Temat: Niemieccy zbrodniarze i ich pomocnicy
Mówią Wieki, Zbigniew Klejn
Przerwana zagłada
Duńczycy i Bułgarzy mają prawo chlubić się swym sprzeciwem wobec hitlerowskiego planu zagłady ich żydowskich współobywateli
W 1943 roku hitlerowski amok mordowania Żydów osiągnął punkt szczytowy. Ale był to także rok, w którym napotkał on opór. W Polsce wybuchły powstania w gettach warszawskim i białostockim. Nie powiódł się też, częściowo lub w całości, podjęty przez Niemców zamiar wywózki do komór gazowych społeczności żydowskiej w Bułgarii i Danii.
Mieszkańcy Dupnicy w Bułgarii, miasta liczącego wówczas 17 tys. mieszkańców, sami zamknęli się w areszcie domowym na znak protestu i solidarności z żydowskimi współobywatelami. Działo to się wczesną wiosną 1943 roku, kiedy to pod naciskiem Niemców podjęto w tym kraju realizację Endlösung - "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej". Wstępem do niego było zakazanie Żydom opuszczania mieszkań. Tylko głowa rodziny miała prawo wychodzić na dwie godziny po zakupy.
Adolf Hitler i car Borys III podczas spotkania w Berlinie w 1941 roku
W Bułgarii nigdy nie istniał "problem żydowski". Żydów było mało, ledwie 50 tys. na 6,5 mln mieszkańców. Nie odgrywali przy tym istotniejszej roli. Dominowali wśród nich drobni rzemieślnicy, domokrążcy, straganiarze i robotnicy fizyczni; niewielka grupa uprawiała wolne zawody. Unikali polityki. Tylko jednostki działały na większą skalę w gospodarce.
Pierwsze pogromy urządziły dopiero wojska rosyjskie, wyzwalające w 1877 roku Bułgarię od zaboru tureckiego. Nie zostały one zapomniane, a posiana trucizna odżyła po ćwierć wieku. Na początku XX stulecia w naddunajskim Łomie policja i Cerkiew przewodziły ekscesom antyżydowskim, sprowokowanym plotką o morderstwach rytualnych. Niebawem powtórzyło się to w Sofii i Ruse. We wrześniu 1939 roku motłoch wszczął pogromy w stolicy. A sojusz z Trzecią Rzeszą i zgoda na przepuszczenie wojsk hitlerowskich do agresji na Grecję narzuciły rządowi bułgarskiemu program izolacji, a następnie całkowitej likwidacji tej części społeczeństwa.
W stronę "ostatecznego rozwiązania"
Jesienią 1940 roku położenie mniejszości żydowskiej zaczęło się gwałtownie pogarszać. Parlament przyjął wtedy rządowy projekt ustawy "o ochronie narodu", wzorowany na przepisach norymberskich. Pozbawiała ona ludność żydowską wszelkich praw, decyzję o jej losach oddając w ręce policji. Dzieci pozbawiono prawa do nauki, a dorosłych - możliwości zarobkowania, wystawiając na szykany i upokorzenia. Nie dotyczyło to jednak Żydów-chrześcijan oraz małżonków osób wyznających wiarę chrześcijańską. Parę tysięcy osób chwyciło się tej deski ratunku, przyjmując prawosławie.
W Bułgarii nie utworzono zamkniętych gett, a niektóre zakazy wyglądały zgoła osobliwie w porównaniu z losem ludności żydowskiej na ziemiach polskich. Tak np. Żydzi zasłużeni dla państwa bułgarskiego mogli nosić obowiązkową gwiazdę Syjonu mniejszych rozmiarów. W niektórych hotelach szykany polegały na tym, że mogli wynająć pokój jedynie raz na pół roku, i to najwyżej na 10 dni, a na peronach kolejowych wolno im było poruszać się tylko pojedynczo.
Los Żydów został przesądzony na początku roku 1943, kiedy to na skutek nalegań Trzeciej Rzeszy przygotowano plan ich deportacji do obozów zagłady. Obejmował on mieszkańców przedwojennego terytorium kraju oraz tzw. ziem oswobodzonych, tj. anektowanych przez Bułgarię w 1941 roku: greckiej Tracji Egejskiej i jugosłowiańskiej części Macedonii. Opracował go specjalny pełnomocnik Eichmanna w Sofii hauptsturmführer Theodor Dannecken. Gorliwym jego pomocnikiem był komisarz rządu bułgarskiego do spraw żydowskich Aleksander Belew, działający w porozumieniu z premierem i ministrem spraw wewnętrznych.
