konto usunięte
Temat: Kęciek - Scypio i Ilipa
/Mówią Wieki, Krzysztof KęciekIlipa 206 rok p.n.e., czyli krwawe manewry Scypiona
Była to najbardziej fascynująca bitwa Scypiona Afrykańskiego
Wiosną 206 roku p.n.e. pod Ilipą w Hiszpanii młody wódz pokonał znacznie liczniejszą armię Kartaginy. A właściwie wymanewrował osłupiałego nieprzyjaciela. Dziwne zwroty armii rzymskiej do dziś wprawiają historyków wojskowości w zdumienie.
Rzymianie byli pewni, że w drugiej wojnie z Kartaginą, rozpoczętej w 218 roku p.n.e., odniosą łatwe zwycięstwo. Mieli przecież ogromne rezerwy i najlepszą piechotę ówczesnego świata. Poddani żelaznej dyscyplinie żołnierze rzymscy, w solidnych kolczugach, ukryci za wielkimi tarczami, szli do boju w oddziałach (manipułach) ustawionych w szachownicę. Tworzyli potrójny szyk (triplex acies), czyli trzy linie (hastati, principes, triari – włócznicy, przywódcy, triariusze). Legioniści miotali oszczepy, kłuli i siekli strasznymi krótkimi mieczami – we frontalnym starciu byli niezwyciężeni. W armii rzymskiej konnica i lekkozbrojni odgrywali rolę pomocniczą.
Ale genialny wódz kartagiński Hannibal znalazł sposób na "synów wilczycy". Stworzył znakomicie wyćwiczone, ruchliwe wojsko z licznymi oddziałami lekkozbrojnych i potężną kawalerią. Z tą armią przemaszerował z punickiej Hiszpanii przez Alpy do Italii i dzięki manewrom oskrzydlającym jazdy i lekkozbrojnych zadawał Rzymianom klęskę za klęską. W 216 roku p.n.e. pod Kannami osaczył i zniszczył najliczniejsze wojsko, jakie wysłała do boju nadtybrzańska republika. Jednym z niewielu Rzymian, którzy uszli z życiem z tej rzezi, był młody Publiusz Korneliusz Scypion. Ta klęska nauczyła go wiele.
HISZPAŃSKA MISJA PROKONSULA
W 210 roku. p.n.e. Scypion został dowódcą armii rzymskiej w Hiszpanii z imperium (władzą rozkazodawczą) prokonsula. Rok wcześniej Kartagińczycy rozgromili tu wojska rzymskie. Dwaj wodzowie Publiusz i Gnejusz, ojciec i stryj Scypiona, zginęli. Rzymianie utrzymali się jednak na północ od rzeki Ebro.
Prokonsul przyprowadził ze sobą posiłki. Ćwiczył swych żołnierzy tak długo, aż uczynił z nich wyborne wojsko manewrowe, dorównujące armii Hannibala. Zaskakującym atakiem zdobył Nową Kartaginę, stolicę punickiej Hiszpanii. W 208 roku p.n.e. zadał pod Baikulą klęskę Hazdrubalowi Barkidzie, młodszemu bratu Hannibala. Na rozkaz Scypiona manipuły legionów nie zaatakowały czołowo, lecz uderzyły na flanki nieprzyjaciela. Pokonany Hazdrubal oderwał się od przeciwnika i przemaszerował do Italii, tam jednak w przegranej bitwie stracił wojsko i życie.
Na straży punickich posiadłości w Hiszpanii zostali jeszcze Hazdrubal, syn Giskona, oraz Magon, najmłodszy brat Hannibala. W 207 roku p.n.e. Giskonida próbował bronić miast. W końcu jednak, zatrwożony katastrofą Hazdrubala w Italii oraz aktywnością floty rzymskiej u brzegów punickiej Afryki, zdecydował się stoczyć walną bitwę. Wiedział, że to być albo nie być dla Kartagińczyków w Hiszpanii. A bez szlachetnych kruszców i wojowników ze swej iberyjskiej eparchii (prowincji) Kartagina skazana była na przegraną w zmaganiach z mocniejszym gospodarczo i demograficznie Rzymem.
