozkaz polskiego rządu w Londynie, uważali Żydów za kolaborantów, agentów bolszewizmu?".

Jan Karski, którego Gross nie może chyba oskarżyć o antyżydowskie uprzedzenia, raportował jako kurier do Rządu RP w Londynie w lutym 1946 r. "Żydzi są tu (na terenach zajętych przez ZSRR - J.R.N.) u siebie: nie tylko, że nie doznają upokorzenia i prześladowań, ale posiadają dzięki swemu sprytowi i umiejętności przystosowania się do każdej nowej sytuacji pewne uprawnienia natury zarówno politycznej, jak i gospodarczej. Wchodzą do komórek politycznych, w dużej części zajęli poważniejsze stanowiska polityczno-administracyjne, odgrywają dość dużą rolę w związkach zawodowych, na wyższch uczelniach, no i przede wszystkim w handlu, a przede wszystkim w lichwiarstwie i paskarstwie w handlu nielegalnym (kontrabanda, handel obcymi dewizami, spirytusem, nieczyste interesy i nieczyste pośrednictwo czy stręczenie) . Na tych terenach w bardzo wielu wypadkach sytuacja ich jest lepsza i gospodarczo, i politycznie niż była przed wojną (...). Uważa się powszechnie, że Żydzi zdradzili Polskę". Żydowski historyk Andrzej Żbikowski przytacza w książce Studia z dziejów Żydów w Polsce (Warszawa 1995, t. II, s. 65) relację Żydówki z Grodna: "Sytuacja ekonomiczna Żydów na zajętych terenach przedstawiała się o wiele lepiej od położenia ludności polskiej. Podczas gdy Polacy musieli ciężką pracą zarabiać na utrzymanie, Żydzi obsadzili wszystkie ważniejsze stanowiska i byli zajęci przy pracach lżejszych". Żydowski autor M. Amihai, pisząc o sytuacji w mieście powiatowym Sambor w województwie lwowskim, stwierdzał, że: "Wielu Żydów weszło do służb miejskich i rządowych. Rosjanie ufali żydowskiej ludności więcej niż Polakom i Ukraińcom i dlatego wyższe stanowiska powierzano Żydom" (por. The Rohatyn Jewish Community. A Town, that Perished, Tel Aviv 1962, s. 44).

W rozmowie redakcyjnej w Rzeczpospolitej (nr z 3-4 marca 2001 r.) Gross stwierdził nawet, że twierdzenie o żydowskiej kolaboracji z Sowietami na Kresach - to "antysemicki stereotyp".

Wyjaśnijmy więc, że o kolaboracji z Sowietami wielkich mas żydowskich na Kresach po 17 września 1939 r. piszą nie tylko niektórzy wybitni współcześni historycy polscy, jak np. prof. Tomasz Strzembosz. Wskazywali na nią tacy wybitni Polacy doby wojny, jak gen. S. Rowecki - "Grot", gen. W. Sikorski, gen. W. Anders. Słynny historyk brytyjski Norman Davies pisał 9 kwietnia 1987 r.: "Wśród kolaborantów, którzy przybyli, aby pomagać sowieckim siłom bezpieczeństwa w wywózce wielkiej liczby niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci na odległe zesłanie i przypuszczalnie śmierć, była nieproporcjonalnie wielkaliczba Żydów". Mówił o odpowiedzialności dużej części Żydów za kolaborację z Sowietami po 17 września 1939 r. noblista Czesław Miłosz w wywiadzie dla żydowskiego periodyku w USA Tikkun (nr 2 z 1987 r.). Słynny intelektualista żydowskiego pochodzenia Aleksander Wat pisał w Moim wieku, że we Lwowie po 17 września 1939 r. "sporo było donosicieli Żydów, niesłychanie dużo". Nawet b. komunistyczny ideolog żydowski Adam Schaff zdobył się w Notatkach kłopotnika (Warszawa 1995, s. 268), że zachowanie ludności żydowskiej, a ściślej młodzieży żydowskiej na Kresach - "to była hańba i zdrada Polski". I dodawał: " Osobiście odczuwam wielki wstyd, wywodzę się przecież z tej populacji. Co mogę zrobić w tej sytuacji? Tylko powiedzieć, że mi wstyd i że przepraszam, bardzo przepraszam". Warto tu przypomnieć, że już w kwietniu 1942 r. w organie Żydów z nurtu asymilatorów Żagiew, wydawanym konspiracyjnie w warszawskim gettcie, w obszernym artykule wypowiedziano się za koniecznością pociągnięcia do odpowiedzialności wszystkich Żydów z Kresów, splamionych prosowiecką kolaboracją.marekwojciechowski.com .. edytował(a) ten post dnia 18.02.08 o godzinie 09:45
Wojciechowski M.

Wojciechowski M. Psycholog biznesu |
szkolenia &
consulting sprzedaży

Temat: Strach Grossa

Sebastian Kwiatkowski:

Zadałem takie pytania: Czy ten przypadek może świadczyć o „powszechności” zachowań antysemickich? Czy to „zwyczajny” napad bandycki?”
Według mojej oceny jeśli dochodzi do morderstwa dokonanego przez nieznanych sobie na wzajem sprawców, a ofiara jest wybierana poprzez swoją przynależność do grupy wyznaniowej to jest to dużo więcej niż "patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim."

Czym wobec tego beda te przypadki?

Jedną z najohydniejszych zbrodni popełnionych pod hasłem rozprawy z "polskimi antysemitami" było zamordowanie kilku działaczy studenckich na Politechnice Lwowskiej w październiku 1939 r. Inspiratorem całego mordu był rosyjski Żyd, ppłk Jusimow, mianowany komisarzem Politechniki. Zbysław Popławski tak opisał na łamach periodyku "Semper Fidelis" przebieg okrutnej rozprawy z polskimi działaczami studenckimi: Następnie komisarz Jusimow zorganizował "likwidacyjne zebranie". Bratniej Pomocy, które odbyło się między 15 a 20 X 1939 r. Większość obecnych na sali stanowili Żydzi; Ukraińców i Polaków było mało; tzw. likwidacja odbywała się w niezgodzie ze statutem, gdyż dokonywali jej nieczłonkowie.

Na sali orkiestra wojskowa grała marsze; nie wiedziano wtedy, że były to mundury NKWD. Za katedrą zasiadła grupa 6-8 osób, a wśród nich jako zagajający Żyd rosyjski w skórzanej kurtce i skórzanym kaszkiecie, którego nie zdjął w czasie zebrania. Przedstawił się jako "komisarz Politechniki". Był to właśnie tow. Jusimow, ppłk z zarządu politycznego Armii Czerwonej. Przemawiał po rosyjsku, wykazując, że teraz po upadku "jaśniepańskiej Polski" należy zlikwidować jej nadbudowę, tj. organizację studencką powołaną do gnębienia ludu pracującego; za to wszystko, co było, odpowiedzialni są członkowie kierownictwa tej organizacji, którzy znajdują się na tej sali.

Jako drugi wystąpił Jan Krasicki, już wtedy II sekretarz Miejskiej Organizacji Komsomołu. Odegrał on tutaj rolę prowokatora do zaplanowanego ludobójstwa (...) omawiając działalność antysemicką i prześladowanie Żydów (...). Następni mówcy - komuniści żydowscy - stwierdzili, że na sali są obecni działacze organizacji antysemickich. Komisarz polecił ich wskazać. Wyciągnięci przemocą z miejsc i bici, doprowadzeni zostali do mównicy, aby się tłumaczyli. Tam zostali znowu pobici i skopani, wreszcie wywleczeni przez członków orkiestry w mundurach na korytarz. W czasie, gdy orkiestra znów grała, usłyszałem wyraźnie strzały na korytarzu. Po zebraniu otworzono drzwi sali; wszyscy musieli przechodzić przez korytarz, a tam za ławkami w kałużach krwi leżeli nieruchomo wyprowadzeni uprzednio studenci.

Oto nazwiska ofiar, które udało się ustalić: Ludwik Płaczek, stud. IV roku, kierownik I DT, członek Korporacji "Scythia"; Jan Płończak, stud. III roku, członek wydziału "Bratniaka", również należący do korporacji "Scythia"; Henryk Różakolski, stud. IV roku, pochodzący z Wielkopolski (por. Z. Popławski Represje okupantów na Politechnice Lwowskiej (1939-1945), "Semper Fidelis", 1991, nr 4, s. 3-4).

Wstrząsające fakty o zbrodniach popełnionych przez Żydów na Polakach na Kresach znajdujemy w relacji księdza Zygmunta Mazura o losach klasztoru Dominikanów w Czortkowie. Jak pisał ksiądz Mazur: Sytuacja klasztoru uległa gwałtownej zmianie 22 czerwca 1941 r. z chwilą wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej (...). Jak to było w zwyczaju systemu stalinowskiego, przede wszystkim przystąpiono do likwidacji prawdziwych i domniemanych wrogów rządów komunistycznych. Do tej grupy zaliczono przede wszystkim duchownych. Skierowane tam władze bezpieczeństwa w porozumieniu z jednostką wojskową wpadły w nocy na 2 lipca i wywlokły z klasztoru byle jak odzianych o. Justyna, o. Jacka, o. Anatola oraz brata Andrzeja. Wywiezieni nad rzekę w Starym Czortkowie na tzw. Groblę zwaną Berda, zostali pomordowani strzałami w tył głowy. Wykonawcami wyroków byli miejscowi Żydzi, służący w NKWD, co potwierdzają zachowane zeznania mieszkańców Czortkowa (jeden z uczestników mordu był w PRL po 1945 r. generałem Wojska Polskiego (...). O pozostałych zakonnikach nie można było się niczego dowiedzieć, ponieważ wojsko broniło dostępu do klasztoru, a kościół pozostawał zamknięty. Mimo tych trudności jednemu uczniowi udało się przedostać do kościoła, a stamtąd do cel położonych na parterze. To, co zobaczył, było przerażające. W poszczególnych łóżkach leżeli pomordowani strzałami w głowę bracia R. Czerwonka, M. Iwaniszczew i tercjarz J. Wincentowicz (...). Sowieckie władze bezpieczeństwa równocześnie z mordami splądrowały kościół (...). Chcąc zatrzeć ślady dokonanej zbrodni, wojsko 4 lipca 1941 r. podpaliło klasztor (por. Ks. Z. Mazur Męczeński klasztor dominikanów w Czortkowie, "Gazeta", Toronto, nr 45 z 1992 r.).

Ofiarami mordu w klasztorze w Czortkowie padli ojcowie: Justyn Spyrłak, Jacek Misiuta, Anatol Znamirowski i Hieronim Longawa; bracia zakonni: Andrzej Bojakowski, Reginald Czerwonka i Metody Lwaniszczów, wreszcie kościelny Józef Wincentowicz (według książki ks. W. Szetelnickiego Zapomniany lwowski bohater - ks. Stanisław Frankl (1903-1944), Rzym 1983, s. 122).