Bułgaria chlubi się, że nie dopuściła do deportacji Żydów. To prawda, choć nie do końca. Ocaliła tych, którzy mieszkali w obrębie przedwojennych granic kraju. Nie zdołała jednak zapobiec zagładzie ponad 11 tys. Żydów z terytoriów przyłączonych w trakcie wojny. Już rok wcześniej pozbawiono ich prawa do otrzymania obywatelstwa bułgarskiego, chociaż przyznano je wszystkim pozostałym mieszkańcom tych ziem.
W pierwszych dniach marca 1943 roku bułgarska policja i członkowie prawicowych bojówek, tzw. Brannicy, zagnali Żydów na rampy kolejowe. Zaplombowane wagony towarowe, rozbrzmiewające płaczem, krzykami rozpaczy, wołaniem o wodę i powietrze dla dzieci, wędrowały potem po Bułgarii do obozów przejściowych, gdzie formowano transporty do Auschwitz czy Treblinki. Widok ten wstrząsnął metropolitą sofijskim Stefanem.
deportowanego Żyda. Miało ich być - według owego kontraktu - 20 tys., więc brakujące z górą 8 tys. osób postanowiono dobrać ze społeczności zamieszkującej przedwojenne terytorium kraju. I tak przecież miała być ona wydana na śmierć, tyle że w następnym etapie. Ok. 1800 Żydów z Kazanłyku pod Bałkanem zawieziono już nawet do Łomu, miasta portowego nad Dunajem, skąd śladem swych rodaków z Tracji Egejskiej mieli odpłynąć w górę rzeki, ku Zagładzie.
Car lawiruje
Te działania wywołały jednak protesty części elit. 3 marca 1943 roku, po dramatycznych interwencjach u władz lokalnych i centralnych, metropolicie Płowdiwu Kiriłowi udało się uwolnić 1600 osób, czyli całą ludność żydowską tego miasta, na którą czekał już pod parą pociąg do Treblinki. Był to kolejny etap sprzeciwu bułgarskiej Cerkwi prawosławnej wobec prześladowań Żydów. Już jesienią roku 1940 zażądała ona zaprzestania dyskryminacji żydowskich przechrztów, także tych, którzy aktu konwersji dokonali niedawno. Później hierarchowie prawosławni totalnie potępili prześladowania Żydów, a metropolita sofijski zaoferował naczelnemu rabinowi Bułgarii schronienie w swoim pałacu. Wreszcie Synod uznał, że ulegając Hitlerowi, kraj utracił niepodległość. Nie popieramy naśladowania [Niemiec] - ogłosił 25 czerwca 1943 roku - ani rezygnacji z suwerenności.
Również nuncjusz apostolski w Stambule, a wcześniej w Sofii, Angelo Roncalli (przyszły papież Jan XXIII) zwrócił się do cara o ratunek dla Żydów. Na kopii swej interwencji zapisał później: Król załatwił tę sprawę. Sumienie obudziło się także u deputowanych do Zgromadzenia Narodowego, tych samych zresztą, którzy przed trzema laty przegłosowali antyżydowską ustawę "o ochronie narodu". W marcu 1943 roku, prawie równocześnie z akcją płowdiwskiego metropolity, kilku deputowanym z prowincji udało się uzyskać czasowe zawieszenie decyzji o wysiedleniu, a nawet wyrwać z transportów śmierci kilkadziesiąt osób z Tracji Egejskiej. A pod petycją o uratowanie Żydów od zagłady podpisało się 43 członków Zgromadzenia Narodowego wraz z jego wiceprzewodniczącym. Zachwiało to parlamentarnym zapleczem rządu, stanowiącym parawan dla autorytarnej władzy cara.
Do niego też skierowało apel 63 polityków i działaczy społecznych, w tym byli premierzy, ministrowie oraz profesorowie wyższych uczelni, żądając wstrzymania tych nieludzkich - jak pisali - działań, za które ponosi Pan całkowitą odpowiedzialność. Postawa cara była jednak w istocie bardziej złożona. Jeszcze 7 listopada 1940 roku, nazajutrz po wniesieniu do parlamentu projektu ustawy "o ochronie narodu", monarcha zapewniał Żydów, że nie stanie im się nic złego. Po tygodniu powiedział jednak swemu doradcy Lubomirowi Lułczewowi, że projektu dotąd nie czytał i chociaż nie życzy sobie takiego ustawodawstwa, to lepiej, abyśmy to zrobili sami, niżby nas do tego zmuszono. Car postawił też warunek: musi to być prawo sprawiedliwe i zatrzaskujące drzwi przed wszelką samowolą.
