Temat: Czy Dmowski był faszystą?
Nazywając męża stanu w ten sposób ludzie najczęściej podpierają swoje wnioski tym oto cytatem:
"Gdybyśmy byli podobni do dzisiejszych Włoch, gdybyśmy mieli taką organizację jak faszyzm, gdybyśmy wreszcie mieli Mussoliniego, największego niewątpliwie człowieka w dzisiejszej Europie, niczego więcej nie byłoby nam potrzeba". (Dmowski, rok 1925)
Rzeczywiście na tej postawie można wywnioskować, że Dmowskiego fascynował faszyzm. Ku Waszemu zdziwieniu nawet nie zamierzam zaprzeczać! Jednak jest to takie spłycenie tematu i wyrwanie z kontekstu, że aż boli...
Może należałoby jednak zadać sobie trochę trudu i zastanowić się kiedy te słowa zostały wypowiedziane, w jakim kontekście i dlaczego?
W tamtych czasach w Polsce, jak i w całej Europie, dojście do władzy Mussoliniego, zostało przyjęte z dużym zainteresowaniem i sympatią, w niektórych wypadkach przechodzącą nawet w spory entuzjazm. Nie brakowało również wypowiedzi życzliwych faszyzmowi...
Arcybiskup Canterbury nazwał Mussoliniego "największym gigantem Europy", Thomas Alva Edison nazwał go "największym geniuszem ery nowożytnej" a Mahatma Gandhi nazwał Mussoliniego "człowiekiem wyższego rzędu". Również Stanisław Traugutt, czołowy działacz PSL-Wyzwolenie, powiedział: "Gdybym był Włochem, byłbym faszystą". Winston Churchill też na początku przychylnie odnosił się do Mussoliniego i faszyzmu.
Sądzono wówczas, że Mussolini znalazł metodę na bolączki nurtujące współczesny świat. Zlikwidował bezrobocie, wydał walkę analfabetyzmowi, rozwinął opiekę społeczną oraz rozpoczął szerokie inwestycje gospodarcze. Widziano, że Włochy weszły na drogę rozwoju, mimo wybuchłego w kilka lat po zainstalowaniu się nowego systemu u steru rządów, kryzysu gospodarczego na świecie. Nic więc dziwnego, że włoski faszyzm zaczęto traktować jako najlepsze rozwiązanie, jako złoty środek pomiędzy kolektywistycznym komunizmem a chromającą wówczas demokracją liberalną, jako ustrojem zarówno państwowym jak i gospodarczo-społecznym. W Europie pojawił się więc podziw dla dokonań faszyzmu. Zarówno prasa, jak i literatura w tym czasie zawierała pochwały systemu, na czele którego stał Mussolini. Takie obiegowe konstatacje dotyczące faszyzmu włoskiego były również rozpowszechnione w II Rzeczypospolitej.
Niemniej jednak, niektórzy polscy politycy już dość wcześnie widzieli głębiej kwestię zaaprobowania w naszym kraju inspiracji płynących z Italii. W roku 1927 , a więc w pięć lat po objęciu rządów we Włoszech przez Mussoliniego i jego partię, endecki ideolog i polityk Tadeusz Gluziński, tak oceniał przyjazne nastawienie do nowego systemu ze strony pewnych kręgów w Polsce. Pisał on wówczas:
„Pojawienie się faszyzmu we Włoszech zainteresowało część polskiej inteligencji. Ale znowu zainteresowanie to objawiło się powierzchowną chęcią naśladownictwa. Istota tego kierunku została nam obca, a popularnością cieszyły się jego formy zewnętrzne (…). Słowo faszyzm dla zwolenników jak i przeciwników ruchu jest pustym dźwiękiem”.
Jednym słowem nie odczytywano prawidłowo całego przesłania faszyzmu. Dopiero z upływem lat, zwłaszcza wraz z wybuchającymi rozmaitymi zadrażnieniami pomiędzy reżimem włoskim a Stolicą Apostolską, zaczęto zmieniać zdanie, dostrzegając stopniowo głębsze cechy faszyzmu, które początkowo przysłaniały wyobrażenia o jego skłonnościach do budowania ładu, solidarności społecznej i dobrobytu.