Karol Liszewski (prof. Ryszard Szawłowski) pisał w swej książce o wojnie polsko-sowieckiej 1939 r. o roli komunistów żydowskich - obok białoruskich w okrutnej rozprawie z Polakami w powiecie grodzieńskim po ostatecznym opanowaniu go przez Sowietów. Stwierdzał: Najgorsze były pierwsze dni po opanowaniu przez Sowietów miasta. Ludzie, w szczególności młodzież, byli rewidowani i jeśli np. znaleziono nawet mały nożyk u chłopaka - rozstrzeliwano na miejscu. Podobno na placu przed Farą leżał cały wał ludzi w ten sposób zamordowanych (...). Trzeba też odnotować morderstwa dokonane w tych dniach i tygodniach w powiecie grodzieńskim i w dalszych okolicach. Dokonywane one były - z "błogosławieństwem" sowieckim - przez miejscowych komunistów białoruskich i żydowskich, jak również przez samych Sowietów. Podobno bolszewicy dali wówczas miejscowym komunistom dwa tygodnie dla "swobodnego" mordowania tzw. wrogów klasowych, w każdym razie na wsi (por. K. Liszewski (R. Szawłowski) Wojna polsko-sowiecka 1939 r., Londyn 1988, s. 75).

Mordowani w Grodnie Polacy częstokroć padali ofiarą zabójczych donosów ze strony znających ich Żydów. Na przykład Mirosław Kurczyk, zamieszkały w Polsce, syn zamordowanego wówczas w Grodnie nauczyciela szkoły powszechnej pisał: Po załamaniu się obrony wojska sowieckie zajęły wszystkie ważne punkty miasta, jak gmachy urzędów, policji, więzienie itp. W miasto ruszyły w pełnym rynsztunku bojowym plutony egzekucyjne. W pierwszych dniach po zajęciu miasta aresztowanych nie odstawiano do aresztu, więzienia czy obozu dla jeńców, lecz rozstrzeliwano na miejscu.

Jeden z tych oddziałów sowieckich, przyprowadzony przez cywila z czerwoną opaską, mieszkańca domu, w którym mieszkaliśmy, narodowości żydowskiej, aresztował mojego ojca. Ojciec mój, Jan Kurczyk, lat 45, z zawodu nauczyciel, po wyprowadzeniu z domu został rozstrzelany. (...) Ojciec mój nie brał udziału w obronie Grodna, ale wystarczyło, że wskazano na niego palcem, bo był Polakiem, inteligentem, ażeby bez sądu zamordować w stylu hitlerowskim (cyt. za R. Szawłowski Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. I, s. 364).

W rozlicznych relacjach powtarzają się informacje o zbrodniach popełnianych przez skomunizowanych Żydów na polskich żołnierzach i oficerach w pierwszych tygodniach po najeździe sowieckim na Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej. Jak pisał Krzysztof Marek Raczyński: W 1939 r. niektórzy Żydzi urządzali obławy na żołnierzy polskich pochodzących z rozbitych przez wojska sowieckie oddziałów i oddawali ich w ręce komisarzy ludowych. I nie były to przypadki pojedyncze. Znane są też sytuacje, gdy mordowano żołnierzy na miejscu (por. K.M. Raczyński Opowieść o dwóch miastach; Brańsk i Ejszyszki, "Gazeta" (Toronto), 30 października 1998 r.). Szczególnie bezlitośnie wobec Polaków zachowywali się Żydzi wchodzący w skład samozwańczej tzw. czerwonej milicji, pewni bezkarności za swe zbrodnie popełniane w imię bolszewizmu.

Kazimierz Krajewski tak pisał w monografii AK na Ziemi nowogródzkiej o roli zorganizowanej przy współudziale Żydów tzw. czerwonej milicji na tamtych terenach po 17 września 1939 r.: Z przykrością trzeba odnotować fakt poparcia sowieckiej agresji przez część obywateli narodowości białoruskiej i żydowskiej. Przyłączali się oni do zorganizowanych przez sowieckich agentów band samozwańczej tzw. czerwonej milicji i komitetów rewolucyjnych (...). Wobec znikomości polskiego oporu wspomniana "czerwona milicja" i bandy dywersyjne, rekrutujące się z Białorusinów i Żydów, nie odegrały żadnej roli militarnej w momencie wkraczania Armii Czerwonej. Złożona z elementów komunistycznych, w wysokim stopniu zdemoralizowanych, zasilona przez kryminalistów i różnoraki motłoch kierujący się najniższymi pobudkami, skorzystała z okazji do grabieży i gwałtu, rzucając się na miejscową społeczność polską, swych dotychczasowych sąsiadów. Wkraczające wojska rosyjskie, pomijając szereg zbrodni popełnionych na żołnierzach KOP, kadrze WP, policji, ziemiaństwie i tzw. pamieszczykach (posiadaczach), starały się na ogół - zgodnie z otrzymanymi rozkazami - unikać zbędnych aktów terroru wobec ludności cywilnej (oczywiście żołnierze sowieccy kradli i rabowali, co się dało). Natomiast "czerwona milicja" dopuściła się w okresie przejściowym niezliczonych zbrodni, morderstw i grabieży wobec ludności polskiej. Zjawisko to miało charakter powszechny i wystąpiło we wszystkich powiatach województwa nowogródzkiego. Niewątpliwie była to operacja "oczyszczania" terenu z elementów uznanych za antysowieckie, przygotowana i kierowana przez rosyjskie służby specjalne (por. K. Krajewski Na ziemi nowogródzkiej. "Nów" - Nowogródzki Okręg Armii Krajowej, Warszawa 1997, s. 7).

Przytaczając w swej monografii przykłady zbrodni popełnionych na Polakach bezpośrednio po 17 września 1939 r., Krajewski pisał: Do zbrojnego incydentu doszło też w Berdówce, gdzie żydowsko-białoruska "czerwona milicja" wymordowała grupę oficerów i żołnierzy KOP przygotowujących się do stawienia oporu bolszewikom (por. K. Krajewski Na ziemi nowogródzkiej. "Nów" - Nowogródzki Okręg Armii Krajowej, Warszawa 1997, s. 6). Ten sam autor pisze, że bandyci białoruscy lub żydowscy z czerwonymi opaskami na rękawach byli sprawcami większości zabójstw w powiecie nowogródzkim po 17 września 1939 r. (por. tamże, s. 8).

Ze wspomnień pułkownika broni pancernej Włodzimierza Samiry dowiadujemy się, że jego oddział na wysokości miasteczka Zborowa został zaatakowany przez grupę dywersantów złożoną z miejscowych Ukraińców oraz "czerwonej milicji". Jak pisał Samira: Od miejscowej polskiej ludności dowiedzieliśmy się, że ci dywersanci częściowo opanowali miasto i "rozprawili się" z miejscową państwową policją - niemiłosiernie ich mordując (por. W. Samira: Nie byłem tym... kim byłem, Londyn 1994, s. 5-6).

Dziennikarz Krzysztof Czubara opisał w "Tygodniku Zamojskim" z 18 września 1996 r. bardzo brutalne zachowanie Żydów z "czerwonej milicji" na terenie Zamościa po opanowaniu go przez wojska sowieckie: Na rozkaz (sowieckiego - J.R.N.) komendanta wojennego milicjanci zatrzymali zakładników, m.in. prof. Stefana Millera i adwokata Wacława Bajkowskiego. Aresztowali oficerów i podoficerów WP, policjantów, pracowników przedwojennego starostwa, działaczy Stronnictwa Narodowego i duchownych (...). Setki aresztowanych osób przetrzymywano pod gołym niebem, w więzieniu przy ul. Okrzei. Naczelnikiem więzienia był kaflarz Józef Dziuba. Milicjanci, szczególnie Żydzi, nie mieli żadnych skrupułów. Rozbrajali żołnierzy polskich, a rannych rozbierali do bielizny, zabierali im buty, zegarki, rowery, furmanki i inne cenne przedmioty. Na Nowym Mieście żydowski wyrostek w czerwonym szaliku z pistoletem przy pasie z koalicyjką, formował z polskich żołnierzy kolumnę marszową. Sam jechał przodem na koniu i wprowadzał ich na Rynek, gdzie rozwrzeszczany tłum Żydów gwizdał i obrzucał żołnierzy obelgami. Niektórych jeńców zabijano. Np. w pobliżu Rotundy rozstrzelano kilku policjantów (cyt. za przedrukiem artykułu K. Czubary w książce R. Szawłowskiego Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 2, s. 434). W Łucku złożona głównie z Żydów "czerwona milicja" opanowała miasto 18 września 1939 r., zabijając polskiego policjanta (według tekstu M. Paula, op.cit., publikowanego w The Story of Two Shtetl, Brańsk and Ejszyszki, Toronto-Chicago 1998, t. 2, s. 194).

Były więzień sowiecki Franciszek Goszczyński wspominał, iż w celi z nim siedział Żyd Abraham Starkman, pochodzący z Bruśna pod Rawą Ruską. Według Gonczyńskiego: Gdy bolszewicy zajęli wschodnią część Polski, młody Abraham wespół z bratem stanęli na cele Milicji Robotniczej. Starkman chełpił się, że rozbrajał oficerów polskich, twierdził, że kilku oficerów zastrzelono w jego wsi. Po upojeniu się władzą, wystąpił z milicji i pojechał do Lwowa na zakupy (...). Starkman czuje głęboki żal do Sowietów, że za gorliwą służbę w milicji siedzi w więzieniu i że potraktowano go na równi z Polakami (por. F. Gonczyński: Raj proletariacki, Londyn 1950, s. 43, 44).

W Dubnie miejscowi Żydzi utworzyli milicję, która aresztowała 17 września 1939 r. głównego sędziego miejskiego Bartłomieja Poliszczuka. Milicjanci przekazali go w ręce sowieckie, odtąd nic więcej nie słyszano o jego losie. Niedawno dopiero jego nazwisko pojawiło się na liście straconych polskich urzędników (według M. Paul Jewish-Polish Relations in Soviet-Occupied Eastern Poland, 1939-1941; w The Story of Two Shtetls. Brańsk and Ejszyszki, Chicago 1998, cz. 2, s. 195. M. Paul podaje informacje o losie sędziego Bartłomieja Poliszczuka w oparciu o relację Wiktora Poliszczuka, która znajduje się w jego posiadaniu).