Ustawa tego warunku nie spełniła, niemniej władca demonstrował całkowite dla niej poparcie. Mało tego! Car - jak zanotował w swoim Dzienniku premier Bohdan Fiłow - domagał się stosowania wobec Żydów twardego kursu. Podczas audiencji udzielonej Synodowi Cerkwi prawosławnej wygłosił zdumiewająco gwałtowną filipikę przeciwko Żydom, dosłownie powtarzającą tezy propagandy hitlerowskiej, aż po zarzut wywołania przez nich wojny światowej. Wystąpienie to nabiera wszakże innej wymowy, jeśli weźmie się pod uwagę, że obecni na tej audiencji premier Fiłow i minister spraw wewnętrznych Gabrowski znani byli z utrzymywania bliskich kontaktów z ambasadą niemiecką. Po nieudanej deportacji w marcu 1943 roku szef rządu wycofał się nawet z danej Międzynarodowemu Czerwonemu Krzyżowi zgody na wyjazd do Palestyny 4 tys. żydowskich dzieci i 500 starców.
Jest wysoce prawdopodobne, że Borys III usiłował lawirować między coraz bardziej brutalnymi żądaniami Niemiec a naciskami prozachodniej części bułgarskiej elity oraz aliantów. Sprzymierzeni dysponowali wszak poważnym środkiem nacisku - bombowce, które przelatując nad Bułgarią, na razie atakowały tylko cele w Rumunii, mogły zostać skierowane na Sofię i inne bułgarskie miasta. Po Stalingradzie i lądowaniu na Sycylii wynik wojny wydawał się przesądzony. Bułgarskiej prasie zakazano nawet atakowania Stalina.
Trwały już pierwsze zakulisowe rozmowy o wyjściu Bułgarii z wojny. Car zdawał sobie sprawę, że wydanie Żydów przez formalnie nieokupowany kraj może przekreślić rachuby na uzyskanie od aliantów łagodniejszych warunków pokojowych. W związku z tym w kwietniu 1943 roku, zamiast obiecywanego wcześniej Niemcom natychmiastowego wydania całej ludności żydowskiej, Borys III wybrał wariant wysiedlenia jej z Sofii i innych dużych miast na głęboką prowincję.
Niemcom przedstawiał to jako wstępny krok do planowanej, tym razem na czerwiec, deportacji do Auschwitz 23 tys. żydowskich "elementów bolszewicko-komunistycznych" (w istocie - kobiet, dzieci i starców). Tylu Żydów car obiecał w kwietniu w Berlinie w zamian za milczącą zgodę na czasowe przetrzymanie w obozach 25 tys. żydowskich mężczyzn potrzebnych do budowy dróg. Od tej chwili aż do końca wojny, niezależnie od wykształcenia i możliwości fizycznych, tłukli oni kamienie na szosach.
Współczucie i obojetność
Jeszcze gorszy los spotkał pozostałą ludność żydowską. Skoszarowana w szkołach albo upchana w nielicznych na prowincji mieszkaniach współwyznawców, wyzuta z dobytku i pozbawiona prawa do zarobku, wegetowała o głodzie i chłodzie. Wszystkich dręczył strach przed kolejnymi prześladowaniami, do których już jednak nie doszło.
Społeczeństwo bułgarskie w swej masie nie popierało narzuconej akcji antyżydowskiej. Niemniej zdarzały się przejawy okrucieństwa ze strony policjantów, żołnierzy i członków organizacji prawicowo-nacjonalistycznych, konwojujących wysiedlanych Żydów. Przy tej okazji zagarniano dorobek całych pokoleń, przejmowano żydowskie warsztaty pracy, a nawet nędzny dobytek osobisty, po który zjeżdżali furmankami chłopi, np. z podsofijskich wsi. Liczniejsze były jednak przykłady solidarności z prześladowanymi Żydami - i to na najwyższym szczeblu. Niemcy z niepokojem odnotowali postawę carycy Joanny, która na wystawie książki niemieckiej w Sofii zdecydowanie odmówiła obejrzenia stoisk z literaturą antyżydowską. A także wielokrotne interwencje rodziny królewskiej w ambasadzie włoskiej na rzecz Żydów ubiegających się o wizę włoską. Nie uszły też hitlerowskiej uwagi tysiące wiz tranzytowych wydanych Żydom słowackim, uciekającym przez Węgry i Rumunię do Palestyny. Przygotowując wizytę cara w Berlinie, ambasador Rzeszy w Sofii nie miał wątpliwości, że monarcha gra na zwłokę.