Tak samo Roman Dmowski już w roku 1927 wyrażał się o faszyzmie zupełnie inaczej niż jeszcze rok wcześniej:"Faszyzm jest wielkim ruchem twórczym, ale wielkość jego i twórczość pochodzi stąd,że jest on ruchem narodowym, włoską reakcją na idee XIX wieku, że łączy się z nim odrodzenie życia narodowego.
Tej istoty jego NIE mamy potrzeby naśladować, co najwyżej możemy w jego zwycięstwie znaleźć zachętę i wzmocnić swą wiarę w przyszłość naszych dążeń narodowych. Możemy też od twórców jego wiele się nauczyć w zakresie pogłębienia naszych pojęć i dania właściwego wyrazu politycznego dążeniom narodowym. Metody wszakże polityczne faszyzmu są specyficznie włoskie, zastosowane szczęśliwie do warunków włoskich i do włoskiego charakteru narodowego. One właśnie stanowią tę stronę faszyzmu, której naśladować nie można. Naśladowanie nadto metod faszyzmu bez jego ducha jest czymś, co stoi na biegunie całkiem przeciwnym, jest bliskie bolszewizmu. " (Zagadnienie rządu, 1927)
Mimo wcześniejszej pozytywnej oceny reform państwowych Mussoliniego, Dmowski stwierdzał, iż faszyzm NIE jest uniwersalną receptą rządzenia, a nawet przestrzegał przed jej przeszczepianiem na grunt polski (Faszyzm, cz. II Włochy nowoczesne, "Gazeta Warszawska Poranna" 26 VI 1926)
Dmowski krytykował także (typowy dla faszyzmu) korporacjonizm. W swoim artykule pt. "Militaryzacja polityki"(z 1934 r.) stwierdził, iż stworzony przez włoski faszyzm "system korporatywny" nie przeżyje nawet samego Mussoliniego.
"System korporatywny (popierany zresztą nie tylko przez włoskich faszystów, ale i socjalistów) prowadziłby do osłabienia więzów moralnych tworzących z ludzi jeden naród i starałby się je zastąpić solidarnością ekonomiczną". Tak więc i naśladowanie Włoch Mussoliniego w tym względzie byłoby dla Polski wielce niepożądane. Pisał on także w innym artykule: "to wleczenie się w ogonie cudzej myśli dużo już nam przyniosło złego w dziedzinie politycznej i społecznej, teraz zaś, gdy największym bodaj zadaniem chwili jest organizacja polskiej myśli gospodarczej i wypływającego z niej czynu, grozi nam największym niebezpieczeństwem".
W okresie międzywojennym, mimo autorytarnego ducha tamtej epoki, nacjonalizm Dmowskiego nie nabrał cech totalitarnych i nie przekształcił się w polską odmianę faszyzmu. Sam Pan Roman, jak go wówczas nazywano, mimo iż do połowy lat 20. z zainteresowaniem obserwował eksperymenty faszystowskie we Włoszech, osobiście nigdy ich nie poparł, uważając, że tego rodzaju rozwiązania ustrojowe NIE pasują do Polski i mentalności naszego narodu. Istotnym czynnikiem, który skutecznie zabezpieczył polski nacjonalizm przed powielaniem wzorców włoskich lub niemieckich, bardzo modnych w ówczesnym świecie, było przywiązanie narodowców do katolicyzmu i nauki społecznej Kościoła.