Wymordowanie polskich policjantów w Kołkach i w Sarnach

Były żołnierz Zenobiusz Janicki pisał o przejawach żydowsko-ukraińskiej dywersji antypolskiej w regionie Sarn-Przebraża-Trościanka, pisząc: Na domiar złego bandy dywersantów ukraińsko-żydowskich napadały na wycofujące się wojska (...). Wojsko pomaszerowało do Kołek, gdzie wpadło w zasadzkę. Dywersanci ukraińsko-żydowski ostrzelali oddział z karabinów maszynowych, ukrywając się w dużym murowanym młynie (por. Z. Janicki W obronie Przebraża i w drodze na Berlin, Lublin 1997, s. 11, 12). Walczący z dywersantami żołnierze 3. Pułku Piechoty KOP zdołali się jednak uporać z dywersją, spalono młyn i kilka pobliskich domów. Ppłk Jan Lachowicz, dowódca III Baonu 3. Pułku Piechoty KOP opisywał, jak po zakończeniu walk z dywersantami w Kołkach: Wśród ciemności, na tle dogasającego ognia ukazała się sylwetka jakiegoś człowieka zbliżającego się ku nam. Po chwili stanął przed nami przygarbiony i licho ubrany stary Żyd. Płakał i drżącym głosem pytał, dlaczego jemu nasi ułani podpalili dom i całe gospodarstwo? (...) Skarżył się, że on nie winien, że on nie mordował polskich policjantów w Kołkach, że on kocha Polskę itd. Stał długo przy nas i szlochał (...). Była to pierwsza wiadomość o wymordowaniu policjantów w Kołkach. Adiutant z kierowcą klęli i dosadnym żołnierskim językiem wyrażali swoje oburzenie na morderstwa popełnione przez komunistów. Żal mi było starego Żyda, który przeżył ten dzień 20 września bardziej może tragicznie aniżeli my, żołnierze uzbrojeni jeszcze po zęby, z widokiem wydostania się z matni (por. relacja ppłk. J. Lachowicza zamieszczona w książce R. Szawłowskiego Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 2, s. 142-143). Profesor Ryszard Szawłowski w swej monografii o wojnie polsko-sowieckiej 1939 r. potwierdził fakt wymordowania przez dywersantów miejscowych polskich policjantów (por. R. Szawłowski Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 1, s. 199). Dywersanci schwytani przez polskich żołnierzy po udanym szturmie na Kołki, zostali rozstrzelani.

Profesor Ryszard Szawłowski zamieścił w swej monografii wojny polsko-sowieckiej 1939 r. relację pani J.R. z Wołynia o prawdopodobnym mordzie na polskich policjantach w Sarnach, wkrótce po wkroczeniu Sowietów do tego miasta. Pani J.R. pisała: Żydzi z bronią krótką w ręku oraz z kilkoma żołnierzami radzieckimi prowadzili polską policję granatową, plując na nich, krzycząc "przepuścić tych psów". Policja szła bez pasów, z rękami w górze, szli na śmierć. Szli w pięciu grupach, około 300 osób. Szli w stronę mostu na rzece Słucz w las.

Przez te ciężkie lata nigdy żadna wzmianka o ich losie, grobach, nie przywróciła ich pamięci. Więcej w tej sprawie nic nie mogę powiedzieć, ponieważ musieliśmy uciekać w stronę Lwowa na Przemyśl. A po miesiącu tułaczki przed 1 listopada 1939 r. przybyliśmy do Krakowa. Cześć ich pamięci! Chyba w tej sprawie znajdą się inni Polacy, co widzieli (cyt. za R. Szawłowski, op.cit. t. I, s. 390).

Jedną z najczarniejszych plam w historii antypolskich działań zbolszewizowanych Żydów w czasie wojny był ich bardzo aktywny udział w mordowaniu polskich więźniów w czasie sowieckiego odwrotu po napaści na ZSRR w czerwcu 1941 r. Chodziło o mordy na masową skalę. Autorzy dokumentalnej pracy na ten temat Krzysztof Popiński, Aleksander Kokurin i Aleksander Gurjanow oceniali, że w toku pospiesznej "ewakuacji" więźniów zginęło od 20 000 do 30 000 polskich obywateli, głównie Polaków i Ukraińców. Zginęli zamordowani w więzieniach i w toku samej ewakuacji (według tekstu K. Popińskiego, A. Kukurina i A. Gurjanowa Drogi śmierci, Warszawa 1995, s. 68, cytowanego w książce T. Piotrowskiego Poland's Holocaust, op.cit., s. 18). Z kolei według ocen Stanisława Kalbarczyka, w czasie czerwcowej "ewakuacji" ze wszystkich więzień sowieckich zginęło razem około 50 000 do 100 000 ofiar (według tekstu S. Kalbarczyka Wykaz łagrów sowieckich miejsc przymusowej pracy obywateli polskich w latach 1939-1943, Warszawa 1993, cz. 1, s. 11-12). I tak np. w więzieniach w Łucku przeżyło masakrę tylko 90 z około 2000 więźniów (według T. Piotrowskiego, op.cit., s. 18).

Ze względu na zmasowany charakter mordowania polskich więźniów (a także ukraińskich) w więzieniach i w czasie "ewakuacji" w czerwcu 1941 r., tym istotniejsze jest pełne zbadanie konkretnej odpowiedzialności zbolszewizowanych Żydów, uczestniczących w roli katów w owych masakrach. A była to rola, niestety, dość znacząca. Jak pisał Mark Paul w odniesieniu do zbrodni na więźniach w czerwcu 1941 r.: Istnieje wiele autentycznych raportów o miejscowych Żydach w służbie sowieckiej uczestniczących w egzekucjach więźniów przeprowadzanych na szeroką skalę przez sowiecką służbę bezpieczeństwa w owym czasie (por. tekst M. Paula Jewish-Polish Relations in Soviet-Occupied Eastern Poland, 1939-1941, publikowany w The Story of Two Shtetls. Brańsk and Ejszyszki, Toronto-Chicago 1998, cz. 2, s. 216). W książce Zbrodnicza ewakuacja więzień i aresztów NKWD na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej w czerwcu-lipcu 1941 r. pisze się m.in. o udziale zbolszewizowanych Żydów w mordowaniu więźniów w Łucku, Oszmianie i Wołożynie (por. Zbrodnicza ewakuacja więzień i aresztów NKWD na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej w czerwcu-lipcu 1941 r. Materiały z sesji naukowej w 55. rocznicę ewakuacji więźniów NKWD w głąb ZSRR, Łódź, 10 czerwca 1996 r., Warszawa 1997, s. 82, 102-103, 118). We wspomnianej książce wymieniono po nazwisku - w oparciu o wyniki śledztw - niektóre osoby narodowości żydowskiej, które pełniły służbę w więzieniach, gdzie popełniono masakry. Byli wśród nich m.in. Szloma Szlut, Karp - kobieta narodowości żydowskiej, Mohylow Żyd-kierowca, Krelensztejn, również narodowości żydowskiej (por. tamże, s. 102-103). Szczególną brutalnością "wyróżniły się" strzelające do więźniów, ustawionych na dziedzińcu więziennym, dwie Żydówki z Łucka: Blumenkranz, lat 20, córka właściciela sklepu obuwniczego z ulicy Jagiellońskiej i Spiglówna (brak bliższych danych) (por. tamże, s. 118).

Szokujące informacje na temat zbrodni popełnionej przy współudziale Żydów na 40 Polakach z okolic Brańska znajdujemy w publikowanym rok temu tekście Zbigniewa Romaniuka. Jego autor jest człowiekiem znanym z niezwykle gorącej troski o pielęgnowanie śladów żydowskiej przeszłości w Brańsku i o stwarzanie możliwości prawdziwie głębokiego dialogu polsko-żydowskiego. Przejęty tymi ideami, kilka lat temu, nawet nazbyt naiwnie zaufał w dobre intencje Mariana Marzyńskiego, kręcącego film Shtetl, który później okazał się tendencyjnym paszkwilem polakożerczym. Tym godniejsze uwagi są więc stwierdzenia Zbigniewa Romaniuka, oparte na prowadzonych przez niego badaniach historii miasta Brańska w 1939 r. Romaniuk mówił m.in.: Główna Komisja Badań Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu bada obecnie sprawę szokującego mordu na około 40 osobach z Ciechanowca, Brańska i otaczających je terenów. W czerwcu 1941 r., dosłownie na godziny przez wejściem Niemców do Brańska, sowieckie NKWD w towarzystwie dwóch żydowskich policjantów z Brańska eskortowali wyżej wspomnianą grupę do więzienia w Białymstoku. Po drodze natrafili oni na działania wojenne i musieli zrobić odwrót. Blisko wioski Folwarki Tylwickie, niektórych więźniów rozstrzelano, innych z braku kul zabito bagnetami i kolbami karabinów (por. tekst wywiadu W.A. Wierzewskiego z Z. Romaniukiem publikowanym w książce The Story of Two Shtetl. Brańsk and Ejszyszki, Toronto-Chicago 1998, t. 1, s. 26).

Romaniuk w odrębnym tekście przytoczył nazwiska niektórych osób zamordowanych 23 czerwca 1941 r. w Folwarkach Tylwickich. Byli wśród nich m.in. nauczycielka Helena Zaziemska, nauczycielka Szlezinger (z domu Klukowska?) i przedsiębiorca Ignacy Płoński (według tekstu Z. Romaniuka Twenty one Months of Soviet Rule in Brańsk, publikowanego w The Story of Two Shtetl. Brańsk and Ejszyszki, Toronto-Chicago 1998, t. 1, s. 66).

Jan Marszałek w wydanej w 1998 r. książce wymienił dziesiątki osób, mieszkańców Lwowa, którzy stracili życie bezpośrednio z rąk żydowskich lub na skutek zabójczych donosów różnych zbolszewizowanych Żydów (por. J. Marszałek Ukrzyżować księdza Jankowskiego, Warszawa 1998, t. 1, s. 184-220). W czasie rozmowy ze mną wyjaśnił, że informacje na ten temat czerpał z różnych podziemnych publikacji polskich z regionu Lwowa. Pełną dokumentację na ten temat p. Marszałek ma przedstawić w przygotowywanej do druku odrębnej książce pt. Rozstrzelany Lwów. Wcześniej na łamach czasopisma "Westerplatte" Jan Marszałek podał parę przykładów zamieszczanych w podziemnej małej poligrafii na terenie Lwowa po czerwcu 1941 r. fakty o żydowskich sprawcach zaginięć Polaków. Jednym z tych przykładów był apel Marii Zugajowej, stwierdzający: Poszukuję mego męża, Stefana Zugaja, zaaresztowanego przez bolszewików w Złoczowie w 1939 r. w listopadzie. Do maja 1941 r. siedział on jeszcze w Zamku w Złoczowie, od tego czasu nie mam o nim żadnej wiadomości. Uwięziono go na skutek donosu Żydówki Lajder, która pozostawała na usługach NKWD. Wszystkich, którzy by posiadali jakąkolwiek wiadomość o dalszych jego losach, upraszam serdecznie o podanie jej pod adresem Maria Zugajowa, Lwów, ul. Pierackiego 14/10 (por. "Westerplatte", 1994, nr 2, styczeń-luty, s. 27). Podobny apel ze strony Janiny Byczyszyn Herbst prosił o poinformowanie na temat losów jej zaginionego męża, Michała Byczyszyna, który był pracownikiem lwowskiej księgarni kolejowej "Ruch" i został zaaresztowany w 1941 r. na ulicy przez żydowsko-bolszewickich zbirów (por. "Westerplatte", 1994, nr 4, maj-czerwiec, s. 27).

