Temat: Pierwszy atak atomowy - dziś 68. rocznica...
Krzysztof C.:
Zastanawia mnie ten płacz nad ofiarami obu bomb atomowych, których użycie w sposób znaczący skróciło wojnę i zmniejszyło o nawet miliony ofiary po obu stronach.
Jednocześnie tylko jeden dywanowy jak najbardziej "humanitarny", bo klasyczny (z użyciem bomb zapalających) nalot na Tokio spowodował ok 100 000 ofiar. A tych nalotów było sporo.
Tego przeciwnicy użycia broni atomowej wolą tego nie widzieć.
Sam podawałem ten argument nocnego nalotu na Tokio. Życie wówczas straciło, wg różnych szacunków, nawet 145.000 ludzi, a milion zostało bez dachu nad głową. I - jak Pan słusznie zauważył - podobnych nalotów było sporo, a miano je jeszcze zintensyfikować.
Problem polegał na tym, że według tego, co się chce dziś pisać o Japończykach i ich rzekomym braku woli walki, nie jest do końca prawdą. Wielu z tych ludzi chciało rzeczywiście walczyć do końca (np. słynny Saburo Sakai ostatnią walkę stoczył już po ogłoszeniu rozejmu, a po wylądowaniu miał do czynienia z sytuacją niemal otwartego buntu w bazach lotniczych na wieść o tym, że Japonia ma złożyć broń). I zrobiliby to. Liczba ofiar śmiertelnych po stronie Amerykanów szacowana była, podczas inwazji na Kuisiu (X-Day, 1.09.1945 r) oraz Y-Day (1.03.1946 r.) na minimum 700.000 zabitych. A ilu zginęłoby Japończyków - nawet jeśli weźmie się pod uwagę liczby poniżej uśrednionych relacji ofiar z walk na wyspach Pacyfiku? 5 milionów? 10? A może 20? W końcu w Japonii, na wieść o końcu wojny w Europie, powołano pod broń ponad 30 milionów ludzi - z ogólnym zamiarem walki do końca... Oni walczyliby do końca, padli jeden na drugim - gdyby mieli przeciwnika, z którym mogliby walczyć. Z latającymi na maksymalnym pułapie B-29 z ładunkiem atomowym walczyć nie mogli - zwłaszcza, że bombę przenosił jeden samolot, a nie łatwo wykrywalna z daleka flota bombowców. A ponieważ nie mieli żadnej wiedzy na temat ilości bomb posiadanych przez Amerykanów, to doszli do wniosku, że obronić się nie mogą, nie są w stanie - będą tylko bezsilnymi świadkami bezsensownej śmierci rodaków i zniszczenia własnego kraju. Mieli przy okazji świadomość, że nie mają najmniejszych szans na dokonanie odwetowego uderzenia w częściowej choćby skali. I dlatego się poddali.
Psychologiczny efekt użycia bomby atomowej, który np. spowodował, że Eisenhower nie zgodził się na użycie tej broni w walkach w Korei, może w tym momencie pominę.
Ten post został edytowany przez Autora dnia 06.08.13 o godzinie 22:07