Po przedwczesnej śmierci cara 28 sierpnia 1943 roku nowy bułgarski minister spraw wewnętrznych mógł już tylko stwierdzić: o wydaniu Żydów Trzeciej Rzeszy nie ma mowy. Nawet niemiecka dyplomacja doradzała już wówczas nowemu szefowi Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Ernstowi Kaltenbrunnerowi, który koordynował akcję eksterminacji ludności żydowskiej, aby zawiesił takie żądanie wobec Sofii "do nowych sukcesów na frontach".
Bilans Holocaustu na ziemiach znajdujących się we władaniu rządu w Sofii to ponad 11 tys. Żydów zagazowanych w Auschwitz i Treblince oraz uratowanie 48 tys. ich rodaków, stojących wszakże przez cztery lata w obliczu grożącego im "ostatecznego rozwiązania". Fakt, że wojnę udało się przeżyć aż 4/5 Żydów, mimo wszystkich prześladowań i upokorzeń, jakich doświadczyli, wystawia Bułgarom bardzo dobre świadectwo. Pozostaje jednak pytanie, czy zagłada Żydów macedońskich i trackich była istotnie nieunikniona? Bułgaria znajdowała się wszak w tej samej sytuacji co Finlandia, a w znacznie lepszej niż Dania, gdzie mimo nacisków niemieckich udało się uratować niemal wszystkich tamtejszych Żydów.
Ciekawy jest też epilog dziejów żydowskiej diaspory w Bułgarii. Paradoksalnie, exodus Żydów nastąpił stamtąd natychmiast po obaleniu zależnych od Berlina rządów i przywróceniu tej grupie narodowościowej pełnych praw obywatelskich, choć nie majątkowych. Na jesieni 1944 roku opuściło Bułgarię 2,5 tys. Żydów. Niemal cała reszta wyjechała do Palestyny po utworzeniu państwa Izrael. "Ludowy" rząd odebrał im wówczas obywatelstwo bułgarskie, a nawet zakazał odwiedzania starego kraju.
W 20 lat później Bułgarska Partia Komunistyczna postanowiła dramat ludności żydowskiej wprząc w rydwan chwały swego przywódcy Todora Żiwkowa, kreując go - wbrew prawdzie historycznej - na głównego sprawcę uratowania ich od zagłady. W 1986 roku nakręcono nawet film Transporty (alias Pociągi śmierci). Jedna z jego scen przedstawiała ludzi oczekujących na wywózkę w wagonach towarowych opatrzonych niemieckim napisem kredą Nach Polen ("Do Polski"), co w niezamierzony chyba sposób sugerowało polski współudział w Holocauście. Twórcy filmu nie wiedzieli prawdopodobnie, że oficjalna nomenklatura niemiecka nie używała w ogóle nazwy "Polska", lecz Generalgouvernement, zaś obóz zagłady w Auschwitz znajdował się wówczas w granicach Rzeszy.
Duński kontrapunkt
W Danii aż do jesieni 1943 roku Żydzi w ogóle nie podlegali dyskryminacji. Kraj ten został wprawdzie w kwietniu 1940 roku opanowany przez Niemców, ale wkrótce wraz z Bułgarią przystąpił do paktu antykominternowskiego i Hitler traktował go jak sojusznika. Przyczyną była ważna rola, jaką Dania odgrywała w niemieckiej gospodarce wojennej, dostarczając m.in. silniki Diesla dla U-bootów i rakietowe do pocisków V2, części samolotowe, konserwy i płody rolne. Nie mniej istotne znaczenie miały rasistowskie wyobrażenia o wspólnej z Duńczykami przynależności do rasy nordyckiej, uosabiającej jakoby "germańskiego nadczłowieka".
Mimo niemieckiego podboju Dania zachowała przedwojenne władze: króla, parlament i rząd. Przynosiło to owoce. Według niemieckiego ministra spraw zagranicznych Joachima von Ribbentropa w żadnym z państw opanowanych przez Niemców nie panował taki spokój jak w Danii. Dopiero w połowie sierpnia 1943 roku idyllę przerwały strajki w przedsiębiorstwach pracujących dla Niemiec i liczne akty sabotażu, ożywiły się też anemiczne dotąd akcje podziemia.