W tym okresie na Kresach powszechnie utrwaliła się sława Żydów jako donosicieli. Były premier RP Leon Kozłowski, opisując krąg polskich aresztowanych, z jakimi spotykał się w sowieckim więzieniu, stwierdził: Podobny zespół, jak się potem przekonałem i w innych celach: sędziowie, policja, schwytani oficerowie, działacze społeczni, robotnicy, studenci, wszyscy, podobnie jak i ja, aresztowani na podstawie donosów komunistów, w większości wypadków Żydów (por. tekst pamiętnika L. Kozłowskiego pt. Sowieckie więzienie drukowanego na łamach paryskiej "Kultury", 1957, nr 10, s. 91).

W różnych relacjach i wspomnieniach można znaleźć straszne przykłady "zabójczych" donosów ze strony Żydów na polskich patriotów. By przypomnieć choćby zapiski znakomitego matematyka polskiego, pochodzenia żydowskiego Hugo Steinhausa. Opisał on historię aresztowania swego ucznia Borka, którego jego dawny ordynans, Żyd, wskazał NKWD, jako oficera rezerwy (...) znienacka aresztowano go w mieszkaniu i zabrano do Lwowa. Od tego czasu słuch o nim zaginął; prawdopodobnie podzielił los oficerów katyńskich. Podziwiałem jego matkę, że nie myślała wcale o zemście. Chciała koniecznie dać mi schronienie u siebie w Borysławiu (por. H. Steinhaus Wspomnienia z Polski w opracowaniu Aleksandry Zgorzelskiej, Londyn 1992, s. 220).

Skutki takich "odgrywań się" zbolszewizowanych Żydów na Polakach były najczęściej fatalne: długotrwałe więzienie, zesłanie na Syberię, nierzadko - jak wcześniej wspomniałem - nawet utrata życia. Do wyjątków należały raczej szczęśliwe przypadki szybkiego uwolnienia po donosie, jak stało się z ojcem profesora Jacka Trznadla - Edwardem Trznadlem, byłym zastępcą starosty w Olkuszu, a później starostą w Zawierciu. Edward Trznadel, idąc pewnego dnia ulicą we Lwowie, został nagle zatrzymany przez Żydów-komunistów z Olkusza, którzy go rozpoznali. Natychmiast doprowadzili go na komisariat, twierdząc, że byli przez niego prześladowani (por. J. Trznadel: Mój ojciec Edward, Zawiercie 1998, s. 57). Na szczęście po różnych przesłuchaniach wypuszczono go na wolność. Został w nim jednak pewnego rodzaju strach przed donosami ze strony Żydów. Opisywał swe odczucia w czasie pobytu wkrótce potem w Stryju: Tylko raz byłem w kawiarni i gdy zobaczyłem tę masę Żydów, przestraszyłem się. Mogli wśród nich być znów komuniści. Oni, widząc obcego, nieznajomego człowieka, mogą donieść i mogę być aresztowany. Wobec tego wróciłem ponownie do Lwowa (por. tamże, s. 59). Dodajmy, iż aresztowanie Edwarda Trznadla przez Żydów-komunistów z Olkusza, jako ich rzekomego dawniejszego "prześladowcy", było tym bardziej szokujące ze względu na to, że jako starosta miał on kiedyś bardzo dobre stosunki z miejscowymi Żydami. Jacek Trznadel pisał: Ojciec był bardzo szanowany przez tę społeczność żydowską. Wyrazem tego bywało nawet odwoływanie się do jego rozjemstwa w wewnętrznych sporach gminy żydowskiej (por. tamże, s. 28).

My Polacy boimy się Żydów, bardziej niż kogo innego

Prawda przechowana w różnych relacjach z tamtego okresu jest smutna i nieubłagana. Wciąż powtarzają się fakty dowodzące, że nikczemność wielkiej rzeszy Żydów-donosicieli wzbudziła wśród Polaków poczucie ogromnej nieufności do ogółu Żydów, powszechnego strachu przed Żydami, jako niebezpiecznymi agentami NKWD i Sowietów. Jakże wymowna pod tym względem była relacja jednego z najodważniejszych "białych kurierów", docierających na zagarnięte przez Sowiety byłe Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej Tadeusza Chciuka (Marka Celta). Tak pisał on o panującej tam atmosferze: Pod Sowietami (...) my Polacy, boimy się Żydów - nie wszystkich oczywiście, ale jak się boimy, to bardziej niż kogo innego. Oni są pierwsi do współpracy z bolszewikami, są najbardziej niebezpieczni - są wszędzie, są najgorliwszymi komunistami, dużo wiedzą, pomagają "rozpracowywać" teren, sam mam takich kolegów z gimnazjum, z uniwerku (por. T. Chciuk [M. Cel] Biali kurierzy, Monachium 1986, s. 209).

We wspomnieniach Tadeusza Bodnara, po wrześniu 1939 r. przydzielonego do żydowskiego Gimnazjum Mechanicznego w Grodnie, czytamy: Koledzy ostrzegali mnie przed Żydami studentami i do żadnej organizacji mam nie wstępować, gdyż pomiędzy nimi jest dużo szpiegów i zdrajców. (...) Wykładowcami byli Polacy, Żydzi i paru Rosjan. Kolegów nie miałem i trzymałem się z daleka od wszystkich, a na tematy polityczne nie chciałem rozmawiać, ponieważ nie dowierzałem Żydom, bo wiedziałem, że oni naszych dużo wydali i część ich została rozstrzelana, część siedzi w więzieniu. Dobrze, że nie wszyscy Żydzi byli tacy, ale oni bali się innych Żydów. Najgorzej ze wszystkich grup etnicznych to ich bałem się, bo oni zrobili się gorliwymi komunistami (por. T. Bodnar, Znad Niemna przez Sybir do II Korpusu, Wrocław 1997, s. 86).marekwojciechowski.com .. edytował(a) ten post dnia 18.02.08 o godzinie 10:09

konto usunięte

Temat: Strach Grossa

marekwojciechowski.com ..:
Sebastian Kwiatkowski:

Zadałem takie pytania: Czy ten przypadek może świadczyć o „powszechności” zachowań antysemickich? Czy to „zwyczajny” napad bandycki?”
Według mojej oceny jeśli dochodzi do morderstwa dokonanego przez nieznanych sobie na wzajem sprawców, a ofiara jest wybierana poprzez swoją przynależność do grupy wyznaniowej to jest to dużo więcej niż "patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim."

Czym wobec tego beda te przypadki?

edną z najohydniejszych zbrodni popełnionych pod hasłem rozprawy z "polskimi antysemitami" było zamordowanie kilku działaczy studenckich na Politechnice Lwowskiej w październiku 1939 r. Inspiratorem całego mordu był rosyjski Żyd, ppłk Jusimow, mianowany komisarzem Politechniki. Zbysław Popławski tak opisał na łamach periodyku "Semper Fidelis" przebieg okrutnej rozprawy z polskimi działaczami studenckimi: Następnie komisarz Jusimow zorganizował "likwidacyjne zebranie". Bratniej Pomocy, które odbyło się między 15 a 20 X 1939 r. Większość obecnych na sali stanowili Żydzi; Ukraińców i Polaków było mało; tzw. likwidacja odbywała się w niezgodzie ze statutem, gdyż dokonywali jej nieczłonkowie.

Na sali orkiestra wojskowa grała marsze; nie wiedziano wtedy, że były to mundury NKWD. Za katedrą zasiadła grupa 6-8 osób, a wśród nich jako zagajający Żyd rosyjski w skórzanej kurtce i skórzanym kaszkiecie, którego nie zdjął w czasie zebrania. Przedstawił się jako "komisarz Politechniki". Był to właśnie tow. Jusimow, ppłk z zarządu politycznego Armii Czerwonej. Przemawiał po rosyjsku, wykazując, że teraz po upadku "jaśniepańskiej Polski" należy zlikwidować jej nadbudowę, tj. organizację studencką powołaną do gnębienia ludu pracującego; za to wszystko, co było, odpowiedzialni są członkowie kierownictwa tej organizacji, którzy znajdują się na tej sali.

Jako drugi wystąpił Jan Krasicki, już wtedy II sekretarz Miejskiej Organizacji Komsomołu. Odegrał on tutaj rolę prowokatora do zaplanowanego ludobójstwa (...) omawiając działalność antysemicką i prześladowanie Żydów (...). Następni mówcy - komuniści żydowscy - stwierdzili, że na sali są obecni działacze organizacji antysemickich. Komisarz polecił ich wskazać. Wyciągnięci przemocą z miejsc i bici, doprowadzeni zostali do mównicy, aby się tłumaczyli. Tam zostali znowu pobici i skopani, wreszcie wywleczeni przez członków orkiestry w mundurach na korytarz. W czasie, gdy orkiestra znów grała, usłyszałem wyraźnie strzały na korytarzu. Po zebraniu otworzono drzwi sali; wszyscy musieli przechodzić przez korytarz, a tam za ławkami w kałużach krwi leżeli nieruchomo wyprowadzeni uprzednio studenci.

Oto nazwiska ofiar, które udało się ustalić: Ludwik Płaczek, stud. IV roku, kierownik I DT, członek Korporacji "Scythia"; Jan Płończak, stud. III roku, członek wydziału "Bratniaka", również należący do korporacji "Scythia"; Henryk Różakolski, stud. IV roku, pochodzący z Wielkopolski (por. Z. Popławski Represje okupantów na Politechnice Lwowskiej (1939-1945), "Semper Fidelis", 1991, nr 4, s. 3-4).

