Temat: Filmy historyczne
Robert Radoń:
Popyt na ten rodzaj kina jest ogromny, wręcz nieprawdopodobnie.
To na Polskie chałowe pseudoprodukcje nie ma popytu.
Ależ chyba wręcz odwrotnie! Na chałowe pseudoprodukcje chodzą wszyscy; na kino historyczne popytu żadnego nie ma. Chyba że cos mnie w polskim (współczesnym) kinie ominęło...?
Przemek Czyżewski:
Maciej Piechocki:
Andrzej T.:
No i zaczynaja kręcic Westerplate.
Dobrze że nic nie wyszło z "Osieczy Wiedeńskiej " :)
A o tym nic nie słyszałem...
Poważnie były takie plany?
:)
http://www.victoria-film.com/index_pl.html
Nooo Mel Gibson jako Sobieski - to by była ciekawostka :))
Pamiętam, jaki sukcesem okrzyknięto fakt, że treatment Victorii, który trafił do agentów Gibsona NIE ZOSTAŁ ODRZUCONY NATYCHMIAST - a po nagłówkach gazet byłem przekonany, że bohater Bravehearta już czyta Samsonowicza. Ech, nasze wspaniałe poczucie megalomanii...
Kino historyczne to obecnie jedna z najważniejszych form mówienia i uczenia o historii.
Ile wiedzy dzieciarnia wynosi ze szkoły każdy z nas wie. Wiedza jest szczątkowa i o ile ktoś nie jest pasjonatem historii (a trudno by każdy nim był) to sprowadza się do kilku wyrwanych z historycznego kontekstu zagadnień.
Książek dzieciarnia i dorośli nie czytają więc skąd mają czerpać wiedzę o historii ?
Na pewno nie z kina - przynajmniej ja tak nie uważam. Prawda czasu, prawda ekranu, czyż nie? Prawdziwie historyczne filmy to dokumenty na Discovery; do kin wchodzą historie przemielone, z tezą. Chwilę temu mieliśmy "Opór" w kinach - ja bym nie chciał, żeby moja córka takiej historii się uczyła.
Dzieciarnia zapewne na 1 miejscu z internetu, a dalej TV i kino.
U starszych pokoleń pewnie tylko TV i kino.
Stąd kino historyczne i wszelkie produkcje telewizyjno-filmowe mają bardzo ważną rolę do odegrania w zakresie powiedzmy "elementarnej" edukacji historycznej. Zapewne nie tak powinno to wyglądać ale niestety niewiele możemy z tym zrobić.
Oczywiście niewiele osób pójdzie na film tylko dla tego, że traktuje o pewnych wydarzeniach historycznych. A Ci, którzy filmem historycznym się interesują to w znacznej części właśnie pasjonaci historii, których wiedza jest na min. przyzwoitym poziomie.
Rozważajmy więc sytuację gdy wszelkie super i mniej super, produkcje przyciągną widza do kina lub przed ekran i przy okazji przemycą do jego świadomości możliwie wiele faktów historycznych.
Najważniejsze jednak nie jest to ile tej wiedzy z filmu widz przyswoi ale by filmy i produkcje uchodzące za historyczne nie wypaczały rzeczywistości i nie fałszowały historii. To jest chyba najważniejszy problem.
To nie jest problem - to jest kwestia różnic pomiędzy tym, co było, a tym, co atrakcyjne. Ben Affleck w hawajskiej koszulce osobiście zaliczający 1/3 historycznych trafień nad Pearl Harbour czy wiejski (ale piękny! :)) kowal broniący Jerozolimy to nie fakty, tylko... hmm interpretacja. Ale ludzie się w tym kochają. Wątpię, żeby do kin przybyły miliony widzów gdyby "Królestwo niebieskie" opowiadało o grupie śmierdzących rycerzy z zepsutymi zębami.
Jednocześnie nie uważam tego za wypaczanie historii - po prostu "śjakieś takie" uatrakcyjnienie.Najważniejsze, że się sprzedaje.