25 sierpnia Niemcy wystosowali ultimatum do rządu duńskiego, żądając ogłoszenia godziny policyjnej oraz wprowadzenia zakazu strajków i posiadania broni. Rząd zareagował podaniem się do dymisji. W odpowiedzi Niemcy wprowadzili do Kopenhagi Wehrmacht, otoczyli pałac królewski oraz rozbroili duńskie wojsko. Tylko flota odmówiła poddania się: 13 okrętów wojennych zacumowało w sąsiedniej Szwecji, a reszta została przez załogi zatopiona, spalona lub wysadzona w powietrze.
Wkrótce potem Niemcy sięgnęli po duńskich Żydów. 17 września gestapo zarekwirowało rejestry tamtejszej gminy żydowskiej. Nazajutrz ustalono datę deportacji na mojżeszowy Nowy Rok, przypadający 2 października. Na redzie czekały już dwa statki do przewiezienia 5 tys. ludzi, resztę miano wywieźć drogą lądową. Na kilka dni przed tą datą rabin dr Marcus Melchior wezwał w synagodze Kristalgaard społeczność żydowską do ukrycia się. Wkrótce potem luterański Kościół reformowany ogłosił, że ratowanie Żydów jest obowiązkiem wobec Boga. Duńczycy udzielili im schronienia w swoich domach, a także w szpitalach i świątyniach.
Do deportacji jednak w ogóle nie doszło. W wielkim stopniu była to zasługa niemieckiego attaché morskiego w Kopenhadze Georga Duckwitza, który nakłonił rząd szwedzki do podjęcia akcji ratunkowej (dyplomata ten był później ambasadorem RFN w Danii, uhonorował go też Izrael). Za jego namową 2 października 1943 roku Szwecja zaoferowała Rzeszy udzielenie azylu wszystkim duńskim Żydom. Być może taka właśnie forma przekształcenia buntującej się Danii w kraj "oczyszczony z Żydów" (Judenrein) była Niemcom na rękę. Rzesza potrzebowała szwedzkiej stali i starała się nie dopuścić do przejścia Sztokholmu na stronę aliantów. Pod wpływem klęsk wojennych Trzeciej Rzeszy Szwecja zamknęła właśnie swoje koleje przed tranzytem wojsk niemieckich do Finlandii. Rozsądnie było zatem nie drażnić ważnego partnera, godząc się na mniej istotne ustępstwa.
Dotrzymując zasad konspiracji, setki szkunerów, kutrów i łodzi w ciągu kilku tygodni przerzuciły 7220 Żydów oraz 680 ich "aryjskich" powinowatych przez wąską cieśninę, zazwyczaj pilnie strzeżoną przez Niemców. Dania zwróciła Szwecji koszty pobytu swych obywateli. Tylko kilkaset osób, przeważnie starszych, które nie czuły się na siłach, by sprostać takiej podróży, wpadło w niemieckie ręce. Ale one również przeżyły, gdyż za sprawą najrozmaitszych interwencji umieszczono je w pokazowym obozie Theresienstadt (Terezín) w Czechach, do którego z Danii zaczęły regularnie płynąć paczki żywnościowe. Po powrocie do ojczyzny wszyscy Żydzi zastali swoje domy, świątynie, szkoły i instytucje nie tylko nienaruszone, ale nawet utrzymane w dobrym stanie.
Zaprzepaszczona szansa?
Oba narody, duński i bułgarski, mają prawo chlubić się swym sprzeciwem wobec hitlerowskiego planu zagłady ich żydowskich współobywateli. Rażącym nadużyciem są jednak formułowane niekiedy twierdzenia, że podobna postawa każdego innego narodu mogłaby uniemożliwić Niemcom wymordowanie europejskich Żydów. Zarówno w Bułgarii, jak i w Danii panowały bowiem całkowicie odmienne realia niż np. w Polsce. Oba te państwa zachowały znaczny zakres suwerenności, co stwarzało pewne możliwości prowadzenia przez ich władze podwójnej gry z Niemcami. Tymczasem na ziemiach polskich, poddanych bezwzględnemu terrorowi, Niemcy sami wcielali w życie zamysł "ostatecznego rozwiązania", a za pomoc udzielaną Żydom karali śmiercią (znamy kilkaset takich przypadków). O niewykorzystanej szansie uratowania przynajmniej części ludności żydowskiej można natomiast prawdopodobnie mówić w przypadku tych państw, które były sojusznikami Rzeszy bądź też zachowały pod okupacją niemiecką własne struktury administracyjne i pewien stopień niezależności. Nasuwają się tu przykłady Słowacji i Francji Vichy, które wyjątkowo gorliwie wypełniły niemieckie żądania.
Mówią Wieki nr 6/2003