Wstrząsające fakty o zbrodniach popełnionych przez Żydów na Polakach na Kresach znajdujemy w relacji księdza Zygmunta Mazura o losach klasztoru Dominikanów w Czortkowie. Jak pisał ksiądz Mazur: Sytuacja klasztoru uległa gwałtownej zmianie 22 czerwca 1941 r. z chwilą wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej (...). Jak to było w zwyczaju systemu stalinowskiego, przede wszystkim przystąpiono do likwidacji prawdziwych i domniemanych wrogów rządów komunistycznych. Do tej grupy zaliczono przede wszystkim duchownych. Skierowane tam władze bezpieczeństwa w porozumieniu z jednostką wojskową wpadły w nocy na 2 lipca i wywlokły z klasztoru byle jak odzianych o. Justyna, o. Jacka, o. Anatola oraz brata Andrzeja. Wywiezieni nad rzekę w Starym Czortkowie na tzw. Groblę zwaną Berda, zostali pomordowani strzałami w tył głowy. Wykonawcami wyroków byli miejscowi Żydzi, służący w NKWD, co potwierdzają zachowane zeznania mieszkańców Czortkowa (jeden z uczestników mordu był w PRL po 1945 r. generałem Wojska Polskiego (...). O pozostałych zakonnikach nie można było się niczego dowiedzieć, ponieważ wojsko broniło dostępu do klasztoru, a kościół pozostawał zamknięty. Mimo tych trudności jednemu uczniowi udało się przedostać do kościoła, a stamtąd do cel położonych na parterze. To, co zobaczył, było przerażające. W poszczególnych łóżkach leżeli pomordowani strzałami w głowę bracia R. Czerwonka, M. Iwaniszczew i tercjarz J. Wincentowicz (...). Sowieckie władze bezpieczeństwa równocześnie z mordami splądrowały kościół (...). Chcąc zatrzeć ślady dokonanej zbrodni, wojsko 4 lipca 1941 r. podpaliło klasztor (por. Ks. Z. Mazur Męczeński klasztor dominikanów w Czortkowie, "Gazeta", Toronto, nr 45 z 1992 r.).

Ofiarami mordu w klasztorze w Czortkowie padli ojcowie: Justyn Spyrłak, Jacek Misiuta, Anatol Znamirowski i Hieronim Longawa; bracia zakonni: Andrzej Bojakowski, Reginald Czerwonka i Metody Lwaniszczów, wreszcie kościelny Józef Wincentowicz (według książki ks. W. Szetelnickiego Zapomniany lwowski bohater - ks. Stanisław Frankl (1903-1944), Rzym 1983, s. 122).

Karol Liszewski (prof. Ryszard Szawłowski) pisał w swej książce o wojnie polsko-sowieckiej 1939 r. o roli komunistów żydowskich - obok białoruskich w okrutnej rozprawie z Polakami w powiecie grodzieńskim po ostatecznym opanowaniu go przez Sowietów. Stwierdzał: Najgorsze były pierwsze dni po opanowaniu przez Sowietów miasta. Ludzie, w szczególności młodzież, byli rewidowani i jeśli np. znaleziono nawet mały nożyk u chłopaka - rozstrzeliwano na miejscu. Podobno na placu przed Farą leżał cały wał ludzi w ten sposób zamordowanych (...). Trzeba też odnotować morderstwa dokonane w tych dniach i tygodniach w powiecie grodzieńskim i w dalszych okolicach. Dokonywane one były - z "błogosławieństwem" sowieckim - przez miejscowych komunistów białoruskich i żydowskich, jak również przez samych Sowietów. Podobno bolszewicy dali wówczas miejscowym komunistom dwa tygodnie dla "swobodnego" mordowania tzw. wrogów klasowych, w każdym razie na wsi (por. K. Liszewski (R. Szawłowski) Wojna polsko-sowiecka 1939 r., Londyn 1988, s. 75).

Mordowani w Grodnie Polacy częstokroć padali ofiarą zabójczych donosów ze strony znających ich Żydów. Na przykład Mirosław Kurczyk, zamieszkały w Polsce, syn zamordowanego wówczas w Grodnie nauczyciela szkoły powszechnej pisał: Po załamaniu się obrony wojska sowieckie zajęły wszystkie ważne punkty miasta, jak gmachy urzędów, policji, więzienie itp. W miasto ruszyły w pełnym rynsztunku bojowym plutony egzekucyjne. W pierwszych dniach po zajęciu miasta aresztowanych nie odstawiano do aresztu, więzienia czy obozu dla jeńców, lecz rozstrzeliwano na miejscu.

Jeden z tych oddziałów sowieckich, przyprowadzony przez cywila z czerwoną opaską, mieszkańca domu, w którym mieszkaliśmy, narodowości żydowskiej, aresztował mojego ojca. Ojciec mój, Jan Kurczyk, lat 45, z zawodu nauczyciel, po wyprowadzeniu z domu został rozstrzelany. (...) Ojciec mój nie brał udziału w obronie Grodna, ale wystarczyło, że wskazano na niego palcem, bo był Polakiem, inteligentem, ażeby bez sądu zamordować w stylu hitlerowskim (cyt. za R. Szawłowski Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. I, s. 364).

W rozlicznych relacjach powtarzają się informacje o zbrodniach popełnianych przez skomunizowanych Żydów na polskich żołnierzach i oficerach w pierwszych tygodniach po najeździe sowieckim na Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej. Jak pisał Krzysztof Marek Raczyński: W 1939 r. niektórzy Żydzi urządzali obławy na żołnierzy polskich pochodzących z rozbitych przez wojska sowieckie oddziałów i oddawali ich w ręce komisarzy ludowych. I nie były to przypadki pojedyncze. Znane są też sytuacje, gdy mordowano żołnierzy na miejscu (por. K.M. Raczyński Opowieść o dwóch miastach; Brańsk i Ejszyszki, "Gazeta" (Toronto), 30 października 1998 r.). Szczególnie bezlitośnie wobec Polaków zachowywali się Żydzi wchodzący w skład samozwańczej tzw. czerwonej milicji, pewni bezkarności za swe zbrodnie popełniane w imię bolszewizmu.

Kazimierz Krajewski tak pisał w monografii AK na Ziemi nowogródzkiej o roli zorganizowanej przy współudziale Żydów tzw. czerwonej milicji na tamtych terenach po 17 września 1939 r.: Z przykrością trzeba odnotować fakt poparcia sowieckiej agresji przez część obywateli narodowości białoruskiej i żydowskiej. Przyłączali się oni do zorganizowanych przez sowieckich agentów band samozwańczej tzw. czerwonej milicji i komitetów rewolucyjnych (...). Wobec znikomości polskiego oporu wspomniana "czerwona milicja" i bandy dywersyjne, rekrutujące się z Białorusinów i Żydów, nie odegrały żadnej roli militarnej w momencie wkraczania Armii Czerwonej. Złożona z elementów komunistycznych, w wysokim stopniu zdemoralizowanych, zasilona przez kryminalistów i różnoraki motłoch kierujący się najniższymi pobudkami, skorzystała z okazji do grabieży i gwałtu, rzucając się na miejscową społeczność polską, swych dotychczasowych sąsiadów. Wkraczające wojska rosyjskie, pomijając szereg zbrodni popełnionych na żołnierzach KOP, kadrze WP, policji, ziemiaństwie i tzw. pamieszczykach (posiadaczach), starały się na ogół - zgodnie z otrzymanymi rozkazami - unikać zbędnych aktów terroru wobec ludności cywilnej (oczywiście żołnierze sowieccy kradli i rabowali, co się dało). Natomiast "czerwona milicja" dopuściła się w okresie przejściowym niezliczonych zbrodni, morderstw i grabieży wobec ludności polskiej. Zjawisko to miało charakter powszechny i wystąpiło we wszystkich powiatach województwa nowogródzkiego. Niewątpliwie była to operacja "oczyszczania" terenu z elementów uznanych za antysowieckie, przygotowana i kierowana przez rosyjskie służby specjalne (por. K. Krajewski Na ziemi nowogródzkiej. "Nów" - Nowogródzki Okręg Armii Krajowej, Warszawa 1997, s. 7).

Przytaczając w swej monografii przykłady zbrodni popełnionych na Polakach bezpośrednio po 17 września 1939 r., Krajewski pisał: Do zbrojnego incydentu doszło też w Berdówce, gdzie żydowsko-białoruska "czerwona milicja" wymordowała grupę oficerów i żołnierzy KOP przygotowujących się do stawienia oporu bolszewikom (por. K. Krajewski Na ziemi nowogródzkiej. "Nów" - Nowogródzki Okręg Armii Krajowej, Warszawa 1997, s. 6). Ten sam autor pisze, że bandyci białoruscy lub żydowscy z czerwonymi opaskami na rękawach byli sprawcami większości zabójstw w powiecie nowogródzkim po 17 września 1939 r. (por. tamże, s. 8).

Ze wspomnień pułkownika broni pancernej Włodzimierza Samiry dowiadujemy się, że jego oddział na wysokości miasteczka Zborowa został zaatakowany przez grupę dywersantów złożoną z miejscowych Ukraińców oraz "czerwonej milicji". Jak pisał Samira: Od miejscowej polskiej ludności dowiedzieliśmy się, że ci dywersanci częściowo opanowali miasto i "rozprawili się" z miejscową państwową policją - niemiłosiernie ich mordując (por. W. Samira: Nie byłem tym... kim byłem, Londyn 1994, s. 5-6).

Dziennikarz Krzysztof Czubara opisał w "Tygodniku Zamojskim" z 18 września 1996 r. bardzo brutalne zachowanie Żydów z "czerwonej milicji" na terenie Zamościa po opanowaniu go przez wojska sowieckie: Na rozkaz (sowieckiego - J.R.N.) komendanta wojennego milicjanci zatrzymali zakładników, m.in. prof. Stefana Millera i adwokata Wacława Bajkowskiego. Aresztowali oficerów i podoficerów WP, policjantów, pracowników przedwojennego starostwa, działaczy Stronnictwa Narodowego i duchownych (...). Setki aresztowanych osób przetrzymywano pod gołym niebem, w więzieniu przy ul. Okrzei. Naczelnikiem więzienia był kaflarz Józef Dziuba. Milicjanci, szczególnie Żydzi, nie mieli żadnych skrupułów. Rozbrajali żołnierzy polskich, a rannych rozbierali do bielizny, zabierali im buty, zegarki, rowery, furmanki i inne cenne przedmioty. Na Nowym Mieście żydowski wyrostek w czerwonym szaliku z pistoletem przy pasie z koalicyjką, formował z polskich żołnierzy kolumnę marszową. Sam jechał przodem na koniu i wprowadzał ich na Rynek, gdzie rozwrzeszczany tłum Żydów gwizdał i obrzucał żołnierzy obelgami. Niektórych jeńców zabijano. Np. w pobliżu Rotundy rozstrzelano kilku policjantów (cyt. za przedrukiem artykułu K. Czubary w książce R. Szawłowskiego Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 2, s. 434). W Łucku złożona głównie z Żydów "czerwona milicja" opanowała miasto 18 września 1939 r., zabijając polskiego policjanta (według tekstu M. Paula, op.cit., publikowanego w The Story of Two Shtetl, Brańsk and Ejszyszki, Toronto-Chicago 1998, t. 2, s. 194).