Jak podaje mający opinię rzetelnego grecki historyk Polybios (Polibiusz) z Megalopolis, Hazdrubal Giskonida i Magon wystawili wspaniałą armię, liczącą 70 tys. piechurów i 4 tys. konnych wojowników. Z kolei według rzymskiego dziejopisa Tytusa Liwiusza z Patavium wojsko Hazdrubala liczyło ok. 50 tys. piechoty i 4,5 tys. kawalerzystów. Współcześni badacze uważają jednak świadectwo Polybiosa za bardziej wiarygodne. Siły te wzmacniały co najmniej 32 słonie bojowe, "żywe czołgi starożytnego świata". Najlepszymi piechurami w armii punickiej byli twardzi w boju wojownicy libijscy, poddani Kartaginy. W konnicy wyróżniali się lotni jak piasek Sahary, śmigający na małych konikach Numidowie, którymi dowodził utalentowany królewicz Masynissa, później wierny sprzymierzeniec Rzymian i władca całej Numidii. Sprzymierzone lub poddane ludy iberyjskie przysłały pod sztandary Hazdrubala liczne zastępy.
Korneliusz Scypion zebrał 45 tys. piechoty i 3 tys. konnicy. Rzymianie i italscy sojusznicy Romy, znakomicie wyćwiczeni, uzbrojeni i zdyscyplinowani, tworzyli tylko nieco mniej niż połowę tej potęgi. Pozostała część armii składała się ze sprzymierzonych Iberów. Byli to dzielni wojownicy, starożytni uważali jednak, że brakuje im wytrwałości w boju. Wodzowie puniccy i rzymscy nie do końca ufali krajowcom, którzy niekoniecznie chcieli umierać za swych panów lub aliantów. To na skutek odstępstwa Iberów bracia Scypionowie w 211 roku p.n.e. doznali klęski.
RYTUAŁY PRZED BITWĄ
Obie armie spotkały się w pobliżu miejscowości Ilipa, dziś Alcalá del Río, położonej 14 km na północ od Sewilli, na prawym brzegu rzeki Gwadalkiwir. Przeciwnicy rozłożyli się na dogodnych do obrony wzgórzach, między którymi rozciągała się równina odpowiednia do stoczenia bitwy. Obóz punicki znajdował się na bezimiennym wzgórzu 5 km na południowy zachód od dzisiejszego Pelagos, Rzymianie zaś stanęli obozem na wzgórzu zwanym Pelegatos, 6 km na wschód od dzisiejszego miasta Burguillos.
Kiedy żołnierze rzymscy trudzili się przy wznoszeniu obozowych szańców, runęła na nich konnica Magona i Masynissy. Ale Scypion przewidział ten atak i ukrył za wzgórzem silny hufiec jazdy, który niespodziewanie wpadł na rozproszonych w ataku napastników. Po zaciętej walce Rzymianie, którym być może przyszła z pomocą piechota z obozu, wzięli górę i zmusili nieprzyjaciół do ucieczki. W wyniku tej potyczki ludzie Scypiona nabrali zapału do walki, natomiast Kartagińczycy – wręcz przeciwnie.
Potem rozpoczęły się wojskowe rytuały przed walną bitwą. Obaj wodzowie próbowali dodać otuchy swoim i osłabić ducha przeciwników. Hazdrubal i Scypion przez kilka dni wyprowadzali armie w bojowym porządku na równinę, tyle że nie rano, ale po południu. Formowali też linie bojowe w pobliżu obozów, co oznaczało, że do rozstrzygającej batalii się nie kwapią. Tylko konnica i lekkozbrojni toczyli drobne utarczki. Ciężkozbrojni piechurzy nie zdobyli się nawet na wznoszenie bojowych okrzyków.
Wódz rzymski zauważył jednak, że przeciwnik każdego dnia rozmieszcza swe oddziały podobnie – w centrum doborowe zastępy libijskie, a iberyjskich piechurów i słonie na skrzydłach. Także prokonsul ustawiał codziennie ten sam front bojowy – w środku ciężkozbrojni Rzymianie i Italikowie, pośledniejsi iberyjscy wojownicy zaś na skrzydłach. Wyglądało na to, że najlepsze oddziały obu stron stoczą pojedynek w centrum. Obaj wodzowie nie wiedzieli, jak zachowają się Iberowie, gdy będą musieli walczyć ze swymi ziomkami.