W 1931 roku zauważono w obrębie obozu endeckiego istotę doktryny, na której miał się opierać włoski faszyzm. W „Szczerbcu” piśmie wydawanym przez to środowisko polityczne sprawę ujęto choć bardzo lapidarnie to jednak precyzyjnie i trafnie. Czytamy tam:„Dziś dopiero widać, iż na filozofii faszyzmu (włoskiego) zaciążył szkodliwie wpływ niemiecki, mianowicie wpływ doktryny Hegla. Heglowskie ubóstwienie państwa, które stało się zasada przedwojennych Prus. (…)nadmierna egzaltacja państwem wywołała konflikt z religią panującą, z Kościołem katolickim. Szczególnie wychowanie młodzieży w ideologii wszechpotęgi państwa, (…) częściowe usuniecie jej spod wpływów rodziny, religii (…) spowodowało ostry konflikt z Watykanem (…). Faszyzm, który był z razu nie tylko zbawienną reakcją na komunizm, lecz również rozumną reakcją na rozwydrzony liberalizm i demokrację, posunął się zbyt daleko, bo aż do przesadnego kolektywizmu. Zwalczywszy mrzonkę indywidualistyczną nie potrafił uszanować słusznych praw jednostki w narodzie, podporządkował ją nadmiernie zbiorowości. Jest to wypaczenie idei narodowej w państwie katolickim, gdzie zarówno zdrowy nacjonalizm, nakładając jednostce pewne obowiązki moralne, pozostawia jej swobodę bytu rozwoju nie etatyzując dusz ani umysłów”
Podsumowaniem ewolucji poglądów narodowców na faszyzm okazała się wypowiedź Kozickiego:
„Nie głosiliśmy nigdy hasła oparcia życia polskiego na ››zasadach faszystowskich‹‹ [...]. Nam wystarczą nasze własne zasady narodowe i nasza własna tradycja narodowa”
Jak wiemy niekwestionowany lider Narodowej Demokracji, Roman Dmowski, uchylał się od wejścia w skórę „charyzmatycznego wodza”, nie akceptując ani takiej koncepcji przywództwa ani nie pasując mentalnie do takiej roli. Odżegnywał się on także od „militaryzacji polityki”, jak i od standaryzacji jednostek ludzkich kwestionując ów „rozwydrzony indywidualizm”.
Jednym z podstawowych dziś błędów w ocenie ludzi i zachowań sprzed lat jest punkt widzenia dzisiejszej poprawności politycznej. Ludzie, którzy tak robią, nie dadzą sobie za nic przetłumaczyć, że wtedy były inne czasy i inna mentalność. Dla wielu osób Roman Dmowski po prostu jest faszystą. Dziś pojęcia "narodowiec", "nacjonalista", "faszysta" i "nazista" poprawność polityczna niemal dokładnie utożsamia, podobnie jak faszyzm i nazizm określa mianem "skrajnej prawicy".
Dmowski po prostu na takie miano faszysty nie zasługuje. W ogóle narodowcom takim jak Dmowski obce były tezy o wyższości polskiego narodu nad innymi. On walczył tylko o jak najlepszy byt dla własnego narodu. Postać historyczną należy oceniać jako całość - i w mojej ocenie zasługi dla budowy Polski przeważają nad jakimiś cytatami wyrwanymi z kontekstu.
„Mamy w łonie naszego narodu niekatolików, mamy ich wśród najbardziej świadomych i najlepiej spełniających obowiązki polskie członków narodu. Ci wszakże rozumieją, że Polska jest krajem katolickim i postępowanie swoje do tego stosują. Naród polski w znacznie ściślejszym, obejmującym świadome swych obowiązków i swej odpowiedzialności żywioły, nie odmawia swoim członkom prawa do wierzenia w co innego, niż wierzą katolicy, do praktykowania innej religii, ale nie przyznaje im prawa do prowadzenia polityki, niezgodnej z charakterem i potrzebami katolickiego narodu, lub przeciw – katolickiej”.(Roman Dmowski - "Kościół, Naród i Państwo" 1928)
Faszyzm nie był zgodny z religią katolicką a Dmowski był katolikiem i latami uczył także młode pokolenia Polaków, że bez katolicyzmu i Kościoła nie byłoby Polaków ani Polski, doceniając równocześnie jego wielki wkład w zachowanie tożsamości narodowej wśród Polaków. Pełnienie roli charyzmatycznego wodza nie leżało nigdy w gestii Romana Dmowskiego. Nie miał on również, w przeciwieństwie do Marszałka Piłsudskiego, zapędów dyktatorskich.