Były więzień sowiecki Franciszek Goszczyński wspominał, iż w celi z nim siedział Żyd Abraham Starkman, pochodzący z Bruśna pod Rawą Ruską. Według Gonczyńskiego: Gdy bolszewicy zajęli wschodnią część Polski, młody Abraham wespół z bratem stanęli na cele Milicji Robotniczej. Starkman chełpił się, że rozbrajał oficerów polskich, twierdził, że kilku oficerów zastrzelono w jego wsi. Po upojeniu się władzą, wystąpił z milicji i pojechał do Lwowa na zakupy (...). Starkman czuje głęboki żal do Sowietów, że za gorliwą służbę w milicji siedzi w więzieniu i że potraktowano go na równi z Polakami (por. F. Gonczyński: Raj proletariacki, Londyn 1950, s. 43, 44).

W Dubnie miejscowi Żydzi utworzyli milicję, która aresztowała 17 września 1939 r. głównego sędziego miejskiego Bartłomieja Poliszczuka. Milicjanci przekazali go w ręce sowieckie, odtąd nic więcej nie słyszano o jego losie. Niedawno dopiero jego nazwisko pojawiło się na liście straconych polskich urzędników (według M. Paul Jewish-Polish Relations in Soviet-Occupied Eastern Poland, 1939-1941; w The Story of Two Shtetls. Brańsk and Ejszyszki, Chicago 1998, cz. 2, s. 195. M. Paul podaje informacje o losie sędziego Bartłomieja Poliszczuka w oparciu o relację Wiktora Poliszczuka, która znajduje się w jego posiadaniu).

Wymordowanie polskich policjantów w Kołkach i w Sarnach

Były żołnierz Zenobiusz Janicki pisał o przejawach żydowsko-ukraińskiej dywersji antypolskiej w regionie Sarn-Przebraża-Trościanka, pisząc: Na domiar złego bandy dywersantów ukraińsko-żydowskich napadały na wycofujące się wojska (...). Wojsko pomaszerowało do Kołek, gdzie wpadło w zasadzkę. Dywersanci ukraińsko-żydowski ostrzelali oddział z karabinów maszynowych, ukrywając się w dużym murowanym młynie (por. Z. Janicki W obronie Przebraża i w drodze na Berlin, Lublin 1997, s. 11, 12). Walczący z dywersantami żołnierze 3. Pułku Piechoty KOP zdołali się jednak uporać z dywersją, spalono młyn i kilka pobliskich domów. Ppłk Jan Lachowicz, dowódca III Baonu 3. Pułku Piechoty KOP opisywał, jak po zakończeniu walk z dywersantami w Kołkach: Wśród ciemności, na tle dogasającego ognia ukazała się sylwetka jakiegoś człowieka zbliżającego się ku nam. Po chwili stanął przed nami przygarbiony i licho ubrany stary Żyd. Płakał i drżącym głosem pytał, dlaczego jemu nasi ułani podpalili dom i całe gospodarstwo? (...) Skarżył się, że on nie winien, że on nie mordował polskich policjantów w Kołkach, że on kocha Polskę itd. Stał długo przy nas i szlochał (...). Była to pierwsza wiadomość o wymordowaniu policjantów w Kołkach. Adiutant z kierowcą klęli i dosadnym żołnierskim językiem wyrażali swoje oburzenie na morderstwa popełnione przez komunistów. Żal mi było starego Żyda, który przeżył ten dzień 20 września bardziej może tragicznie aniżeli my, żołnierze uzbrojeni jeszcze po zęby, z widokiem wydostania się z matni (por. relacja ppłk. J. Lachowicza zamieszczona w książce R. Szawłowskiego Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 2, s. 142-143). Profesor Ryszard Szawłowski w swej monografii o wojnie polsko-sowieckiej 1939 r. potwierdził fakt wymordowania przez dywersantów miejscowych polskich policjantów (por. R. Szawłowski Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 1, s. 199). Dywersanci schwytani przez polskich żołnierzy po udanym szturmie na Kołki, zostali rozstrzelani.

Profesor Ryszard Szawłowski zamieścił w swej monografii wojny polsko-sowieckiej 1939 r. relację pani J.R. z Wołynia o prawdopodobnym mordzie na polskich policjantach w Sarnach, wkrótce po wkroczeniu Sowietów do tego miasta. Pani J.R. pisała: Żydzi z bronią krótką w ręku oraz z kilkoma żołnierzami radzieckimi prowadzili polską policję granatową, plując na nich, krzycząc "przepuścić tych psów". Policja szła bez pasów, z rękami w górze, szli na śmierć. Szli w pięciu grupach, około 300 osób. Szli w stronę mostu na rzece Słucz w las.

Przez te ciężkie lata nigdy żadna wzmianka o ich losie, grobach, nie przywróciła ich pamięci. Więcej w tej sprawie nic nie mogę powiedzieć, ponieważ musieliśmy uciekać w stronę Lwowa na Przemyśl. A po miesiącu tułaczki przed 1 listopada 1939 r. przybyliśmy do Krakowa. Cześć ich pamięci! Chyba w tej sprawie znajdą się inni Polacy, co widzieli (cyt. za R. Szawłowski, op.cit. t. I, s. 390).

Jedną z najczarniejszych plam w historii antypolskich działań zbolszewizowanych Żydów w czasie wojny był ich bardzo aktywny udział w mordowaniu polskich więźniów w czasie sowieckiego odwrotu po napaści na ZSRR w czerwcu 1941 r. Chodziło o mordy na masową skalę. Autorzy dokumentalnej pracy na ten temat Krzysztof Popiński, Aleksander Kokurin i Aleksander Gurjanow oceniali, że w toku pospiesznej "ewakuacji" więźniów zginęło od 20 000 do 30 000 polskich obywateli, głównie Polaków i Ukraińców. Zginęli zamordowani w więzieniach i w toku samej ewakuacji (według tekstu K. Popińskiego, A. Kukurina i A. Gurjanowa Drogi śmierci, Warszawa 1995, s. 68, cytowanego w książce T. Piotrowskiego Poland's Holocaust, op.cit., s. 18). Z kolei według ocen Stanisława Kalbarczyka, w czasie czerwcowej "ewakuacji" ze wszystkich więzień sowieckich zginęło razem około 50 000 do 100 000 ofiar (według tekstu S. Kalbarczyka Wykaz łagrów sowieckich miejsc przymusowej pracy obywateli polskich w latach 1939-1943, Warszawa 1993, cz. 1, s. 11-12). I tak np. w więzieniach w Łucku przeżyło masakrę tylko 90 z około 2000 więźniów (według T. Piotrowskiego, op.cit., s. 18).

Ze względu na zmasowany charakter mordowania polskich więźniów (a także ukraińskich) w więzieniach i w czasie "ewakuacji" w czerwcu 1941 r., tym istotniejsze jest pełne zbadanie konkretnej odpowiedzialności zbolszewizowanych Żydów, uczestniczących w roli katów w owych masakrach. A była to rola, niestety, dość znacząca. Jak pisał Mark Paul w odniesieniu do zbrodni na więźniach w czerwcu 1941 r.: Istnieje wiele autentycznych raportów o miejscowych Żydach w służbie sowieckiej uczestniczących w egzekucjach więźniów przeprowadzanych na szeroką skalę przez sowiecką służbę bezpieczeństwa w owym czasie (por. tekst M. Paula Jewish-Polish Relations in Soviet-Occupied Eastern Poland, 1939-1941, publikowany w The Story of Two Shtetls. Brańsk and Ejszyszki, Toronto-Chicago 1998, cz. 2, s. 216). W książce Zbrodnicza ewakuacja więzień i aresztów NKWD na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej w czerwcu-lipcu 1941 r. pisze się m.in. o udziale zbolszewizowanych Żydów w mordowaniu więźniów w Łucku, Oszmianie i Wołożynie (por. Zbrodnicza ewakuacja więzień i aresztów NKWD na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej w czerwcu-lipcu 1941 r. Materiały z sesji naukowej w 55. rocznicę ewakuacji więźniów NKWD w głąb ZSRR, Łódź, 10 czerwca 1996 r., Warszawa 1997, s. 82, 102-103, 118). We wspomnianej książce wymieniono po nazwisku - w oparciu o wyniki śledztw - niektóre osoby narodowości żydowskiej, które pełniły służbę w więzieniach, gdzie popełniono masakry. Byli wśród nich m.in. Szloma Szlut, Karp - kobieta narodowości żydowskiej, Mohylow Żyd-kierowca, Krelensztejn, również narodowości żydowskiej (por. tamże, s. 102-103). Szczególną brutalnością "wyróżniły się" strzelające do więźniów, ustawionych na dziedzińcu więziennym, dwie Żydówki z Łucka: Blumenkranz, lat 20, córka właściciela sklepu obuwniczego z ulicy Jagiellońskiej i Spiglówna (brak bliższych danych) (por. tamże, s. 118).

Szokujące informacje na temat zbrodni popełnionej przy współudziale Żydów na 40 Polakach z okolic Brańska znajdujemy w publikowanym rok temu tekście Zbigniewa Romaniuka. Jego autor jest człowiekiem znanym z niezwykle gorącej troski o pielęgnowanie śladów żydowskiej przeszłości w Brańsku i o stwarzanie możliwości prawdziwie głębokiego dialogu polsko-żydowskiego. Przejęty tymi ideami, kilka lat temu, nawet nazbyt naiwnie zaufał w dobre intencje Mariana Marzyńskiego, kręcącego film Shtetl, który później okazał się tendencyjnym paszkwilem polakożerczym. Tym godniejsze uwagi są więc stwierdzenia Zbigniewa Romaniuka, oparte na prowadzonych przez niego badaniach historii miasta Brańska w 1939 r. Romaniuk mówił m.in.: Główna Komisja Badań Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu bada obecnie sprawę szokującego mordu na około 40 osobach z Ciechanowca, Brańska i otaczających je terenów. W czerwcu 1941 r., dosłownie na godziny przez wejściem Niemców do Brańska, sowieckie NKWD w towarzystwie dwóch żydowskich policjantów z Brańska eskortowali wyżej wspomnianą grupę do więzienia w Białymstoku. Po drodze natrafili oni na działania wojenne i musieli zrobić odwrót. Blisko wioski Folwarki Tylwickie, niektórych więźniów rozstrzelano, innych z braku kul zabito bagnetami i kolbami karabinów (por. tekst wywiadu W.A. Wierzewskiego z Z. Romaniukiem publikowanym w książce The Story of Two Shtetl. Brańsk and Ejszyszki, Toronto-Chicago 1998, t. 1, s. 26).