PRZEBIEGŁY PLAN SCYPIONA
Wódz rzymski miał trudne zadanie – musiał sobie poradzić z przeważającą liczebnie piechotą punicką, o konnicy i słoniach nie wspominając. Nie mógł zwyciężać jak Hannibal za pomocą kawalerii – tej bowiem miał mało. Obmyślił przeto przebiegły plan batalii, który przedstawił oficerom podczas rady wojennej (consilium). Rozkazał, by żołnierze zjedli wczesne śniadanie, oporządzili broń i konie i o świcie byli gotowi do boju. O pierwszym brzasku wysłał konnicę i lekkozbrojnych, aby atakowali straże kartagińskiego obozu. Sam zaś wyprowadził piechotę, która tym razem utworzyła front bojowy daleko od własnego obozu, na samym środku równiny. Tego dnia wódz rzymski rozmieścił wszakże swe hufce inaczej – niepewni Iberowie stanęli w centrum, a doborowe legiony rzymskie i alae ("skrzydła", czyli brygady sprzymierzeńców italskich) na flankach.
Akcja Rzymian zaskoczyła Hazdrubala. Nie dał swoim czasu na zjedzenie posiłku i przygotowanie się do bitwy. Najpierw pchnął do boju konnicę i lekkozbrojnych, którzy przystąpili do wojennych harców z takimi samymi oddziałami Rzymian. Potem uszykował ciężkozbrojną piechotę w tym samym co zwykle ordynku: w centrum stanęli znakomici Libijczycy i – jak twierdzi Liwiusz – Kartagińczycy, czyli prawdopodobnie powołani do wojska obywatele Gadiru (Gades) i innych podległych Kartaginie fenickich miast w Hiszpanii. Skrzydła tworzyły zastępy Iberów, natomiast ustawione przed nimi "słonie robiły z daleka wrażenie baszt obronnych" (Liwiusz). Z powodu odległości i kurzu wznieconego przez walczących i maszerujące masy piechoty rzymskiej Hazdrubal nie zauważył początkowo, że Scypion zmienił swój bojowy ordynek.
WOJSKOWA KARUZELA
Syn Giskona niebawem zorientował się, że jego centrum ma się zmierzyć z Iberami, a iberyjskie skrzydła – z groźnymi wojskami z Italii, ale nie odważył się na zmianę ustawienia swych wojsk w obliczu nieprzyjaciela. Taki manewr masami ludzi byłby zresztą skomplikowany i trwał kilka godzin, co Rzymianie z pewnością wykorzystaliby i natarli. Zaskoczony punicki wódz miał dylemat. Mógł nie narażać swoich na trudną walkę "na głodniaka" i zostać w obozie, którego Rzymianie nie odważyliby się szturmować. Ale wtedy ludzie Scypiona zyskaliby ogromną przewagę moralną, żołnierze puniccy zaś straciliby pewność siebie, myśląc, że ich wódz stchórzył. Hazdrubal lekkomyślnie przyjął więc walną batalię na warunkach nieprzyjaciela.
Utarczki lekkozbrojnych trwały kilka godzin. Prokonsul czekał, aż żołnierze przeciwnika, którzy stali głodni w palącym słońcu, jeszcze bardziej osłabną (nie wiadomo, dlaczego Hazdrubal nie kazał natychmiast atakować). W końcu Scypion odwołał swych welitów (lekkozbrojnych oszczepników) i jeźdźców, którzy wycofali się poprzez luki między manipułami i stanęli za piechotą rzymską i italską na skrzydłach. Także Hazdrubal wycofał swych jeźdźców i lekkozbrojnych. Być może te oddziały punickie odeszły na tyły i nie wzięły już udziału w bitwie, możliwe również, że częściowo wzmocniły skrzydła – Liwiusz wymienia wśród przeciwników Balearów, którzy zazwyczaj byli procarzami.