Dmowski wydaje się być wielkim zapomnianym. A przecież w Wersalu osiągnął ogromny sukces. Polska otrzymała na zachodzie mniej, niż żądał, ale o wiele więcej, niż można się było spodziewać. Sam często powtarzał:
„Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę przyjąć i upokorzenie, które spada na naród za to, co jest w nim marne”. W myśl tych słów potrafił chwalić, ale i krytykować Polaków. Tak właśnie chciał wychowywać w służbie Bogu i Ojczyźnie.
To co marne w naszym narodzie to np. nazywanie tak wielkiego, wybitnego Polaka faszystą.
Dlatego stanowczo protestuję przeciw określaniu go mianem faszysty i przypisywaniu mu opinii, których nigdy nie formułował. Jest to niezgodne z prawdą. Roman Dmowski nie był faszystą, nie był członkiem partii faszystowskiej i nie miał faszystowskich poglądów. Jedyne co go łączy z faszyzmem to wypowiedzenie jednego zdania, wówczas gdy zarówno cała Polska jak i cała Europa była chwilowo zafascynowana faszyzmem i dokonaniami Mussoliniego. To jeszcze chyba za mało żeby kogoś okrzyknąć faszystą. Tym bardziej, że są dowody, w postaci późniejszych wypowiedzi, na to, że Roman Dmowski szybko swój wcześniejszy pogląd zweryfikował. A na temat tego, że faszyzm nie jest jednak rozwiązaniem, które można by było przenieść na polski grunt i że nie ma mamy potrzeby naśladować tejże ideologii powiedział jednak znacznie więcej.
Łatwo jest dokonać pewnej powierzchownej oceny żyjąc tu i teraz ale naprawdę należałoby pamiętać, że duch tamtych czasów miał zupełnie inne oblicze. Faszyzm nie był esencją poglądów Dmowskiego a jedynie chwilowa ewolucja jego poglądów w kierunku jakiegoś dlań poparcia wzięła się z zapotrzebowania jego reakcyjnego zaplecza.
Zainteresowanie włoskim faszyzmem zarówno w Polsce, w Europie jak i poza nią, wystąpiło na zasadzie kontrpropozycji dla coraz bardziej niewydolnej po 1918 r. demokracji. Inaczej wyglądało w latach 20., a inaczej w latach 30. Na koniec chciałabym przytoczyć podsumowanie życia Romana Dmowskiego przez wielkiego przedwojennego historyka prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego Władysława Konopczyńskiego: „Mąż stanu, który po wojnie światowej wyprowadził swój naród między zwycięzców, wywalczył dla nas Pomorze, Wielkopolskę i Śląsk, wygrał spór o Lwów, rozstrzygnął na rzecz Polski sprawę wileńską, wyzwolił miliony, milionom dał miliardy, został z dalszego państwowego życia Rzeczypospolitej wykreślony. Jeśli hasło umiłowane – Naród Polski – wymazany z konstytucji, aby po latach wrócić na afiszu wyborczym –przywłaszczycieli. Jego twór ostatni – Obóz Wielkiej Polski – rozwiązany. Jego symbol – miecz chrobrego zdzierany z piersi bojowników jako antypaństwowy. Jego przyjaciele – znieważani. Jego słowo konfiskowane. Jego imię tępione w podręcznikach szkolnych. A wszystko to dla stłumienia tej ideologii narodowej (…)” .
Zastanówmy się nad tym przez moment. Zdobądźmy się w tym miejscu na odrobinę refleksji. Czy Roman Dmowski sobie na to zasłużył? Czy właściwe jest wykreślanie go z kart polskiej historii, umniejszanie jego zasług i rzucanie oszczerstw typu „faszysta!”? Czy potępianie kogoś kto niewątpliwie zasługuje na miano Polaka wszech czasów nie jest aby daleko idącym nadużyciem?
Ten post został edytowany przez Autora dnia 22.10.13 o godzinie 23:13