Romaniuk w odrębnym tekście przytoczył nazwiska niektórych osób zamordowanych 23 czerwca 1941 r. w Folwarkach Tylwickich. Byli wśród nich m.in. nauczycielka Helena Zaziemska, nauczycielka Szlezinger (z domu Klukowska?) i przedsiębiorca Ignacy Płoński (według tekstu Z. Romaniuka Twenty one Months of Soviet Rule in Brańsk, publikowanego w The Story of Two Shtetl. Brańsk and Ejszyszki, Toronto-Chicago 1998, t. 1, s. 66).

Jan Marszałek w wydanej w 1998 r. książce wymienił dziesiątki osób, mieszkańców Lwowa, którzy stracili życie bezpośrednio z rąk żydowskich lub na skutek zabójczych donosów różnych zbolszewizowanych Żydów (por. J. Marszałek Ukrzyżować księdza Jankowskiego, Warszawa 1998, t. 1, s. 184-220). W czasie rozmowy ze mną wyjaśnił, że informacje na ten temat czerpał z różnych podziemnych publikacji polskich z regionu Lwowa. Pełną dokumentację na ten temat p. Marszałek ma przedstawić w przygotowywanej do druku odrębnej książce pt. Rozstrzelany Lwów. Wcześniej na łamach czasopisma "Westerplatte" Jan Marszałek podał parę przykładów zamieszczanych w podziemnej małej poligrafii na terenie Lwowa po czerwcu 1941 r. fakty o żydowskich sprawcach zaginięć Polaków. Jednym z tych przykładów był apel Marii Zugajowej, stwierdzający: Poszukuję mego męża, Stefana Zugaja, zaaresztowanego przez bolszewików w Złoczowie w 1939 r. w listopadzie. Do maja 1941 r. siedział on jeszcze w Zamku w Złoczowie, od tego czasu nie mam o nim żadnej wiadomości. Uwięziono go na skutek donosu Żydówki Lajder, która pozostawała na usługach NKWD. Wszystkich, którzy by posiadali jakąkolwiek wiadomość o dalszych jego losach, upraszam serdecznie o podanie jej pod adresem Maria Zugajowa, Lwów, ul. Pierackiego 14/10 (por. "Westerplatte", 1994, nr 2, styczeń-luty, s. 27). Podobny apel ze strony Janiny Byczyszyn Herbst prosił o poinformowanie na temat losów jej zaginionego męża, Michała Byczyszyna, który był pracownikiem lwowskiej księgarni kolejowej "Ruch" i został zaaresztowany w 1941 r. na ulicy przez żydowsko-bolszewickich zbirów (por. "Westerplatte", 1994, nr 4, maj-czerwiec, s. 27).

W tym okresie na Kresach powszechnie utrwaliła się sława Żydów jako donosicieli. Były premier RP Leon Kozłowski, opisując krąg polskich aresztowanych, z jakimi spotykał się w sowieckim więzieniu, stwierdził: Podobny zespół, jak się potem przekonałem i w innych celach: sędziowie, policja, schwytani oficerowie, działacze społeczni, robotnicy, studenci, wszyscy, podobnie jak i ja, aresztowani na podstawie donosów komunistów, w większości wypadków Żydów (por. tekst pamiętnika L. Kozłowskiego pt. Sowieckie więzienie drukowanego na łamach paryskiej "Kultury", 1957, nr 10, s. 91).

W różnych relacjach i wspomnieniach można znaleźć straszne przykłady "zabójczych" donosów ze strony Żydów na polskich patriotów. By przypomnieć choćby zapiski znakomitego matematyka polskiego, pochodzenia żydowskiego Hugo Steinhausa. Opisał on historię aresztowania swego ucznia Borka, którego jego dawny ordynans, Żyd, wskazał NKWD, jako oficera rezerwy (...) znienacka aresztowano go w mieszkaniu i zabrano do Lwowa. Od tego czasu słuch o nim zaginął; prawdopodobnie podzielił los oficerów katyńskich. Podziwiałem jego matkę, że nie myślała wcale o zemście. Chciała koniecznie dać mi schronienie u siebie w Borysławiu (por. H. Steinhaus Wspomnienia z Polski w opracowaniu Aleksandry Zgorzelskiej, Londyn 1992, s. 220).

Skutki takich "odgrywań się" zbolszewizowanych Żydów na Polakach były najczęściej fatalne: długotrwałe więzienie, zesłanie na Syberię, nierzadko - jak wcześniej wspomniałem - nawet utrata życia. Do wyjątków należały raczej szczęśliwe przypadki szybkiego uwolnienia po donosie, jak stało się z ojcem profesora Jacka Trznadla - Edwardem Trznadlem, byłym zastępcą starosty w Olkuszu, a później starostą w Zawierciu. Edward Trznadel, idąc pewnego dnia ulicą we Lwowie, został nagle zatrzymany przez Żydów-komunistów z Olkusza, którzy go rozpoznali. Natychmiast doprowadzili go na komisariat, twierdząc, że byli przez niego prześladowani (por. J. Trznadel: Mój ojciec Edward, Zawiercie 1998, s. 57). Na szczęście po różnych przesłuchaniach wypuszczono go na wolność. Został w nim jednak pewnego rodzaju strach przed donosami ze strony Żydów. Opisywał swe odczucia w czasie pobytu wkrótce potem w Stryju: Tylko raz byłem w kawiarni i gdy zobaczyłem tę masę Żydów, przestraszyłem się. Mogli wśród nich być znów komuniści. Oni, widząc obcego, nieznajomego człowieka, mogą donieść i mogę być aresztowany. Wobec tego wróciłem ponownie do Lwowa (por. tamże, s. 59). Dodajmy, iż aresztowanie Edwarda Trznadla przez Żydów-komunistów z Olkusza, jako ich rzekomego dawniejszego "prześladowcy", było tym bardziej szokujące ze względu na to, że jako starosta miał on kiedyś bardzo dobre stosunki z miejscowymi Żydami. Jacek Trznadel pisał: Ojciec był bardzo szanowany przez tę społeczność żydowską. Wyrazem tego bywało nawet odwoływanie się do jego rozjemstwa w wewnętrznych sporach gminy żydowskiej (por. tamże, s. 28).

My Polacy boimy się Żydów, bardziej niż kogo innego

Prawda przechowana w różnych relacjach z tamtego okresu jest smutna i nieubłagana. Wciąż powtarzają się fakty dowodzące, że nikczemność wielkiej rzeszy Żydów-donosicieli wzbudziła wśród Polaków poczucie ogromnej nieufności do ogółu Żydów, powszechnego strachu przed Żydami, jako niebezpiecznymi agentami NKWD i Sowietów. Jakże wymowna pod tym względem była relacja jednego z najodważniejszych "białych kurierów", docierających na zagarnięte przez Sowiety byłe Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej Tadeusza Chciuka (Marka Celta). Tak pisał on o panującej tam atmosferze: Pod Sowietami (...) my Polacy, boimy się Żydów - nie wszystkich oczywiście, ale jak się boimy, to bardziej niż kogo innego. Oni są pierwsi do współpracy z bolszewikami, są najbardziej niebezpieczni - są wszędzie, są najgorliwszymi komunistami, dużo wiedzą, pomagają "rozpracowywać" teren, sam mam takich kolegów z gimnazjum, z uniwerku (por. T. Chciuk [M. Cel] Biali kurierzy, Monachium 1986, s. 209).

We wspomnieniach Tadeusza Bodnara, po wrześniu 1939 r. przydzielonego do żydowskiego Gimnazjum Mechanicznego w Grodnie, czytamy: Koledzy ostrzegali mnie przed Żydami studentami i do żadnej organizacji mam nie wstępować, gdyż pomiędzy nimi jest dużo szpiegów i zdrajców. (...) Wykładowcami byli Polacy, Żydzi i paru Rosjan. Kolegów nie miałem i trzymałem się z daleka od wszystkich, a na tematy polityczne nie chciałem rozmawiać, ponieważ nie dowierzałem Żydom, bo wiedziałem, że oni naszych dużo wydali i część ich została rozstrzelana, część siedzi w więzieniu. Dobrze, że nie wszyscy Żydzi byli tacy, ale oni bali się innych Żydów. Najgorzej ze wszystkich grup etnicznych to ich bałem się, bo oni zrobili się gorliwymi komunistami (por. T. Bodnar, Znad Niemna przez Sybir do II Korpusu, Wrocław 1997, s. 86).

No ta to wszystko wyjaśnia i usprawiedliwia. Żydzi prześladowali Polaków przed i po wojnie więc wyciąganie ludzi z pociągu i ich egzekucja jest usprawiedliwiona...
Nie wstyd panu pisać takie rzeczy?!
Wojciechowski M.

Wojciechowski M. Psycholog biznesu |
szkolenia &
consulting sprzedaży

Temat: Strach Grossa

Sebastian Kwiatkowski:

No ta to wszystko wyjaśnia i usprawiedliwia. Żydzi prześladowali Polaków przed i po wojnie więc wyciąganie ludzi z pociągu i ich egzekucja jest usprawiedliwiona...
Nie wstyd panu pisać takie rzeczy?!


Żenująca jest logika pańskiego rozumowania.
Skąd Panu przyszło do głowy, iż uważam tak, jak Pan pisze???

Czy Pan nie rozumie, czym jest w psychologii postaw i zachowań - tło, kontekst?marekwojciechowski.com .. edytował(a) ten post dnia 18.02.08 o godzinie 10:13

konto usunięte

Temat: Strach Grossa

marekwojciechowski.com ..:
Sebastian Kwiatkowski:

No ta to wszystko wyjaśnia i usprawiedliwia. Żydzi prześladowali Polaków przed i po wojnie więc wyciąganie ludzi z pociągu i ich egzekucja jest usprawiedliwiona...
Nie wstyd panu pisać takie rzeczy?!


Żenująca jest logika pańskiego rozumowania.
Skąd Panu przyszło do głowy, iż uważam tak, jak Pan pisze???