Wreszcie Scypion posłał całe wojsko do ataku. Kiedy jednak rzymska linia bojowa znalazła się 700 m od nieprzyjaciela, polecił Iberom w centrum maszerować bardzo wolno naprzód, tak aby nie zbliżyli się do środkowych, najlepszych oddziałów kartagińskich na odległość umożliwiającą walkę wręcz. Oddziały na skrzydłach armii rzymskiej, z których każde liczyło ok. 12,5 tys. zbrojnych, rozpoczęły zaś serię skomplikowanych manewrów. Na temat tych ruchów, opisanych w bardzo technicznych terminach przez Polybiosa i bardziej zwięźle, ale chyba mniej precyzyjnie, przez Liwiusza, historycy wojskowości do dziś toczą gorące dyskusje. Oddajmy głos historykowi z Megalopolis: oto Scypion „skrzydłom dał rozkaz zwrotu: manipułom i szwadronom jazdy na prawym skrzydle w prawo, na lewym w lewo. Z kolei sam na prawym skrzydle, a Lucjusz Marcjusz i Marek Juniusz na lewym wzięli trzy pierwsze szwadrony, przed nimi, jak zwykle, lekkozbrojnych oszczepników, nadto trzy oddziały piechoty, które to jednostki w piechocie rzymskiej noszą nazwę kohort, i gdy sam zrobił zwrot w lewo, a tamci w prawo, poszli pod kątem prostym do nieprzyjaciela, pędząc do ataku biegiem. Następni zaś stale dołączali i zachodząc podobnie, posuwali się za nimi. Kiedy znaleźli się blisko nieprzyjaciela, a Iberowie ustawieni w linii frontowej znajdowali się jeszcze w dostatecznej odległości od miejsca spotkania, ponieważ szli do ataku krok za krokiem, uderzyli siłami rzymskimi na skrzydła przeciwnika z obu stron naraz pod kątem prostym, według powziętego z góry planu.
Następne ruchy, przez które ci z tyłu, dołączając do poprzednich ciągle tak samo, ustawiali się na wspólnej linii walki z przeciwnikiem, miały wzajemny układ odwrotny, tak w ogólności, gdy chodzi o prawe skrzydło w stosunku do lewego, jak w poszczególnych częściach – piechoty do konnicy. Mianowicie na prawym skrzydle jazda wraz z lekko-zbrojnymi dołączała się z prawej strony linii i starała się oskrzydlić przeciwnika, a piechota przeciwnie – dołączała się z lewej strony. Na lewym zaś skrzydle – piechota w kohortach z prawej, a jazda i lekkozbrojni z lewej. W wyniku tego manewru co z jeźdźców i lekkozbrojnych na obu skrzydłach było prawe, teraz stało się lewe. Ale tym wódz mało się przejmował, słusznie planując inne, większe osiągnięcie – oskrzydlenie przeciwnika” (przeł. Seweryn Hammer, ze zmianami). Jak widzimy, prawdziwa wojskowa karuzela...
Jeśli przetłumaczyć powyższe wywody na bardziej zrozumiały język, początek starcia wyglądał prawdopodobnie tak: gdy Iberowie w centrum postępowali bardzo wolno naprzód, oddziały rzymskie i italskie z prawego skrzydła dokonały zwrotu w prawo, a z lewego w lewo i maszerowały w kolumnie, a właściwie w czterech równoległych kolumnach (hastati, principes, triarii oraz welici i konnica) tak długo, aż znalazły się mniej więcej na wysokości końców punickiej linii bojowej. Wtedy rzymskie kolumny dokonały kolejnego zwrotu – z prawego skrzydła w lewo, z lewego skrzydła w prawo – i szybkim krokiem podążyły ku nieprzyjacielowi (kolumna przemieszcza się zawsze szybciej niż front bojowy i łatwiej utrzymać w niej porządek). Kiedy były już blisko przeciwnika, dokonały kolejnego zwrotu i przeformowały się w linie bojowe. Następnie runęły na Iberów tworzących skrzydła punickie. Konnica i lekkozbrojni rzymscy, najbardziej oddaleni od krańców punickiej linii bojowej i wychodzący zza swej ciężkozbrojnej piechoty, znaleźli się na skrajach bojowych frontów, dzięki czemu mogli oskrzydlić hufce przeciwnika
Po trzecim manewrze manipuły hastati, principes i triarii były ustawione w tym samym porządku, od lewej do prawej, jak przed wykonaniem pierwszego manewru, natomiast jednostki welitów i konnicy znajdowały się w porządku odwrotnym.
