Temat: Dom pasywny
Certyfikat Passivhaus institut Darmstadt ( uzyskiwany w Polsce za pośrednictwem PIBP) jest tak naprawdę jedynym zewnętrznym dokumentem określonym międzynarodowymi normami (PHPP) które są ponad lub obok norm w różnych państwach- oraz jest dodatkowo potwierdzony testem szczelności domu. Mamy więc zewnętrzną instytucję która realizuje program poprzedzony latami badań i zbiera dane od wielu lat i cały świat patrzy na nich i słucha tego co mają do powiedzenia. W efekcie pokazanie potencjalnemu nabywcy naszego domu za kilka lat świadectwa energetycznego może być konieczne ale to co w nim jest nie jest obiektywne, natomiast certyfikat jest określeniem pewnego standardu, coś podobnego jest w motoryzacji, są marki które nie biorą udziału w testach bo wiedzą że nie mają szans przy szczegółowym badaniu.
Ciekawostka: nasz dom wg PHPP zapotrzebowanie na energię roczne 15 kWh/m2 - wg świadectwa Polskiego 7,5 kWh/m2 :)
Na naszym rynku sporo się mówi o pasywnych ścianach i oknach ale certyfikacja całego gotowego domu to jest dopiero suma tych materiałów, lokalizacji, ekspozycji do słońca, sprawności rekuperacji i szczelności.
Banki i Ministerstwo prędzej czy później zweryfikuje swoje wymagania, w tym momencie dom pasywny po certyfikacji " z palcem " mieści się w normie NF40, ale żeby dostać 20 tyś więcej na NF15 należałoby użyć na tyle drogich dodatkowych rozwiązań że to się nie kalkuluje bo w użytkowaniu są to ułamkowe różnice. Na tym polega wyższość Passivhaus Zertifikat że ma on przełożenie ekonomiczne również.
W praktyce okazuje się że banki które korzystają z NF40 mają na tyle słabą konkurencyjnie ofertę że na kredycie 25 -30 letnim bardziej opłaca się wsiąść kredyt bez dopłaty z lepszymi warunkami marży, prowizji i dodatkowych warunkach (ubezpieczenia i opłaty o których klient dowiaduje się przy podpisaniu umowy:) nie mówiąc że te 30 tyś podlega opodatkowaniu i odliczamy 4 tyś na weryfikatorów, wolałbym budując samemu zrobić sobie dla pewności test szczelności ( koszt około 1200 zł).
Reasumując certyfikat, przynajmniej patrząc na naszych zachodnich sąsiadów ( tam certyfikat od razu klasyfikuje dom w określonej kategorii EE do dopłaty) podnosi wartość nieruchomości ponieważ jest powszechnie szanowany i tak łatwo się go nie uzyskuje. Więc " ramka w salonie" to nie do końca trafne określenie, porównałbym to do inwestycji, która się zwraca ale również na bieżąco obniża koszty użytkowania domu, które przecież stanowią dużą część budżetu domowników oraz podnosi jego wartość rynkową, czego nie mogą brać pod uwagę polskie banki bo transakcje w domach pasywnych na razie stoją. Nawiasem mówiąc zamierzmy jako firma zmienić ten fakt:)