Czy Pan nie rozumie, czym jest w psychologii postaw i zachowań - tło, kontekst?marekwojciechowski.com .. edytował(a) ten post dnia 18.02.08 o godzinie 10:13

z jedne strony pisze pan że to są "patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim. Nic więcej nic mniej."

a z drugiej podaje pan, że przykład:

Karol Liszewski (prof. Ryszard Szawłowski) pisał w swej książce o wojnie polsko-sowieckiej 1939 r. o roli komunistów żydowskich - obok białoruskich w okrutnej rozprawie z Polakami w powiecie grodzieńskim po ostatecznym opanowaniu go przez Sowietów. Stwierdzał: Najgorsze były pierwsze dni po opanowaniu przez Sowietów miasta. Ludzie, w szczególności młodzież, byli rewidowani i jeśli np. znaleziono nawet mały nożyk u chłopaka - rozstrzeliwano na miejscu. Podobno na placu przed Farą leżał cały wał ludzi w ten sposób zamordowanych (...). Trzeba też odnotować morderstwa dokonane w tych dniach i tygodniach w powiecie grodzieńskim i w dalszych okolicach. Dokonywane one były - z "błogosławieństwem" sowieckim - przez miejscowych komunistów białoruskich i żydowskich, jak również przez samych Sowietów. Podobno bolszewicy dali wówczas miejscowym komunistom dwa tygodnie dla "swobodnego" mordowania tzw. wrogów klasowych, w każdym razie na wsi (por. K. Liszewski (R. Szawłowski) Wojna polsko-sowiecka 1939 r., Londyn 1988, s. 75)."

i kilka innych w tym tonie

więc o co panu chodzi? Zbrodnie na Żydach w okresie powojennym były w końcu skutkiem patologiczne wynaturzenia czy zemsty za zachowania Żydów w stosunku do Polaków w czasie wojny i przed wojną?
Jaki jest w takim razie ten psychologiczny kontekst postaw i zachowań?
Wojciechowski M.

Wojciechowski M. Psycholog biznesu |
szkolenia &
consulting sprzedaży

Temat: Strach Grossa

Sebastian Kwiatkowski:
marekwojciechowski.com ..:
Sebastian Kwiatkowski:

No ta to wszystko wyjaśnia i usprawiedliwia. Żydzi prześladowali Polaków przed i po wojnie więc wyciąganie ludzi z pociągu i ich egzekucja jest usprawiedliwiona...
Nie wstyd panu pisać takie rzeczy?!


Żenująca jest logika pańskiego rozumowania.
Skąd Panu przyszło do głowy, iż uważam tak, jak Pan pisze???

Czy Pan nie rozumie, czym jest w psychologii postaw i zachowań - tło, kontekst?marekwojciechowski.com .. edytował(a) ten post dnia 18.02.08 o godzinie 10:13

z jedne strony pisze pan że to są "patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim. Nic więcej nic mniej."

a z drugiej podaje pan, że przykład:

Karol Liszewski (prof. Ryszard Szawłowski) pisał w swej książce o wojnie polsko-sowieckiej 1939 r. o roli komunistów żydowskich - obok białoruskich w okrutnej rozprawie z Polakami w powiecie grodzieńskim po ostatecznym opanowaniu go przez Sowietów. Stwierdzał: Najgorsze były pierwsze dni po opanowaniu przez Sowietów miasta. Ludzie, w szczególności młodzież, byli rewidowani i jeśli np. znaleziono nawet mały nożyk u chłopaka - rozstrzeliwano na miejscu. Podobno na placu przed Farą leżał cały wał ludzi w ten sposób zamordowanych (...). Trzeba też odnotować morderstwa dokonane w tych dniach i tygodniach w powiecie grodzieńskim i w dalszych okolicach. Dokonywane one były - z "błogosławieństwem" sowieckim - przez miejscowych komunistów białoruskich i żydowskich, jak również przez samych Sowietów. Podobno bolszewicy dali wówczas miejscowym komunistom dwa tygodnie dla "swobodnego" mordowania tzw. wrogów klasowych, w każdym razie na wsi (por. K. Liszewski (R. Szawłowski) Wojna polsko-sowiecka 1939 r., Londyn 1988, s. 75)."

i kilka innych w tym tonie

więc o co panu chodzi? Zbrodnie na Żydach w okresie powojennym były w końcu skutkiem patologiczne wynaturzenia czy zemsty za zachowania Żydów w stosunku do Polaków w czasie wojny i przed wojną?
Jaki jest w takim razie ten psychologiczny kontekst postaw i zachowań?

Proszę uważnie (z naciskiem na uważnie) przeczytać moje posty. Wówczas zrozumie Pan moje stanowisko, opinie, kontekst, w którym umiejscawiam podane przeze mnie przykłady. Przeciez nie będe w kółko kazdemy tłumaczył swojego stanowiska. Szacunek wobec rozmówcy (to uwaga do Pana) wymaga aby się zapoznać z jego logiką rozumowania, argumentacja, przytoczonymi wczesniej opiniami. Pan zdaje się tego nie zrobił.
Póki co, proszę odpowiedzieć na moje pytanie -
co Pan czyłat Grossa (poza Strachem), co Pan wie o Grossie, co czytał Pan na temat czasów, zjawisk i problemów, które Gross porusza w swoich książkach.
Pozdrawiam

konto usunięte

Temat: Strach Grossa

Czytałem między innymi raporty IPN dotyczące Jedwabnego oraz pogromu Kieleckiego. Mogę więc pisać i pytać o tezy przeczytanej przeze mnie książki Grossa?
Co do logiki rozumowania to nie wyjawia pan swojej, a jedynie przerzuca się przykładami. Ze sposobu w jaki pan argumentuje wyciągam wniosek, że szuka pan usprawiedliwienia dla zachowań antysemickich w okresie powojennym (bo przecież głównie tego dotyczy książka Grossa) czyli mniej więcej robi pan to samo co zarzuca Grossowi. Jeśli mnie rozumie pan skąd takie wnioski mogą podać konkretne przykłady.

Jeśli nie zgadza sie pan ze stwierdzeniem, że gdy dochodzi do morderstwa dokonanego przez nieznanych sobie na wzajem sprawców, a ofiara jest wybierana poprzez swoją przynależność do grupy wyznaniowej to jest to dużo więcej niż "patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim.", to proszę to napisać i powiedzieć dlaczego, a nie podawać przykład mordowanych Indian w Ameryce ....
Jeśli widzi pan w połączeniu tych dwóch faktów jakieś psychologiczne konsekwencje konkretnych postaw to tez proszę to napisać a nie odwoływać się do jakiś nieokreślonych wypowiedzi na forach.

Pisze pan:
„Nie. Nie kłamie. Opisuje patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim. Nic więcej nic mniej. On jednak z tego wyciąga wnioski o antysemityzmie całego społeczeństwa. To coś więcej niż kłamstwo.”

Jak już pan potwierdził morderstwo kobiety z dzieckiem o którym pisałem jest „tylko” patologicznym wynaturzeniem. I trudno się nie zgodzić. Czy antysemityzm nie jest patologicznym wynaturzeniem? Ale jakie jest podłoże tego morderstwa (poza nic nie mówiącym wynaturzeniem)? Czy fakt że byli to żydzi nie miał znaczenia? A jeśli miał czy to nie jest dowód na antysemityzm? Czy jeśli obce sobie osoby nie boją się okazywać zachowań antysemickich nie jest dowodem na powszechność antysemityzmu?
Dlaczego umniejsza pan te zachowania do pojedynczych (więc rzadko spotykanych?) zdarzeń? Bo chyba to ma pan na myśli mówiąc o wynaturzeniach jednych osób przeciwko drugim?

Z całym szacunkiem do pana osoby.
Wojciechowski M.

Wojciechowski M. Psycholog biznesu |
szkolenia &
consulting sprzedaży

Temat: Strach Grossa

Sebastian Kwiatkowski:
Czytałem między innymi raporty IPN dotyczące Jedwabnego oraz pogromu Kieleckiego. Mogę więc pisać i pytać o tezy przeczytanej przeze mnie książki Grossa?
Co do logiki rozumowania to nie wyjawia pan swojej, a jedynie przerzuca się przykładami. Ze sposobu w jaki pan argumentuje wyciągam wniosek, że szuka pan usprawiedliwienia dla zachowań antysemickich w okresie powojennym (bo przecież głównie tego dotyczy książka Grossa) czyli mniej więcej robi pan to samo co zarzuca Grossowi. Jeśli mnie rozumie pan skąd takie wnioski mogą podać konkretne przykłady.

Jeśli nie zgadza sie pan ze stwierdzeniem, że gdy dochodzi do morderstwa dokonanego przez nieznanych sobie na wzajem sprawców, a ofiara jest wybierana poprzez swoją przynależność do grupy wyznaniowej to jest to dużo więcej niż "patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim.", to proszę to napisać i powiedzieć dlaczego, a nie podawać przykład mordowanych Indian w Ameryce ....
Jeśli widzi pan w połączeniu tych dwóch faktów jakieś psychologiczne konsekwencje konkretnych postaw to tez proszę to napisać a nie odwoływać się do jakiś nieokreślonych wypowiedzi na forach.

Pisze pan:
„Nie. Nie kłamie. Opisuje patologiczne wynaturzenia jednych osób przeciwko drugim. Nic więcej nic mniej. On jednak z tego wyciąga wnioski o antysemityzmie całego społeczeństwa. To coś więcej niż kłamstwo.”

Jak już pan potwierdził morderstwo kobiety z dzieckiem o którym pisałem jest „tylko” patologicznym wynaturzeniem. I trudno się nie zgodzić. Czy antysemityzm nie jest patologicznym wynaturzeniem? Ale jakie jest podłoże tego morderstwa (poza nic nie mówiącym wynaturzeniem)? Czy fakt że byli to żydzi nie miał znaczenia? A jeśli miał czy to nie jest dowód na antysemityzm? Czy jeśli obce sobie osoby nie boją się okazywać zachowań antysemickich nie jest dowodem na powszechność antysemityzmu?
Dlaczego umniejsza pan te zachowania do pojedynczych (więc rzadko spotykanych?) zdarzeń? Bo chyba to ma pan na myśli mówiąc o wynaturzeniach jednych osób przeciwko drugim?

Z całym szacunkiem do pana osoby.

Panie Sebastianie - oczywiście, że i ja podchodze do Pana z szacunkiem. To tylko (aż) dyskusja i żadnych moich uwag proszę nie traktować osobiście. To podstawowe założenie aby dyskusja mogła toczyć się w normalnej, choć pewnie emocjonalnej atmosferze.

Zdaje sie, że obaj - choć z różnych stron - doszliśmy do tego samego wniosku. Nie łapiąc za słówka, które z pewnością są ułomne i nie zawsze oddają dobrze sens, intencję - nie twierdzę, że to co opisuje Gross nie miało miejsca. Miało. I jest to dramat. Polaków i Zydów, przeszlość, a może w pewnym sensie i teraźniejszość, z którą musimy się mądrze uporać. Tym nie mniej - nie oznacza to, że jedyną cechą, jaka winna charakteryzować relacje, stosunki polsko-żydowskie jest antysemityzm. Historia (cała) dowiodła tego, że Zydzi w Polsce mogli żyć, rozwijać sie jak nigdzie indziej w Europie. Ta oczywistość jest najlepszym dowodem na nieprawdziwość tezy o polskim wyssanym z mlekiem matki antysemityzmie.

Z równie duzym szacunkiem oddaje Panu głos :)marekwojciechowski.com .. edytował(a) ten post dnia 18.02.08 o godzinie 12:00



Wyślij zaproszenie do