KLĘSKA KARTAGIŃCZYKÓW
Najlepsze oddziały kartagińskie w centrum stały bezużytecznie, jak zaczarowane. Podczas dziwnych, trwających co najmniej godzinę, rzymskich manewrów Hazdrubal nie uczynił nic, aby pokrzyżować zamiary przebiegłego wroga. Nie ruszył do ataku na drepczących "rzymskich" Iberów w centrum w obawie, że rzymskie kolumny skrzydłowe przegrupują się w linie i rzucą na jego flanki. Nie przyszedł też z pomocą "swoim" Iberom na skrzydłach, ostro atakowanych przez twardych italskich wojowników. Zapewne bał się, że wtedy "rzymscy" Iberowie dopadną go frontalnym atakiem. Bierność punickiego wodza przesądziła o jego klęsce.
Rzymianie i Italikowie na skrzydłach z impetem natarli na Iberów. Pociski miotane przez lekkozbrojnych i jeźdźców wprawiły w popłoch punickie słonie. Ogromne zwierzęta szalały, tratując zarówno swoich, jak i nieprzyjaciół. Być może to słonie rozproszyły konnicę punicką. "Kartagińscy" Iberowie na obu skrzydłach bronili się twardo, w końcu jednak, osłabieni upałem i głodem, zaczęli ustępować. Hazdrubal usiłował wyprowadzić z przegranej już batalii przynajmniej oddziały centrum, które cofało się krok za krokiem w porządku. Wydaje się, że wtedy także "rzymscy" Iberowie ze środka linii bojowej ruszyli do ataku. Na próżno wódz punicki usiłował zatrzymać swoich, krzycząc, że obronią się na pagórkach, jeśli nie wpadną w popłoch. Kartagińscy wojownicy, ogarnięci lękiem, uciekali biegiem pod górę, pod wał obozowy.
Być może Scypion zamierzał teraz zmiażdżyć kruszące się centrum punickie w kleszczach oddziałów skrzydłowych. Do tego jednak nie doszło, bowiem "nagle zerwała się w powietrzu burzliwa wichura, gwałtowny deszcz lunął nieprzerwanymi strugami – i sami Rzymianie z trudem dobrnęli do własnego obozu" (Polybios). Burza uratowała Kartagińczyków przed unicestwieniem, tak jak 2 tys. lat później Austriaków pod Solferino. Historycy wojskowości żałują, że furia żywiołów uniemożliwiła Scypionowi przeprowadzenie do końca manewrów. Ilipa pozostaje więc doskonałą, ale niedokończoną, wojskową symfonią.
Wkrótce jednak nastąpiła ostateczna katastrofa. W nocy z obozu punickiego zbiegli zdemoralizowani porażką Iberowie. Hazdrubal usiłował się wycofać z resztą wojska, lecz Scypion prowadził pościg tak energicznie, że cała armia kartagińska poszła w rozsypkę i przestała istnieć. Hazdrubal, Magon i Masynissa zdołali uciec, ale Hiszpania była dla Kartagińczyków stracona, co zapowiadało nieuchronną klęskę w całej wojnie.
HAZDRUBAL – PECHOWY WÓDZ
Hazdrubal, syn Giskona, i Publiusz Korneliusz Scypion spotkali się jeszcze na polach bitew, kiedy ten ostatni w 204 ro-ku p.n.e. dokonał inwazji punickiej Afryki. Hazdrubal, wspierany przez numidyjskiego króla Syfaksa, usiłował powstrzymać najeźdźców, lecz Scypion uśpił jego czujność, pozorując rokowania pokojowe, i niespodziewanym atakiem zniszczył obozy armii nieprzyjacielskich pod Utyką (203 rok p.n.e.). Hazdrubal i Syfaks próbowali wziąć odwet. Wódz rzymski z łatwością zadał im na Wielkich Polach miażdżącą klęskę. Syn Giskona, pozbawiony dowództwa i oskarżony w Kartaginie o zdradę, zażył truciznę. Scypion zaś pokonał sławnego Hannibala pod Zamą w 202 roku p.n.e. i zakończył zwycięsko dla Rzymu drugą wojnę punicką. Pod Zamą prokonsul nie zdecydował się wszakże na skomplikowane manewry oddziałów piechoty, bowiem Hannibal, przewidując taki rozwój wydarzeń, trzymał w rezerwie gotową do kontrataku trzecią linię swych piechurów. Pod Zamą Scypion zatriumfował dzięki przewadze w kawalerii